Brodka to potrafi. Jak „Brut” ogarnął Stary Maneż
Obserwuj nas na instagramie:
Brodka i jej koncert w Starym Maneżu, czyli owocowo nie tylko w trakcie Fruits. Relacja z sobotniego występu w Gdańsku.
„Mam nadzieję, że lubicie owocki, bo teraz będzie owocowo” – słyszysz takie słowa – myślisz – „no przecież jest”. Tym bardziej, że nie minęła nawet połowa koncertu. Koncertu, wokół którego przed rozpoczęciem kłębiło się więcej znaków zapytania, aniżeli bijących świateł po oczach w jego trakcie. Czy owocowo było tylko w trakcie śpiewania Fruits? Czy Brodka dźwignęła temat Brutu na żywo? Pomidor. Jeszcze jak.
Aż wstyd przyznać, ale mieszkając przez większość życia w Trójmieście i na jego obrzeżach, Stary Maneż na poczet koncertu Brodki odwiedziłem po raz pierwszy. Wybudowany na przełomie XIX i XX wieku obiekt w domyśle ma zapewnić przestrzeń blisko 1500 osobom, a samo miejsce przykuwać niebanalną aranżacją i wyjątkowym klimatem.
Przeczytaj: Brodka stworzyła kolekcję ubrań dla Reserved
Trzeba się wyciszyć…
Po przybyciu na miejsce, ku mojemu zaskoczeniu, zastałem wręcz idealnie zaaranżowaną postindustrialną przestrzeń koncertową. Była godzina 19:45, maksymalnie 400 osób w środku, a moją uwagę ze wszystkiego jako pierwsza zwróciła rozstawiona za sceną narzuta z charakterystycznymi otwartymi ustami. Imponujące nagłośnienie umiejscowione po przeciwnej stronie obu realizatorek tylko czekało na zielone światło od artystki. Gwiazda wieczoru wraz z czteroosobowym bandem na scenie pojawiła się kilka minut po godzinie 20:00. Mój pierwszy koncert od pięciu lat – w dodatku pierwszy Brodki – mógł oficjalnie się rozpocząć.
Brodka swój blisko dwugodzinny występ rozpoczęła zainicjowanym przez grę świateł i minimalistyczną oprawą wizualną You Think You Know Me. Na przemian świecące z obu stron jasne światła zmieniły się wraz z nadejściem The World Is You i Come To Me. Artystka postanowiła podzielić koncert na dwa etapy – minimalistyczne wykonania prezentując na przemian z tym odważniejszymi. Jak sprytnie zauważyła moja redakcyjna koleżanka, Maja Kozłowska: „Przed słuchaniem albumu trzeba się wyciszyć (bo) i tak będą zgrzyty”. Pierwsze 15 minut koncertu idealnie oddały słowa Mai, która zdaje się, pisała Brodce rozpiskę utworów, które ta zagrała w sobotniego wieczoru.
Zobacz również: Brodka zmienna jak Bowie – odsłuch albumu „BRUT”
…i tak będą zgrzyty
Wspomniane zgrzyty nastąpiły z nadejściem Game Change. Skrzydełka, które Brodka przywdziała na początek koncertu, wraz z rozpoczęciem tego utworu niepostrzeżenie zamieniła na pejcz, którym skrzętnie wymachiwała przez kolejne minuty. W tym momencie po raz pierwszy miałem do czynienia z odważnym i nowoczesnym wydaniem Moniki. Już płyta sama w sobie pokazuje pazura. Wychodzi poza utarte schematy, porusza tematy z zakresu stereotypów narzucanych przez społeczeństwo czy rolę płci. Pierwszy z dwóch brawurowych aktów ekspresji nie mógł nie przypaść do gustu. To było coś!
Brodka – Game Change
Przez kolejne pół godziny doświadczyłem totalnego muzycznego rollercoastera. Zagrany na gitarze przez samą Brodkę Horses z albumu Clashes, poprzedził roztańczony Imagination. Kolejno wykonane Fruits, Falling Into You, ponownie Clashes i Up in the Hill zwiastowały zgrzyty i następne niespodzianki. Te nadeszły po Hey Man w postaci My Name Is Youth Hill. W tym momencie pomyślałem: „jest grubo”. Imponująca gra jasnych świateł i wręcz rock’n’rollowy anturaż wykonu jeszcze jednego kawałka z płyty Clashes wyrwał z kapci wszystkich bez wyjątku – w tym sama Brodkę, która ni stąd, ni z owąd, zerwała z siebie spodnie. Bo jak robić show – to na całego. Jak robić koncerty – to właśnie w ten sposób. Nieprzewidywalnie, bawiąc się emocjami widza. To było coś #2!
Przeczytaj: Brodka z nagrodą na Berlin Music Video Awards 2021 za klip do utworu „Game Change”
Im dalej w koncert, tym bliżej (niestety) jego końca. „Gdańsk to fajna sprawa, z wami fajna jest zabawa” – wybrzmiało przed ostatnimi utworami z najnowszej płyty: In My Eyes, Chasing Ghosts i Sadness. Zwiastowało to bisy i totalne puszczenie hamulców artystki. W Pięciu Smakach, Varsovie, Dancings shoes i kończąca całość Granda zwieńczyły dzieło przez wielkie „D”. Będąc totalnym laikiem ds. koncertów nie mogłem wyjść z podziwu tak dobrze wykonanej roboty. Powiedzieć, że „ja w szoku”, to jakby nic nie powiedzieć. Brodka jak nigdy oczarowała mnie swoją charyzmą, pewnością siebie, nieprzewidywalnością. Jeśli tak wygląda artystyczna metamorfoza – jako pierwszą jej ambasadorkę wskażę właśnie Brodkę. Tak to się robi, proszę państwa.
Brodka – BRUT, posłuchaj albumu!
Znowu to zrobiła
Przed zabraniem się za Brut wiedziałem, że późniejszy koncert nie będzie łatwym do przełknięcia wydarzeniem. Takie podejście pozwoliło mi zrozumieć jego fenomen, a samą Brodkę zacząć traktować na specjalnych zasadach. Zasadach, które sama sobie napisała. Wbrew głosom tłumu. Mając w poważaniu wszelką krytykę. W końcu mierzyłem się z „kolejną” wersją jej samej. Taki obrót spraw nie wszystkim przecież przypada do gustu. Nie wszyscy lubią skakanie po stylistyce – nie mówiąc o zbyt zauważalnym eksperymentowaniu w twórczości.
Przeciętny słuchacz przyzwyczajony jest do artysty zaszufladkowanego tematycznie, idącego tą samą ścieżką utartą na początku swojej muzycznej tułaczki, gdzie każdy wyskok w przeciwną stronę, odbierany jest często w sposób niezrozumiały. Na pohybel wszystkiemu pojawiła się była finalistka programu Idol. Wykreowany przez nią świat fantazji i łatwość w łączeniu gatunków pozwoliły stworzyć album surowy, wytrawny, pozbawiony lukru i nie dla każdego. Monika, tak trzymaj! To było coś #3. Dzięki!
Brodka i jej koncert w Starym Maneżu, czyli owocowo nie tylko w trakcie Fruits. Relacja z sobotniego występu w Gdańsku. Zobacz także Co obejrzeć po „Reniferku”? Te seriale powinny wam się spodobać Początki polskiego rapu: pierwsze kasety, dissy i nadejście Scyzoryka WROsound 2024. Zagrają m.in. Małpa, susk, Bisz i Kasia Lins „Mam nadzieję, że lubicie […]
ZOBACZ: Brodka, “BRUT” | Warszawa – fotorelacja
Obserwuj nas na instagramie: