Katarzyna Mieszawska

FEST Festival 2021 – pozytywne zaskoczenia i większe rozczarowania


20 sierpnia 2021

Obserwuj nas na instagramie:

FEST Festival 2021 już za nami. Przez cztery dni w chorzowskim Parku Śląskim rządziła muzyka, co spotkało się także z negatywnymi głosami. Co się stało, to się już stało i na dyskusje czas przyjdzie dopiero teraz. Niemniej jednak pora spisać wrażenia, z jakimi zostawiły mnie poszczególne koncerty.

FEST i przedfestiwalowe zawirowania

Line-up tegorocznego FESTa pewnie nie zadowalał sporej części osób, które rozważały przyjazd do Chorzowa. Dodajmy do tego także wysypujących się z festiwalowego składu artystów. Tuż przed nim odpadli Nothing But Thieves i slowthai, zaś w dzień występu Jaksa Jonesa, jego koncert został odwołany. Zostawia to spory niesmak, ale nic się z tym nie dało zrobić. Organizatorzy ratowali sytuację jak mogli, chociaż zapewne festiwalowicze nie byli zbyt zadowoleni po zastąpieniu slowthaia Białasem i Whitem 2115. Zarówno brytyjski raper, jak i NBT, mają do Chorzowa przyjechać za rok. Idąc zatem po kolei dniami festiwalu, najpierw nieco o pozytywnych zaskoczeniach.

„Słońce na twarzy” i Rasmentalism – idealnie

Z tym słońcem to może trochę przesada, bo Ras i Ment grali na Tent Stage. Ich występ był o tyle wyjątkowy, że panowie kończą działalność Rasmentalism i grają właśnie ostatnie koncerty. Wczesna pora zgromadziła pod Tentem sporą publikę, która już od pierwszych dźwięków pokazywała, że nie jest zbiorem przypadkowych ludzi, którzy wpadli tu, bo ci kolesie fajnie grają. Ras i Ment grali z zespołem w składzie: Kacper Budziszewski (gitara), Adam Świerczyński (bas), Sara Jaroszyk (chórki), Weronika Grzesiewicz (chórki) oraz niezastąpiony i niezawodny Marek Tort (klawisze). Miałem spore oczekiwania co do koncertu Rasmentów, jednak zostały one grubo przekroczone przez to, co zespół zaserwował pod Tentem.

Energia, którą między sobą wymieniali się artyści i publika tylko napędzała i dawała siły na więcej. Ras był to tu, to tam, dziewczyny z chórków także dostawały swoje chwile, kiedy razem z fanami wyśpiewywały Fast Food czy Tryb Samolot. Ras prowadził koncert jak showman, zagadując publiczność czy opowiadając historię o tym, skąd wzięła się instagramowa nazwa Vito Bambino. Zwieńczeniem całego koncertu było wspólne odśpiewanie Na jednej z dzikich plaż, które Ras zadedykował Mentowi i Tortowi. Występ, jaki zespół dał na FEST Festival pewnie wjechał w topkę najlepszych, na jakich byłem i znalazł się na moim osobistym, ścisłym podium koncertów z tego festiwalu.

FEST Festival 2021 - pozytywne zaskoczenia i większe rozczarowania
fot. Katarzyna Mieszawska

Bracia Kacperczyk, czyli perły z Lublina

Na koncert Kacperczyków trafiłem raczej przez przypadek i z ciekawości, po zbyt wczesnym przybyciu na teren festiwalu i ani trochę tego nie żałuję. Z twórczości Maćka i Pawła znałem tylko kawałki Iggy, Blask oraz wydany niedawno utwór Artysta z ASP. Nie przeszkodziło mi to jednak po prostu w dobrej zabawie, której chyba nawet się nie spodziewałem. Raz, że atmosfera na koncercie była bardzo dobra. Maciej raz po raz pozwalał publice śpiewać i dokańczać wersy za niego, co wywoływało na jego twarzy spory uśmiech. Paweł z kolei wymiatał na perkusji. Zespół uzupełniał basista i klawiszowiec Mikołaj Gwozda.

Dwa, że niespodzianką była dla mnie setlista: chłopaki zagrali chociażby Jeziorko Tymka, gdzie byli na feacie czy Zobaczymy. Niestety bez Maty, Jana-rapowanie i Solara, jednak ten ostatni i tak wbił się na scenę, aby poskakać na refrenie tego kawałka. Gościnnie pojawili się także Gverilla i Julia Pośnik. Występ braci Kacperczyk naładował mnie energią i dobrym humorem na to, co za chwilę miało wydarzyć się w stojącej obok Arena Stage, czyli koncert Zdechłego Osy.

FEST Festival 2021 - pozytywne zaskoczenia i większe rozczarowania
Facebook / Kacperczyk

„To jest Zdechły Osa, a nie perfekcyjny człowiek”

Ten wers chyba idealnie odzwierciedla wrocławskiego muzyka. Spodziewając się pogo i mosh pitów nawet nie pchałem się blisko sceny i znalazłem sobie miejsce troszkę dalej. Tutaj trzeba nadmienić, że Zdechły Osa na żywo to raczej zespół, niż jeden, konkretny osobnik, ponieważ na scenie było łącznie sześć osób, łącznie z producentem i DJ-em Aetherboyem1. Ciężko mówić w tym przypadku o hypemanach, bo Osa nie utożsamia się z postacią rapera. Panowie już od samego początku dawali do zrozumienia, że na tym koncercie nie będzie stania i machania łapą i na to też byłem gotowy.

Zdechły Osa już od razu pokazał, dlaczego jest tak wyrazistą i charakterystyczną postacią na polskiej scenie, kiedy po prostu zszedł ze sceny i dołączył do sporego pogo, zostawiając swoich ziomali, którzy doskonale radzili sobie z prowadzeniem koncertu. Setlistę zdominował rzecz jasna materiał z legalnego debiuty OsySprzedałem dupe, ale nie brakło także starszych kawałków, które można znaleźć na YouTube. No i wiecie, pewnie mógłbym przyczepić się do tego, że oprócz Osy i pięciu innych głosów, leciały jeszcze tracki z podkładem, jednak kumam taki zabieg. Ani Aeather, ani Yann, ani Hermes nie są Zdechłym, toteż nie wchodzili w jego rolę. Nie oznacza to rzecz jasna, że Osa leciał cały koncert z taśmy, bo na żywo ma świetny zarówno głos, jak i nawijkę, a podkład służy tu raczej właśnie jako… hypeman. Było co zaśpiewać, do czego poskakać i potańczyć oraz do czego pogować. Highlightem i momentem, który chyba najbardziej mi zaimponował i zapadł w pamięć, była chwila, kiedy chłopaki zarządzili ścianę śmierci, zaś Osa po prostu stanął na środku i czekał na nacierających z dwóch stron ludzi.

FEST Festival 2021 - pozytywne zaskoczenia i większe rozczarowania
fot. Michał Murawski / ishootmusic

Tymek moim wygranym po FEST Festival

Tymkiem zainteresowałem się bardziej dopiero po wydaniu przez niego kawałka Marylin Monroe, czyli jakieś półtora miesiąca temu. Znałem rzecz jasna popularniejsze traczki w postaci Języka ciała, Aniołów i demonów czy Rainmana, ale to w zasadzie było tyle. Potem ukazał się Deweloper, który był punktem zapalnym do tego, by nadrobić resztę kawałków z wtedy jeszcze nadchodzącej płyty Popularne. Tymek był dla mnie raczej kimś wyskakującym już z lodówki i do kogo się po prostu nie przyznasz. Jego koncert na FEST Festival zbiegł się z premierą krążka Popularne, więc jadąc do Parku Śląskiego na słuchawkach leciała właśnie ta płyta.

Tymek zaczął swój występ piosenką Oczko w głowie, która dzięki żywym instrumentom ze sceny nabrała nowej energii. Zresztą wszystkie kawałki, od Języka ciała, przez Lekarstwo, po Sophię Loren brzmiały dzięki instrumentom po prostu fenomenalnie i wybrzmiewały o wiele lepiej, niż wersje studyjne. Wielki ukłon za ściągnięcie na koncerty zespołu, a także dla samej kapeli. Aranżacje były absolutnie świetne. Sam wokalista ma z resztą fantastyczny głos, czego również się nie spodziewałem. Tymek leci rzecz jasna, charakterystycznie dla siebie, na pełnym luzie i na żywo doskonale to słychać. Szczerze, to nie spodziewałem się tego, co artysta finalnie zaserwował zgromadzonym pod Tent Stage.

FEST Festival 2021 - pozytywne zaskoczenia i większe rozczarowania
fot. Karol Makurat / Tarakum Photography

Gorzkie pożegnanie z Bass Astral x Igo

Fajnie się tak słodzi, ale nie może być tylko i wyłącznie kolorowo, a spore rozczarowanie jako pierwsi zaserwowali mi Bass Astral x Igo Ensemble. Zdecydowałem się pójść na ten koncert po tym, jak panowie ogłosili koniec wspólnej działalności, a także po to, aby nieco odpocząć przed nadchodzącym występem Pezeta. No i wiecie, wszystko fajnie, trochę poczilowałem, trochę sobie potańczyłem, pośpiewałem, ale od samego duetu spodziewałem się o wiele więcej. Igo w zasadzie nie schodzi poniżej pewnego poziomu, zaśpiewał co miał zaśpiewać, bez większych szarż, co zapewne spowodowane jest koncertami Męskiego Grania i jego występ był po prostu dobry.

Pewnie sporej części fanów tego duetu teraz się narażę, ale rozczarował mnie Kuba Tracz, czyli Bass Astral. Nie od dziś znany jest on ze swoich tańców na scenie, jednak totalnie tego nie kupiłem. Nie wiem, czy to kwestia miejsca, bo BAxI grali na Main Stage, czy jakaś jego dyspozycja dnia. Niewątpliwie jest on charyzmatyczną osobą, ale chyba jednak na mniejszej scenie. Muzycznie także wkładu zbyt dużego nie miał.

Troszkę rozczarowała także setlista. Nie brakło rzecz jasna Feeling Exactly, It’s Only Emotion czy Lipstick, jednak brakło mi czegoś w tym miksie wszystkich trzech płyt, bo pojawiły się także utwory z nadchodzącego Satellite. Które swoją drogą prezentują się dosyć średnio. Został mi po tym koncercie spory niedosyt, zarówno pod względem utworów, jak i atmosfery.

FEST Festival 2021 - pozytywne zaskoczenia i większe rozczarowania
fot. Katarzyna Mieszawska

Mata przejechał się na FESTa i odjechał

Koncert Maty był… Cóż, po prostu był. Odbył się i mógłbym w zasadzie na tym zakończyć. Matczak został rzucony na Main Stage, ale był to rzut nietrafiony, który nawet nie doleciał do obręczy kosza. Nie wiem, czy to kwestia nieopierzenia młodego rapera na tych rozmiarów scenach, czy nie zagrał jakiś inny czynnik. Mata rozpoczął swój koncert… Patointeligencją. Można powiedzieć, że to się tak ładnie zamknęło, bo w zasadzie od tego kawałka zaczął się boom na Matczaka. W pobliżu Stadionu Śląskiego wybrzmiały także rzecz jasna między Kiss cam (Podryw roku), Gombao 33, które choć na chwilę przypomniało, na czyim koncercie jestem, a także dwukrotnie Patoreakcja.

No i wiecie, Mata w sumie nie ma zbyt bogatej dyskografii, ale spokojnie dałoby się zagrać z tego festiwalowy koncert. Tym bardziej zdziwiły mnie pierwsze dźwięki Driftu Białasa, gdzie Michał śpiewa tylko refreny. Spodziewałem się, że za chwilę na scenę wyjdzie wspomniany Białas, a tymczasem… Nic takiego się nie wydarzyło, zwrotki Driftu przeleciały ze ściszoną nawijką Białasa, a Mata w tym czasie chodził sobie po scenie i czasem dokańczał wersy, aby za chwilę znów zaśpiewać refren. Dziwna zagrywka, która mocno zepsuła odbiór koncertu. Mata po prostu nie pociągnął Main Stage’a i na FEST Festival dał przeciętny występ.

FEST Festival 2021 - pozytywne zaskoczenia i większe rozczarowania
fot. Katarzyna Mieszawska

Problem z PRO8L3MEM

Występy duetu Oskara i Steeza już od dawna mnie intrygowały, ale nie jestem ich fanem na tyle, aby bić się o bilety, więc chętnie znalazłem się pod Main Stage. Pora na koncert PRO8L3MU była raczej średnia, o czym z resztą wspominał Oskar. Słońce dopiero powoli zachodziło, toteż było stosunkowo jasno. Duet rozpoczął swój koncert kawałkiem Skrable, który od razu rozruszał zgromadzonych pod sceną i w jej okolicy. W trakcie występu coś się rozjechało: mikrofon Oskara jakby był ustawiony na zbyt niski poziom głośności, panowie wchodzili sobie w słowo i bywało jakoś tak niezręcznie, jakby byli mocno spięci. Nie ma w tym oczywiście nic złego, ale nie pomogły chyba też lufy, którymi panowie się poczęstowali.

Faktycznie nieco lepiej zaczęło się robić, kiedy słońce zaszło i było ciemniej, ale czas ten przypadał już na koniec koncertu. Nie da się jednak ukryć, że chemia między Oskarem a Steezem jest ogromna. Przyjemnie się ogląda takie obrazki, kiedy stoją ramię w ramię i nawijają, bądź kiedy jeden drugiego po ziomalsku obejmuje. Nie wynagradza to jednak poziomu czysto muzycznego. Wiele o koncercie PRO8L3MU mówi też to, że najlepszymi momentami były te, kiedy cichł instrumental, a Oskar i Steez zachęcali publikę do odśpiewania refrenów Przeboju nocy i W domach z betonu acapella.

FEST Festival 2021 - pozytywne zaskoczenia i większe rozczarowania
fot. Artur Konopka

Rysa na płycie, czyli coś, czego każdy nie lubi

Powrót duetu Rysy wywołał falę zadowolenia wśród fanów elektronicznego brzemienia. Sonar i Urbanski wydali swój drugi krążek pod koniec czerwca. Płyta jest całkiem przyjemnym wydawnictwem, a dopełniają ją także wokalne występy Michała Anioła, Justyny Święs i Jakuba Zyteckiego. Pierwsza dwójka została zapowiedziana na FEST Festival wraz z Rysami. Na koncert elektronicznego duetu przybyłem dopiero na trzeci kawałek przez przedłużający się koncert Sokoła z nadzieją, że nieco sobie potuptam.

Michał Anioł zszedł ze sceny, a duet Rysy zaczął DJ-seta, który umówmy się, był słaby. Sytuację nieco ratowała później także Justyna Święs, której przerwa od koncertowania najwyraźniej dobrze zrobiła, bo tak dobrze brzmiącej wokalistki The Dumplings jeszcze nie słyszałem. Wokal wokalem, ale Justyna wkrótce zakończyła swój występ w Chorzowie i na scenie znów zostali tylko Sonar i Urbanski, którzy po prostu mnie zmęczyli i zamulili przez większą część seta. Nieco ciekawiej zaczęło robić się, kiedy za mikrofon powrócił Michał Anioł. Młody wokalista wykonał kawał dobrej roboty, jednak fundament w postaci instrumentali zapuszczanych przez Rysy nieco się rozleciał i pozostawił mnie ze sporym zmęczeniem.

FEST Festival 2021 - pozytywne zaskoczenia i większe rozczarowania
fot. Michał Murawski / ishootmusic

Było FEST

Przekrój, jaki organizatorzy zaserwowali z pewnością mógł cieszyć, chociaż mogło być lepiej. Jak na moje, to jednak trochę za dużo było hip-hopu. Ostatni dzień na Tent Stage minął przy dźwiękach tylko tego gatunku. Koniec końców, pomimo wielu wyraźnych rozczarowań, festiwal ma ogromny potencjał i miejmy nadzieję, że będzie już tylko lepiej. Widzimy się za rok!

FEST Festival 2021 już za nami. Przez cztery dni w chorzowskim Parku Śląskim rządziła muzyka, co spotkało się także z negatywnymi głosami. Co się stało, to się już stało i na dyskusje czas przyjdzie dopiero teraz. Niemniej jednak pora spisać wrażenia, z jakimi zostawiły mnie poszczególne koncerty. Zobacz także Co obejrzeć po „Reniferku”? Te seriale […]


ZOBACZ: Fest Festival 2021 – fotorelacja

Obserwuj nas na instagramie:

Sprawdź także


Imprezy blisko Ciebie w Tango App →