fot. kadr z klipu "Promise"

Jann“Power” w pełnym tego słowa znaczeniu. Debiut, ale to supremacja [recenzja]


25 marca 2022

Obserwuj nas na instagramie:

Jann nie tylko zadebiutował, ale również zaskoczył. W pionie, w poziomie, EP-ka Power przeskoczyła wszystkie wymierne i niewymierne oczekiwania.

Jann – jego debiut zapowiada potężny rok premier

Wiedziałam, że 2022 będzie rokiem mocnych debiutów. W przeciągu ostatnich dwunastu miesięcy w polskiej muzyce sporo się działo i pomimo że w branży robi się gęsto, tak nikomu nie braknie poletka. To kwintesencja lat 20. XXI wieku. Wokoło gromy i sądowe batalie o plagiaty (patrz Ed Sheeran i ostatnio Dua Lipa), a podobieństwo, inspiracje i zapożyczenia to efekt naturalnej homogenizacji. Dzięki niej mamy taki pop, jaki mamy, a słuchanie alternatywy oznacza słuchanie wszystkiego i uwaga – nie jest popełnieniem towarzyskiego seppuku, jak to było w latach 10., kiedy taste wyznaczały konkretne nazwiska i umiejętność wymienienia płyt swojego idola w kolejności ich wydania.

Ale do rzeczy – wracamy do debiutów. Jann wydaje się już jutro, a ja jestem świeżo po odsłuchu jego pierwszej oficjalnej EP-ki. W swoim grudniowym artykule wytypowałam go jako jednego z newcomerów, z którymi wiążę największe nadzieje. Chciałabym zmienić swoje zdanie.

Bo piątym miejscem w opór go skrzywdziłam.

Przeczytaj: Jann: czarujący kontratenor w FONOBO Pitcher – wywiad

Jann ep-ka Power recenzja
Jann/ fot. Ola Bodnaruś

Jann, oh my God, he’s got the Power

Chciałabym przede wszystkim pogadać sobie o płycie Power i choć z racji pisanej formy będzie to raczej monolog, tak postaram się go wcisnąć w konwencję real talku. Mniej obsypywania kwiecistymi frazami, więcej wrażeń, żebyście mogli sobie razem ze mną przepłynąć przez ten album. Nie przebrnąć, bo to słówko rezerwuje się dla doświadczeń ciężkich, a choć Power nie jest krążkiem wagi piórkowej, tak trzyma odbiorcę nad ziemią. W stanie euforii.

I to nie takiej, którą wiecie, mamy w domu, tylko tej przeniesionej z ekranu. Oglądanej (i słuchanej) z dopaloną dopaminą. Debiutancki album Janna postawiony w opozycji do jego singli to jak rozpędzanie się na pustej autostradzie, gdzie początki są lajtowe, a w efekcie wciska cię w fotel, bo można przyszarżować. Still, to prędkość stała przyśpieszona, bez dawania po hamulcach. Balladowe baby steps aż do pewnego wyjścia na cat walk i… powrotu po własnych śladach. Lubię klamry kompozycyjne, lubię, kiedy inspiracje wyrastają z siebie nawzajem, lubię ewolucję, niekoniecznie powolną, lubię grzebanie w korzeniach. Artysta nie dopinał się na ostatni guzik, bo to nie pasuje do jego stylu, no i to zagięcie okazało się samospełniającą się przepowiednią, bo moim zdaniem zagiął scenę tak, że szczęki ZPAV-u dalej wiszą u kolan.

Jann epka Power recenzja
okładka płyty Power Janna

Gatunkowa hybryda, bardzo zdrowy związek

Oczekiwałam Janna romantycznego i spodziewałam się EP-ki do zakochania. Takiej, że jak posłuchasz, to wpadasz, trochę jak w króliczą dziurę. Tracisz grunt pod nogami, ale że dookoła jest na maksa soft, to obijasz się o te piosenki, które są hybrydą klimatu wziętego z Toma Odella i Jamesa Blake’a z autorskim twistem i wokalem, od którego miękną nogi. Błąd.

To, że tak było, nie znaczy, że tak będzie. Utwór Promise nakreślił co prawda kierunek, lecz finalnie to zawsze wybiera się lewo, co oznaczało ostry skręt w aurę dark popu, lo-fi i elektroniki, również tej mrocznej i nieprzystępnej. Do tego jazz, hip-hop, ambient i to wcale nie jest generator losowych słów, a trochę niebezpieczna gra prowadzona przez artystę. Otwiera się z wysoka, a później jedyne słuszne komentarze na YouTubie pod LOOKATME głoszą “SLAYYYYY”.

I tak to jest jak The Weeknd nadzieje się na Labrintha, ASAPA, RuPaula i Todricka Halla. A wszystko to w jednej, skromnej osobie Janna. I znów: to nie tak, że składam go z resztek, czy że wielkie inspiracje przysłoniły osobowość. Ten debiut jest w stu procentach autorski, a do tego całkowicie zaskakujący. Chcieliśmy nowe, dostaliśmy nowe. Power, twór, który aż korci, by nie wyjmować z pudełka i zachować jego kolekcjonerską wartość.

Ostatnio nadużywam słowa “potężny” w różnych jego wariantach, wcześniej podobny problem miałam z przedrostkiem “prze”, ale co mam robić, jeśli one same cisną mi się na usta? Tylko wtedy wywołuję efekt dostateczny, by opinia wybrzmiała odpowiednio, a to serio jest przedobry album. Taki, o którym będziesz nadawać ziomkom tak długo, aż w końcu go posłuchają. I się zgodzą, jakby, droga bez wyjścia.

Jann – Promise (Official Video)

Gdybym miała odpowiedzieć na pytanie, jakiej muzyki chcemy w 2022 roku, powiedziałabym, że takiej. Pierwszy track z Power – ludzie zaczynają klaskać stopami, co się dzieje? Ano wystarczy volume podkręcony na maksa. Przelot na wszystkich pięciu pozycjach, zakończonych elegancką pętlą. Eren elegancko domyka drzwi, w które trochę na chama, jak nieoczekiwani goście, wepchnęły się LOOKATME, Met the God i Emperor’s New Clothes. Vibe jednak został złapany, nie ma niezręcznej ciszy, na tej imprezie nikt nie siedzi w kuchni.


Jann – Power – odsłuch albumu

Jann nie tylko zadebiutował, ale również zaskoczył. W pionie, w poziomie, EP-ka Power przeskoczyła wszystkie wymierne i niewymierne oczekiwania. Zobacz także Nowe seriale, na które warto czekać w 2024 roku Hania Rani zagrała Tiny Desk Concert w ramach prestiżowej serii NPR „Pies i Suka”, czyli Ralph Kaminski i Mery Spolsky połączeni w remiksie Jann – […]

Obserwuj nas na instagramie:

Sprawdź także

Imprezy blisko Ciebie w Tango App →