fot. Katarzyna Łukasiewicz

„Piosenki o miłości” – historia może banalna, ale za to jaka ładna [recenzja]


24 marca 2022

Obserwuj nas na instagramie:

Piosenki o miłości – nie będzie huku, ale słychać brawa. Sztuka została doprowadzona do końca (bez spoilerów).

Piosenki o miłości, czyli pęczniejący dramat

Piosenki o miłości to film romantyczny, lecz nie w powieściowym sensie. W literackim – owszem, bo główny bohater to wypisz, wymaluj cierpiętnik z XIX wieku, lecz ubrany w jeansy i biały T-shirt, z iPhonem w tylnej kieszeni spodni. Takim przynajmniej go poznajemy: głowę ma pełną marzeń i ideałów, a chociaż nie doskwiera mu samotność, to poczucie wyobcowania trapi go silnie. W gronie znajomych. Wśród swojej rodziny. Buntuje się przeciwko niej i przeciwko światu, postawa godna bohatera nierozumianego przez świat, a przecież chcącego dobrze. Lecz czy przede wszystkim dla siebie?

Robert przez cały czas stara się udowodnić, że jest dobry. Albo może tylko wystarczający. Stara się niby dla siebie, ale też dla swojego ojca – sportretowanie zawiłych, familijnych relacji wyszło Tomaszowi Habowskiemu, reżyserowi filmu, aż za dobrze – i mimo wewnętrznej niezgody nie potrafi ostatecznie odciąć się od rodziny. Uwikłany w toksyczne stosunki mota się, wierci, ale jednak nosi nazwisko Jaroszyński. To ciężki syndrom uzależnienia od aprobaty rodzica. Robert chce mu pokazać. No właśnie. Chce mu pokazać tak, żeby staremu Jaroszyńskiemu poszło w pięty, ale chce mu też pokazać, żeby ten był z niego dumny. Od zera do bohatera, ambicje, marzenia, praca artystyczna podparta tylko o własne plecy.

Uczciwość Roberta budzi jednak spore wątpliwości. Godne to podziwu, prawda, pracowanie na własną markę, wypięcie się na znanego ojca-dziada (o tym trochę później), samodzielność i w ogóle eviva l’arte. Robert ma serce dla sztuki, ale zrobił w nim jednak odrobinę za mało miejsca.

Przeczytaj: Zimny ogień – Justyna Święs i Kamil Holden Kryszak w utworze z filmu Piosenki o miłości

Piosenki o miłości justyna świes zalewski ofelia recenzja
kadr z filmu Piosenki o miłości

Czarno na białym. Postacie i relacje

Piosenki o miłości są trudne – bardziej niż urocze. Wszystko, co oglądamy na ekranie to zmagania. Bohaterowie siłują się z tym co słuszne i opłacalne, walczą na różnych frontach, w różnych sprawach. Robert, grany przez Tomasza Włosoka, składa się z ciągłych powtórzeń. Atak-obrona, od ofensywy do defensywy i tak w kółko. Szkielet jego postaci został pieczołowicie poskładany z wątpliwości i mimo że pozornie jest tak samo jednowymiarowym bohaterem jak wszyscy pozostali, to jakoś nie bronię się przed tym, by widzieć w nim więcej. Presja, zamordystyczny ojciec (w tej roli fenomenalny Andrzej Grabowski), żadne wymówki dla słabego charakteru, uginającego się w tym czy innym miejscu, tworząc wariacje kręgosłupa, o jakich ortopedom się nie śniło. Cham chamem zostanie, mimo pierwszego wrażenia, błysku białych zębów, zachwytu nad śpiewem kelnerki na dziedzińcu restauracji i wyrzutów przetyranego sumienia. Tomasz Włosok znakomicie go wykreował, wytrącając sympatię na rzecz irytacji, by finalnie pozostawić bohatera samego na lodzie, bez choćby i żałosnego współczucia.

Inaczej sprawa ma się z Alicją, sportretowaną przez Justynę Święs, której ekranowy debiut wypadł doskonale. Grała tak, że nie tylko się jej wierzyło – chciało się jej wierzyć, w jej zagubienie i to, jak próbuje utrzymać się na powierzchni wielkiego miasta w pracy, która pewnie miała być przejściowa, a z próbnego miesiąca przerodziła się w roczny staż. Jej rola znacznie odciążyła Piosenki o miłości wśród dramogennych sytuacji, robiąc miejsce na te ciepłe i zwyczajne, jak śpiewanie na placu zabaw, ludzkie okazanie wstydu przed wróżbą wielkiej kariery i szeregiem otwierających się drzwi.

Wspomniałam wcześniej, że film Habowskiego jest trudny. Obraz opiera się na nieporozumieniach, czerpie z niezgody, konstrukcyjnie przypomina niestabilną wieżę ułożoną po kilkunastu kolejkach Jengi. Im dalej w las, tym gorzej. Napięcie, wiadomo, wzrasta, tylko że punkty kulminacyjne jakoś umykają, akcja się nie rozwiązuje, tylko plącze skutkując… zmęczeniem. Nawet irytacja po czasie wietrzeje i ma się już po prostu dość: kłótni, wiecznego niezdecydowania i szarpania się z uprzywilejowaniem. Spełnianie marzeń to nie droga usłana różami, o tym już wiemy. Drobiazgowy realizm przeniósł mikroskopijne kryzysy, zarówno związkowe, jak i światopoglądowe, pod mikroskop. A oglądanie tego kuło.

Tylko nie w sposób satysfakcjonujący, który może i wprawia w dyskomfort, ale i zarazem w jakąś dziką satysfakcję. Zwroty akcji były łagodne niczym ośla łączka dla początkujących narciarzy, a reszta bohaterów mogłaby właściwie nie istnieć. Krzysiek Zalewski jako on sam był miłym smaczkiem, Iga Krefft (Ofelia) wypadała co prawda bajecznie w swoim epizodycznym występie, ale poza tym – płasko. Nie w grze, a w kreacji – uniwersum Piosenek o miłości tworzyły trzy osoby. Stary i młody Jaroszyński oraz Alicja, która też zresztą została napisana wąskotorowo.

Piosenki o miłości justyna świes zalewski ofelia recenzja
kadr z filmu Piosenki o miłości

Inne języki miłości

O ile Piosenki o miłości fabularnie czasami staną mi w gardle, a innym razem zagrzytają między zębami, tak pod względem czysto estetycznym mamy do czynienia z topowym aktorstwem i topowymi zdjęciami. Wizualna kompozycja przegryzła się idealnie z konceptem: czarno-biały film jak usiłowanie sztuki, wstawki wideo kręcone telefonem, już kolorowe dla wiarygodności chwytania chwil. Romantyzm był. Romantyczność toczyła się w głównej mierze poza głównym kadrem.

Opowiadały ją piosenki, dopowiadając subtelnie to, co poza planem. Ucięty zasięg wzroku, słowa budujące metaforę urealniającego się uczucia, słabości, wciąż młodzieńczej mięty. Dla tego, innego ujęcia, zasłoniętego kadru – warto.

Kamil Holden Kryszak feat. Justyna Święs – Zimny Ogień (Muzyka z filmu Piosenki o miłości)

Piosenki o miłości – nie będzie huku, ale słychać brawa. Sztuka została doprowadzona do końca (bez spoilerów). Zobacz także Co obejrzeć po „Reniferku”? Te seriale powinny wam się spodobać Początki polskiego rapu: pierwsze kasety, dissy i nadejście Scyzoryka WROsound 2024. Zagrają m.in. Małpa, susk, Bisz i Kasia Lins Piosenki o miłości, czyli pęczniejący dramat Piosenki […]

Obserwuj nas na instagramie:

Sprawdź także

Imprezy blisko Ciebie w Tango App →