Nie zapomnę Was do końca życia w tym tygodniu – relacja z koncertu Karaś/Rogucki w Poznaniu
Obserwuj nas na instagramie:
Tymi słowami Piotr Rogucki podsumował koncert projektu Karaś/Rogucki w Poznaniu. Pozwolę sobie zatem odbić tę słowną piłeczkę w drugą stronę, bo tak smacznej uczty muzycznej z pewnością również nie zapomnę długo. Przynajmniej przez kilka najbliższych dni. :)
Ostatni Bastion Romantyzmu w końcu na żywo
Miniony piątkowy wieczór umilił mi zespół Karaś/Rogucki w wersji live i była to dla mnie pierwsza okazja, aby zweryfikować ich debiutancki album Ostatni Bastion Romantyzmu na żywo. Wyczekana, bo plany aby zobaczyć duet Kuby Karasia i Piotra Roguckiego w koncertowej odsłonie snułam już od dawna, niestety pandemia pokrzyżowała moje i ich zeszłoroczne, wiosenne plany.
Zatem po ponad roku od debiutu projektu Karaś/Rogucki udało się! Sporo czasu minęło, a jak się okazało nieco proroczy album Ostatni Bastion Romantyzmu zdążył już wypaść z moich playlist na rzecz kolejnych premier, których w ostatnim czasie nie brakuje. Poznański koncert w ramach cyklu Letnie Brzmienia okazał się idealną okazją, by przypomnieć sobie ten materiał.
Zobacz również: KARAŚ/ROGUCKI – „Ostatni Bastion Romantyzmu” – album który dostaliśmy, choć nie wiedzieliśmy, że go potrzebujemy – recenzja
Letnie Brzmienia w Poznaniu dogodzą każdemu
I tu pozwolę sobie zacząć być może od rzeczy najmniej ważnej, jednak takiej, która ujęła mnie na tyle, że nie mogę jej tu nie wyróżnić. Jako, że pandemiczny, przymusowy urlop od koncertowania dość mocno mnie rozleniwił, coraz bardziej cenie sobie ten spokojniejszy sposób konsumowania muzyki na żywo, którym jeszcze z dwa lata temu pewnie stanowczo bym pogardziła. Bo przecież nie po to przychodzę na koncert, żeby stać gdzieś na tyłach z piwkiem, skoro pod sceną jest taka fajna zabawa. Oh, well… Dziś zdecydowanie wolę w spokoju oddać się muzycznym doznaniom płynącym z głośników, bez frustracji brakiem powietrza i wszechobecnym ściskiem.
W każdym razie cykl Letnie Brzmienia znalazł dla siebie w Poznaniu przestrzeń idealną w myśl powiedzenia wilk syty i owca cała. Spora przestrzeń pod sceną pozwala na swobodną zabawę najbardziej zapalonym koncertowiczom, ale największym plusem poznańskiego Parku przy Starym Browarze jest umieszczona na delikatnej skarpie strefa gastro, wyposażona w przestrzeń piknikową (leżaki, miejsce na kocyki i takie tam), z której rozpościera genialny widok na scenę. I właśnie taką perspektywę obrałam na piątkowym koncercie duetu Karaś/Rogucki. Choć napisać, że to duet, to jak napisać tylko o Micku Jaggerze, Axlu Rosie, Eddiem Vedderze czy Anthonym Kiedisie, pomijając przy tym całą resztę ich fenomenalnych zespołów.
Najpierw był Bezpieczny Lot…
Karaś/Rogucki słusznie rozpoczęli swój set małą rozgrzewką i po klimatycznym wejściu w postaci utworu Taka ilość słońca od razu zaserwowali nam pyszny cover T.Love, od którego zresztą zaczęła się wspólna przygoda lidera Comy i rozchwytywanego producenta z duetu The Dumplings. 1996 w odświeżonej wersji Karasia i Roguckiego w ekspresowym tempie rozgrzało bioderka poznańskiej publiczności i wprawiło w odpowiednie humory, lecz tak jak wspomniałam – to była dopiero udana rozgrzewka.
Prawdziwa zabawa rozpoczęła się dopiero gdzieś w środku koncertu, bowiem to właśnie na drugą połowę swojego setu Karaś i Rogucki zostawili to, co najlepsze. Zaczęło się paradoksalnie gdzieś od Bezpiecznego Lotu, który jako singiel nie do końca mnie przekonał, ale w koncertowej odsłonie okazał się bardzo skutecznym zagraniem, do którego z przyjemnością się pobujałam.
…potem już tylko prawdziwy rock’n’roll
Potem już poleciały same killery, przebój za przebojem. Genialne Witaminy, które kocham z albumu, ale pokochałam jeszcze bardziej w wersji live, za wyśmienite budowanie napięcia i kulminacyjną końcówkę, która wywołała ciarki na moich plecach. Świetnie wypadła też koncertowa Katrina w jeszcze bardziej energetycznej i przyśpieszającej tempo odsłonie. Chwilę wytchnienia zapewnił nam utwór Świecę we wszystkich kierunkach, podczas którego nie mogło być inaczej – poznańska publiczność rozbłysnęła tysiącami małych światełek.
Teraz możecie krzyczeć!
Na szczęście smartfony szybko wylądowały z powrotem w kieszeniach, a to za sprawą singla Kilka westchnień, który okazał się świetną okazją do zabawy z publicznością, której nie omieszkał wykorzystać Piotr Rogucki. Wokalista bawiąc się słowami piosenki najpierw zasiał absolutną ciszę, aby zaraz potem wywołać ogłuszający krzyk publiczności, który dla największych śmiałków zakończył się skakaniem na głowy. No dobra, to ostatnie sobie dopowiedziałam, ale aż się prosiło!
No to wchodzę w tę ciszę
Która wynika z twoich bioder
Teraz możecie krzyczeć
Nagłówki szmatławych portali
Możecie skakać na głowę
Notowania agencji piarowych
Sygnał tracił ciągłość
Trzykropek wykrzyknik hasztag koniec
Końcówka na kolanach, Rogucki a’la Thom Yorke i bis dla fomralności
Podczas Bolesnych strzałów w serce zespół w składzie Karaś/Rogucki, Kamil Holden na gitarze oraz Wiktoria Jakubowska na perkusji i flecie (!) wydobył z siebie pokłady prawdziwego rock’n’rolla. Do tego stopnia, że aż zaczęłam wypatrywać w tłumie pod sceną małego poruszenia wskazującego na powstanie mosh pitu, jednak Poznań zdecydowanie odnalazł się w zaproponowanej przez Kubę Karasia na samym początku koncertu opcji z bioderkami.
Na zakończenie zespół Karaś/Rogucki zaserwował nam takiego Ciociosana, że bis był w zasadzie już niepotrzebny. Dla formalności muzycy wyszli jeszcze powtórzyć Bezpieczny Lot i Bolesne Strzały w serce, ale to była już tylko formalność. Przesterowana, psychodeliczna końcówka tego numeru z Piotrem Roguckim aspirującym do brzmienia Thoma Yorka, zagrana przez większość muzyków z poziomu ziemi powaliła na kolana również mnie i dała mi odczuć, że w projekcie Karaś/Rogucki drzemią jeszcze ogromne pokłady muzycznych możliwości.
Karaś/Rogucki i ich muzyczna chemia. Chcę więcej!
Mój pobudzony apetyt na więcej ukoiła informacja, że duet nagrywa już materiał na swój dugi album. Jest więc na co czekać! A wyczekana przeze mnie konfrontacja albumu Ostatni Bastion Romantyzmu ze sceną udowodniła tylko, że między Piotrem Roguckim a Kubą Karasiem zrodziła się niesamowita, muzyczna chemia, która w przyszłości może nam dostarczyć jeszcze wiele dobrego. Trzymam za to kciuki!
Tymi słowami Piotr Rogucki podsumował koncert projektu Karaś/Rogucki w Poznaniu. Pozwolę sobie zatem odbić tę słowną piłeczkę w drugą stronę, bo tak smacznej uczty muzycznej z pewnością również nie zapomnę długo. Przynajmniej przez kilka najbliższych dni. :) Zobacz także Co obejrzeć po „Reniferku”? Te seriale powinny wam się spodobać Początki polskiego rapu: pierwsze kasety, dissy […]
Obserwuj nas na instagramie: