Krzysztof w piątek: tożsamość Maty, czyli medialne pozdrowienia spod kamienia
Obserwuj nas na instagramie:
Przez Matę niebranżowe media i pobieżni słuchacze znów poślizgnęli się na rapie jak na skórce od banana. Ten slapstick nigdy się nie skończy.
Jak być raperem?
W swojej jak na razie krótkiej karierze Mata nagrał jeden utwór, który sprawnie podsumował i skomentował niezdrową wrzawę wokół jego działań artystyczno-wizerunkowych. Brawurowa Patoreakcja odbiła się echem w całej Polsce i pozwoliła raperowi zostawić za sobą Patointeligencję. Ze skądinąd dobrym warsztatowo i muzycznie MC sprawa jest zdecydowanie bardziej skomplikowana. Miało być szybkie upieczenie wielu pieczeni na jednym dużym ogniu, są ostry zapach spalenizny i skąpane w płomieniach przyległości ogniska.
Czy linijki zostały wymierzone w Maję Staśko, czy też może w tiktokerki? Czy wspomnienie w tym kontekście o Laiku to uderzenie w kult podziemia, czy też może tekstowy babol? No i co rapoeta miał na myśli, gdy napomykał o bambusie? Pola do interpretacji jak okiem i uchem sięgnąć, cisza ze strony artysty jak makiem zasiał. Tumult spowodowany opiniami licznych odbiorców był pewny jak mięso w prędze. Istnieje spore prawdopodobieństwo, że byłby nieco mniejszy, gdyby już dano sobie spokój z robieniem z Maty głosu pokolenia. Nie ma jednak tak dobrze. Poczekajcie jeszcze chwilę, a możliwe, że poczytacie o tym, iż powołanie do życia alter ego Skute Bobo to nie próba przebicia balonu nadmuchanego przez machinę medialno-komentatorską, tylko ważny głos związany z tematem legalizacji marihuany. Jedni temu przyklasną, drudzy się zapienią, a trzeci, ci związani z rapem jako fani i przedstawiciele przeróżnych profesji, będą gromko rechotać.
Błędem poznawczym jest twierdzenie, że jeśli coś jest odpowiednio duże i zdążyło już przeniknąć do życia codziennego, to każdy ma mniejsze bądź większe, ale wciąż jednak kompetencje, by się o tym czymś wypowiedzieć w przestrzeni publicznej. Daleko nie szukając: kilka dni przed premierą utworu Mata został skrytykowany za współpracę z McDonald’s przez Tomasza Organka. Jego krytyczne zdanie na jej temat to wynik typowego równania kogoś z daleka, kto stawia diagnozę dotyczącą gatunku – rap = bunt = głos pokolenia. Nie zabrakło również większych słów o syndromie późnego kapitalizmu i bezideowym życiu. Poważne rzeczy.
Mata – Patoreakcja
– Gdybym miał dostać taką kasę, że mógłbym nic nie robić do końca życia, to może bym skorzystał. Serio, nie wiem, czy mam w sobie tyle siły, żeby do końca życia nagrywać płyty z jakąś opowieścią, jakimś buntem i diagnozą – zadumał się wspomniany twórca, niegdyś działający na polskim rynku z perspektywy SOFY. Trzeba mu oddać, że ponad dekadę temu, będąc już po trzydziestce, znalazł siłę na buntowanie się przeciw zastanemu rapowemu porządkowi ramię w ramię z członkami crunkowej grupy PTP (Północny Toruń Projekt). Dało to światu klubowy utwór Chcę to widzieć, z którego dowiadujemy się m.in. tego, że na k***sa każda c***a łasa. Czyje to słowa? Słuchajcie, aż się dowiecie.
Prosto z lokalu kierujmy się na cmentarz, bo psychoterapeuta Robert Rutkowski dojrzał przewracającego się w grobie Magika. Winnym oczywiście Mata. Jak twierdzi autor, na naszych oczach bunt pokoleniowy dokonuje żywota. Nie ma pewności, czy drugie życie tchnęłyby w niego koncerty Paktofoniki ze stosownym hologramem. Można jednak założyć, że trap by się po takiej ogólnopolskiej trasie już nie pozbierał. Bo założyć można wszystko, o ile pasuje do narracji, prawda?
Nie tylko Mata. Przeczytaj także inne felietony cyklu: sprawa Sobla, koniec Quebonafide, kariera Sebastiana Fabijańskiego, metamorfozy Tymka, legenda Chady i nowa płyta Mesa
Fenomen już był
Po ogłoszeniu kooperacji, w którą weszli Mata i McD, oraz premierze kawałka nie zawiedli także publicyści, którzy biorą gatunek na warsztat tylko wtedy, gdy w powietrzu wisi większe zamieszanie, a kurs na to, że pod jaskrawym wpisem zdobędzie się wysyp kciuków w górę i serduszek kręci się w okolicach 1,01. Ci rozsądniejsi zwracali uwagę na to, że produkty wspomnianej korporacji do najzdrowszych nie należą, ci mniej sugerowali zdradę rapowych ideałów. Było, przyznaję, zabawnie. Jeden z prawicowo-skrętnych profilów grzmiał, że raperzy starej daty nigdy by się do czegoś takiego nie posunęli. Cóż, nie byłbym tego taki pewien. Pamiętam ciekawą kampanię Peji z marką Pizza Hut, w której poznański weteran nawijał o krasnoludkach, ale nie będę się wyzłośliwiać. To wydarzyło się aż półtora roku temu. Szmat czasu dla entuzjastów hot take’ów.
Abstrahując od jednostkowych zdań osób ze środowiska medialnego – polskie media niegatunkowe, szczególnie telewizje, mają na ogół problem z rzetelnym opisywaniem i opowiadaniem rapu, bo już dawno straciły z nim łączność. A może nigdy jej nie miały? To nie jest przecież nowy fenomen, z którym muszą się jeszcze oswoić. Mówimy o grubo ponad dwóch dekadach bytności w Polsce, niektórzy wręcz powiedzą, że trzech. Trzeba było tylko i aż obserwować zachodzące swoim tempem zmiany, by teraz nie zdawać raportu spod kamienia. Czasu na zrozumienie materii było aż nadto, podobnie jak okazji i źródeł, by zaktualizować wiedzę. Era pytań o to, jak raperzy się ze sobą witają, wcale nie minęła, to tylko złudzenie wywołane innym doborem słów. Ciekawym zabiegiem, znając dawne ignorowanie gatunku na zewnątrz i wiedząc o jego obecnej hegemonii, byłoby pokazanie licznym nieprzygotowanym, w jaki sposób twórcy się z nimi żegnają. Tyle że nikomu to nie jest na rękę.
Nie tak dawno miałem wątpliwą przyjemność spotkać się z przedstawicielami pewnej dużej stacji telewizyjnej. Na fali premiery książki o wytwórni RRX chcieli porozmawiać przed kamerą o tejże publikacji. Najpierw usłyszałem protekcjonalny ton, taki z gatunku: chłopcze, co tam jakaś twoja zabawa w hiboby, my zajmujemy się poważnymi rzeczami, bądź nam wdzięczny, że ruszyliśmy do ciebie dupę. Później próbowano mnie usadzić w pobliskim skateparku, bo jak to, rap bez deskorolki? Na koniec spytano o to, jak postać Krzysztofa Kozaka i dawna działalność jego labelu wpływają na twórczość najpopularniejszych obecnie raperów. Materiał, w którym miały się znaleźć wypowiedzi osób z branży, nadal się nie ukazał. I raczej już się nie ukaże, więc straciłem dobre 40 minut. Nieco więcej zmarnowali za to ludzie stojący za świeżą, niezwykle krindżową reklamą z rapującym Piotrem Żyłą. Taki jest właśnie obraz rapu nie w budowanym latami ekosystemie, a pod strzechą. Nie ma się co łudzić.
Mata – MC
Bohater (nie)potrzebny od zaraz
Telewizja tkwi w wykreowanej przez siebie wizji chłopaków w szerokich sztanach, z łysymi glacami i tuzinem prostych mądrości na ustach. Prasa, radio i internet radzą sobie zdecydowanie lepiej. Tam za większe tematy biorą się głównie specjaliści. A jak nie oni to osoby chętnie chłonące wiedzę od tychże, a nie ci, którzy akurat byli pod ręką w redakcji. Osobną kategorią są felietoniści i szukające zwarcia media tożsamościowe. Ich publikacje to często kolejna gęstość, miszmasz kiedyś to było i teraz to jest, ale ty, maluczki, tego nie dostrzegasz.
Generalizowanie rapu, gatunku wyjątkowo niejednorodnego tak kiedyś, jak i dziś, to zawsze droga donikąd. Szukanie w jego obrębie trybuna młodzieży wydaje się i tak wyjątkowo kuszące, bo za dobrą monetę bierze się wycinek dyskografii. Gorzej, że kiedy już się go znajdzie, to nierzadko trzeba wyciszać sprawę albo się tłumaczyć. Przez jakiś czas Koza był lewicowym koniem trojańskim wewnątrz konserwatywnej fortecy, ale wypłynęły na wierzch sprawy z jego dawną dziewczyną. O Karolu Krupiaku mówi się za to niewiele. Błąd. To modelowy przykład lepienia sobie wymarzonego pod względem światopoglądowym MC i forowania go, nie bacząc na alarmująco niewielką liczbę danych. W październiku zeszłego roku media i znane postacie okrzyknęły go głosem Strajku Kobiet dzięki viralowemu utworowi osiem gwiazd (wojna). Wystarczyło parę miesięcy, by młody raper dołączył do wytwórni Kartky’ego i stał się jednym z jego najbliższych współpracowników. Komentuje się samo.
Widzą we mnie Eminema i chcą, żebym był Magikiem / Słyszą głos pokolenia i czekają na manifest – rapuje Mata w najnowszym kawałku. Jeśli akurat o was, to najwyższa pora się opamiętać. Pomoże wam w tym prawdziwy Manifest, który od paru tygodni jest już na rynku. Za jego treść odpowiada asthma, o oprawę muzyczną zadbał Młody. Ten pierwszy, 21-latek z Bielska-Białej, jest bezkompromisowy i uwrażliwiony społecznie. Zwraca uwagę na zmiany klimatyczne i inne ważkie kwestie, niedawno występował na antyfaszystowskim streetparty. Możliwe, że o nim nie słyszeliście, bo ciągle walczy o szerszą uwagę. Pewnie gdyby zaproszono go na kanapę któregoś popularnego programu śniadaniowego, to byłby za moment dużo bardziej rozpoznawalny. Nie da się jednak wykluczyć, że przez swój pseudonim stałby się również uczestnikiem żenującego spektaklu.
To co, nebulizator jako prezent dla gościa czy jednak udawanie napadu choroby przez gospodarza? Oczywiście po odpowiedzi na ważne pytanie: czy rap różni się od hip-hopu tym, że ten pierwszy jest rozrywkowy, a drugi poważny?
asthma – centrala
Przez Matę niebranżowe media i pobieżni słuchacze znów poślizgnęli się na rapie jak na skórce od banana. Ten slapstick nigdy się nie skończy. Zobacz także Co obejrzeć po „Reniferku”? Te seriale powinny wam się spodobać Początki polskiego rapu: pierwsze kasety, dissy i nadejście Scyzoryka WROsound 2024. Zagrają m.in. Małpa, susk, Bisz i Kasia Lins Jak […]
Obserwuj nas na instagramie: