Freddie Mercury – niemal 30 lat minęło, jak jeden dzień


25 listopada 2020

Obserwuj nas na instagramie:

Freddie Mercury ze zwykłej gwiazdy, został ikoną. Właściwie jeszcze za życia osiągnął to, do czego większość nie zdoła doskoczyć, przeżywając go o kilka dekad. Miał ogromne możliwości, niespotykany talent, dla swych fanów był figurą bliską bóstwa. Wczoraj minęło 29 lat od jego śmierci.

Freddie Mercury – dlaczego właśnie on?

Gdyby tak zagadnąć przypadkową osobę na ulicy i zapytać ją o trzech największych artystów wykonujących muzykę popularną, jakie odpowiedzi mogłyby paść? Myślę, że pula, spośród której ludzie z naszego kręgu kulturowego (bo inaczej oczywiście taki sondaż wyglądałby np. w Ameryce Południowej) dokonaliby wyboru, ogranicza się do maks dziesięciu nazwisk tudzież zespołów. Bez zwracania szczególnej uwagi na gusta, coby się nie rozdrabniać – brodzimy sobie na mieliźnie ogólnie pojętej opinii publicznej. Zresztą, ten problem, jakkolwiek wydaje się płytki, tak naprawdę jest niesamowicie złożony. Przyjrzyjmy się przez moment listom klasycznych hitów. Co to w ogóle znaczy? Kiedy utwór staje się klasyką? Kto go za klasykę uznaje? Mamy tu do czynienia z dylematem związanym z kanonem, a żeby to nieco uprościć zdradzę, że muzyka musi się odpowiednio zestarzeć.

Tłumaczę na przykładzie: idę o zakład, że nikomu nie przyszłoby do głowy umieść Beyoncé między Madonną a Eltonem Johnem, chociaż na scenie jest już prawie 20 lat. To długo, ale najwyraźniej, niewystarczająco. Zabawne, biorąc pod uwagę, że to my sami wyznaczamy sobie te ramy spoglądania na muzykę z perspektywy czasu. Ocena aktualności to jedno, wartości artystycznej – drugie. I w tym wypadku, starsze numery dostają od nas niezłe fory. Bo przetrwały taki szmat czasu, bo się do nich nadal wyśmienicie bawimy, bo chwytliwe, bo takie dobre. Ale co z tą dzisiejszą muzyką? Nie jest przecież zła, nie jest przeciętna, nie jest w żaden sposób gorsza. Ale i tak, wskazując wizjonera, palcem pokażemy na Freddie’ego Mercury’ego zamiast na, dajmy na to, Bruno Marsa. Freddie to Freddie, wibrato poza skalą i głos o zasięgu niedostępnym dla zwykłego śmiertelnika, jasne. Niemniej jednak sądzę, że w parach dobranych na zasadzie poprzednik-następca, prowadziliby ci z dawnych lat.

Wszystkiego najlepszego, Freddie

Po tym przydługim wstępie, kiedy już w końcu wiemy (chyba?), dlaczego Queen nadal utrzymuje się na topie, a dzisiejsze nastolatki znają jego piosenki i to nie tylko te, pojawiające się w radio, czy w reklamie, pora przejść do meritum. Analiza sylwetki Freddie’ego to zadanie dla rzetelnych badaczy, lecz postaram się złożyć mu dzisiaj taką symboliczną laurkę.

Queen – I Want To Break Free

Mówiąc o nim w aspekcie twórczym, oczywistym i niepodważalnym faktem jest jego ogromny potencjał artystyczny i to nie tylko muzyczny. Do zespołu Freddie wnosił muzykę, teksty, a prócz tego całe wizerunkowe zaplecze kreatywne – tworzył je, był jego częścią, wykonawcą no i pomysłodawcą. Stworzył Queen w tej formie, w której my ją znamy, czyli grupy ponadczasowej i uniwersalnej. A przy tym: żadnej trywialności, czy kompromisów w dziedzinie sztuki. Brak owych kompromisów uderzał w formację od wewnątrz, ale to działo się zakulisowo, tego nie widzieliśmy.

Freddie Mercury – krótko, ale intensywnie

Kontrowersje mniejsze i większe, konflikty, oskarżenia. Dużo tego mięsa się przewinęło, począwszy od utrzymywania przez Freddie’ego kontaktów homoseksualnych, po nadużywanie narkotyków i kłótnie w zespole. I chyba nie muszę dodawać, że nie ograniczały się one do wytykania Mercury’emu jego braku poczucia czasu, jak obrazuje to Bohemian Rhapsody. Film PEGI 13, rodzinny, oscarowy. Ogląda się go z przyjemnością, ba można się nawet wzruszyć, muzyka podkręca emocje, ale cóż, koło biografii to nawet nie stało.

Wiecie, kłótnie w zespole nie kończyły się wspólnym pisaniem nowej piosenki i sztamą. Tak samo: imprezy, imprezami, ale na koks artysta wydawał bajońskie sumy, a wciąganie szczodrze podlewał alkoholem. Organizmowi nie robi to dobrze, a jak na dokładkę dołożymy do tego kontakty seksualne z różnymi partnerami i partnerkami i niedopilnowanie bezpiecznego współżycia… Wiemy, jak to się skończyło. I on też wiedział, że umiera, bo na AIDS nie było lekarstwa. Szkoda, że w najnowszej biografii widzimy jedynie najazd kamery na zakrwawioną chusteczkę, co aż kapie hollywoodzką estetyką. A to kwestia, która powinna być przedstawiona nie w sposób filmowo-dramatyczny, a ludzki.

Queen – Somebody To Love

Freddie Mercury jako postać popkulturalna

Wcześniej uznałam, że Freddie jeszcze za życia został wyniesiony na piedestał. Gromadzenie gigantycznej widowni i te miliony sprzedanych płyt, tak, jasne, oczywiście – to ogromne komercyjne sukcesy. Ale za nimi nie zawsze ciągną się te mniej oczywiste, jak zakotwiczenie się w kulturze popularnej, jako postać. Już nie wokalista, a osoba, ten Freddie Mercury, z wąsem, w żonobijce, czy w tej słynnej, żółtej kurtce. To, że wokalistą był, otworzyło mu drzwi do celebryckiego świata, a także do naszego mainstreamu. W którym jest Freddie’em Mercurym, muzykiem, kociarzem, skandalistą. Sięgnął do intertekstualności – wzmiankuje się o nim w literaturze i w filmie, odwołania są oczywiste lub mniej zauważalne. Pojawia się w piosenkach, a takie wspomnienia nie przypadają przecież byle komu. Czy sam głos, w odłączeniu od jego wizerunku, mógłby zapewnić mu to wszystko, co zdołał osiągnąć? Szczerze, wątpię.

Queen – Fat Bottomed Girls

Freddie Mercury – drugiego takiego nie będzie

Bohemian Rhapsody była pierwszym hitem zespołu na taką skalę, a zarazem utworem, który pomieszał szyki, podeptał muzyczne konwenanse i ujawnił, że można tworzyć literalnie, jak komu się podoba. Korzystać ze wszelkich dostępnych środków, nagrywać i wypuszczać single trwające sześć minut. Nie każdy jest Freddie’em Mercurym, ale na podłożu własnych możliwości, w aspekcie samego tworzenia – proszę bardzo. Łatwo powiedzieć: stwórz własną legendę. Jeszcze łatwiej zaś jest wcale nie próbować.

Queen – Bohemian Rhapsody

Freddie Mercury ze zwykłej gwiazdy, został ikoną. Właściwie jeszcze za życia osiągnął to, do czego większość nie zdoła doskoczyć, przeżywając go o kilka dekad. Miał ogromne możliwości, niespotykany talent, dla swych fanów był figurą bliską bóstwa. Wczoraj minęło 29 lat od jego śmierci. Zobacz także Nowe seriale, na które warto czekać w 2024 roku Hania […]

Obserwuj nas na instagramie:

Sprawdź także


Imprezy blisko Ciebie w Tango App →