Męskie Granie Orkiestra 2021 – wysoko zawieszona poprzeczka
Obserwuj nas na instagramie:
Miały być fajerwerki, ochy-achy, zachwyty i zaskoczenia. Skończyło się raczej na słodko-gorzkich refleksjach po koncercie Orkiestry Męskiego Grania 2021. Z naciskiem bardziej na gorzkich.
Męskie Granie Orkiestra 2021 bez doskoku
Poprzeczka, o której piszę, myśląc o tegorocznej Orkiestrze Męskiego Grania, bynajmniej nie jest tą poprzeczką, z której przeskoczeniem będzie się musiała mierzyć przyszłoroczna orkiestra. To taka poprzeczka, która przed Męskim Graniem 2021 została zawieszona jeszcze na długo przed startem pierwszego koncertu. Bo Podsiadło, bo Zawiałow, bo Vito, bo taki skład, bo świetny singiel… Wszystko było wysoko jeszcze zanim ta orkiestra w ogóle przymierzyła się do skoku. No i nie doskoczyła.
Męskie Granie Orkiestra 2021 (Daria Zawiałow, Dawid Podsiadło, Vito Bambino) – I Ciebie też, bardzo
Męskie Granie – tendencja sinusoidalna
Czuję już na plecach gniewny oddech fanów tej imprezy, którym się tym tekstem narażę, a wiem, że będzie ich niemało, ale no – sorry not sorry – nie porwało mnie to Męskie Granie. W tym roku impreza spod szyldu marki Żywiec osiągnęła chyba swoje apogeum przehajpowania. Bo Podsiadło, bo Zawiałow… i tak dalej. Bywam na Męskim Graniu już od kilku dobrych lat i przyzwyczaiłam się, że ta impreza ma tendencję sinusoidalną – naprzemiennie serwuje nam koncerty wyśmienite i takie sobie. Dla przykładu – 2016 był świetny, kolejny już bardziej przeciętny. 2018 to moim zdaniem wciąż najlepsza orkiestra wszech czasów i wszystko wskazuje na to, że jeszcze długo nikt jej nie przebije, jednak w 2019 roku zawiało już odgrzewaniem materiału. 2020, mimo tylu przeciwności losu – GE NIAL NY, kocham te aranże i wciąż do nich wracam. Według moich wyliczeń wszystko wskazywało więc na to, że 2021 będzie raczej średniawy, choć trudno było mi w to uwierzyć, patrząc na jakże zachwycający skład tegorocznej orkiestry i słuchając ich zajawkowego singla, który totalnie podbił moje serce i wprowadził w szeregi męskograniowych hymnów powiew świeżości i zupełnie nową jakość. Niemożliwym wydawało się, żeby to się miało nie udać. Co więcej, to właśnie w tegorocznej orkiestrze pokładałam spore nadzieje, że być może w końcu uda się komuś doścignąć kunszt tria z 2018 roku, tworzonego przez Dawida Podsiadłę, Krzysztofa Zalewskiego i Korteza. Niestety, nie tym razem.
Zobacz również: Muzyczne emocje przez szklany ekran – recenzja koncertu Męskie Granie 2020
Męskie Granie – debiuty na przepinkach
Na tegoroczne Męskie Granie wybrałam się do Poznania. Odczucia względem samej imprezy mam bardziej pozytywne niż negatywne, choć z roku na rok przytłacza mnie jej bieg. 40 minutowe sety, które i tak każdy przeciąga, więc potem jest ciśnienie, gonienie time table i zabieranie czasu debiutantom, których zaprasza się na 15 minut grania, aby wypełnili ciszę podczas przepinania sprzętów na głównej scenie. Być może taki urok tej imprezy, ale w każdym roku pozostawia to we mnie jakiś niesmak. Zdecydowanie wystarczyłoby mi trzech artystów, którzy zagraliby pełnoprawne sety, niż line-up wypchany po brzegi nazwiskami artystów, którzy grają wszystko i nic. Ale wiadomo, że wszystko to, co dzieje się na Męskim Graniu przed ostatnim koncertem wieczoru jest tylko lekkostrawnym aperitifem przed daniem głównym.
Mateusz aka Vito Bambino, który pociągnął tegoroczną Orkiestrę
Przyśpieszę więc nieco, przechodząc od razu do – dość kwaskowej tym razem – wisienki na torcie, czyli Orkiestry Męskiego Grania 2021. Oczekiwania były spore – moje również, nie ukrywam. Jednak powietrze z tego balonika zlatywało niemal z każdym kolejnym utworem prezentowanym przez ten nowopowstały na potrzeby żywieckiej trasy zespół. W zasadzie najciekawszym momentem tego koncertu i zarazem jedynym, który jakkolwiek wżarł mi się potem w głowę, był utwór Małgośka, w oryginale wykonywany przez legendarną Marylę Rodowicz, a na scenie Męskiego Grania przeobrażony w Mateusza, znanego szerzej jako Vito Bambino.
W ogóle Vito dość szybko i bezpardonowo zagonił w ciemny róg sceny Darię i Dawida, którzy mieli przecież być muzycznymi pewniakami tegorocznej orkiestry. To on przejął przestrzeń poznańskiej Cytadeli, przelewając na publikę swoją luzacką energię w sposób, którego pozostała dwójka nie była w stanie doścignąć. Vito był w tym roku świeżakiem, trochę królikiem doświadczalnym, a przy tym jednocześnie tym pierwiastkiem, który zrobił całą tę orkiestrę.
Dawid coś tam próbował, ale mam wrażenie, że wszystko to, co chciał robić fajniej niż w oryginale, robił przekombinowanie. Daria absolutnie ginęła na scenie wśród chłopaków i gdyby nie jej solowe momenty, dałoby się zapomnieć że w ogóle jest w tej orkiestrze. Wszystko starał się dowozić Vito, choć nie wiem czy czysto muzycznie, czy po prostu swoim vibem.
Męskie Granie Orkiestra 2021 – przerost formy nad treścią
Nie za bardzo też rozumiem ten koncept z dresikami i robieniem się na lata 90. Pomysł sam sobie był świetny, ale nie miał absolutnie żadnego przełożenia na to, co działo się na scenie. Wręcz przeciwnie. Aranżacje tegorocznej orkiestry lawirowały gdzieś pomiędzy totalnym przyduszaniem genialnych oryginałów, a robieniem z nich klubowych odpowiedników pasujących mniej więcej na godzinę 4:00 nad ranem w jednym z undergroundowych, warszawskich klubów techno. Wszystkiego za dużo i za mocno. Szkoda, bo Daria, Dawid i Vito są takimi artystami, którym wystarczy tylko zrobić przestrzeń. Chyba nie ma piosenki, której w takim składzie nie byliby w stanie dźwignąć. Towarzyszący im na scenie muzycy, dyrygowani przez AGIMa trochę jednak poszarżowali i dość dobitnie puścili wodze swoich aranżacyjnych fantazji. A setlista była naprawdę ciekawa. Tak kultowe utwory, jak Kryzysowa Narzeczona Lady Pank, Śpij Kochanie Śpij Kayah i Bregovića, Warszawa T.Love, Mieć czy być Myslovitz, Załoga G Hurt czy Nikt tak pięknie nie mówił, że się boi miłości Pidżamy Porno dawały sporo możliwości interpretacyjnych i można z nich było ulepić naprawdę zachwycające, nowe wersje. Zwłaszcza z takimi wokalistami.
Zobacz naszą fotorelację z koncertu Męskie Granie 2021 w Warszawie!
Tegoroczny koncert orkiestry traktuję raczej jako ciekawostkę. Byłam, zobaczyłam, posłuchałam. Tyle. Brałam już udział w kilku Męskich Graniach, bywały lepsze i gorsze edycje – ta mnie absolutnie nie porwała i z jakimś wewnętrznym bólem naklejam na nią etykietkę zaprzepaszczonego potencjału na każdej możliwej płaszczyźnie.
Miały być fajerwerki, ochy-achy, zachwyty i zaskoczenia. Skończyło się raczej na słodko-gorzkich refleksjach po koncercie Orkiestry Męskiego Grania 2021. Z naciskiem bardziej na gorzkich. Zobacz także Co obejrzeć po „Reniferku”? Te seriale powinny wam się spodobać Początki polskiego rapu: pierwsze kasety, dissy i nadejście Scyzoryka WROsound 2024. Zagrają m.in. Małpa, susk, Bisz i Kasia Lins […]
Obserwuj nas na instagramie: