Karaś/Rogucki: „Czułe kontyngenty” to album, w którym jest dużo czułości [recenzja]
Obserwuj nas na instagramie:
Karaś/Rogucki z Czułymi kontyngentami powtarzają sukces swojego pierwszego albumu. Pokazują też sporo klasy. Jeśli nagrywać drugą płytę, to tylko tak.
Album, co do którego się bałam, że będzie powtórką
Na szczęście nie jest. Dostrzegam w nim za to sporo czułości. Zarówno słownej, jak i brzmieniowej. Wierzę mocno w ten duet, wierzę w to, co robią i chociaż mimowolnie porównuję Ostatni bastion romantyzmu do Czułych kontyngentów, to nie kładę tych płyt na szali, by stwierdzić, która z nich jest lepsza (bo o nich obu myślę pozytywnie). Przed premierą miałam swoje obawy, jak zresztą zawsze, kiedy się na coś czeka – nawet nie na konkrety, kontury, po prostu na coś niezdefiniowanego, niematerialnego, ale mimo wszystko istniejącego. Coś, co by spełniło te nienazwane wymagania.
Chciałam, żeby płyta była zaskoczeniem. Żeby była na niej ballada. Żeby klimat zgrywał się z aurą poprzedniego albumu i aby po jednej nutce (i bez podpowiedzi) dało się odgadnąć, że tak, to Karaś/Rogucki. To mało? Moim zdaniem nie. To dość długa lista wymagań, a takich wytycznych nie spełni się między lunchem a podwieczorkiem. Właściwie nie ma obowiązku spełniania ich w ogóle.
Duet jednak udźwignął moje nadzieje – te nieśmiałe, by zwyczajnie móc go włączyć i się wyłączyć. Odciąć i wprowadzić się w stan permanentnego skupienia, intensywnego myślenia, skrupulatnego przeżywania. Czułe kontyngenty umiejętnie wprowadzają pewien dysonans, w którym muzyka rozrywkowa przestaje włącznie bawić, a zaczyna również wymagać. A co najlepsze, nikogo przy okazji nie rozliczać.
Przeczytaj: Nie zapomnę Was do końca życia w tym tygodniu – relacja z koncertu Karaś/Rogucki w Poznaniu
Jestem fanką Kuby Karasia
Rozbijanie duetu na pojedyncze filary może nie jest najlepszym pomysłem, aczkolwiek fundamenty Karasia/Roguckiego to jakby nie patrzeć system 1+1. Artyści bardziej się dopełniają, niż uzupełniają, a podstawą podstaw jest w tym warsztat Kuby Karasia – jego wypracowany, producencki sznyt. Brzmienie zespołu to w pięćdziesięciu procentach on. Na początku jest muzyka, więc to Karaś odpowiada za zrobienie pierwszego wrażenia, zarzucenie haczyka. Połączenie gitar i elektroniki się sprawdza (znowu), a lekki powiew inspiracji z lat 80. to luźne skojarzenie z zespołami takimi jak choćby Pet Shop Boys. W porównaniu do Ostatniego bastionu romantyzmu zmieniło się jednak całkiem sporo, chociaż background został ten sam. Ten sam, ale odciążony. Kuba Karaś w Czułych Kontyngentach przestał być… taki mroczny. Jasne, to nie jest (i nie będzie) vibe Whitney Houston i I Wanna Dance With Somebody, lecz dancefloorowe elementy pojawiają się w dużej ilości. Może i Brunatny nie poleci w którymś z popularnych klubów w mieście, ale bas, perkusja, migające syntezatory i utkane z nich tło to wypisz wymaluj przepis na podkład pod epicką taneczną sceną w serialu czy filmie.
Dancehall to oczywiście tylko jedna z odsłon Kuby Karasia, Czułe kontyngenty bardzo czule traktują muzykę. To totalnie indywidualne podejście do każdego z dwunastu numerów na płycie, przez co albumu słucha się ciurkiem. Being-watching, tylko w wersji muzycznej, bite 50 minut i 44 sekundy spędzone nad jednym krążkiem. Obecne przyzwyczajenia odbiorcy raczej wykluczają tak długie albumy, wykluczają słuchanie płyt od deski do deski, a tu proszę bardzo. Film, Mniej niż więcej (topka) to są te przebłyski, kolejne wyjęte, maksymalnie reprezentacyjne momenty, które mówią, że w Czułych kontyngentach dzieje się coś więcej.
Karaś/Rogucki – Brunatny (Lyric Video)
Jestem fanem Piotra Roguckiego
Czy możemy przez chwilę pogadać o jego tekściarstwie? Nawet na sucho wygląda to dobrze, a wyjęte z kontekstu wersy można by swobodnie złożyć w zgrabne haiku. Przyznaję, że mam słabość do takiej poetyckiej estetyki w muzyce (co nie przeszkadza mi słuchać Young Leosi i Maty rapujących o dupkach), a Rogucki nadzwyczaj elegancko posługuje się słowem. Teksty rzucone na instrumentalia Karasia raz się z nimi stapiają, raz kontrastują, lecz ich korelacja niezmiennie zachodzi w sposób intrygujący. Albo hybryda, albo totalne przeciwieństwo, ale nie na banalnej zasadzie: skoczne brzmienie, smutny tekst, tylko na nieco głębszym poziomie faktury. Tak jak ciepłe potrafią być bity Kuby, tak zimne potrafią być teksty Roguckiego, emocjonalne, a jednocześnie jakby pozbawione empatii. Może to kwestia figur, jakich używa, a może symboliki, jaką stosuje. Oczywiście zachodzi to też w odwrotną stronę, tak jak mówiłam wcześniej, to dopełnienie.
Już otwarcie albumu mówi dużo o jego stylu. „Miłość zaskoczyła mnie w parku o smaku krwi z pękniętych ust na mrozie”, tak zaczyna się utwór Carmex. Mocne jest to wejście, mocno nietypowe, odwołujące się do pamięci słuchacza, do jego ciała. Ja wiem, jak smakowała ta miłość – mogę to sobie wyobrazić, bo zdarzało mi się zimą zapomnieć ochronnej pomadki, przez przypadek zedrzeć skórę z wargi i poczuć metaliczny smak krwi. Tak właśnie pisze Rogucki, bardzo plastycznie, z niebywałą precyzją dbając o detale.
Lokomotywy, jak ogromne
łososie
nawoływały się nocami
Jak to umierać w górę rzeki
do miasta
Trzeba wybaczyć, żeby
poczuć się dobrze
W utworze Resztę zostawmy na jutro, zresztą jednym z moich faworytów, o ciarki przyprawiają porównania. Zresztą cała przytoczona powyżej sekwencja wraz z ostatnim, wyduszonym z westchnięciem słowem powoduje skok napięcia. I tak jest z nim cały czas: gęsto i intensywnie.
Karaś/Rogucki – Resztę Zostawmy Na Jutro
Jestem fanką Karasia/Roguckiego
Ich pierwszy projekt był dla mnie zagadką. Czułe kontyngenty są za to jak odkryte od samego początku karty. Wiadomo kto z kim, wiadomo, jaka stawka jest na stole. Wiadomo, że elegancja zetrze się trochę na chropowatej powierzchni i że newschool (gościnny udział Julii Wieniawy?) będzie potykać się o retro. Karaś/Rogucki zrobili swoje, przy czym stanowczo zaprowadzili porządek z syndromem drugiej płyty, wrzucając go do wora, a wór do jeziora.
Karaś/Rogucki – Czułe kontyngenty – odsłuch albumu
Karaś/Rogucki z Czułymi kontyngentami powtarzają sukces swojego pierwszego albumu. Pokazują też sporo klasy. Jeśli nagrywać drugą płytę, to tylko tak. Zobacz także Co obejrzeć po „Reniferku”? Te seriale powinny wam się spodobać Początki polskiego rapu: pierwsze kasety, dissy i nadejście Scyzoryka WROsound 2024. Zagrają m.in. Małpa, susk, Bisz i Kasia Lins Album, co do którego […]
ZOBACZ: KARAŚ/ROGUCKI – Gdańsk, Stary Maneż [fotorelacja]
Obserwuj nas na instagramie: