Muzyczne emocje przez szklany ekran – recenzja koncertu Męskie Granie 2020
Obserwuj nas na instagramie:
Męskie Granie 2020 przeszło do historii. Tym razem wyjątkowo szybko, ale tradycyjnie dostarczyło swoim fanom wielu emocji. Mamy nadzieję, że tego nie przegapiliście!
Męskie Granie 2020: przez szklany ekran, ale wciąż z wyjątkową energią
Za nami pełen muzycznych wrażeń wieczór, który ponownie zagwarantowała nam grupa Żywiec i jej trasa Męskie Granie. Choć w tym roku trudno mówić o jakiejkolwiek trasie, bowiem tej, z wiadomych względów nie było. Męskie Granie jednak nie złożyło broni i postanowiło mimo wszystko dostarczyć swoim, złaknionym muzyki na żywo, fanom prawdziwie festiwalowych wrażeń.
Tegoroczne Męskie Granie to jeden koncert, który odbył się na malowniczej Żywiecczyźnie. Była ogromna scena, wizualizacje, artyści, muzycy, ekipa techniczna i fotografowie oraz o wiele więcej kamer niż zazwyczaj, które rejestrowały każdą sekundę tego wieczoru, tak, aby dzięki specjalnej transmisji, fani z każdego miejsca na świecie mogli wziąć udział w tym niecodziennym Męskim Graniu.
Koncert wyjątkowo poprowadziła Anna Gacek, zastępując pełniącego przez lata tę rolę Piotra Stelmacha. Dziennikarka w swoim plenerowym studiu “Ż” przepytywała artystów o kulisy pracy nad tegorocznymi koncertami oraz wspólnie wspominali minione edycje trasy. Chwilę po starcie streamu, Anna Gacek zapowiedziała na scenie Nosowską i machina ruszyła.
Męskie Granie 2020: Nosowska i Mata na jednej scenie
Artystka zaprezentowała dobrze już znany set składający się z przekroju starszych i nowszych piosenek. Na scenie nie zabrakło również jej syna Mikołaja, z którym wspólnie wykonała utwór Mówiła mi matka. Jednak jeszcze większą niespodziankę sprawił odbiorcom Mata, który pojawił się w trakcie tego koncertu, aby wspólnie z Nosowską dokonać międzypokoleniowego, scenicznego zjednoczenia w kawałku Nero, pochodzącym z debiutanckiego krążka rapera.
Męskie Granie 2020: król w wydaniu electro
Następnie scenę przejęli Kuba Tracz i Igor Walaszek, czyli Bass Astral x Igo, którzy rozgrzali domowe parkiety dawką elektronicznych brzmień. Swoją setlistę skupili dość mocno na nowym materiale z nadchodzącego albumu, ale nie zabrakło w niej również dobrze już znanych przebojów. Koncert uświetnił także gościnny występ króla, z którym duet wykonał własną, taneczną interpretację utworu Druga pomoc. Trzymajcie kciuki, aby ta wersja pojawiła się na tegorocznej składance Męskiego Grania – to było coś!
Męskie Granie 2020: nowe twarze na scenie Męskiego Grania
Chwilę później król powrócił na scenę już w towarzystwie własnego zespołu. Jego solowy koncert również przewidywał niespodzianki. Był nią WaluśKraksaKryzys – młody artysta, który zadebiutował w zeszłym roku albumem MiłyMłodyCzłowiek i któremu wystąpienie na scenie Męskiego Grania z pewnością dobrze zrobiło. Warto mieć oko na tego muzycznego łobuza! Duet, w którym panowie wykonali niewydany jeszcze utwór z repertuaru Walusia równie dobrze zrobił nam, odbiorcom. Poza tym – króla na scenie nigdy dość! To było jedno z przyjemniejszych i bardziej czarujących 45 minut całego koncertu Męskiego Grania.
Męskie Granie 2020: Oddajcie miłość i wiarę w nią
Ten wieczór należał jednak zdecydowanie do Darii Zawiałow, której Męskie Granie po prostu potrzebowało. Ale do tego jeszcze dojdziemy. Daria zagrała wyjątkowo energetyczny i rockowy set, który na dobre rozpalił scenę w Międzybrodziu Żywieckim. Istotnym momentem tego wieczoru, był wspólny wykon Darii i Tomasza Organka, którzy zaśpiewali Niemiłość. Utwór, poprzedzony ważnymi i poruszającymi słowami dotyczącymi sytuacji w naszym kraju i panującej nagonki na społeczność LGBT+, nabrał nagle dodatkowego znaczenia.
Męskie Granie 2020: Dawid Podsiadło w leśnej odsłonie
Następnie przyszedł czas na niewątpliwą gwiazdę wieczoru. Scenę nagle porosła zieleń, wybrzmiały pierwsze takty Matyldy, na scenie pojawiło się kilkudziesięciu muzyków, a wśród nich on – Dawid Podsiadło. Ten koncert był największą niespodzianką tegorocznego Męskiego Grania, nie licząc oczywiście Orkiestry, bowiem Dawid zaprezentował okrojoną wersję setu z Leśnej Muzyki, który zaledwie garstka osób miała okazję dotychczas poznać, bowiem trasa została przerwana tuż po jej starcie, w związku z pandemią wirusa. Nie wiadomo było zatem do końca czego się spodziewać.
Chociaż akurat w przypadku Dawida można było zakładać w ciemno, że będzie po prostu pięknie, bowiem ten chłopak muzycznie się nie myli. Czego by nie dotknął i w jakiejkolwiek formie by tego nie prezentował – wszystko zamienia w złoto. Trochę się obawiałam tych akustycznych aranżacji, bowiem Dawid to prawdziwe, sceniczne zwierze i zastanawiałam się, czy leśna odsłona nie stłumi jego energii i spontaniczności, które ma na żywo.
Otóż nie. Dawid szalał, improwizował (chociażby dodając w Trofeach wymowny wers, skierowany do córki urzędującego prezydenta: “Kinga, taki ładny apel miałaś, taki ładny apel…”), a jego zespół rozkręcał się tak, że gdy skończyli swój set Nieznajomym, miałam wrażenie, że dopiero teraz mogłoby się na tej scenie sporo wydarzyć, choć i tak wydarzyło się już wiele pięknego. Miejmy nadzieję, że Leśna Trasa będzie mogła zostać dokończona jesienią i będzie nam dane przeżyć te muzyczne emocje z Dawidem jeszcze raz w pełnej odsłonie. Klasa!
Męskie Granie 2020: headliner wieczoru – Męskie Granie Orkiestra
Jednak prawdziwe emocje miały dopiero nadejść. Czas na headlinera wieczoru – Męskie Granie Orkiestra. W jej tegoroczny skład weszli Daria Zadwiałow, król oraz Igo w roli wokalnych liderów. Skład zespołu uzupełnili muzycy: Kasia Piszek, Piotr „Rubens” Rubik, Jakub Wojtas, Thomas Fietza oraz Michał Kush, jako kierownik muzyczny. Z połączenia takich postaci nie mogło wyjść nic innego, jak zachwycająca podróż po muzycznej, polskiej osi czasu, która niosła za sobą same niespodzianki!
Zaczęło się w miarę spokojnie od Świtu – tegorocznego hymnu Męskiego Grania. W dalszej części artyści przypomnieli takie klasyki polskiej sceny muzycznej jak Korowód Marka Grechuty, Uważaj na niego Pudelsów, czy Byłaś Serca Biciem Andrzeja Zauchy. Każdy przedstawiony w zupełnie odświeżonej wersji, nierzadko nawet zdecydowanie ciekawszej od oryginału.
Niewątpliwą perełką w setliście był jednak przebój Czerwonych Gitar z 1971 roku – Płoną góry płoną lasy, utrzymany w orientalno-wschodnim klimacie, gdzie główne skrzypce zagrali, a w zasadzie – zaśpiewali król i Daria, oddając się istnemu, scenicznemu, pełnemu skrajnych emocji szaleństwu.
Męskie Granie Orkiestra: muzyczny wehikuł czasu
Coraz trudniej dziwić się tym, którzy określają Darię mianem następczyni Kory, bowiem młoda wokalistka wygląda i brzmi faktycznie jak sceniczna córka Jackowskiej, co udowodniła ponownie tego wieczoru swoim wykonaniem zadziornego Boskiego Buenos. W przypadku Darii, mam wrażenie, że Męskie Granie pozwoliło jej rozwinąć skrzydła i pokazać całą paletę swoich możliwości, a te ma ogromne! Od rock’n’rollowego, ale sensualnego i pełnego kobiecości pazura, po niesamowitą wrażliwość, którą usłyszeliśmy chwilę później przy okazji utworu Varius Manx – Zanim zrozumiesz. Daria zdecydowanie skradła to show!
Nie mniej ciekawie wypadły energetyczne Nie stało się nic Gawlińskiego, czy taneczny Bananowy song w oryginale wykonywany przez Vox. W setliście nie zabrakło też bardziej współczesnych kawałków, takich, jak Prędko prędzej z ostatniej płyty Hey czy, uwaga, niespodzianka! – W dobrą stronę Dawida Podsiadło! Znalezienie się wśród tych wszystkich kultowych tytułów piosenki artysty, który jest na scenie dopiero niecałą dekadę tylko podkreśla, jak ważną postacią na naszej scenie jest Dawid.
Męskie Granie 2020: tęcza na finale
Na finał jeszcze raz wybrzmiał Świt, jednak poprzedził go kolejny ważny moment, prawdopodobnie w całej historii Męskiego Grania. Na scenie, oprócz Orkiestry pojawili się wszyscy występujący tego wieczoru artyści – Organek, Mata oraz Dawid Podsiadło. Wspólnie, stojąc ramię w ramię, podnieśli tęczowe flagi, wyrażając w ten sposób swoją solidarność ze społecznością LGBT+ i okazując sprzeciw wobec okropnego traktowania, z którym te osoby muszą się szczególnie mierzyć w ostatnich dniach. Brawo Męskie Granie! Pięknie się patrzy na zjednoczonych artystów, którzy potrafią głośno zabrać głos na scenie w tak ważnych dla nas wszystkich sprawach.
Męskie Granie: powrót do formy
Męskie Granie 2020 przechodzi do historii jako naprawdę udana edycja, która, po moim zdaniem, średnio zachwycającej, zeszłorocznej trasie, z powrotem ustawia wysoko poprzeczkę i pokazuje, jak fajnie mogą zrobić polskiej muzyce takie międzygatunkowe połączenia artystów.
Kolektyw Darii, króla i Igo okazał się być strzałem w dziesiątkę. Cieszę się, że powrócili oni do formuły, gdy przez cały koncert wszyscy wokaliści są razem na scenie i wzajemnie przekazują sobie utwory, a nawet, jeśli ktoś miał bardziej solowe momenty – pozostali uzupełniali je chórkami i zwyczajnie – dobrą energią.
Każdy z nich miał swoje świetne momenty i wspólnie stworzyli prawdziwy team. Do tego wspaniale odnaleźli się też w orkiestrze, jako indywidua. Daria, która dosyć długo musiała czekać na miejsce w Orkiestrze, wykorzystała tę szansę w 200%. Świetnie odnalazł się też król, który szalał na scenie niczym prawdziwy, muzyczny tygrys. Igo, który przedsmak swojego bycia w orkiestrze dał już rok temu, jeszcze bardziej rozwinął skrzydła i zaskoczył mnie nie raz tym, jak bardzo, mimo swojej charakterystycznej, chrypowatej maniery, potrafił być elastyczny i świetnie odnajdował się w naprawdę skrajnych brzmieniowo utworach.
Co również bardzo istotne, tegoroczna Orkiestra spełniła także swoją misję, odświeżając klasyki polskiej muzyki i to nie tylko te najbardziej popularne, ale nierzadko przypominała już naprawdę zapomniane utwory. O to właśnie chodzi w tej trasie, tu tkwi cała jej magia i siła!
Męskie Granie 2020: nie ma chodzenia na skróty
Jestem naprawdę pozytywnie zaskoczona tegorocznym Męskim Graniem, przede wszystkim dlatego, że było naprawdę dobre i mam to samo uczucie niedosytu, jak w 2018 roku, kiedy w Orkiestrze znaleźli się Zalewski, Kortez i Podsiadło, ale również dlatego, że obecne warunki nie były sprzyjające i nie zdziwiłoby mnie wcale gdyby zarówno artyści, jak i organizatorzy poszli trochę na łatwiznę.
Ci wykonali jednak kapitalną pracę, dostarczając fanom Męskiego Grania rozrywki na najwyższym poziomie. Wszytko tutaj zagrało, od doboru artystów w line-upie, przez miejsce, w którym koncert się obywał, świetne prowadzenie, dopracowanie muzycznych aranżacji, dobór piosenek Orkiestry, ale też takie aspekty techniczne, jak genialna produkcja samego koncertu i bezawaryjna realizacja transmisji live, co jak wiemy, w przypadkach relacji z wydarzeń o tak dużym zainteresowaniu, często kończy się jedynie frustracją widza.
Wszystko to sprawiło, że naprawdę można było poczuć emocje i klimat niemalże, jakby stało się pod samą sceną. Żal tylko, że przy tak udanej edycji nie będziemy mieli okazji zobaczyć i posłuchać tego wszystkiego na żywo. Oby do zobaczenia za rok w równie udanej odsłonie!
Zdjęcie główne fot. Damian Kramski (LIVE)
Męskie Granie 2020 przeszło do historii. Tym razem wyjątkowo szybko, ale tradycyjnie dostarczyło swoim fanom wielu emocji. Mamy nadzieję, że tego nie przegapiliście! Zobacz także Co obejrzeć po „Reniferku”? Te seriale powinny wam się spodobać Początki polskiego rapu: pierwsze kasety, dissy i nadejście Scyzoryka WROsound 2024. Zagrają m.in. Małpa, susk, Bisz i Kasia Lins Męskie […]
Obserwuj nas na instagramie: