Kadr z filmu

Ostatni taniec ze śmiercią – recenzja filmu “Nie czas umierać”


11 października 2021

Obserwuj nas na instagramie:

Nasi rodzice pożegnali Seana Connery’ego jako Bonda, my pożegnaliśmy go już jako lorda. Teraz odprowadziliśmy na emeryturę jako agenta 007 Daniela Craiga, który po pięciu filmach stworzył nie tylko jednego z najbardziej charakterystycznych szpiegów Jego Królewskiej Mości w filmowym uniwersum, ale był w pewien sposób odwzorowaniem obecnej kinowej epoki. Nie czas umierać to najbardziej “bondowskie” pożegnanie, jakie można było nakręcić na temat tej postaci. 

“Za brzydki na Bonda…”

Pierwszy film o przygodach agenta 007 obejrzałem jeszcze jako dziecko, a był nim Goldfinger właśnie z Seanem Connerym. Nie miałem jeszcze wtedy pojęcia, jak ważny jest ten tytuł w historii kina ani tego, że oparty jest na wspaniałych powieściach Iana Fleminga. Świadomie oglądałem natomiast GoldenEye (zbieżność kruszcu niezamierzona), który choć słabo się zestarzał, jest nie tylko odwzorowaniem właśnie lat 90-tych, ale także zapadającym w pamięć Bondem dzięki roli Pierce’a Brosnana i tytułowej piosence Tiny Turner. Jednak największy sentyment będę miał na pewno do Daniela Craiga, który będąc trzecim najdłużej panującym “double o seven”, stworzył szpiegowską kreację naszych czasów. Kiedy został wybrany na nowego agenta MI6, w mediach nie dawano mu szans. Dziennikarze czepiali się nie tylko jego wieku, ale także… Urody! Twierdzono, że aktor wyglądający jak “niechlujnie ociosany kamień” nie ma szans na uniesienie tak poważnego ciężaru, jakim jest licencja na zabijanie. Przewidywalnie okazało się zupełnie inaczej, a niesforny, brutalny i czasami nieokrzesany Bond stał się jedną z najpopularniejszych postaci popkultury ostatnich dziesięciu lat.

No time to die kadr z filmu
“Nie czas umierać”, materiały prasowe

Najbardziej klasyczny film o 007

Nie czas umierać to nie tylko solidne pożegnanie dla wieloletniej pracy Daniela Craiga, ale także najbardziej “bondowski” film, jaki możemy sobie wyobrazić. Wszystkie elementy kojarzące się nam z tą postacią, a od których uciekali poprzedni reżyserzy, zostały ujęte w ostatniej części. James wreszcie prosi o swoje niezmieszane martini, używa wielu nowych gadżetów, korzysta z karabinów maszynowych zamontowanych w Astonie Martinie i walczy z przeciwnikiem, który zakrawa o przerysowanego bohatera kina grozy. Film jest także laurką dla dziedzictwa Bonda, bo nie tylko samochody pochodzą np. ze wspomnianego przeze mnie Goldfingera, ale wiele wątków zaczerpniętych jest m.in. z W tajnej służbie Jej Królewskiej Mości. Co ciekawe, w tej produkcji jako Bond pojawił się George Lazenby, który jako jedyny zagrał agenta 007 tylko raz. Choć Cary Joji Fukunaga (Detektyw, Beasts of no nation) nie posiada na swoim koncie reżyserskim kina akcji, ani filmów szpiegowskich, to widać, że ma do serii szacunek i porządnie odrobił zadanie domowe, wiedząc, że jest reżyserem, który zamyka “craigowską epokę”.  

Kadr z filmu Nie czas umierać
“Nie czas umierać”, materiały prasowe

Nie tylko ładne obrazki

Ostatnia część Bonda to oczywiście wspaniałe zdjęcia, które również są charakterystycznym elementem serii. Agent 007 całkiem nieźle zarabia, więc nawet na emeryturze zobaczymy południowe Włochy, Jamajkę i piękne hotelowe wnętrza. W finale nie mogło również zabraknąć solidnej dawki akcji. Mimo że walki na pięści mają dość ludzki wymiar, to Fukunaga w pościgach i strzelaninach wszedł na iście superbohaterski poziom. Żeby zlikwidować Bonda, twórcy wysyłają dosłownie armię przeciwników, którzy próbują go rozjechać, zasztyletować, utopić, otruć, zastrzelić i wysadzić w powietrze. Nie czas umierać to także moment na zamknięcie wielu wątków znanych z poprzednich części, więc trup ściele się gęsto, a na światło dzienne wychodzi zupełnie nowy superzłoczyńca. I choć grany przez Ramiego Maleka Safin jest “typowym przeciwnikiem Bonda”, to brakuje mu niestety silnego motywu i lepszego backgroundu, który na pewno wyżej postawiłby go w panteonie złoczyńców szpiegowskiego uniwersum.

Nie czas umierać kadr z filmu
“Nie czas umierać”, materiały prasowe

007 to tylko numer?

Rozwiązana (poniekąd) zostaje także kwestia tego, kto przejmie schedę agenta 007. Fukunaga wreszcie daje jasny sygnał widzom, opierając się zresztą na tym, co zostało napisane w powieściach Fleminga, że zarówno James Bond, jak i licencja na zabijanie to kryptonimy. Numer, który otrzymuje najskuteczniejszy i najlepszy agent Jej Królewskiej Mości bez względu na płeć, rasę, czy kolor skóry. W jednej ze scen możemy zobaczyć na portretach zasłużonych agentów, gdzie obok M (Judi Dench), jest również Sean Connery. Bez względu na to, kto pojawi się wkrótce w progach MI6 jako kolejny agent 007, to niezwykle dobrze oglądało się kreowanie i rozwój tej postaci w rękach Daniela Craiga. Nie czas umierać to dobre i sentymentalne pożegnanie jednego z najlepszych Bondów w historii kina. 

Ocena: 7/10

Recenzja filmu powstała dzięki współpracy z siecią kin Cinema City, która umożliwiła udział w seansie.

Cinema City recenzja

Nasi rodzice pożegnali Seana Connery’ego jako Bonda, my pożegnaliśmy go już jako lorda. Teraz odprowadziliśmy na emeryturę jako agenta 007 Daniela Craiga, który po pięciu filmach stworzył nie tylko jednego z najbardziej charakterystycznych szpiegów Jego Królewskiej Mości w filmowym uniwersum, ale był w pewien sposób odwzorowaniem obecnej kinowej epoki. Nie czas umierać to najbardziej “bondowskie” […]

Obserwuj nas na instagramie:

Sprawdź także


Imprezy blisko Ciebie w Tango App →