Kadr z teledysku „Patoprohibicja”

“Patoprohibicja” Maty to kawałek tak samo istotny, jak “Patointeligencja” [felieton]

Obserwuj nas na instagramie:

Mata wrzucił wczoraj nowy kawałek – PATOPROHIBICJA, a my dzielimy się garścią przemyśleń związanych z tą niezwykle ważną społecznie piosenką.

My to…

W grudniu 2019 w sieci pojawiła się Patointeligencja, a rapowy półświatek zamarł. I nie tylko rapowy. Pisała o tym kawałku Wyborcza, pisał Vogue, pisało Polska Times. Dziennikarze prześcigiwali się w wykrzykiwaniu górnolotnych haseł, takich jak “hymn” czy “manifest” pokolenia. Marcin Flint w swojej recenzji zwrócił uwagę na “groźną liczbę mnogą” użytą w tekście piosenki i określił numer jako “medialny wyrzut sumienia klasy średniej”. Wspomniana liczba mnoga jest tutaj kluczowym hasłem, to przez wzgląd na nią Mata został podniesiony do rangi nowego wieszcza. Nie wypowiadał się tylko za siebie – mówił o doświadczeniu znacznej części reprezentantów swojej kategorii wiekowej. Kawałka słuchała cała Polska, a utożsamiał się z nim na poziomie osobistym pewnie co drugi młody odbiorca.

Mata – Patointeligencja

A ja byłam zdegustowana. Jestem wyznawczynią konserwatywnej szkoły rapu, “rapujący banan” to dla mnie oksymoron. Jasne, że Mata to nie pierwszy dzieciak z dobrego domu, który chwycił za majka – nie możemy umniejszać Łonie, nie możemy umniejszać Fiszowi. Ale pokuszę się o stwierdzenie, że jest pierwszym, który opisał zjawisko dobrowolnego i nieprzymuszonego schodzenia na złą drogę wśród osób, którym z racji urodzenia była ona odległa. “Są ludzie, którzy zabiliby za to, żeby być w twoim położeniu, a ty i twoi wyznawcy tak po prostu to marnujecie” – myślałam, słuchając Patointeligencji. Ale wszystkie moje zastrzeżenia były tylko i wyłącznie subiektywne. Obiektywnie od momentu pierwszego kontaktu z twórczością Maty wiedziałam, że ma talent.

Mata jest też po prostu dobrym – a jak na ten wiek, wręcz rewelacyjnym – raperem.

– Marcin Flint dla CGM-u

A było tak dobrze

Różnych rzeczy się wymaga od raperów. Osobiście tekst nie musi do mnie trafiać, żebym określiła kogoś powyższym epitetem. Doceniam recenzje, które są dobrze napisane, nawet wtedy, gdy się z nimi nie zgadzam. Podobnie w przypadku nawijania – choć z tekstami Maty się nie utożsamiałam, to jednak nie mogłam zignorować faktu, że Polacy odłożyli na chwilę na bok słuchanie zmagających się z grafomanią hip-hopowych pretendentów. Zamiast nich na świeczniku znalazł się gość, którego linijki były celne, rymy dobrze poskładane, a charyzma nie do odmówienia. Dołożyłabym do tego zestawu jeszcze jedną część składową, za którą należą i należały mu się propsy. Jest nią, nomen omen, inteligencja. Ten artysta jest po prostu kumaty. Gdyby było inaczej, nie dostrzegłby tej smutnej prawidłowości rządzącej wśród dzieciaków z wyższej klasy średniej, o której jest Patointeligencja.

Nie ma co do tego wątpliwości – 100 dni do matury zasługuje na miano jednego z najważniejszych debiutów w historii polskiego rapu. Przebieg kariery Maty zapowiadał się naprawdę obiecująco. Niestety, dalej otrzymaliśmy Młodego Matczaka, który może nie był albumem słabym, ale z pewnością nie dorównał poziomem swojemu poprzednikowi. Lecz to jeszcze jest nic. W pewnym momencie raper zszedł na drodze swojego image’u w stronę, którą najlepiej może oddać kolor zielony. Zmienił ksywę na Skute Bobo, zaczął coraz intensywniej nawiązywać do konopi w swoich tekstach, symbol tej rośliny stał się nieodzownym elementem jego ubioru. Spoko, trop w polskim rapie stary jak świat. Marihuana niemal zasługuje na bycie zaliczoną do fundamentalnych elementów kultury hip-hopu – miała i ma w niej ogromną rzeszę wyznawców. Nie byłoby w tym nic takiego, gdyby nie ogromna muzyczna i wizerunkowa klapa, jaką były trzy kawałki nagrane wspólnie z Young Leosią.

Zwrot o 180 stopni

Ja wtedy w Matę szczerze zwątpiłam i wiem, że nie byłam w tym odosobniona. Te piosenki były straszne. Mało tego – ich wydanie zaanonsowało rozpoczęcie działalności Fundacji 420, która u swoich podstaw ma same pozytywne i potrzebne społecznie założenia, jednak ich egzekucja wypadła… tragicznie. Celem Maty była poprawa wizerunku konopi – chciał udowodnić, że to nie jest roślina tak zła i groźna, jak się powszechnie uważa. Zamiast tego wyszła mu swoista antyreklama tej używki. Używki, o której trzeba powiedzieć, że ma tyle samo zalet, co wad. Te drugie występują przede wszystkim przy nadmiernym korzystaniu z jej dobrodziejstw. Zaczęło mi się wydawać, że raper reprezentuje grono osób, które nie potrafią z niej rozważnie korzystać, co rzutuje na jakość jego pisania, która poleciała na łeb, na szyję. Aż do momentu, gdy…

Mata – PATOPROHIBICJA 

Wyszła PATOPROHIBICJA. Po odsłuchu tego kawałka straciłam cały wcześniejszy obiektywizm – przestałam mieć do Maty neutralny szacunek. Zrozumiałam, tym razem już subiektywnie, na czym polega jego fenomen. Raper ponownie zaserwował swoim słuchaczom komentarz społeczny, tym razem na temat, który jest mi bardzo bliski. Depenalizacja konopi to prawie tak samo oczywista oczywistość, jak małżeństwa jednopłciowe. Warszawiak nie nagrał kolejnego generycznego traczka, którego przyjemnie się słucha po joincie – wydał zamiast tego cholernie istotny, polityczny manifest. To jest piosenka, którą powinien usłyszeć każdy, a w szczególności polscy prawodawcy. Matczak po prostu pluje w tym kawałku faktami.

Chcemy z tym łazić, się bawić i zdepenalizować

Funkcjonująca obecnie w Polsce tytułowa prohibicja konopna to rozwiązanie prawne, które nie posiada ani jednej zalety. A Mata wypunktował bezbłędnie wszystkie tragiczne żniwa, które zbiera. Tutaj długo można by wymieniać: dentyści, artyści, farmerzy, słowem – szanujący się obywatele, którzy za posiadanie “chwasta, co rośnie na każdym polu” lądują za kratami. Fakt, że diler w przeciwieństwie do sprzedawcy w sklepie nie zapyta Twojego dziecka o dowód, gdy będzie chciało konopie zakupić. Wysokie statystyki użytkowania tej rośliny są o wiele mniejsze w państwach, gdzie ją zdepenalizowano.

Jesteśmy, jako pokolenie, źli. Polski system prawny krzywdzi nas i naszych najbliższych. Mata ponownie nie wypowiada się tylko za siebie, ponownie pokusił się o stanowisko wieszcza. I znów pokazał, że jak mało kto potrafi odnaleźć się w tej roli. Dostaliśmy świetnie napisany i świetnie wyprodukowany kawałek, który fenomenalnie podsumowuje otaczającą nas smutną rzeczywistość. Niech to się niesie, niech idzie w Polskę, niech edukuje i uświadamia. Mata – long time, no see, super Cię widzieć z powrotem w formie.

Mata Schodki koncert
Mata, fot. kadr z klipu „Schodki”

Mata wrzucił wczoraj nowy kawałek – PATOPROHIBICJA, a my dzielimy się garścią przemyśleń związanych z tą niezwykle ważną społecznie piosenką. Zobacz także Nowe seriale, na które warto czekać w 2024 roku Hania Rani zagrała Tiny Desk Concert w ramach prestiżowej serii NPR „Pies i Suka”, czyli Ralph Kaminski i Mery Spolsky połączeni w remiksie My […]

Obserwuj nas na instagramie:

Sprawdź także

Imprezy blisko Ciebie w Tango App →