Swiernalis pierwszym trenerem “Psychicznego Fitnessu” – recenzja albumu


07 września 2020

Obserwuj nas na instagramie:

Cztery lata. Dokładnie tyle musieliśmy czekać na drugi krążek Swiernalisa, którego pierwsza płyta Drauma, choć interesująca, nie wywróciła muzycznej sceny do góry nogami. Czy Psychiczny Fitness uplasuje się w peletonie tegorocznych wydawnictw?

Swiernalis – wszyscy ćwiczymy Psychiczny Fitness

Długie czekanie to oczywiście wielkie nadzieje. I wywindowane wymagania względem artysty. Mówi się jednak, że cierpliwość jest po stokroć wynagradzana i dlatego, gdy Swiernalis w końcu zaprezentował swój drugi album, jego fani mogą poczuć się spełnieni. Psychiczny Fitness to płyta niesamowicie nierówna, zadziorna, drapiąca, jak trzydniowy zarost. Jeśli nie tak, to nie wiem, jak inaczej powinno się robić muzykę.

fot. Michał Pańszczyk

Psychiczny Fitness w interwałach

Debiutancki album Swiernalisa to kompozycje melancholijne i uderzające w okolice jednego ośrodka. Drauma, czyli miękkość i zadymione klitki, a to wszystko dość mocno osadzone w ponurym, przytłaczającym nastroju. Taki mamy klimat – a przynajmniej, taki był jeszcze kilka lat temu. Dziś Swiernalis powraca w zupełnie innym stylu, ale bez obaw. Wciąż tkwi w nim cząstka tego zblazowanego chłopca z papierosem, który urzekł Was na samym początku.

Swiernalis – Blizny

Psychiczny Fitness Swiernalisa przypomina ćwiczenia w interwałach. Jest jak seria krótkich spięć, przy czym dokładnie czuć tam absolutnie wszystko: mięśnie, jak i myśli. To płyta z gatunku tych, które zostawiają po sobie niezrozumiałe poczucie niepokoju. Jej przesłuchanie to jak wyjście z domu i zorientowanie się, że chyba nie wyłączyliście żelazka. Cofacie się więc, żeby to sprawdzić – i wszystko jest dobrze. Wszystko jest dobrze.

Psychiczny Fitness na jednym wdechu

Druga płyta Swiernalisa to materializacja zadyszki. Brak tu miejsca na oddech, płuca palą, ale nie możemy się zatrzymać. Nie chcemy. Psychiczny Fitness to poniekąd emocjonalny maraton, może nie na czterdzieści dwa kilometry, ale na czterdzieści siedem minut. Gdy już pokona się ten dystans, nieważne, jak w trakcie było ciężko – raz, dla artysty, dwa, dla słuchacza – można czuć nie tylko ulgę, ale i satysfakcję.

Muzycznie dzieje się tam dużo, konwencja fizyczności dominuje płytę. Swiernalis udowadnia, że przeszedł nad swoimi horyzontami i to w siedmiomilowych butach. Warstwa instrumentalna to eksperymenty i elektronika, jednak ta różnorodność jest opleciona charakterystyczną manierą artysty. W nagraniach brał udział cały live band SwiernalisaAdam Fordon, Adam Świeczyński, Kacper Budziszewski oraz Szymon Siwierski, a jako producent wykazał się Paweł Cieślak (prócz utworu Blizny, przy którym pracował Kuba Karaś), stąd też Psychiczny Fitness ukazał się jako płyta ze spójną wizją.

Wirus, trzeci singiel z tego wydawnictwa to zaś flagowy przykład tej determinacji, zanurzenia się w nowości oraz kompresja formy całego albumu w jednym utworze. Próba, jak dla mnie zaskakująca, brawurowa, niczym skok na główkę w głęboką wodę, niemniej jednak – udana. Nieco agresywny muzyczny sznyt maskuje twórcza empatia – tak, jak Wirus, cały album został oswojony.

Swiernalis – Wirus

Swiernalis – samozwańczy literat

Bezkompromisowe teksty, zaskakująca liryczność – tak wyświechtane frazesy mogłyby tu paść, jednak Psychiczny Fitness w moim mniemaniu zasługuje na głębszą analizę. Dosadniejszą, taką, która wbije się w materiał, a nie jedynie muśnie go po powierzchni. Okazuje się bowiem, że aby błysnąć, nie trzeba wcale sięgać po fikuśną metaforykę i aluzyjność. Alegorie działają, ale czego tak naprawdę chcemy w muzyce? Odpowiem za siebie: mi najbardziej zależy na autentyczności. Artysta, który tworzy, bo coś nie pozwala mu zasnąć, artysta, który błądzi, artysta, który się zastanawia – to dobry artysta. Swiernalis na Psychicznym Fitnessie dokonał rozdarcia szat. Młody Stańczyk, który pół(?)nagi stoi między muzyką graną a odgrywaną. I nie pozwala, by ta odgrywana dostała się dalej.

Swiernalis ft. Piotr Rogucki – Ogrodnik

A co w końcu z tymi tekstami, poza tym, że faktycznie mogą powodować ciarki? Może zawstydzić? Skusić? Swiernalis nadal chwyta się prostych rekwizytów i na nich buduje klimat albumu. O krok od spełnienia, o krok od bluźnierstwa. Psychiczny Fitness, to proszę państwa, liryczny ekshibicjonizm. Łokieć, kostki, nadgarstki – nie ma w nich nic nieprzyzwoitego, wulgarnego, pozornie – nic erotycznego, ale i je Swiernalis może uczynić seksownymi, jeżeli tylko zechce.

Swiernalis i przyjaciele

Charyzma Swiernalisa odpowiada za to, że Psychiczny Fitness jest pewniakiem. Do brzmienia albumu swoją cegiełkę dołożyło jeszcze kilkoro artystów. Swiernalis został nauczony słynnej, wschodniej gościnności, z której to skorzystali Joanna Bielawska, Piotr Rogucki, szymonmówi oraz Żurkowski. Moim absolutnym faworytem i czarnym koniem z Psychicznego Fitnessu okazał się zresztą numer z Żurkowskim, Feeting. Pozostałych dogrywek również nie można zbyć milczeniem – to strzały, jeżeli nie w dziesiątkę, to na pewno w okręg bliski środkowi tarczy. Na tej płycie czuć chemię, przeskakujące ładunki, moje ulubione muzyczne fluidy. I tekstowo, i muzycznie, ale również wizualnie: Psychiczny Fitness i jego oprawa robią wrażenie.

Swiernalis ft. Żurkowski – Feeting

Swiernalis – posłuchaj Psychicznego Fitnessu

Swiernalis z nonszalancją zrzuca płaszcz przyzwoitości i Psychicznym Fitnessem sięga po swoje. To żadna niedojrzała szarpanina, a w pełni dojrzała artystyczna wizja. Psychiczny Fitnesss wyciśnie z Was siódme poty, doprowadzi na skraj, a na samym końcu sprawi, że poprosicie o więcej.

Cztery lata. Dokładnie tyle musieliśmy czekać na drugi krążek Swiernalisa, którego pierwsza płyta Drauma, choć interesująca, nie wywróciła muzycznej sceny do góry nogami. Czy Psychiczny Fitness uplasuje się w peletonie tegorocznych wydawnictw? Zobacz także Nowe seriale, na które warto czekać w 2024 roku Hania Rani zagrała Tiny Desk Concert w ramach prestiżowej serii NPR „Pies […]

Obserwuj nas na instagramie:


Imprezy blisko Ciebie w Tango App →