materiały prasowe

Zagłada czeka tuż za orbitą – recenzja filmu „Nie patrz w górę”


13 stycznia 2022

Obserwuj nas na instagramie:

Netflix zafundował nam satyrę współczesności, nas samych i narzędzi, jakimi się posługujemy. Nie patrz w górę to filmowa hybryda memiczności i naszych największych lęków, która przypomina, że Można panikować.

Produkcje Netflixa, czyli wszechobecna ckliwość i memłowatość

Do produkcji Netflixa podchodzę ostatnio z coraz większą ostrożnością, a w zasadzie już coraz rzadziej w ogóle podchodzę – zazwyczaj po prostu je pomijam. Zbyt wiele razy się zawiodłam. Nadmierna ckliwość lub memłowatość – Netflix rzadko kiedy idzie w inną stronę, a po licznych próbach podejść do rzekomych hitów tej platformy, takich jak Niebo o północy, Bal czy wszelkie świąteczne propozycje Netflixa, utwierdziłam się w przekonaniu, że target tej marki mocno mija się z moimi filmowymi oczekiwaniami.

Zobacz również: Styczeń 2022 na Netflix: co nowego pojawi się na platformie?

Co prawda w międzyczasie zdarzyły się takie perełki, jak chociażby Cząstki kobiety i wygląda na to, że Nie parz w górę, ku mojemu zaskoczeniu, dołączy do tego grona. Nie spodziewałam się po tym tytule wiele, bo z doświadczenia zakładam, że tak hajpowane, uderzające w mainstream produkcje Netflixa to zwyczajnie nie moja bajka. Jednak w tym przypadku od początku intrygowała mnie obsada.

O ile obecność w filmie Ariany Grande, Kid Cudiego czy Meryl Streep, która ostatnimi czasy próbuje wszystkiego i niczego (wspomniany Bal chociażby) nie była dla mnie wyznacznikiem jakości, co więcej – utwierdzała jeszcze bardziej w myśli, że raczej pominę seans Nie patrz w górę, tak już trudno było mi uwierzyć, że Leonardo DiCaprio po fenomenalnych rolach w Wielkim Gatsbym, Wilku z Wall Street, Zjawie czy Pewnego razu… w Hollywood, aktorski fenomen ostatnich lat – Timothée Chalamet czy nie mniej zachwycające Jennifer Lawrence oraz Cate Blanchett, wzięliby udział w czymś, czego potem mogliby się wstydzić. Idąc tym tropem dałam najnowszej produkcji Netflixa szansę i – uwaga, spojler! – przepadłam od pierwszych minut.

Zobacz również: Meryl Streep, Leonardo DiCaprio, Timothée Chalamet, Ariana Grande – gwiazdorska obsada nowej komedii Netflixa

Nie patrz w górę – zobacz zwiastun!

Nie patrz w górę. Nie tylko koniec świata

Na wstępie należy zaznaczyć, że najnowszy film Adama McKay’a nie przedstawia nic odkrywczego i przełomowego dla świata kina. Temat czyhającej za rogiem zagłady został już przecież opowiedziany na wiele różnych sposobów. Chociaż spłaszczanie przekazu tego filmu tylko do wątku zagłady byłoby sporą oznaką ignorancji. Nie patrz w górę porusza bowiem kilka innych zagadnień społecznych, być może nawet istotniejszych od apokalipsy samej w sobie.

Zanim jednak zaczniemy rozmawiać o Nie patrz w górę, muszę jeszcze przyznać, że uwielbiam wszelkie rzeczy związane z kosmosem, wszystkie powiązane z tym tematem science-fiction, itd. Podkreślam to, bo zdaję sobie sprawę, że mogłam być wobec tego filmu zwyczajnie nieobiektywna, choć wydaje mi się, że właśnie moja hobbystyczna zajawka tym tematem sprawia, że jestem jeszcze bardziej surowym i wymagającym widzem.

W tej kwestii film Adama McKay’a absolutnie mnie nie zawiódł – obyło się bez kiczowatych animacji, a wszystkie sceny związane z kosmosem, które widziałam na ekranie, wydobywały ze mnie szczery okrzyk: „WOW”. Tak, Nie patrz w górę po prostu przyjemnie się oglądało. To solidne dwie i pół godziny dobrych kadrów, dopełnionych zręcznym montażem, który solidnie sterował moimi emocjami. Ale właśnie – w tym filmie chyba nie tyle chodziło o jego estetykę, co o emocje, jakie miał w nas wywołać. We mnie wywołał.

NEtflix Nie patrz w górę recenzja
Nie patrz w górę – kadr z filmu

Gatunkowa hybryda. Emocjonalny rollercoaster

Chwilę mi zajęło odnalezienie się w stylistyce tego filmu. Po pierwszych kilkunastu minutach nie za bardzo wiedziałam czy oglądam komedię, dramat, science-fiction czy właściwie co? Czy wypada się śmiać w obliczu nadchodzącej katastrofy? Czy może czas już panikować? Szybko stwierdziłam, że przecież nie muszę tego wiedzieć – mogę poddać się fabule, oddać w ręce scenarzystów i szczerze reagować na serwowane przez nich na ekranie wydarzenia. Równie szybko zrozumiałam, że Nie patrz w górę to niezwykle smacznie wyważona fuzja wszystkich tych gatunków, film z tych, na których śmiech raz po raz przenika się z łkaniem tudzież chwilami grozy, co w tym przypadku uznaję za ogromny walor. Twórcy Nie patrz w górę zdecydowali się na balansowanie po dość cienkiej granicy, gdzie jedno „za dużo” w którąś ze stron mogło zaważyć na sukcesie całości, a jednak udało im się dokonać niemal niemożliwego i sprawić, że w obliczu tak realnej katastrofy, z którą nie trudno jest się utożsamić, pozwoliłam sobie na chwile szczerego śmiechu i – co najważniejsze – nie czułam się z tym źle.

Tym sposobem dość długi, jak na dzisiejsze standardy życia, czas filmu zleciał mi w mgnieniu oka, a dynamiczna fabuła wciągnęła na tyle, że zupełnie zapomniałam o istnieniu realnego świata. O to wyśmienicie zadbali wspomniani już aktorzy, których role – owszem, często były do granic przerysowane, ale w żaden sposób mnie to nie raziło, bo czułam, że takie właśnie miały być. Ciekawie oglądało się DiCaprio, który wyskoczył z garnituru na rzecz odegrania roli zwykłego, szarego, zaściankowego i podstarzałego boomera, buntownicza postać Lawrence nieco irytowała, ale koniec końców nie wyobrażam sobie, żeby miała być inna, czuły łobuz Chalamet to według mnie najciekawszy aktorski smaczek tego filmu, a Meryl Streep w roli wynudzonej Prezydent USA wbrew pozorom była w moim odczuciu najbardziej groteskowym i komediowym aspektem tego filmu. Jednak czy faktycznie jest się z czego śmiać?

Netflix Nie patrz w górę recenzja
Nie patrz w górę – kadr z filmu

Nie patrz w górę – słodko-gorzki obraz rzeczywistości

Już od pierwszych scen Nie patrz w górę czuć, że obserwujemy swoje własne odbicie w krzywym zwierciadle. Odbicie nas, ludzkości i społeczeństwa. Odbicie momentami przesadnie hiperbolizowane, ale może właśnie takie musi być, żebyśmy potrafili spojrzeć na siebie samych i obiektywnie ocenić miejsce, do którego zmierzamy?

Film, a już tym bardziej komedia z założenia jest czymś, co ma nas oderwać od rzeczywistości, natomiast Nie patrz w górę nie tyle był oderwaniem, a zwyczajnym obrazem rzeczywistości, w której po części już się znajdujemy. Naukowcy nawołują wszem i wobec do społecznej mobilizacji wobec ekologicznej katastrofy, która może się ziścić szybciej niż nam się wydaje. Tymczasem my, niczym filmowa bohaterka Meryl Streep, ze spokojem machamy na to ręką, bo przecież zawsze jest coś ważniejszego do zrobienia, coś bardziej „tu i teraz”, coś, co nie dotyczy nas globalnie a bezpośrednio i czym nikt poza nami się nie zajmie.

Po seansie Nie patrz w górę w głowie pozostało mi kilka istotnych refleksji, ale jedna wybrzmiewała najdobitniej – mam nadzieję, że w obliczu realnego zagrożenia zachowamy się jako ludzkość bardziej odpowiedzialnie. A może już powinniśmy…?

Bon Iver – Second Nature (z filmu Nie patrz w górę)

Netflix zafundował nam satyrę współczesności, nas samych i narzędzi, jakimi się posługujemy. Nie patrz w górę to filmowa hybryda memiczności i naszych największych lęków, która przypomina, że Można panikować. Zobacz także Co obejrzeć po „Reniferku”? Te seriale powinny wam się spodobać Początki polskiego rapu: pierwsze kasety, dissy i nadejście Scyzoryka WROsound 2024. Zagrają m.in. Małpa, […]

Obserwuj nas na instagramie:

Sprawdź także


Imprezy blisko Ciebie w Tango App →