fot. Magic Records

Sanah – sukces “Uczty” to nie kwestia gości [opinia]


15 kwietnia 2022

Obserwuj nas na instagramie:

Sanah nie musiała niczego udowadniać, ale udowodniła. Uczta to album, którym otworzyła sobie te wszystkie drzwi, które jakimś cudem pozostawały dla niej zamknięte.

Sanah – ręka na zgodę

Story o Zuzannie to gruby temat, pełen wątków, kontekstów oraz naszej (piszę naszej, jakbyśmy były co najmniej dobrymi koleżankami, chociaż personalnie nigdy jej nie poznałam, byłam za to jej krytyczką) przeszłości. Burzliwej, przyznaję, lecz ostatecznie relacja ta nie tylko się unormowała, ale również pikuje w górę. Jej debiut mnie ruszył: ja na imię niewidzialna mam nabiło na last.fm kilkadziesiąt scrobbli, królową dram przyjęłam z pocałowaniem ręki, byłam na koncercie, czyli w skrócie odhaczałam sobie zadania z fanowskiej listy. Jarałam się, no jak to inaczej nazwać, że polska muzyka tak rozkwita, że młodzi artyści robią sold outy, że dzięki sanah radiowi ludzie się budzą i odkrywają innych utalentowanych wykonawców, często będących na scenie znacznie dłużej niż ona sama.

Sielanka z Zuzią nie trwała jednak długo; Bujda, jak i Irenka całkowicie wytarły mój entuzjazm, który sflaczał jak przekłuty balon. Chcę jednak to bardzo wyraźnie zaznaczyć i podkreślić: to moje zdanie o tych albumach, bardzo zresztą subiektywne. Gdybym patrzyła na nie punktowo, jak na plansze u okulisty z jednym zasłoniętym okiem, pewnie byłabym zachwycona. Oceniając globalnie, na tle jej całej dyskografii, nie mogłam niestety przeboleć podobieństw i wręcz nadużywania jednej i wciąż tej samej myśli przewodniej. Monotonia była głównym zarzutem: aranżacje, instrumentalia, produkcja, wokalne wariacje to górna półka. Nawet nie popowa, bo to już mocno zawęża zakres, podczas gdy jej wydanie po prostu konkuruje tylko z najlepszymi.

Minął rok, a sanah niczym Taco Hemingway powróciła z nową płytą, co do której miałam obawy. Okazało się jednak, że zupełnie nieuzasadnione i naprawdę, bardzo, ale to bardzo miło mi przyznać, jak strasznie się myliłam.

Przeczytaj: Miał być jazz, ale nie ma nawet fajerwerków – recenzja albumu sanah Irenka

sanah uczta recenzja opinia płyta
okładka albumu Uczta sanah

Zuzanna jak Krzysztof Krawczyk

Duety – chciałabym od nich zacząć, jednak wpierw ogólniej, a dopiero później w nawiązaniu do Uczty. Z tymi featuringami to jest tak, że zazwyczaj są bardzo pożądane. Ale… Po pierwsze nie może ich być za dużo ani za mało, po drugie implikują koncerty życzeń, po trzecie narzekania na to, czemu z tym, a nie z tamtym. Ciężki orzech (uprzedzając: tak, wiem, że mówi się “twardy”, ale I just like it this way, ok) do zgryzienia, żeby zagrać nimi i rozbić seta. Z drugiej strony to najmądrzejszy ruch czysto promocyjny, ponieważ sam w sobie przyciąga nowych słuchaczy z innego sektora rozrywki. Czy albumy oparte na duetach to pog? Moim zdaniem tak, jeśli są wyjątkiem, a nie regułą. Tak jak mówiłam, feat. za featem na trackliście niekoniecznie przyjmuje się owacjami na stojąco.

Wracając do naszej bohaterki: na Uczcie sanah znowu zabłysnęła. Żartobliwie powiem, że nagrała swoją drugą płytę (Irenki wrzucam do jednego worka), a zupełnie poważnie dodam, że ten album jest dowodem na karierę, toczącą się nieustannie jak koło za kołem. W dobrą stronę.

Swoje duety nagrała z czołowymi przedstawicielami polskiej sceny popowej i alternatywnej, lecz przecież nie tylko. Co, jak co, ale Miętha nie zdobywa szczytów popularności, a mozolnie wdrapuje się na takie no, powiedzmy tysięczniki. Artur Rojek i Ania Dąbrowska mają swoich-swoich fanów, raczej dość hermetyczne grupy. Natalia Grosiak i Igor Herbut to niby top, lecz stanowczo cichszy niż radiowi Kwiat Jabłoni, Daria Zawiałow, Dawid Podsiadło i Vito Bambino. Grzegorz Turnau dawno temu został na Brackiej (kto zna, ten zna), a ten Stan to wielka klamra kompozycyjna całości. Uczta nie gra w papier-kamień-nożyce z jednosekundowym wyprzedzeniem, w żaden sposób nie można, nie wypada podejrzewać jej o komercyjność. Szczególnie że to już nie dąży do przebojowości Szampana (to oczywiste porównanie ma dobitniej oddać przepaść, gdybym mogła, podkreśliłabym to zdanie kolorowym długopisem), a nawet, wbrew podwojeniu głosów, jest solową, personalną historią.

Przeczytaj: Eurowizja – sanah, Igo i Natalia Szroeder to finał dla Polski

sanah uczta recenzja opinia
grafika promująca trasę koncertową Uczta

Sanah została sobą. I bardzo mnie to cieszy

Krytykowałam sanah za powtarzalność, co jak mówiłam, przejawiało się głównie w tematyce jej utworów, lecz i liryka artystki nie była od niej wolna. Rączki, łezki – urosło to trochę do rangi dowcipu, lecz ja, dziś, z perspektywy Uczty mówię: wow.

Trzeci longplay Zuzi wyrównał proporcje i tyle wystarczyło, by pozostawić mnie w zachwycie. Jasne, nie każdemu ten styl będzie odpowiadać, nie każdemu pasować, lecz uważam, że docenić go należy. Dlaczego? Bo dwa wyrwane z kontekstu wersy wystarczą, by zgadnąć, że to ona. Charakterystyczny styl wypowiedzi to jedna z cech dobrego pisarza, a jej sznytu nie da się pomylić z żadnym innym. Trochę zdrobnień, trochę infantylizmu, trochę potocyzmów – hej, to jest prawie tak, jak mówimy na co dzień. W kulturowym dyskursie jest już na to nazwa: mimetyzm. Dodam, że to jedna z cech gatunkowych tragedii greckiej, a więc wysokiej, jeśli nie najwyższej formy sztuki.

Jej styl nie wytrącił się również w żadnym z duetów. Najbardziej ekstrawagancki numer to będzie audi z Mięthą, chociaż still, fantazyjności dodał bardziej Skip niż muzyczne akrobacje. Szczególnie początek, mimo że okraszony pewnym flipem, to trochę vibe z Proszę pana, trochę z Siebie zapytasz. Tym sposobem okazuje się, że zeszłoroczne primaaprilisowe wróżby Weroniki Szymańskiej, redaktorki prowadzącej dział POP, o współpracy sanah i duetu PRO8L3M śmiało mogłyby dojść do skutku, just sayin’. Synchronizacja zakończona sukcesem leży na wyciągnięcie ręki, teraz to widzę i to serio rzecz Zuzi.

Przystawka, danie główne i deser

Uczta zapewnia komfortowe miejsce dla wszystkich, artystów i słuchaczy. Jeśli oglądaliście Charliego i Fabrykę Czekolady, to na pewno zrozumiecie analogię do magicznej gumy do życia, implikującej trzydaniowy obiad.

Album sanah dostarcza po prostu wszystkiego – rozpiętego wachlarza emocji i rozrywki w skondensowanej formie. Z tego miejsca oficjalnie, wszem wobec godzę się z Zuzią. Dobrze słyszeć Cię taką.


Sanah – Uczta – odsłuch albumu

Sanah nie musiała niczego udowadniać, ale udowodniła. Uczta to album, którym otworzyła sobie te wszystkie drzwi, które jakimś cudem pozostawały dla niej zamknięte. Zobacz także Co obejrzeć po „Reniferku”? Te seriale powinny wam się spodobać Początki polskiego rapu: pierwsze kasety, dissy i nadejście Scyzoryka WROsound 2024. Zagrają m.in. Małpa, susk, Bisz i Kasia Lins Sanah […]

Obserwuj nas na instagramie:

Sprawdź także

Imprezy blisko Ciebie w Tango App →