Tymek – “Romantyk” to nie płyta łóżkowa [recenzja]
Obserwuj nas na instagramie:
Tymek dąży do Odrodzenia, a jego wyprawa została podzielona na trzy etapy. Romantyk nie jest jednak fazą przejściową – jest jego rozkwitem.
Król życia był pierwszym przystankiem na drodze Tymka do Odrodzenia, ale wyprawa artysty dopiero się rozpoczyna.
Przeczytaj: Tymek Król Życia: ostatnie tchnienie [recenzja]
Tymek – z rapera w artystę. Od traphouse’u do salonu
Jeżeli mamy rozmawiać o Tymku obecnym, nie możemy pominąć Tymka z przeszłości. Ten od Języka ciała. Ten od Klubowych i Popularnych. Ten, który krok po kroku przygotowywał swoich słuchaczy do zmiany płyty, bo przecież ile można słuchać czegoś, co się zacięło i uparcie przetwarza te same dźwięki?
Nomenklatura będzie tu uznaniowa, więc “raper” też jak najbardziej przejdzie. Zamknięcie drzwi i nowy etap nie wymazało jego historii, byłoby to bez sensu, bo przecież nic nie dzieje się przypadkiem. To, jak toczy się kariera artysty, to efekt wszystkiego, co kiedykolwiek zrobił. Także tego imprezowego etapu, kiedy wciąganie i wciąganie stało się przewodnim motywem tej muzyki. Teraz jest inaczej, prawda, ale nie chcę pieprzyć o tym, że raper dojrzał, a wraz z nim wzrosła wartość czy jakościowość jego twórczości. Poszukiwania nie świadczą o dojrzałości. Walenie bani co tydzień w ulubionym barze nie świadczy o jej braku.
Trylogia Odrodzenie kształtowała się swoim tempem; wkładka z Popularnych absolutnie nie wytrąciła artysty z jego równowagi. Oczko w głowie, dalej Sophia Loren, ten sam styl tudzież jego przedłużenie. Jak w kostce Rubika, bazowej ściany nośnej nie ułoży się bez wprowadzenia chaosu; imprezowy vibe zamieszał w kieliszku z oliwką, podkreśleniem wytrawnego smaku.
Duet Tymek–Urbanski tak właśnie ze sobą współgra: na zasadzie dobitnego podbicia. Sprawdzają się osobno, lecz razem czynią kompozycyjne hokus-pokus, za co można by ich posądzić o uliczne kuglarstwo. Robią sztukę, na której widok oczy aż się święcą, no i trudno nadążyć, kiedy rozłożą wachlarz swoich możliwości. Stąd wpasowują się w surowe wnętrza gen Z, jaskinie millenialsów, ale też rozsiądą się na kanapie przy kawowym stoliku w pokoju, w którym trzeba zmieniać buty na laczki.
Narodziny Romantyka
Obecnie znajdujemy się w rozwinięciu i to niezależnie od tego, jak mielibyśmy to interpretować. Rozwinięcie kariery Tymka, zgadza się, rozwinięcie trzyaktowego Odrodzenia, jak najbardziej, rozwinięcie się, na nowo? Jasne.
Romantyk był drugą EP-ką zapowiedzianą przez artystę. Tym samym – przełomem w teoriach fanów, osnutych na strzępkach informacji, biogramie tragicznie zmarłego Tymka i występem w nowym wcieleniu. Król życia po raz pierwszy i… po raz ostatni. Motyw przemiany dokonał się na pustej scenie, chociaż nie w milczeniu. Quebonafide, który w rok stał się pop, to przy tym pikuś, wychynięcie spod warstwy pudru na nowo w tatuażach było gestem podobnym do wielce wymownego rozdarcia koszuli.
Romantyk to przemiana zupełnie innego rodzaju. Image rapera nie zawrócił o 180 stopni, również jego nawijka nie uległa paraliżującemu przekształceniu. Słownictwo także zostało, baza. Okazuje się to, co było wiadome już od dawna. Gargantuiczny słownik to przeżytek, a wiersze złożone na podstawie codzienności biją na głowę linijki wydumane, złożone jak pod złotniczą lupą. Te jego nie są mozolne, nie ważą tony, a mimo tego, nie chcą odpuścić. Wydaje mi się, że w tym przejawia się nowość, nie łapanie już tylko na haczyk bitu, ale i liryki, która z banalnej zrobiła się interesująca.
Tymek, Urbanski – Cudzysłów
Cudzysłów to świetny punkt widokowy na całość Romantyka. Dwie linijki. Osiem słów. Mało. Albo po prostu wystarczająco. Instrumental jest senny, rozmyty, wokal jednocześnie tęskny i znużony. Osiem słów. Pętla, która trochę kręci w głowie, wiernie oddaje, no właśnie, co? Już nie kalejdoskop mijanych ulic, a mocno sprasowane i bardzo realne uczucia. Przy tym genialnie uniwersalne, bo mniej znaczy więcej, a Cudzysłów ograny na powtarzalnym motywie nagina minimalizm do swoich własnych potrzeb. Komunikacja cierpi na przesycie, nawet z tej recenzji mogłabym wywalić połowę słów, które wbrew pozorom wcale nie dodają jej treści. Na przykładzie powyższego zdania: z tej recenzji mogłabym wywalić połowę słów, które nie dodają jej treści. Ściśnięcie maksymalnej treści w minimalnej objętości nie tyle co robi wrażenie, ile budzi pewność, że artysta jest jej w pełni świadom.
Tymek z Urabnskim swoją trylogię grają na własnych zasadach. Muzycznie EP-ka jest rozbudowana, a partie rozciągają się od czysto elektronicznych po te wręcz orkiestrowe. Jazzowy klub ze stojącym mikrofonem to niedalekie skojarzenie – Mów mi tak odlatuje w skrajności, gdyż ten klimat rozciąga się od podrygiwania nogą na wysokim barowym krześle po niemalże klubowe wyczyny. Tymek absolutnie nie zaniechał starego stylu: przekształcił go. Geny to geny, po śmierci odezwały się w kolejnym wcieleniu, które funkcjonuje już w innych czasach i na innych warunkach.
Tymek, Urbanski – Jeden uśmiech twój
Przemiana: etap drugi
Ani o dupach, ani o seksie. Romantyk nie będzie albumem łóżkowym, przynajmniej nie w tak oczywistym sensie. Produkcja Urbanskiego, owszem, jest przyjemnie zmysłowa i rozbudzająca, lecz na EP-ce muzyka splata się z nowym wcieleniem Tymka, dalekim mimo wszystko od rozhulanego babiarza. Klimat ma swoje momenty, łatwo go rozstroić. Bujający Cudzysłów wprowadza atmosferę napięcia i oczekiwania, lecz zaraz potem Marzę wkrada się z nawet, powiedziałabym, dziecięcym buntem i dominującą nostalgią.
Jeden uśmiech twój to zaś ciekawy przypadek. Moim zdaniem muzycznie spokrewniony lub przynajmniej spowinowacony z kompozycjami z Rojsta i kolejny, który zrywa z klasycznym układem piosenek, czyli zwrotka-refren-zwrotka-refren. Utwór ten mocno korzysta z podobieństw i wypłukuje do cna minimalizm, czyniąc w tekście ledwie kosmetyczne zmiany. Acz jednocześnie zauważalne, znaczące. Wzorcowi romantycy cierpieli za miliony, kiedy Tymek nazywa się dzieckiem milionów – podejrzewam, nie bez przyczyny.
W Bliznach wołanie o ból, a na sam koniec wymowne Zabawmy się dziś w Boga, które nawet i tytularnie jest dumnym streszczeniem romantyzmu. Pełnoprawnie prowadzącym wprost do Niespokojnej duszy, bo taki jest efekt zastaw się, a postaw się, by osiągnąć artystyczną wielkość.
C.D.N.
Tymek dąży do Odrodzenia, a jego wyprawa została podzielona na trzy etapy. Romantyk nie jest jednak fazą przejściową – jest jego rozkwitem. Zobacz także Co obejrzeć po „Reniferku”? Te seriale powinny wam się spodobać Początki polskiego rapu: pierwsze kasety, dissy i nadejście Scyzoryka WROsound 2024. Zagrają m.in. Małpa, susk, Bisz i Kasia Lins Król życia […]
Obserwuj nas na instagramie: