źródło: Facebook/WaluśKraksaKryzys

WaluśKraksaKryzys: „Nie chcę wybijać się na łzawych historiach” – wywiad


15 lipca 2021

Obserwuj nas na instagramie:

Na koncie ma już dwie płyty, chociaż za swój formalny debiut uznaje ten drugi krążek – wydany w kwietniu ATAK. WaluśKraksaKryzys opowiada nam historie związane ze swoimi wydawnictwami, formowaniem się zespołu oraz o zacieraniu granic.

WaluśKraksaKryzys – MuzykArtystaAwanturnik

Waluś sam przyznaje, że nie wie, jak go określać. Robi po prostu to, co lubi. Słuchając utworów z płyty MiłyMłodyCzłowiek nazwałem go sobie awanturnikiem. Nie mam pojęcia, dlaczego tak było, bo większość piosenek zahacza jednak o relacje międzyludzkie. Może to przez sposób ubioru tych tekstów w nie do końca profesjonalną warstwę muzyczną czerpiącą z różnych odmętów rocka.

Drugi krążek to już skupienie się na sobie: momentami smutne, przygniatające, zadymione, czasem przerażające i psychodeliczne oraz nie dające wytchnienia i kopiące słuchacza z wielu stron wydawnictwo. Chociaż różnica w produkcji obu płyt jest słyszalna od pierwszych dźwięków, tak do czynienia nadal mamy z tym samym gościem, który po prostu zaprasza nas do siebie i opowiada, co u niego.

Chociaż pogoda do tego nie nastrajała – padało praktycznie nieustannie od poprzedniej nocy, kiedy wyszedłem z koncertu, który WaluśKraksaKryzys zagrał we Wrocławiu – i pomimo wczesnej pory, na spotkanie z zawsze szczerym Walusiem szedłem z przekonaniem, że bardzo dobrze spożytkujemy ten czas. Czterdzieści minut rozmowy minęło w mgnieniu oka i oprócz niżej spisanego nagrania wyniosłem z niej więcej, niż się pewnie spodziewałem. Łącznie z pytaniami na inną okazję.

Waluś: „Nie chcę być typem, który jest taką sezonową ciekawostką.”

Daniel Łojko, Rytmy.pl: Ostatni rok był dla ciebie dużą przygodą, ale i też sukcesem. Jak odbierasz to, że jesteś nazywany nadzieją gitarowego grania w Polsce?

Waluś: Dla jednego jestem nadzieją, a dla drugiego jestem starym, odgrzanym kotletem z wąsem, który gra rocka na juwenalia. No ale wiesz, każdemu ta muzyka ma prawo się podobać i każdemu ma prawo się nie podobać. No kurde, spoko. Mam nadzieję – z całym szacunkiem do Kultu, Farbenu i całej tej sceny, która od lat gra i jest uznawana za tę rockową – że trochę może jestem elementem, który gra i daje nadzieję młodym ludziom. Taką zajawkę na tę muzę i może jakimś urozmaiceniem dla koncertów rapowych, które też są fajne. Na kilku sam byłem, ale wydaje mi się, że grając na żywych instrumentach ta energia jest zupełnie inna. Koncert jest dużo fajniejszym doświadczeniem, bo te brzmienia są bardziej rozbudowane.

Na początku nie zakładałem, że będę grał na gitarach i pewnie pierwsza płyta trochę to pokazuje. Tam nie ma takiego typowego rocka, tylko mimochodem tak wyszło. Ja też nie słucham mega dużo muzyki gitarowej, ale sam jeśli mam siebie wyrazić, to najdokładniej wychodzi mi właśnie akurat w ten sposób.

Skoro wspomniałeś o koncertach rapowych, to czy myślałeś może o przygodzie z rapem?

Waluś: Nawet coś tam pisałem w gimnazjum… Nie no, to jest złożony temat. Myślałem i wiem, że nie. Rap byłby dla mnie za płytką formą i nie mógłbym się wyrażać. RAU czy schafter na początku swojej drogi, teraz pewnie też, robili swoje bity, i to jest dla mnie jako słuchacza dużo fajniejsze. Ja chciałem iść o krok dalej i oprócz tworzenia muzyki, chcę ją wykonywać na żywo i wydaje mi się, że to co robię, jest platformą ku temu.

Nie obawiasz się trochę, że przez to, jak szybko się to wszystko potoczyło, ludzie potraktują cię bardziej jako ciekawostkę i w dość krótkim czasie stracą tobą zainteresowanie?

Waluś: Nie obawiam się, bo to zainteresowanie też będę dawkował. Nie chcę być typem, który co dwa miesiące wydaje singiel i jest taką sezonową ciekawostką, bo u mnie to wszystko wymaga czasu. Płyta jedna od drugiej różni się chyba dwuletnim procesem twórczym, więc wydaje mi się, że co najmniej tyle będę potrzebował na następną. W tym czasie mamy co robić, bo szczerze, tak koncertowo i jeśli chodzi o proces przebijania się do szerszej świadomości, to jesteśmy właściwie na początku. Pewnie większość artystów z plakatów i z tej topki gra dużo większe koncerty od nas, sprzedaje dużo więcej płyt, więc mamy co robić.

Czy to zainteresowanie urodziło się dość szybko? Kurde, nie wiem. Programy talent show dużo szybciej tworzyły artystów, którzy jeszcze szybciej znikali. Ja, jeśli z czegoś jestem zadowolony, to z tego, że talent show nie był absolutnie moją drogą, bo nie o to mi chodzi. Nie chcę takiej pustej atencji, nie chcę wybijać się na jakichś łzawych historiach, bo nie jest to moja droga.

WaluśKraksaKryzys: „Nie chcę wybijać się na łzawych historiach.” - wywiad
fot. Ewelina ‘Eris’ Wójcik / ShowTheShow

O MiłymMłodymCzłowieku słów kilka

Wracamy do MiłegoMłodegoCzłowieka. Ta historia mnie ciekawi, bo często podkreślasz, że robiłeś tę płytę w pokoju brata. Jak on reagował na to, że mu się tam wbijałeś i sobie tworzyłeś muzykę?

Waluś: On akurat wtedy chodził do szkoły, więc do 15 miałem wolną chatę i to była wtedy moja jedyna motywacja, żeby wcześniej wstać. Czasem on wracał po szkole, a ja sobie dalej tam grałem, ale jakoś dawał się uprosić i miałem więcej czasu. Pewnie był to dla niego uciążliwy czas, bo byłem taki, a nie inny, ale dość miło to wspominam. To była chyba moja największa zajawka muzyką i jednocześnie taki beztroski tryb życia. Wszystko wokół niezbyt było przyjemne, ale niezbyt się też tym przejmowałem, bo ta muzyka jakoś dużo frajdy mi sprawiała. Taka nadzieja, że fajnie byłoby to robić dla ludzi, pracować z tą muzyką i po prostu wizja tego, co się może wydarzyć była rajcująca. Czasem też dołująca, wiadomo, bo może to, co się wokół mnie dzieje robi na kimś wrażenie, kto z dnia na dzień widzi ogłoszenie na Męskim Graniu czy jakieś inne fajne newsy. Jednak u mnie to jest praca dzień po dniu. Każda kolejna super sprawa jest po prostu kolejnym etapem, do którego się dochodzi krok po kroku. Mozolnie.

Zastanawiałem się też, czy za piosenką ChłopSięTopi kryje się jakaś konkretna historia albo może parę historii, które cię skłoniły do napisania tego utworu. Często mówisz też, że nie umiesz po prostu wymyślać sobie rzeczy i piszesz na podstawie prawdziwych zdarzeń. Czy w przypadku tego kawałka było podobnie?

Waluś: Za tą piosenką stoi nawet nie jedna historia, tylko jedna dziewczyna, z którą kiedyś byłem na jakimś piwie czy czymś takim. Ona jest strasznie inteligentną dziewczyną – oczytaną, obeznaną w muzie na tyle dobrze, że aż mnie to przeraża i zawstydza. Napisała mi chyba „pies się topi, łańcuch pływa” kwitując jakąś moją wypowiedź. Takie: „fuck, o co tej lasce chodzi?”. Później sobie to wygooglowałem no i „pies się topi, łańcuch pływa” – „chłop się topi, beret pływa”. Ogólnie chodzi o to, że jakieś wartości idą na dno, tak jak ten pies, a gówno wypływa na górę. Wiedziałem, że fajnie będzie użyć tego środka wyrazu no i to zrobiłem. Reszta dopisała się sama.

Postrzegałem ChłopSięTopi jako taki trochę protest song, ale trochę chyba zmieniłeś moje myślenie.

Waluś: Bo on jest protest songiem, tylko to konkretne sformułowanie podarowała mi ta dziewczyna. Ja bardzo często zahaczam się o takie linijki, które gdzieś przeczytam, wezmę od kogoś. Często ktoś nawet nie jest świadomy, że powiedział fragment mojego przyszłego tekstu, a ja go zapamiętałem i użyłem.

Nie kusiło cię, żeby na ATAKU – pomimo tego, że to krążek bardziej osobisty – umieścić coś w stylu tego ChłopSięTopi czy np. WszystkoŹle?

Waluś: Kurcze, właśnie nie wiem. Tak naturalnie wyszło, że nie ma tam takich rzeczy. W GŁUPOTACH tylko jest, że nie wierzę w niektóre takie sytuacje, no i nie mam zamiaru mówić, że tak nie jest, jeśli chodzi o muzykę. Miałem raczej potrzebę wyrzygania z siebie osobistych doświadczeń. Nie miałem siły się przebić ponad te swoje emocje i codziennie problemy. Natomiast staram się na co dzień płacąc podatki, zbierając śmieci w lesie, po prostu być dobrym człowiekiem. Staram się też jakoś wokół siebie układać tę rzeczywistość taką, jaką chciałbym też widzieć u drugiego człowieka. Jeśli zrobię jakiś fajny numer o tych ogólnokrajowych, społecznych sytuacjach i tak dalej, to go zrobię, ale na ATAKU nie miałem takiego flow.

WaluśKraksaKryzys – ChłopSięTopi

O formowaniu się zespołu

Obie te płyty są bardzo emocjonalne, pierwsza mimo wszystko też, choć na pierwszy rzut ucha tego nie słychać. ATAK jest chyba jednak bardziej poruszający, mnie osobiście ten krążek bardzo poruszył. Szczególnie utwór TO, CO MIĘDZY NAMI. Jak pierwszy raz usłyszałem linijkę, że „sznur przytuli szyję”, to miałem takie: „gościu, ale mi banię rozwaliłeś”. Pisałeś ten album z myślą, że on będzie nagrywany z zespołem czy raczej sam wszystko zrobisz?

Waluś: I tak, i nie. Część numerów miałem od razu po MiłymMłodymCzłowieku, więc kombinowałem tak, jak przy wcześniej wspomnianej płycie, że robię ją sam. Trafił się taki moment, gdzie nie bardzo wiedziałem, co dalej robić. Mając jakieś narzędzia w ręku jesteś, gdzieś w stanie dojść, a mi te narzędzia przestały wystarczać, żeby zajść gdzieś dalej, w jakieś nowe miejsca poprowadzić muzykę. Najpierw pojawił się Błażej, grałem koncerty w takim trio, bardziej w stronę tych wersji z płyty MiłyMłodyCzłowiek. Później wiedziałem, już w Krakowie, że chcę rozwinąć zespół na stałe, żeby mieć go na miejscu. Zacząłem szukać ludzi.

Dalej, jak wreszcie pojawiła się możliwość wejścia do studia, już wiedziałem, że jest Michał Kupicz, że mamy dość fajne narzędzia, to mega się jarałem. Od razu wziąłem Kubę Tokarza na bębny, Bartek nagrał basy. Trochę się tego bałem, bo to była dla mnie pierwszyzna, no ale wyszło spoko. Duża rola w tym Michała Kupicza, bo po prostu mega mi też pomógł w nowej dla mnie sytuacji. Wyprodukował super płytę, która właściwie jest dla mnie pomocą, a nie jego pracą. Dużo więcej czasu i serca pewnie w nią włożył, niż powinien, i za ile dostał kasy i tak dalej. Mam mega szczęście, że właściwie na każdym kroku pracuję z ludźmi, którzy robią więcej niż są pozornie w stanie zrobić, po to żeby osiągać jak najlepsze efekty.

Troszkę wyprzedziłeś moje następne pytanie, bo chciałem zapytać, jak się przecięły twoje drogi z Kubą, Bartkiem Jędreckim, Ryśkiem Czerneckim i Łukaszem Kastelikiem. To było coś w stylu, że dałeś jakieś ogłoszenie, przez znajomych? Jak to było?

Waluś: Znałem Kubę przez znajomych i ogarnąłem, jak on gra i tyle. Pomyślałem, że może warto z nim spróbować. On przyprowadził Bartka, graliśmy ze dwie próby we trzech. Później przyprowadzili Ryśka. Graliśmy koncert w Radomiu, na którym się zjaraliśmy i zagraliśmy bardzo zły koncert.

Na YouTubie są chyba nagrania?

Waluś: Są, niestety. Później mieliśmy jeszcze jeden słabszy wyjazd, ale to może nie będę mówił który, też jest w Internecie.

Będę strzelał: Jarocin?

Waluś: Nie-e. Choć Jarocin też słabo wyszedł w moim odczuciu, choć i tak przyniósł sukces. Wydaje mi się, że jeszcze przez 2-3 lata będę miał dobrze wyprodukowane rzeczy, jeśli chodzi o takie lajwy, ale też będę miał fatalnie wyprodukowane rzeczy. Tak to jest, jak jesteś na początku drogi i każdy traktuje cię z góry i olewa. To norma, że masz 10 minut próby na scenie, gościa, który ma w riderze trzy piece, a podłożył dwa mikrofony i drugi przełożył po prostu z pieca jednego na trzeciego i później wychodzi, za przeproszeniem, takie gówno. Ale to akurat nie był ten słabszy wyjazd, o którym mówiłem.

Po tamtym wyjeździe skapnąłem się, że jeszcze potrzebuję Kastela [Łukasza Kastelika – przyp. red.], który ma też bardzo dużą, nie tylko muzyczną rolę w zespole. Bardzo dużo rzeczy ogarnia, o których ja nie mam pojęcia. W takim składzie, jak teraz, gramy na pewno ponad rok i jest spoko. Jest czasem głośno, ale o to chodzi. Świetnie się razem bawimy, instrumentarium jest rozbudowane, bo też mi właśnie zależy na tym, żeby robić fajne koncerty. Jest to możliwe dzięki temu, że to wszystko jest tak rozbudowane.

Bardzo podobała mi się wasza energia, kiedy na koncercie stanęliście we czwórkę obok siebie i się bujaliście.

Waluś: Wiesz, z tych wszystkich ruchów i tak dalej, mamy tak naprawdę dużo beki. One są takie sztampowe, ale właśnie o to nam trochę chodzi. Żeby się dobrze bawić, żeby ludziom jakoś poprawiać nastrój i jakoś tworzyć oddzielną rzeczywistość od tej, którą mamy na co dzień. A wracając do poprzedniego pytania: po prostu po muzyce poznałem chłopaków i Kuba sprowokował taki skład, jaki dzisiaj jest.

WaluśKraksaKryzys wywiad
fot. Ewelina ‘Eris’ Wójcik / ShowTheShow

O samotności i współpracach

Zauważyłem, że ludzie bardzo się utożsamiają z tekstami z ATAKU. Czy nie masz przez to takiego poczucia, że te teksty tracą przez to taki twój charakter i ludzie trochę zabierają ci te teksty?

Waluś: Dziwię się, że te historie są nie raz tak wspólne, że ktoś przychodzi i mówi, że do niego jakoś trafiają. Szczerze, nie, nie sądzę, by mi ktoś zabierał moje teksty, bo na koncertach są ludzie, w Internecie są ludzie, dzięki którym robię, to co robię, ale przez większość czasu jestem sam i dalej konfrontuję te wszystkie myśli sam ze sobą, więc nie mam jakoś rozdwojenia przekazu. No a czuję się tak, że opowiadam po prostu to swoje życie i tyle.

Nie chciałem mieszać Błażeja Króla do tej rozmowy, dlatego tylko go tak leciutko liźniemy. Mówiłeś, że na płycie ATAK jedyny feat to jest “aż Błażej Król”. Czy na ten moment masz może w głowie taką rozkminkę, z kim chciałbyś zrobić kawałek albo się do kogoś dograć?

Waluś: Tak jak z nim? Nie, ale są na pewno ludzie, z którymi chciałbym coś zrobić. Od dnia zależy. Na pewno coś chciałbym z Karasiem zrobić, z Rogucem jakoś przyszłościowo. Jest na pewno parę osób. Michał Anioł jest teraz dla mnie super. Teraz w ogóle w Kayaksie wydał numer, gdzie w teatrze jakimś biega i tak dalej. Mocno gitarowy. Sobie myślę: „kurde, zajebiste, ziomek z elektroniki robi nagle taki numer indie rockowy”. Na pewno by się znalazło więcej. Eurodanek, z nim to mógłbym całą płytę zrobić. Takim naprawdę numerem, który chciałem zrobić, już właśnie jest TUŻ PRZED PÓŁNOCĄ i bardzo mi to ułatwiło wymienianie tych wykonawców.

Z Waglewskimi na pewno super by było coś popróbować. Słuchając ich w dowolnej formacji i formie zyskałem świadomość, że kurde: polska muzyka w niczym nie odstępuje od zagranicznej i możemy robić tutaj super rzeczy. Ja byłem jednym z tych ludzi, którzy nie słuchali w ogóle polskiej muzyki, co jest teraz dla mnie niemożliwe. Wydaje mi się, że to przez jakiś miks może ignorancji i braku źródeł tej muzyki.  Dla ciebie, dla mnie, dla nas może być oczywiste, że mamy Baascha, Kasię Lins, bo się interesujemy muzyką. Recenzujecie płyty, jesteście na koncertach i tak dalej, ale człowiek, który nie wie, co to jest OFF Festival czy AlterFest, to jest odcięty od części źródeł kultury.

Miałem trochę podobnie jak ty. Można powiedzieć, że do pewnego momentu trochę gardziłem polską muzyką, ale byłem na Organku i się zmieniło wszystko.

Waluś: O, z Organem na przykład też tak miałem, że nazwa i okładka płyty Głupi gdzieś świtały i właściwie gdzieś po roku od pierwszego zobaczenia sprawdziłem tę płytę. Takim przykładem jest też Kasia Lins, do której chciałem przekonać chłopaków z zespołu. Z pięć razy mówiłem: „ej posłuchajcie sobie, Kasia Lins wydała ten swój film Czego dusza pragnie”. I tak im to powtarzałem, ale jak już jeden obejrzał, to później przez dwa tygodnie: „ja pierdolę, zajebiste, jak można w Polsce w ogóle takie rzeczy produkować”. Więc to pewnie kwestia sięgnięcia po te rzeczy.

Dobrym rozwiązaniem też jest, jak ci ktoś coś po prostu podsunie. Nawet mimo tego, jeśli nie chcesz. A Zdechły Osa? Często w twoim kontekście się go wspomina i z tego co wiem, to też go propsujesz.

Waluś: Osa też jest pewnie super ziomem. Jeśli miałbym z kimś zrobić numer, to chętnie z nim bym zrobił. Obawiam się, że któryś z nas by tego nie przeżył.

WaluśKraksaKryzys: „Nie chcę wybijać się na łzawych historiach.” - wywiad
Facebook / WaluśKraksaKryzys

Waluś: „Granice są chyba wyznaczone trochę na siłę.”

Miałem podobną myśl. Zaczęliście już letnią trasę, wspominałeś też o Męskim Graniu, ale będzie też Pol’and’Rock. Mam troszkę niedosyt, że to będzie w takiej formie, w jakiej będzie, ale to nadal Pol’and’Rock. Jesteście po wygranych Eliminacjach i też perspektywa grania tam to muszą być wielkie emocje. Wydaje mi się, że sporej części ludzi się spodobacie, bo pasujecie tam.

Waluś: Nie wiem, czy to było obraźliwie, czy… Nie no, żartuję :). Wiesz, działamy na na tyle specyficznym gruncie, że pojawiamy się od Dzień Dobry TVN po Pol’and’Rocka, od Męskiego Grania po niezdobyty przez nas jeszcze Szczecin i gdzieś pomiędzy tymi sytuacjami, są jakieś granice. Ludzie z jednego obozu nie przepadają za drugim, cisną bekę, tyrają, a my się pojawiamy tam wszędzie. Wiesz, jedziemy na Eliminacje na Pol’and’Rocka i gwiazdą wieczoru jest tam Big Cyc. Nikomu z nas to, delikatnie mówiąc, nie pasuje, i przeróżne sytuacje się z tego rodzą, ale ja też mam taką dziką satysfakcję z pokazania, że kurde, wszędzie mogę grać, wszędzie się wpasować, wszędzie możemy się dobrze bawić i że te granice są chyba wyznaczone trochę na siłę. Ja nigdy nie miałem problemu z tym, żeby posłuchać sobie trochę orkiestry Męskiego Grania i jechać potem na OFFa, być fanem Kalkbrennera i tygodniami słuchać techno, a niekiedy się w jakieś rapowej płycie zasłuchiwać. Dla mnie taka tolerancja na muzykę jest czymś fajnym i takim wygodnym, bo nie mam jakichś uprzedzeń.

Ja na początku myślałem, słuchając ATAKU, kiedy jeszcze nie był nigdzie dostępny, że kurde: ta muzyka nigdzie nie pasuje, nie gra się jej w radiu, nikt z taką muzyką nie gra koncertu w mainstreamowych miejscach i nagle się okazuje, że to jest totalnie nieważne. Na pewno nie będę w radiu puszczany tyle razy, co Kwiat Jabłoni czy rzeczy, które są wpasowane idealnie w radio, ale też nie ma żadnych sztucznych granic, że gdzieś mnie ktoś nie weźmie przez to, bo gram taką muzykę, a nie inną.

O hejcie, mowie nienawiści i słabych stronach

Skoro mówisz o tych granicach, to chciałbym wpłynąć na mniej przyjemne rejony. Czy spotykasz się z hejtem albo mową nienawiści skierowaną w twoją stronę?

Waluś: Oczywiście. Mam jedną rzecz, która predestynuje mnie do takich łatwych, dość personalnych ataków – jest to mój wąs. To jest najłatwiejsza zaczepka, jeśli chodzi o kogoś, komu wydaje się, że może mi jakoś dopiec. Pierwszy taki hejt, jeśli komuś miałoby to coś tak nakreślić, to właśnie w Jarocinie, gdzie wygraliśmy i jakiś typo wysłał mi wiadomość na fanpage: „jesteś pizdą, oddaj te pieniądze kurwa, kim ty w ogóle jesteś”. I to dokładnie tak, jak powiedziałem. Wtedy poczułem taki miks emocji: że kogoś zapiekła dupa i w sumie to jest fajne, bo taka jakaś zazdrość czy coś popchnęło tego człowieka, żeby wylać na mnie swoją frustrację. Po czym na drugi dzień ziomek odpisał: „sorry Waluś, za dużo wypiłem” i coś tam. Ja sobie myślę: „no kurwa, zajebiście, pozdro byku”.

To, co mówiłem na początku: dla niektórych to, co robię jest nowością albo jakimś nowym rozdaniem w tej muzyce gitarowej, a dla niektórych jestem powtórką z rozrywki, wąsatym gościem i muszę być na to gotowy. Musi być na to gotowy każdy, kto uprawia coś, co jest publiczne. Tak samo, jak ktoś bardzo chwali moją muzykę, tak samo, jak ktoś ją ciśnie, nie staram się przyjmować tego do siebie bardzo głęboko, bo też mam swoje słaby strony. I muzycznie i warsztatowo. Nie jest tak, że myślę sobie „jestem zajebisty” i tak dalej. Mam chwile słabości i staram się w tym wszystkim zachowywać swoistą higieną psychiczną, chociaż jest to bardzo trudne. Oprócz hejtu są wiadomości, jakieś wyznania nie raz samobójców, czy jakieś takie kminy, na które nie bardzo wiemy, jak reagować.

Są też ludzie, którzy z dnia na dzień sobie imaginują mnie jako swojego najlepszego przyjaciela i muszą podzielić się każdą kanapką, którą jedzą czy kołem, które przykręcają i to też jest często męczące. Ale spoko, rozumiem, że to są po prostu konsekwencje i ciężar tego, co chcę robić, czyli być tym, kim jestem.

WaluśKraksaKryzys – NAJGORSZE RZECZY

Wydaje mi się też, że w Polsce ciężko jest czegoś takiego uniknąć, bo nawet jeśli coś nie jest bezpośrednio skierowane w twoją stronę, to może być skierowane w grupę społeczną, do której należysz i czujesz się tym dotknięty. Dla mnie trochę chore jest to, że dla samego wbicia jakiejś szpilki, ludzie potrafią napisać totalnie głupie rzeczy.

Waluś: Wiesz co, ja też może nie powinienem tego robić, ale robię to mimowolnie i brzydko mówiąc, trochę sobie segreguję tych ludzi. Bardzo brzydko mówiąc. Chyba swój fanbase zbudowałem w przedziwny sposób, bo swoją rozpoznawalność zacząłem budować wśród branży. Nie miałem zbyt wielu fanów, właściwie do tej pory te moje liczby nie są zbyt okazałe, natomiast wśród ludzi, którzy tworzą albo jakoś definiują rynek muzyczny w Polsce jestem taki już dość wyraźnie zarysowany. Z tej strony też zdarzają się jakieś uwagi, sugestie, żeby coś zmienić, poprawić, ale przeważnie są to pozytywne opinie, poparte jakimiś tam doświadczeniem i argumentami.

Natomiast ktoś, kto mnie hejtuje, po prostu pisze „ty pizdo z wąsem” albo „ty pedale” albo coś tam, no i wchodzisz na tego Facebooka, widzisz tam ten stereotypowy profil hejtera i już wszystko wiesz. Opinia takich ludzi mnie zbytnio nie przejmuje, bo wiem, że nie znaleźlibyśmy wspólnych mianowników w jakimkolwiek sposobie myślenia: czy to o obyczajowości, o kulturze już nie wspominając, bo pewnie spotkalibyśmy się gdzieś w punkcie Trudnych spraw i tego, że są czipy w szczepionkach… Więc powtórzę się, może tak nie powinienem segregować ludzi, ale dla higieny psychicznej staram się te głosy jednak ważyć.

Waluś: „Chciałbym zachęcić ludzi do myślenia, przeżywania i analizowania samego siebie.”

Na ATAKU faktycznie odstąpiłeś od komentowania tej rzeczywistości, ale wydaje mi się, że trochę jednak tego przemyciłeś. Nie wiem, czy świadomie, ale chodzi tu konkretnie o refren utworu KAŻDE NOWE ZDANIE:

Bo dzisiaj wszyscy mają coś do powiedzenia
Hurtowo produkują słowo, które nic nie zmienia
Bez refleksyjnie, normalnie – dla mnie dziwnie
Jeśli prawdy szukasz, to w ludziach jej brak

Ja to odbieram tak, że to jest trochę wymierzone w ludzi, którzy w Polsce są ekspertami od wszystkiego.

Waluś: Dokładnie. Też nie nazywając takich rzeczy po imieniu, prezentuję jakieś swoje postawy – czy w tym numerze, czy we WSZELAKICH WADACH. Da się w nich właśnie sprofilować ten podmiot: to jak on myśli, czuje właśnie przez te prezentowane poglądy. Sądzę, że opisuję jakiś tam sposób życia, a nie konkretne działania, nie wzywam: głosuje na tych, a nie na tamtych, ale to się da wszystko wywnioskować. Wszystko, co robię, chcę żeby przychodziło naturalnie. Nie chcę robić jakichś songów politycznych jak siostry Godlewskie dla Leszka Millera, bo totalnie nie o to mi chodzi.

WaluśKraksaKryzys: „Nie chcę wybijać się na łzawych historiach.” - wywiad
fot. Show The Show

W Internecie jest też tak tendencja, że kiedy artysta się wypowiada na temat polityki, zaraz przychodzą ludzie i mówią, żeby zajął się muzyką. Ci sami ludzie słuchali takiej samej muzyki 40 lat temu. Wydaje mi się, że to jednak jest naturalne, że w osobach kultury które mają pogłos, upatrujemy kogoś, kto głośno o czymś powie. Co ty o tym myślisz i czy spotkałeś się z czymś takim?

Waluś: Właśnie możliwość powiedzenia czegoś szerzej i możliwość, że twoje słowa coś mogą zmienić, jest sporą odpowiedzialnością i wydaje mi się, że warto z tego korzystać. Świetnie to robi na przykład Wojciech Waglewski, czy właśnie Fisz Emade Tworzywo. Oni też nie wymieniają dosłownie nazwy partii, ale prezentują jakieś postawy umysłowe, czy styl życia, który stawia zdrowy rozsądek wyżej od wyjebania na wszystko, co się wokół nas dzieje. Ja tym co robię, chciałbym zachęcić ludzi do myślenia, przeżywania, analizowania samego siebie i wtedy wiele wniosków człowiekowi przychodzi: czy to w takich stricte uczuciowych sytuacjach, czy po to, żeby na przykład jednak iść na wybory. Ja zawsze, odkąd mam prawa wyborcze, idę na wybory z dumą głosować i wychodzę ze wstydem. Jeszcze nie było tak, żebym oddał ten głos, na kogokolwiek, był zadowolony i miał świadomość tego, że zrobiłem słusznie. Ale spełniłem swój obowiązek wyborczy, jestem z tego zadowolony i zachęcam wszystkich do decydowania o świecie i o sobie samym.

Jeśli masz to prawo do wygłaszania swoich myśli publicznie, to warto wykorzystać to w jakikolwiek sposób. Niektórzy mówią „bawcie się”, niektórzy „myślcie”, a niektórzy „nie róbcie nic” i każdy ma po części rację.


WaluśKraksaKryzys – ATAK, odsłuch albumu

Na koncie ma już dwie płyty, chociaż za swój formalny debiut uznaje ten drugi krążek – wydany w kwietniu ATAK. WaluśKraksaKryzys opowiada nam historie związane ze swoimi wydawnictwami, formowaniem się zespołu oraz o zacieraniu granic. Zobacz także Co obejrzeć po „Reniferku”? Te seriale powinny wam się spodobać Początki polskiego rapu: pierwsze kasety, dissy i nadejście […]

Obserwuj nas na instagramie:

Sprawdź także


Imprezy blisko Ciebie w Tango App →