materiały prasowe

Mati Szert – „Little Boy”, czyli dobrze rokujący debiut – recenzja


04 listopada 2021

Obserwuj nas na instagramie:

Przed debiutantami na rapowej scenie w 2021 roku stoi wiele wyzwań, którym rookies muszą sprostać. Mati Szert nie dość, że poradził sobie z nimi wcale nieźle, to jeszcze na własnych zasadach.

(Nie)zwyczajny raper

Rynek rapowy w Polsce przyzwyczaił mnie, by nie spodziewać się zbyt wiele po debiutujących wykonawcach. Z reguły dostajemy kolejny z kolei album, który rekonstruuje najpopularniejsze trendy na autorskim poletku. Chyba, że jesteś Szczylem, to wtedy nie przejmujesz się takimi drobiazgami. Albo Matim Szertem.

O tym, że Little Boy nie próbuje gonić za modnymi rozwiązaniami, podopieczny MaxFlo informuje słuchacza już w otwierającym utworze tytułowym. Gospodarz zachował przybraną narrację od początku do końca. Co ważne – bez zbędnej napinki.

Zobacz: Król balu debiutantów. Recenzja albumu Polska Floryda Szczyla

Próżno szukać na Little Boy jakiegoś zarysowanego konceptu. Zamiast tego dostajemy zgrabną klamrę kompozycyjną, luźno nawiązującą do bomby jądrowej, którą zrzucono na Hiroszimę podczas II Wojny Światowej. Skłamałbym, mówiąc, że ta jaskrawa metafora, niemal krzycząca mi do ucha, co autor miał na myśli, jakkolwiek mnie zaskoczyła. Porównanie „Spadam na scenę jak Little Boy” jest w pełni akceptowalne, a patrząc na zapał Szerta, można nawet podnieść kącik ust w lekkim uśmiechu. Nie ma jednak powodu, by powyższy fakt traktować jako hip-hopowe przestępstwo roku. Mamy do czynienia z debiutantem, w dodatku bardzo młodym.

Mati Szert – Little Boy

Ze szkolnej ławki przed mikrofon

Podczas odsłuchu warto mieć z tyłu głowy, że to album nastolatka. Słuchacz łatwo wychwyci nawiązania do szkolnej lektury, tytuł płyty również znajdzie odzwierciedlenie w programie nauczania dla szkoły średniej. Matiemu zdarza się od czasu do czasu rzucić idealizmem (wers, że „żaden hajs nie ociepla dusz” w Chłodzie). Zamykający Gruzy, piach i prochy także nie ucieka od utopijnego podejścia, że co by się nie działo, Mati Szert będzie szedł po swoje. Ton, który mimochodem przybrał autor, sprawia, że Little Boy zdaje się bardzo autentycznym materiałem.

Świadectwa dojrzałości na Little Boy nie znajdziemy w owych wyidealizowanych fragmentach. Próżno szukać go także w pieczołowicie poukładanej bradze, z którą Mati Szert radzi sobie bardzo dobrze. Wrażliwość rapera ze Śląska znajduje ujście chociażby w Szrocie czy Ale dziś piękna pogoda.

Zobacz: Mati Szert promuje nadchodzący album singlem Tylko krzyk

Storytelling nie jest łatwą dziedziną; przecież bardzo łatwo popaść w banał lub zagubić się w ciągu przyczynowo-skutkowym. Szertowi udało się stworzyć historię, która jest ciekawa, poprowadzić ją niemal podręcznikowo, podejmując problematykę w nietuzinkowy sposób. Łatwo mi uwierzyć, że na pytanie Co ty młody możesz wiedzieć? chłopak odpowiedział szczerze.

Mati Szert – Ale dziś piękna pogoda

Cel na horyzoncie

Nie będę owijał w bawełnę i próbował wmówić sobie i czytelnikom, że Mati Szert i Little Boy to kolejne objawienie sceny. Na płycie znajdą się corny momenty jak refren w Nie ma ich czy chórki Julii Zastryżyny w Tylko krzyk. Wokalnie Mati Szert przypomina czasem Opała, jednak na całe szczęście nie odbiega w tekstach w podobne rejony, co reprezentant Brain Dead Familii. Autorowi Little Boy daleko do poetyckości graniczącej z grafomanią.

Debiutant z MaxFlo ma nad czym pracować, ale jestem spokojny o jego rozwój. Samoświadomość, którą ten młody raper przemyca w wersach, napawa optymizmem. Album pełny jest ciekawych smaczków, jak subtelny autotune w adlibach, delikatne synthy w tle czy zgrabnie poskładane punchline’y. Little Boy czerpie z różnych brzmień; trochę cykających trapów, kilka nieźle ściętych sampli, jest spokojnie, czasami Mati Szert się zdenerwuje. Zdarzy się, że gospodarz próbuje podśpiewać, jednak jeszcze z nienajlepszym skutkiem. Mimo to Szerta słucha się z ochotą, a Little Boy nie zanudza przed eksplozją.

Mati Szert – H&M

Jak nawinął, tak jest

Matiemu należą się duże brawa. Młody raper stworzył one man show, gdzie na trzynastu utworach okazjonalnie pojawiają się chórki, których w zasadzie nie odnotowałem. Warto podkreślić, że monodram, z którym mamy do czynienia, trzyma w napięciu przez cały czas trwania spektaklu, jakim jest Little Boy.

Szert nie sili się na nie wiadomo jakie fajerwerki. Jego debiut to po prostu solidnie zarapowany album. Daleko mu do debiutanckiej spektakularności Maty, Bedoesa, Janka-rapowanie czy wyżej wspomnianego Szczyla. Jednak odnoszę wrażenie, że Matiemu Szertowi nie zależało na fanfarach.

Zawodnik MaxFlo stoi z dala od blichtru i blasku, konsekwentnie robiąc swoje i widać efekty obranej strategii. Little Boy to jeszcze nie bomba atomowa, jednak spadł z dużą mocą i pierwszy zrzut można uznać za udany. Oby wytwórnia Rahima nie pokierowała Matiego Szerta drogą Vixena i innych, bowiem Tychy naprawdę mają zawodnika, którego warto śledzić.

Mati Szert – Little Boy – odsłuch albumu

Mati Szert
okładka albumu Little Boy

Przed debiutantami na rapowej scenie w 2021 roku stoi wiele wyzwań, którym rookies muszą sprostać. Mati Szert nie dość, że poradził sobie z nimi wcale nieźle, to jeszcze na własnych zasadach. Zobacz także Co obejrzeć po „Reniferku”? Te seriale powinny wam się spodobać Początki polskiego rapu: pierwsze kasety, dissy i nadejście Scyzoryka WROsound 2024. Zagrają […]

Obserwuj nas na instagramie:

Sprawdź także


Imprezy blisko Ciebie w Tango App →