kadr z teledysku „Między słowami”

Byłem na pożegnalnym koncercie Quebonafide i wolałbym o tym nie opowiadać [felieton]

Obserwuj nas na instagramie:

27 maja Quebonafide zagrał pożegnalny koncert w Trójmieście. Nie sądziłem, że będzie to wydarzenie takiego kalibru.

Właściwie nie wiem, czego byłem świadkiem

Kiedy siadam do tekstu, mija mniej więcej godzina od zakończenia koncertu, którym rzekomo zwieńczył karierę Quebonafide. Piszę “rzekomo”, bowiem niczego nie możemy być pewni, jeśli chodzi o Grabowskiego. Chciałbym, byście potraktowali ten tekst jako rodzaj obszernej wiadomości od znajomego, niżeli potencjalne źródło wiedzy, co wydarzyło się dzisiejszego (dla Was – wczorajszego) wieczora.

Zobacz: Krzysztof w piątek: koniec Quebonafide, czyli duża ciekawość bez zaskoczenia

Wybrałem się do Ergo Areny w bardzo konkretnym celu: zobaczyć, co przyszykował Quebonafide, a następnie napisać relację. Standardowa, można rzec “mechaniczna”, dziennikarska robota, jaką nie raz już wykonywałem. Byłem świadom, że czeka mnie wydarzenie o niespodziewanym w polskim rapie, a raczej w polskiej muzyce w ogóle, rozmachu. Dlatego zacierałem ręce na myśl o peanach, które będę wypisywać następnego ranka po obejrzeniu show. Mniej więcej w połowie koncertu byłem niemal pewny, że muszę na nowo przemyśleć, co tak naprawdę chcę zrobić.

Nie mam zamiaru ukrywać, że jestem zachwycony tym, co zobaczyłem. Mimo kilku zastrzeżeń nie boję się stwierdzenia, że dzisiejszy występ Quebonafide należy do najlepszych wydarzeń, jakie miałem okazję widzieć w swoim życiu. Skala przedsięwzięcia budziła podziw scenografią, wizualizacjami i wszelakimi niespodziankami, które na nas czekały. Mimo kilkutysięcznego tłumu pod sceną chwilami mogliśmy poczuć, jakbyśmy spędzali wieczór w kameralnym gronie, które od czasu do czasu traci nad sobą kontrolę. Z kolei gospodarz z ochotą dezorientował, bawił się w kotka i myszkę, tyle że z domieszką artyzmu.

Quebonafide – SZUBIENICAPESTYCYDYBROŃ

To będzie nasz niespecjalnie mały sekret

Kuba Grabowski na przestrzeni całej trasy poprosił tysiące osób, by nie zdradzać szczegółów jego występów. Mimo kilku wycieków, które były nieuniknione, nie wiadomo było, czego do końca się spodziewać. Kogo tym razem raper zaprosi? Jak dokładnie wygląda scenografia? Co z setlistą? W trakcie imprezy starałem się skrzętnie notować każdy istotny fragment występu. Przynajmniej w momentach, kiedy tłum nie ściskał mnie jak sardynkę w konserwie. Tuż po wyjściu z obiektu wiedziałem już, że równie dobrze cały plik mogę usunąć bez otwierania go.

Głównym powodem mojej decyzji była owa “kameralność”, której doświadczyłem. Kuba Grabowski otworzył się przed nami w sposób wyrafinowany, nieoczywisty i niezwykle ciekawy. Mimo że widziałem jego występy już kilka razy, ten wydawał mi się szczególny. Autor ROMANTIC PSYCHO nie zaprosił nas na koncerty, a spektakle. Pełne emocji, których wcześniej nie umiał (lub nie chciał) wyjmować z rapowych ram. Może dlatego występ ten traktuję jako swoistą etiudę, a nie kolejny z wielu koncertów. I może dlatego żaden z raperów jeszcze długo nie będzie mógł dorównać scenicznego kroku Quebie.

Quebonafide feat. Mick Jenkins – Matcha Latte

Tu się nie ma czego uczyć. Do tego trzeba dojrzeć

Kuba Grabowski, który już epokę temu zdystansował się od branży, ponownie zwiększył odległość od kolegów po fachu. Nie próbował nas kupić miotaczami ognia czy usilnie wymuszanymi moshpitami. Kosztem spontaniczności otrzymaliśmy widowisko, którego nie powstydziłaby się zagraniczna gwiazda najwyższego formatu. Całą resztę załatwiła publika bez większych zachęt.

Stojąc pośród tłumu z telefonem w ręku, czułem się… dziwnie. Rejestrując kolejny fragment spektaklu w reżyserii Grzegorza Jarzyny, miałem wrażenie, że każda sekunda materiału na telefonie jest zmarnowaną sekundą dla mnie jako uczestnika. Jakbym swoim działaniem znieważał pracę sztabu osób, których celem było dostarczyć występ na najwyższym poziomie. Zdaję sobie sprawę, jak dziadersko brzmią ostatnie trzy zdania, ale cóż, bądźmy ze sobą szczerzy. Czasami po prostu lepiej doświadczać i zatrzymać całość dla siebie, niż spłycać całokształt aparatem w smartfonie.

Nieprędko doświadczymy na polskiej scenie podobnych rzeczy. Po wydarzeniach w Ergo Arenie wiem, że brakuje w naszym kraju rapera podobnie uwrażliwionego, a co ważniejsze: świadomego, co Quebonafide. Nie wystarczy sięgnąć po orkiestrę smyczkową, by mówić o wrażliwości. Tym bardziej, gdy co drugi “wyjątkowy” event to “zupełnie nowe aranżacje w wykonaniu żywych instrumentów”. Dlatego Wy, którzy zdążyliście zobaczyć Quebę w ostatniej solowej trasie, cieszcie się tym. Naprawdę jest ku temu powód.

Chciałbym życzyć sobie jako słuchaczowi, by koncertów na takim poziomie było jak najwięcej. Z drugiej strony – jeśli produkcje o takim rozmachu spowszednieją, poprzeczka w końcu będzie nie do przeskoczenia. Tak stało się choćby na przypadku Marvela, o czym niedawno pisał Daniel Łojko na łamach naszego portalu. Wydaje mi się jednak, że jeszcze wiele rzeki w Wiśle upłynie, zanim będziemy musieli brać na poprawkę na n-tą trasę pokroju Psycho Relations.

Quebonafide – Romantic Psycho – odsłuch albumu

27 maja Quebonafide zagrał pożegnalny koncert w Trójmieście. Nie sądziłem, że będzie to wydarzenie takiego kalibru. Zobacz także Co obejrzeć po „Reniferku”? Te seriale powinny wam się spodobać Początki polskiego rapu: pierwsze kasety, dissy i nadejście Scyzoryka WROsound 2024. Zagrają m.in. Małpa, susk, Bisz i Kasia Lins Właściwie nie wiem, czego byłem świadkiem Kiedy siadam […]

Obserwuj nas na instagramie:

Sprawdź także

Imprezy blisko Ciebie w Tango App →