materiały prasowe

Monotematyczny POP na świecie. Oto najlepsze albumy 2021 roku!


12 stycznia 2022

Obserwuj nas na instagramie:

Mimo, że 2021 rok już za nami, przychodzimy do Was z jeszcze jednym zestawieniem. Tym razem przedstawiamy 10 albumów, które naszym zdaniem podbiły światowy POP najbardziej w przeciągu ubiegłorocznych 365 dni.

Co nas (nie)zachwyciło w światowym popie w 2021 roku?

Należy powiedzieć jedno – 2021 nie był przesadnie dobry, jeśli chodzi o muzykę POP na świecie. Był na pewno dużo gorszy od 2020, w którym nasze serca podbiły np. Dua Lipa czy Jessie Ware. Wydawnictwa, które ukazywały się w przeciągu ostatnich dwunastu miesięcy, były raczej równe, ale też bez zbędnych muzycznych uniesień. Tych nie dostarczyły nam nawet popowe pewniaki, takie jak Justin Bieber, Lana Del Rey czy Coldplay, w których pokładano spore nadzieje.

Za to w 2021 roku mogliśmy usłyszeć nowe oblicze szkockiego Chvrches, przeżyć na nowo muzyczny powrót angielskiej divy Adele, czy też zanurzyć się w dynamicznych skandynawskich wodach, razem z Girl In Red. Oto nieco poszerzone podium najlepszych popowych albumów na świecie z 2021 roku, które najsilniej utkwiły w naszej pamięci.

Światowy POP 2021 – podsumowanie najlepszych wydawnictw

FEST Festival 2021
fot. Katarzyna Mieszawska

Wyróżnienie #1: Taylor Swift – Red (Taylor’s Version) / Fearless (Taylor’s Version)

Zestawiliśmy oba te albumy razem, ponieważ uważamy, że są na podobnym, bardzo wysokim poziomie. To właśnie za ich pomocą Taylor wprowadza swój plan ponownego wydania swoich pierwszych sześciu albumów i trzeba powiedzieć, że postawione w tym kierunku dwa pierwsze kroki są naprawdę dobre. Nowsze, dojrzalsze i na pewno dużo bardziej wyważone brzmienia tylko pokazują nam, dlaczego wychodzące spod rąk Taylor rzeczy osiągają tak wielkie sukcesy. Nie daliśmy jej do TOP-ki, ponieważ są to reedycje, ale miejsce w kategorii wyróżnień, też powinno być satysfakcjonujące dla artystki, która już zebrała swoje laury za poprzedni rok.

Zobacz również: Taylor Swift cała na czerwono. Reedycja albumu „Red” już jest!

Wyróżnienie #2: Sia – Music

2021 rok dla Sii był naprawdę muzyczny, bowiem pod szyldem Music dane nam było obejrzeć jej reżyserski debiut, a także posłuchać krążka, który został napisany właśnie z myślą o tym filmie. Trzeba przyznać jedno – obie te rzeczy wyszły Australijce naprawdę nieźle. Dziewiąty już album wokalistki, to tak naprawdę góry i kilka dołków. Do piosenek, które możemy wrzucić do tego przyjemniejszego worka, zaliczymy na pewno Saved My Life, Together, Music, a także Beautiful Things Can Happen, którego brzmieniami artystka przekazuje nam bardzo wyraziste emocje. Do tych gorszych utworów niewątpliwie możemy zaliczyć Courage To Change, a także słabo zrobione pod każdym względem Eye to Eye. Album ten z pewnością zasługuje jednak na przesłuchanie i danie mu szansy, ponieważ ma w swoim składzie kilka istotnych perełek. Odkryjcie je sami!

Zobacz również: „Music”: obejrzeliśmy nowy film Sii – recenzja


#10: Ed Sheeran – =

Edowi trzeba przyznać jedno – jego kariera to sukces za sukcesem. Czy jednak kupił mnie swoim nowym krążkiem? Nie do końca, ale postanowiłem go tu umieścić, bo uważam, że był jednak istotną częścią 2021 roku. Oczywiście nie mogę też powiedzieć, że cały album jest jedną wielką tragedią. To po prostu kolejny krążek tego artysty, który zawojował radia i wyskakuje nam dosłownie na każdym kroku. Na = nie ma nieznanych nam do tej pory rozwiązań, jakie w swojej muzyce wykorzystywał Sheeran. Album jest raczej bezpieczny, a aspektem, który zasługuję tutaj na pochwałę, są z pewnością teksty, które odsłaniają wrażliwą stronę artysty i trochę bardziej przybliżają nam jego prywatne przeżycia. Godne polecenia na pewno są w tej kwestii Visiting Hours i First Time, które wnoszą do dorobku muzyka ciekawy zarys tego, czego możemy spodziewać się w przyszłości.

Zobacz również: Ed Sheeran i jego miłosne równania – recenzja albumu „= (Equals)”

#9: Marina – Ancient Dreams in a Modern Land

Znana z przemawiania za pomocą muzyki głosem swoich fanów Marina, postanowiła zrobić to i tym razem. Walczący z rasizmem, prawami społeczności LGBT+ i okraszony wieloma feministycznie brzmiącymi wersami album, zmusza do wielu refleksji, które zaczynają nasuwać się na myśl już od pierwszych jego brzmień. Artystka przeobraziła się z tej nieco rozrywkowej dziewczyny, w kierunku kobiety, która swój głos wykorzystuje w walce na wielu społecznych płaszczyznach. Do głównych poleceń tego wydawnictwa mogę zaliczyć duet Flowers i Goodbye, który kupił mnie już od samego początku i wzbudził wiele emocji. Greczynce trzeba przyznać jedno – swoimi uczuciami wchodzi w nasze życie drzwiami i oknami, a więź, którą album wytwarza między nią a jej fanami, jest czymś wartym doświadczenia.

#8: CHVRCHES – Screen Violence

Synth-popowa grupa zdążyła już podbić nasze serca swoimi trzema wydawnictwami. Czwarta płyta zespołu porusza tematy, które przez ostatnie pandemiczne lata były znane każdemu z nas. Podczas opowiadanej za pomocą albumu historii, możemy poczuć takie uczucia jak strach, samotność, a także zagubienie. Jest on bowiem zbudowany na widmie tego, jak dużo czasu spędzaliśmy przed ekranami i jak bardzo odrywaliśmy się od rzeczywistości. Album jest prawdziwą gratką dla fanów łagodnych i elektronicznych brzmień, które obudowane są w bardzo nostalgiczne warstwy liryczne.

#7: Girl In Red – If I Could Make It Go Quiet

Norwegia dostarcza nam mnóstwo niesamowitych projektów muzycznych. Tak jest też i w tym przypadku. Młoda Marie Ulven wydała w końcu swój debiutancki album i oczarowała nim z pewnością wiele muzycznych serc. Mimo tego, że wydawnictwo ukierunkowane jest lekko w kierunku mainstreamu, dalej możemy wyczuć w nim wiele prywatnych tekstów artystki, która przecież słynie ze swoich metaforycznych rozwiązań lirycznych. Moimi faworytami na albumie stały się single – elektroniczno-popowe Serotonin (nad którym swoją drogą pieczę sprawował FINNEAS), a także opowiadający o zmaganiach społeczności LGBT+ singiel You Stupid Bitch, który również poderwie nas do emocjonalnego tańca. Girl In Red swoim debiutanckim albumem potwierdziła tylko obecność na mojej koncertowej liście i teraz jeszcze bardziej wyczekuje swojego pierwszego spotkania z nią!

Zobacz również: Śpiewa głośno i bez strachu o LGBTQ+ – wywiad z girl in red

#6: FINNEAS – Optimist

Debiut, na który czekałem bardzo długo! Będący w cieniu swojej siostry Billie FINNEAS długo dopracowywał swój debiutancki album, jednak warto było czekać na coś takiego. Moim zdaniem dociąga on poziomem do wydanej w 2019 roku EP-ki Blood Harmony i serwuje nam kilka ciekawych utworów. Medieval stał się moim faworytem, a jego prześmiewcze w przekazie porównanie wydarzeń dzisiejszych czasów do średniowiecza, to naprawdę mocny statement, który powinien dać nam do myślenia. Bardzo spójny więc i momentami bardzo niekonwencjonalny krążek FINNEASA zasługuje tutaj na wyróżnienie. To niezwykle udany debiut!

Zobacz również: Finneas zakłada koszulkę lidera i debiutuje albumem „Optimist” – recenzja

#5: Imagine Dragons – Mercury – Act 1

Słowem, które zgrabnie opisze ten album, jest na pewno – skrajność. Jest jej bowiem pełno na nowym wydawnictwie Smoków. Znajdziemy ją w tekstach, które uderzają w wiele tematycznych płaszczyzn, a także w brzmieniach, które momentami są czymś, czego przy okazji tego zespołu nigdy nie doświadczyliśmy. Emocjonalne Wrecked, czy też Follow You, to tylko namiastka tego, do jakich skrytych przez nas uczuć dotrze nowe dzieło zespołu – a wierzcie mi, że naprawdę potrafi ono uderzyć z ogromną siłą i wciągnąć od samego początku do końca!

Zobacz również: Imagine Dragons wydali „Mercury – Act 1”. Czy to najlepszy album Smoków od dawna?

#4: Adele – 30

Przed wypuszczeniem albumu, brytyjska wokalistka swój najnowszy krążek promowała jako coś odkrywczego w jej karierze. Coś, co zaserwuje nam gamę niesłyszanych do tej pory brzmień w jej wykonaniu, a także ciekawych tekstowych rozwiązań. Nic więc dziwnego, że przy okazji wypuszczenia singla Easy on me poczułem rozczarowanie – ot, po prostu kolejna balladowa i po prostu „adelowa” piosenka. Niczego nowego w tym nie usłyszałem. Zdanie o nowym albumie zmieniłem jednak przy okazji przesłuchania go w całości. Zdałem sobie sprawę, że jego siłą nie będą „komercyjne” single, a piosenki, które pewnie po czasie otrzymają miano niedocenionych. Moimi faworytami stały się od razu utwory Love is a Game i Can i Get It. Dopiero po ich przesłuchaniu przyznałem Adele, że mimo tego, że sam album nie jest fenomenem, tak niektóre z jej piosenek dalej potrafią rozwalić na kawałki. Na naprawdę bardzo drobne kawałeczki.

Zobacz również: „30” to album dla wrażliwego konesera muzyki – recenzja nowej płyty Adele

#3: Birdy – Young Heart

W przypadku tej artystki nie potrafię być obiektywny. Mimo, że piąty album wokalistki nie jest niczym przełomowym i dalej porusza dość oklepane już przez nią tematy smutku i rozdartych serc – tak naprawdę jest to świat, w którym Brytyjka odnajduje się jak nikt inny. River Song i Lighthouse, to idealne przykłady tego, jak precyzyjna w przekazie jest Birdy i jak wiele emocji potrafi przekazać nam za pomocą jednego utworu. Bardzo romantyczne, prywatne i przepełnione ciekawymi rozwiązaniami nowe dzieło w dorobku artystki, to propozycja, która definiuje mój 2021 rok.

#2: Japanese Breakfast – Jubilee

TAK, TAK i jeszcze raz TAK! Jeśli rosnący przez ostatnie lata rynek azjatycki ma nam dostarczać takie muzyczne propozycje, to jestem gotów przyjmować je z otwartymi ramionami, w każdej postaci. Trzeci studyjny album Japanese Breakfast, to prawdziwa gratka dla fanów indie popowych i elektronicznych rozwiązań. Jest tu naprawdę wszystko, czego trzeba – porywające do tańca Savage Good Boy, bardzo instrumentalne Jubilee, czy też mój faworyt z tego albumu – niesamowicie wciągający i budzący wiele skrajnych emocji utwór Posing in Bondage. Ten album to hołd dla tych, którzy lubią balansujące na granicy utwory, łączące w sobie kilka gatunków. Nowe oblicze zespołu kupiło mnie totalnie i towarzyszyło mi w 2021 roku w najlepszych jego momentach. Z takimi brzmieniami wróżę zespołowi naprawdę obiecującą przyszłość.

#1: Tom Odell – Monsters

Kiedy w jednym z wywiadów Tom Odell powiedział, że po zakończeniu trasy Jubilee Road, jedynym uczuciem jakie mu towarzyszyło było wypalenie – naprawdę się zmartwiłem. To jeden z tych artystów, na których nowości czekam z niecierpliwością. Na szczęście pandemia okazała się być „zbawienna” w skutkach dla Toma, ponieważ zainspirowała go do nagrania płyty w jego własnym domu, w efekcie czego otrzymaliśmy muzyczną bombę. Takie utwory, jak Numb, Don’t Be Afraid of the Dark czy Lose You Again, to niesamowita wędrówka, w której odkrywamy artystę na nowo. Tom Odell łączy na Monsters swoje dawne brzmienia, z podejmowanymi po raz pierwszy nowocześniejszymi dźwiękami. Muszę przyznać, że to nowe oblicze artysty kupiło mnie totalnie, a jego nowy album zostanie ze mną na długo.

Mimo, że 2021 rok już za nami, przychodzimy do Was z jeszcze jednym zestawieniem. Tym razem przedstawiamy 10 albumów, które naszym zdaniem podbiły światowy POP najbardziej w przeciągu ubiegłorocznych 365 dni. Zobacz także Co obejrzeć po „Reniferku”? Te seriale powinny wam się spodobać Początki polskiego rapu: pierwsze kasety, dissy i nadejście Scyzoryka WROsound 2024. Zagrają […]

Obserwuj nas na instagramie:

Sprawdź także


Imprezy blisko Ciebie w Tango App →