Ku chwale Adele! Co nowego na BRIT Awards 2022?
Obserwuj nas na instagramie:
Za nami kolejna ceremonia wręczenia statuetek brytyjskiego przemysłu fonograficznego dla najlepszych artystów, którą (nie)oczekiwanie skradła Adele.
BRIT Awards w rozdarciu między kobietami a środowiskiem LGBT+
Takie wydarzenia jak BRIT Awards zawsze grzeją nie tylko branżę muzyczną samą w sobie, ale cały świat mediów, celebrytów czy influencerów. W tym roku BRITsy zaczęły wzbudzać kontrowersje jeszcze na długo przed samą galą. Brytyjski przemysł fonograficzny zdecydował się bowiem zrezygnować z podziału swoich kategorii na dwie płci: męskie i żeńskie, co w swoim zamyśle miało być świetnym ruchem będącym hołdem w stronę kobiet i mającym pozwolić bardziej doceniać kobiety w zmaskulinizowanej branży. Efekt okazał się jednak taki, że głos zaczęli podnosić artyści niebinarni, którzy poczuli się wykluczeni z tego podziału. Reakcje te postawiły organizatorów BRITs w sytuacji bez wyjścia – narazić się wzrastającym ruchom feministycznym czy zignorować istotny w kontekście globalnych dyskusji na temat tolerancji i akceptacji głos środowisk LGBT+? Postawili na to pierwsze, w jakimś stopniu wydające się faktycznie bezpieczniejszą opcją, co oczywiście nie obyło się bez komentarzy.
Zobacz również: BRIT Awards likwidują kategorie z podziałem na płeć
Adele odbierając swoją pierwszą w karierze statuetkę w kategorii Artysta Roku, oświadczyła, że rozumie zmiany wprowadzone przez BRIT Awards, jednak podkreśliła przy tym, że uwielbia być kobietą artystką. Z kolei kapituła postanowiła chyba odpokutować swoją decyzję, wręczając dziewięć z trzynastu nagród kobietom lub zespołom, których liderkami są kobiety.
BRIT Awards 2022 – gala pierwszych razy
I tak, kolejne statuetki BRIT Awards zasiliły konto Dua Lipy (Najlepszy Artysta Pop/R&B) czy Billie Eilish (Międzynarodowy Artysta Roku). Tegoroczna gala okazała się być jednak w dużej mierze galą debiutów. W tej kategorii nagrodę odebrała tylko jedna osoba i była nią Little Simz, której zeszłoroczny album – Sometimes I Might Be Introvert wzbudził sporo emocji na całym świecie. Absolutnie zasłużenie, choć nieco kontrowersyjnie zważając na to, że pierwsze wydawnictwo artystki ukazało się w… 2014 roku (!). Trudno mi jednak szczerze narzekać w tej kwestii, bowiem przed oczami wciąż mam wzruszający obraz Simbiatu zwracającej się do swojej mamy, z którą odebrała swoją statuetkę słowami “Patrz mamo, co narobiłaś”. Cute!
Ze statuetką BRIT Awards w dłoni zadebiutowała również Olivia Rodrigo – 18-latka, która w ojczystej Ameryce i Wielkiej Brytanii od kilku lat dorasta w blasku fleszy, mimo że Polska chyba wciąż nie kupiła tego fenomenu. Artystka zgarnęła wyróżnienie za Międzynarodowy Utwór Roku – good 4 u, choć tu aż prosiło się o roszady i uhonorowanie Olivii Debiutem Roku, a Little Simz oddając hip-hopową statuetkę. W tej kategorii triumfy święcił jednak hołubiony w Wielkiej Brytanii Dave.
W zestawieniu zwycięzców BRIT Awards zadebiutowała również wzruszona Becky Hill, która odebrała statuetkę w kategorii Najlepszego Artysty Dance/Elektronika z rąk samego Davida Guetty, współodpowiedzialnego za jednej z jej największych przebojów – Remember. No i Sam Fender! Ten chłopak, dzierżący statuetkę Najlepszego Artysty Rock/Alternatywa, niezwykle mnie uradował. Absolutnie zasłużenie! Jego zeszłoroczny album Seventeen Going Under to iskra, która wskrzesza młodzieńcze gitarowe granie. Podobnie w przypadku Najlepszego Zespołu tego wieczoru – Wolf Alice, który również dzierżył statuetkę BRITsów po raz pierwszy. Tu nieco zaskoczył fakt braku wyróżnienia Coldplay – czy zasłużyli to temat na inną dyskusję, ale to po prostu taki zespół, któremu aż prosi się wręczyć nagrodę. Ze smutkiem spoglądałam również na nieco zawiedzioną twarz Hannah z London Grammar (ich Californian Soil to mój absolutny album 2021 roku!), jednak trzeba szczerze przyznać, że przy tej konkurencji nie mieli zbyt mocnych szans. Z kolei o swoją statuetkę za Międzynarodowy Zespół Roku niemal nie pobili się Bruno Mars i Anderson .Paak z Silk Sonic.
Adele – The Queen is back!
Spodziewanie twarzami tegorocznej gali BRIT Awards zostali Ed Sheeran oraz Adele, choć ten pierwszy został, co zaskakujące, zdecydowanie mniej doceniony i ostatecznie londyńskie O2 opuścił z zaledwie jedną z pięciu możliwych, niewiele znaczącą statuetką za Songwritera Roku. Adele zgarnęła za to tego wieczoru wszystkie najwyższe laury – Utwór Roku (Easy On Me), Artysta Roku oraz Album Roku (30). Co do zasłużoności tych wyróżnień… Cóż, 2021 z pewnością miał lepsze utwory (nawet z tego samego albumu!), bez wątpienia przyniósł też lepsze albumy, a i znalazłoby się kilku bardziej wyróżniających artystów, jednak królowa powróciła i odebrała wszystko co królewskie, przekraczając tym samym próg dziesięciu statuetek BRIT Awards w swoim dorobku – łącznie ma ich po tegorocznej gali dwanaście.
BRIT Awards 2022 bez muzycznych fajerwerków
Do rozstrzygnięć BRIT Awards od dawna podchodzę ze sporą dozą dystansu, jednak tym, co zdecydowanie bardziej ciekawi mnie podczas tej gali, są nietuzinkowe występy, sięgające nierzadko miana niezwykłego i pieczołowicie przygotowywanego S H O W. Niestety, mam wrażenie, że w tym roku organizatorom zabrakło rozmachu, chyba że rozmachem nazywamy spięcia elektryczne wywoływane w scenografii przez wspinającego się na wyżyny pajacerki-konferansjerki prowadzącego, Mo Gilligana.
Anne Marie, którą zestawiono na scenie z KSI, na samym początku swojego występu zaliczyła małe potknięcie, które wystarczyło, aby całkowicie odrzeć artystkę z poczucia pewności siebie i ustawiło dalszą część jej pieczołowicie wyreżyserowanego show. Holly Humberstone, Sam Fender, Little Simz czy Liam Gallagher z genialnym, świeżutkim singlem Everything’s Electric zaliczyli przyjemne i bardzo udane występy, choć fajerwerków bym się tu nie doszukiwała. Z drugiej strony – prezentowane przez tych artystów piosenki broniły się w zasadzie same, więc nie potrzebowały wybitnej oprawy scenicznej.
Emocje z pewnością miało wywołać postawienie na jednej scenie Eda Sheerana i zespołu Bring Me The Horizon – faktycznie, wywołało. Podkręcona metal core’owym sznytem wersja przeboju Bad Habits wbrew pozorom naprawdę dobrze zabrzmiała, choć od kilku dobrych lat uważam, że lider grupy z Sheffield od dawna nie jest na swoim wokalnym wyżu. Po wczorajszym wieczorze podtrzymuję to zdanie.
Ed miał jeszcze swoje pięć minut chwały solo, a w zasadzie nie tak do końca solo, bo w towarzystwie powiększonego do mini orkiestry zespołu, z którym wykonał balladę Joker and the Queen, której tytuł idealnie opisuje jego relację z Adele podczas tegorocznej gali BRITsów. Sama Adele miała być chyba gwiazdą tego wieczoru, jednak artystka nie pokusiła się na show i postawiła na absolutnie classy wykonanie kolejnej tego wieczoru ballady – I Drink Wine.
Ostatecznie to dopiero Dave wzniecił prawdziwy ogień, który wydobył się na koniec gali z jego gitary. Artysta zamknął ten wieczór w towarzystwie chóru i raperów: Giggsa, Ghettsa, Meekza oraz Fredo. Wspólnie z nimi wykonał – nomen omen – kawałek In The Fire, który przybrał formułę ponad 8-minutowego #HOT16Challenge.
I to byłoby w zasadzie na tyle jeśli chodzi o “ochy” i “achy” nad tegorocznymi BRITsami…
Za nami kolejna ceremonia wręczenia statuetek brytyjskiego przemysłu fonograficznego dla najlepszych artystów, którą (nie)oczekiwanie skradła Adele. Zobacz także Co obejrzeć po „Reniferku”? Te seriale powinny wam się spodobać Początki polskiego rapu: pierwsze kasety, dissy i nadejście Scyzoryka WROsound 2024. Zagrają m.in. Małpa, susk, Bisz i Kasia Lins BRIT Awards w rozdarciu między kobietami a środowiskiem […]
Obserwuj nas na instagramie: