materiały prasowe

Singlowe underdogi, niewypały i jednostrzałowce, czyli zagraniczny POP 2021 roku w pigułce


06 stycznia 2022

Obserwuj nas na instagramie:

Światowy pop w 2021 roku nie obdarzył nas wieloma perełkami – był raczej bardzo równy i dość monotematyczny. No, może poza niektórymi niewypałami, ale też fenomenalnymi premierami, które zestawiliśmy dla Was w naszym redakcyjnym TOP 15!

Rytmy Roku 2021 – popowe hity, które podbiły glob

Nie przesadzimy, jeśli powiemy, że wybranie ścisłej 15 było niezwykle trudnym zadaniem. Ilość roszad, jaka cały czas miała miejsce w naszym zestawieniu została również okraszoną walką o jak najlepsze miejsce dla „swojej” piosenki. Oczywiście, tak, jak w przypadku naszego podsumowania polskiego popu, ciężko nam było jednoznacznie określić, która piosenka jest typowo popowa, a która stoi okrakiem pomiędzy popem, alternatywą, a niekiedy nawet rockiem, czy też jazzem. Dlatego nasze zestawienie jest mieszanką wszystkiego – jest tu trochę mainstreamowych brzmień, chwytających za serce ballad, czy też niesamowicie klimatycznych, elektronicznych utworów. Mimo tego, że 2021 rok nie był łaskawy i nie dostarczył nam albumu, który powaliłby nas na łopatki, a większość wydawnictw jakie się ukazały (i przede wszystkim wielkich powrotów) była po prostu nudna i zrobiona na jedno kopyto – to mamy jednak nadzieję, że w poniższym zestawieniu każdy znajdzie dla siebie coś dobrego, a 2021 rok mimo wszystko usatysfakcjonował Was muzycznie.

Rytmy Roku 2021: POP - Newcomer Roku, czyli nasze największe nadzieje
fot. Marie Marou

Powrót Adele, legendarna ABBA i niepowtarzalny The Weekend – kto oczarował nas najbardziej w 2021 roku?

#15: Avril Lavigne – Bite Me

O mój Boże, tak bardzo wyczekiwałem tego powrotu! Wiecznie zbuntowana i nigdy nie spuszczająca z tonu Avril wróciła z singlem Bite Me, który zapowiada jej siódmy album. Jedno mogę powiedzieć na pewno – brakowało mi takiego pop-punku i tej świeżości, którą Kanadyjka zawsze nas obdarzała. Lavigne wróciła tym singlem do swoich korzeni i po raz kolejny udowodniła nam, że nadal potrafi zaskarbić sobie przychylność swoich słuchaczy, którzy mimo upływu lat wciąż są zakochani w jej elektryzującej twórczości. Propozycja, której na pewno posłucham jeszcze co najmniej kilkadziesiąt razy i która podbije wszystkie domówki, jakich będę organizatorem. Nie można jej przegapić! (Kuba Lipnicki)

#14: ABBA – Keep An Eye On Dan

Niestety, nie przeżyłem aż tylu wiosen, by pamiętać emocje towarzyszące przy wydawaniu poprzednich albumów ABBY, ale kiedy usłyszałem, że szwedzka grupa nadchodzi z nowym projektem, najzwyczajniej w świecie się wzruszyłem. I o ile sam album nie do końca spełnił moje oczekiwania, tak Keep An Eye On Dan był zapętlony na moich głośnikach przez naprawdę długie miesiące. Oczarowująca nas syntetycznymi dźwiękami historia małego chłopca, Dana, jest niezbitym dowodem na to, że przypinka legendy nigdy nie zostanie zdjęta z piersi szwedzkiego zespołu. (Kuba Lipnicki)

#13: LP – One Last Time

Znana z niesamowitej emocjonalności LP nie zawiodła i tym razem. One Last Time to utwór przekazujący bardzo ważną myśl – każde przeżycie jest cenne i nie powinniśmy się wstydzić swoich wpadek. Chwytająca za serducho, przejmująca i okraszona chóralnymi wstawkami piosenka oczarowuje już od pierwszego przesłuchania i wprowadza słuchacza w bardzo dziwny „trans”, którego trzeba doświadczyć na własnej skórze. (Kuba Lipnicki)

#12: Jake Bugg – Lost

Ojj, wkręcił mi się ten kawałek niezwykle mocno, co ciekawe, bo Jake Bugg to postać, z którą nigdy wcześniej się nie zetknęłam. Pojawił się gdzieś podczas jednego z moich piątkowych przesłuchiwań New Music Friday i tak już został na moich słuchawkach niemal do końca roku. Singiel Lost zasilił większość z moich najczęściej używanych playlist: do auta, do biegania, do tańczenia, do sprzątania i do skupienia. Choć z tym ostatnim bywało trudno przy tak tanecznych i podrywających z miejsca brzmieniach. To zupełnie nowa odsłona niż ta, z której mogliście kojarzyć Jake’a do tej pory (no daleko temu do county!), ale trzeba przyznać, że niezwykle smaczna! (Weronika Szymańska)

#11: Beyoncé – Be Alive

Gdy pisałam o premierze tego utworu, pokusiłam się o określenie go silnym kandydatem do Oscara. Po niemal dwóch miesiącach bez zawahania podtrzymuję to zdanie! Be Alive, utwór promujący film King Richard: Zwycięska rodzina, to niezwykle intrygująca mieszanka muzycznej emocjonalności i przebojowości, przy jednoczesnym zastosowaniu dość niekonwencjonalnych zabiegów produkcyjnych. Nietuzinkowa i zaskakująca kompozycja uwydatnia największe walory wokalne amerykańskiej piosenkarki, przy czym utwór niezwykle spójnie współgra z towarzyszącą mu historią filmową. Beyoncé w fenomenalnej formie! (Weronika Szymańska)

#10: Adele – Can I Get It

Na najnowszym albumie Adele 30, znalazło się kilka wyjątkowych perełek – to zdecydowanie jedna z nich. Okazuje się bowiem, że brytyjska królowa ckliwych i poruszających cały świat ballad, którymi wywołuje ciarki nawet u rybek w akwarium, potrafi również w przeboje z prawdziwego zdarzenia. Komercyjne, ale pozbawione radiowego kiczu. Can I Get It to jeden z tych idealnie skrojonych przebojów, co to którego popowości nikt nie ma wątpliwości, przy tym słuchając go nie trzeba się przełączać na sesję prywatną, co by znajomi nie wyśmiali. Podoba mi się taka wyluzowana, pozbawiona patetyzmu, wersja Adele! (Weronika Szymańska)

Przeczytaj również: „30” to album dla wrażliwego konesera muzyki – recenzja nowej płyty Adele

#9: The Weather Starion – Atlantic

Atlantic to bez wątpienia mój TOP 2021 roku. Niesamowity, niebanalny i zaskakujący swoimi brzmieniami utwór zabiera nas w czterominutową podróż, która zaskakuję z sekundy na sekundę, bowiem dzieję się w niej tyle, że nie sposób przesłuchać tego utworu tylko raz. Mamy w nim trochę folku, trochę popu, trochę rocka i masę niesamowitych instrumentalnych przejść, ale co najważniejsze – nie zlewa się to w jeden miszmasz i owe “trochę” w przypadku The Weather Station jest zdecydowanie wystarczające. (Kuba Lipnicki)

#8: Jessie Ware – Impossible

Lubię takie reedycje, które nie są zbiorem kilku remixów, ale wnoszą do podstawowej wersji albumu coś nowego, świeżego. Właśnie takie nowego wydanie swojego genialnego albumu What’s your pleasure? zaserwowała nam w minionym roku Jessie Ware. Wersja Platinum Pleasure dostarczyła kilka ciekawych, zupełnie nowych kawałków, których bynajmniej nie nazwałabym odgrzewanymi kotletami, co często ma miejsce w takich przypadkach. Na tle całości od początku szczególnie wyróżniało się dla mnie właśnie Impossible, które spokojnie, bez najmniejszego uszczerbku dla wydźwięku całego albumu, mogłoby zasilić jego pierwotną tracklistę. To kawałek, który idealnie wpisał się w tę sensualną, elektryzującą, klubowo-taneczną energię Jessie z 2020 roku. (Weronika Szymańska)

Przeczytaj również: Jessie Ware z nową płytą: „Byłam wrażliwą raverką” – wywiad

#7: Sigrid – Burning Bridges

Do Sigrid już dawno przypiąłem łatkę artystki, która wydaje BOP za BOP-em. Jest w tej dziewczynie coś niesamowitego, a wypuszczane przez nią piosenki, które na pierwszy rzut oka powinny zostać umieszczone w popowej (a nawet typowo radiowej) szufladzie, mają w sobie jakieś intrygujące brzmienia, które totalnie bronią się przed kiczem i intrygują słuchacza. Burning Bridges, to taneczna i elektryzująca dawka endorfin, która już od pierwszych dźwięków podrywa z miejsca i wręcz rozkazuję rozruszać nieco swoje ciało. Genialny i niebanalny – tylko tak mogę ocenić ten singiel Sigrid i mieć nadzieję, że zbliżający się album będzie jeszcze lepszy! (Kuba Lipnicki)

#6: Aurora – Cure For Me

Aurora jest jedną z niewielu artystek i artystów, którzy jak do tej pory nie zawiedli mnie ani razu. Każdy kolejny krok w jej muzycznym świecie, to niesamowita przygoda, która pod względem tematyki i przekazu jest jak istny rollercoaster – nieprzewidywalna. Cure For Me to bardzo energetyczny utwór, opowiadający o samoakceptacji i o tym, że nie ma leku na naszą inność – jesteśmy cudowni w każdym calu naszego ja i nikt nie powinien odbierać nam naszej przynależności do świata. Singiel jest zapowiedzią nowego albumu Norweżki i jeśli utrzyma on taki poziom, jak promujący go singiel – mieszkanka deszczowego Bergen z pewnością wróci do nas na koniec 2022 roku w kolejnych podsumowaniach. (Kuba Lipnicki)

#5: Lorde – Solar Power

Artystka ostatnimi czasy nie rozpieszczała nas muzycznie i naprawdę długo kazała nam czekać na jakiekolwiek nowości. Pomimo tego, że jej trzeci album okazał się lekkim rozczarowaniem (melancholia, która miała być motywem przewodnim, wręcz wynudza słuchacza i nie zachęca do kolejnego przesłuchania wydawnictwa), trzeba przyznać, że sam singiel Solar Power był strzałem w dziesiątkę, jeśli chodzi o główną siłę promocyjną. Folkowy, lekki i inspirowany latami 60., słoneczny teledysk jest ciekawym przedsmakiem tego, jak artystycznie zmieniła się Lorde i pomimo tego, że bliżej mi do jej zbuntowanej wersji – tę piosenkę naprawdę polubiłem! (Kuba Lipnicki)

#4: Grimes – Player Of Game

Grimes od zawsze stała na moim muzycznym podium, dlatego jak dziecko ucieszyłem się na wieść o jej nadchodzącym singlu. Player Of Games nie zawiodło, a artystka po raz kolejny w 100% wciąga nas w wykreowany przez siebie świat. Pełen elektronicznych brzmień i okraszony licznymi dźwiękami syntezatorów utwór, który został obudowany wciągającym teledyskiem (prawdziwa gratka dla fanów gier komputerowych!), to niezwykle dopracowana propozycja, która zapowiada kolejny album artystki. (Kuba Lipnicki)

#3: Swedish House Mafia, The Weekend – Moth To A Flame

Ten kawałek zapętlił się u mnie na dobre i wciąż nie znika z moich słuchawek. Jak dla mnie – jedna z najmocniejszych współprac minionych dwunastu miesięcy. Przebojowość w najsmaczniejszym wydaniu – niebanalnym, a jednocześnie takim, przy którym nie sposób spokojnie wysiedzieć. Głowa sama buja się to tego genialnego bitu szwedzkiego tria. Całość połączeniu z The Weekndem, który w kwestii tworzenia niekonwencjonalnych przebojów od kilku dobrych lat nie oddaje koszulki lidera, dała fenomenalny efekt. Moth To A Flame to pewnik, który rozgrzeje najbardziej zamulającą imprezę. (Weronika Szymańska)

#2: Dua Lipa – That Kind Of Women

Zaryzykuje, a co! That Kind Of Women to prawdopodobnie największy i najlepszy banger w dyskografii Dua Lipy, a takich brytyjska wokalistka ma już przecież na swoim koncie nie mało. Mamy tu do czynienia z podobnym przypadkiem jak u Jessie Warereedycja albumu Future Nostalgia z 2020 roku, która dostarczyła nam kilka solidnych, nowych numerów, w tym właśnie – That Kind Of Women. Nadal dziwię się jakim cudem tak świetny kawałek wypadł z podstawowej tracklisty, ale dobrze, że mimo to i tak ujrzał światło dzienne. Przeczuwam, że w przyszłości to może być najbardziej niedoceniona piosenka Dua Lipy (o ile już nie jest), a chyba bardziej przebojowej, tanecznej i chwytliwej kompozycji nie da się już stworzyć. Absolutny majster sztyk! (Weronika Szymańska)

#1: London Grammar – Lose Your Head

London Grammar to mój absolutny TOP 2021 roku, pod każdym możliwym względem. Pamiętam dokładnie momenty premier poszczególnych singli, które zapowiadały ich najnowszy album Californian Soil – każdy kolejny wydawał mi się bardziej genialny od poprzedniego, w każdym przepadałam na długie miesiące. Jednym z nich było właśnie Lose Your Head – od razu wiedziałam, że ten utwór, który ujrzał światło dzienne w pierwszych dniach 2021 roku, będzie jednym z najlepszych, jakie usłyszę w ciągu najbliższych dwunastu miesięcy i z pewnością wrócę do niego przy okazji podsumowań. Po pierwsze – nie musiałam wcale wracać, bo Lose Your Head nie schodziło z moich playlist przez cały rok. Po drugie nie tyle okazał się on jednym z najlepszych kawałków, jakie usłyszałam w 2021 roku, ale po prostu – najlepszym. Skondensowana w tych nieco ponad trzech minutach dawka głębokiego basu, tanecznej linii melodycznej z tajemniczym wokalem Hannah Reid to tak silny strzał endorfin, że nie raz potrafił naładować mnie optymizmem na cały dzień. Absolutny przebój roku! (Weronika Szymańska)

Przeczytaj również: London Grammar o „Californian Soil” – albumie, który powstał w muzycznej Narnii. Wywiad z perkusistą zespołu, Dot Majorem

Światowy pop w 2021 roku nie obdarzył nas wieloma perełkami – był raczej bardzo równy i dość monotematyczny. No, może poza niektórymi niewypałami, ale też fenomenalnymi premierami, które zestawiliśmy dla Was w naszym redakcyjnym TOP 15! Zobacz także Nowe seriale, na które warto czekać w 2024 roku Hania Rani zagrała Tiny Desk Concert w ramach […]

Obserwuj nas na instagramie:

Sprawdź także


Imprezy blisko Ciebie w Tango App →