Jakub Grabowski i jego „przykry lajf”. Rozmawiamy z producentami przewrotowego maxisingla
Obserwuj nas na instagramie:
Debiutujący artysta z Ciechanowa śmiało poczyna sobie na rynku rapowym – zupełnie jakby miał już w tym niemałe doświadczenie. O kulisy powstawania jego maxisingla spytaliśmy ważnych współtwórców.
Debiutant stawia na sprawdzone marki
9 września 2022 roku zostanie zapamiętany jako dzień, w którym Jakub Grabowski (znany wcześniej jako Quebonafide, gigant polskiego rapu) zaprezentował światu swój pierwszy maxisingiel, tym samym na nowo rozpoczynając swoją karierę wydawniczą po latach sukcesów pod poprzednim pseudonimem. Mój przykry lajf wzbudził sporo dyskusji nie tylko z powodu samego gospodarza czy gościnnego udziału Filipka, lecz także dwóch remiksów dokładających ciekawe konteksty twórcze.
Za ten z ejtisowym, powichrowanym sznytem odpowiada Maciej Eigus Jakubiec, za najntisowo-house’owy – Paweł P.A.F.F. Kasperski. Panowie są na różnych etapach kariery muzycznej, za to łączy ich zaufanie zarówno Grabowskiego, jak i SBM Labelu. By lepiej zrozumieć, co tu się właściwie wydarzyło, skontaktowaliśmy się z oboma i porozmawialiśmy o ich angażu.
Jakub Grabowski – Mój przykry lajf (P.A.F.F. RMX)
Na spontanie albo wcale
– Pewnego popołudnia Jakub niespodziewanie odezwał się do mnie, czy nie miałbym ochoty zremiksować nadchodzącego singla. Odpowiedź mogła być tylko jedna – uśmiecha się Eigus, którego fani rapu znają choćby z opublikowanego w 2015 roku dissu Coming out Dawida Czerwiaka, w którym Deys uderzał w… SB Maffiję. Jest w tym coś przewrotnego, ale raczej nie należy dopatrywać się mrugnięcia okiem do tego konkretnego momentu przeszłości. Trzeba pokopać głębiej.
– Jeśli zgodnie z zamysłem mamy wrócić jakieś 10 lat wstecz, to wtedy Jakub zbierał bity na „Płytę roku” z Eripe. Byłem wtedy w pierwszej czy drugiej klasie liceum i zaczynałem wkręcać się w podziemną scenę, pojawiać na pierwszych większych projektach, no i rozsyłać bity do szerszego grona twórców. Tak na siebie trafiliśmy, ale nic z tego wtedy (ani też później) nie wyszło. Jeśli mnie pamięć nie myli, powodem było to, że produkcje nie trafiły w gusta Eripe, choć później stworzyliśmy wspólny numer. Być może tutaj też nadrabiamy niewykorzystaną okazję sprzed lat – tłumaczy producent z Krosna. Dodaje też, że współpraca jego i Grabowskiego odbyła się w trybie zdalnym.
Nieco inaczej, choć również zdalnie, Jakub Grabowski działał z P.A.F.F.-em. W tym przypadku jednak zaproszenie do projektu przyszło od Solara. Jak wspomina wrocławianin, szef SBM-u napisał do niego w środku nocy, koło 2:30, raptem cztery dni przed FFestivalem, że potrzebują klubowego remiksu. Co ciekawe deadline wyznaczono na… 18:00 tego samego dnia. Kasperski podjął rękawicę, bo szybko wpadł na dobry pomysł kompozycyjny. Pozostaje pytanie: dlaczego on, a nie ktoś inny? – Szczerze mówiąc: nie wiem. Może wiedzieli, że potrafię szybko skleić coś fajnego? Może inni remikserzy potrzebowali więcej czasu? A może dlatego, że Kuba cofnął się do 2012 roku, a to też są moje początki szerszych działań z raperami, dołączenie do Wielkiego Joł, pierwsze remiksy dla Tede? – głośno myśli i nie znajduje prostego wytłumaczenia.
Wolna ręka robi ruchy
Wynagrodzenie rynkowe. W taki sposób obaj panowie nazywają kwotę, którą wpłynie na ich konta za wiadome remiksy. Można więc z dużą dozą prawdopodobieństwa powiedzieć, że to miły zarobek – tym bardziej że i Eigus, i P.A.F.F. podkreślają, iż mieli niemal nieograniczoną swobodę twórczą. Ten pierwszy podszedł tak ambitnie do zadania, że w okolicach północy miał już gotowe dwie wersje remiksu. Na wydawnictwie znalazła się ta, jak mówi, bardziej szalona.
– Jako producent często czuję się znudzony mainstreamowym brzmieniem i mam ochotę pokazywać i proponować ludziom trochę bardziej odkręcone rzeczy – widać, że w tym przypadku załapało. Bardzo często jednak słyszę, że to trudne produkcje. Liczę na to, że mój zmysł mnie nie zawiedzie i będziemy słyszeć coraz więcej takich mieszanek, jak chociażby na brytyjskiej scenie, gdzie rap od dawna łączy się z różnej maści elektroniką. A Brytyjczycy mają dryg do elektroniki jak prawie nikt – dopowiada Jakubiec i przytacza sympatyczną, oldschoolową anegdotkę. Gdy dostał zaproszenie, był w rodzinnych stronach, więc stworzył bit na tym sprzęcie, na którym zaczynał jako 12- czy 13-latek. Ba, za odsłuchy posłużyły mu stare Creative’y, które lata temu zasiedlały pokoje nastolatków jak kraj długi i szeroki.
Jakub Grabowski – Mój przykry lajf (Eigus RMX)
Gdy zagajam P.A.F.F.-a o to, czy aby nie ukrył w swoim podkładzie jakichś easter eggów, odpowiada przecząco. Brief? Ma być klubowo, to by było na tyle. Rewanżuje się jednak innym smaczkiem, który dotąd nie był publiczny. – Wzorowałem się mocno na piano house’owych rytmach rodem z lat 90., bo takie właśnie klimaty chodzą mi głównie ostatnio po głowie i w takiej muzyce się najlepiej odnajduję. Jako ciekawostkę dodam, że w pierwotnej wersji remiksu były całe zwrotki Kuby. To Solar zasugerował, żeby pociąć pojedyncze wersy i się nimi lekko pobawić.
Przeczytaj także: Debiutant, który przyciągnął tłumy. Jakub Grabowski na Lech Polish Hip-Hop Festival 2022 [relacja]
Lecieć jak Childish Gambino
Jakie będą przyszłe ruchy muzyczne Jakuba Grabowskiego – tego nie wiemy. Producenci są wyjątkowo zgodni, kiedy pytam, czy będą jeszcze współpracować ze wspomnianym. Czas pokaże, chciałbym, wiele więcej nie mogę powiedzieć. Dużo chętniej mówią o tym, co wcześniej i co teraz, czyli o ponownym przechodzeniu gry przez Młodego Grabusa.
– Lubię artystów, którzy bawią się w performance, coś kombinują ze swoim wizerunkiem. Zdecydowanie jestem fanem tej całej akcji już sprzed “Romantic Psycho”. Myślę, że to ciekawy pomysł, żeby cofnąć się 10 lat wstecz. Trochę kojarzy mi się to z Childishem Gambino i jego promocją albumu “Because the Internet” – zaznacza P.A.F.F.. Wtóruje mu Eigus i na koniec zadaje retoryczne pytanie. – Bardzo mi się podoba określenie przewijające się ostatnio w mediach społecznościowych pod postami o tej akcji, czyli new game plus po przejściu polskiej rap-gry. Po wszystkim, w czym uczestniczył pod starą ksywą, niejeden mógłby oczekiwać nieco innej drogi albo wręcz odcinania kuponów. Dostaliśmy świeżą – z braku lepszego polskiego odpowiednika – wholesome akcję, przy której słuchacze mają opcję trochę zbliżyć się do artysty. Jeśli można trochę pobawić się wizerunkiem i promocją, tworząc coś ciekawego, to dlaczego nie?
Debiutujący artysta z Ciechanowa śmiało poczyna sobie na rynku rapowym – zupełnie jakby miał już w tym niemałe doświadczenie. O kulisy powstawania jego maxisingla spytaliśmy ważnych współtwórców. Zobacz także Co obejrzeć po „Reniferku”? Te seriale powinny wam się spodobać Początki polskiego rapu: pierwsze kasety, dissy i nadejście Scyzoryka WROsound 2024. Zagrają m.in. Małpa, susk, Bisz […]
Obserwuj nas na instagramie: