kadr z teledysku „Tinder”

Mówcie, co chcecie, ale warto śledzić powrót Księcia Kapoty [opinia]


02 lipca 2022

Obserwuj nas na instagramie:

Kiedy w 2019 roku słyszałeś gdzieś “Właśnie taaak!”, wiadomo było, że nadchodzi Książę Kapota. Po dłuższej nieobecności warszawiak wraca na scenę i z nieskrywaną ciekawością będę obserwować jego (nie)kontrolowane ruchy.

Każdego da się wypromować

Wystarczy tylko podlansować odpowiednie wzorce. Przynajmniej tak kiedyś mówił jeden z warszawskich gangsterów. I Książę Kapota jest tego doskonałym przykładem. Przykumał odpowiednie ruchy, a później jakoś poszło. Cztery lata temu, kiedy na YouTube pojawiło się Casino, trudno było stwierdzić czy Kapota to raper z krwi i kości, czy koleżka Dioxa, który coś tam rymuje pomiędzy innymi zajęciami. Dużo w tym było gangsterki, przewózki i ogólnego lansu rodem z podmiejskich klubów. Postać Kapoty została więc uszyta z materiału skrojonego na miarę potrzeb ówczesnego odbiorcy o nieco bardziej prawilnym spojrzeniu na świat.

Traf chciał, że Książę Kapota całkiem nieźle się przyjął. Jeszcze parę lat temu, w recenzji Kapo Di Tutti Capi, sam określałem go jako “nieślubnego syna stylistycznej orgii między Bonusem RPK, Malikiem Montaną, Gangiem Albanii i disco polo”, którym to rodzice z chęcią się chwalą. Dlatego też wieść o jego powrocie wzbudziła we mnie nutkę ekscytacji. Nie żebym czekał, bo czemu nie warto na raperów wyczekiwać, wyjaśniał niedawno Kuba Wojakowicz. Po prostu jestem ciekawy.

Zobacz: Polski słuchacz nie nauczył się czekać, czyli dlaczego nie czekam na powrót Kubana [opinia]

Żeby stwierdzić, że Książę Kapota jest dobrym raperem, trzeba co najmniej stadka słoni depczących po uszach. Najbliższe prawdy będzie wniosek, że nawijacz z niego co najwyżej poprawny. Warszawiak sepleni, tekstowo nie wyróżnia się absolutnie niczym, choć podwójne wychodzą mu całkiem nieźle. Jego kreacja składa się głównie z wulgarności i szowinizmu. Z koksu można lepić bałwany, a midasowe złoto błyszczy się i mieni niczym choinka w Boże Narodzenie. Reasumując, Książę Kapota to hustler najwyższej próby. Jednak jak by się nie starał, nie umiem brać całej tej otoczki w pełni na poważnie. I właśnie to daje mi tyle radości w obcowaniu z jego muzyką.

Książę Kapota – Fashion Killa

Prawilniak na wywczasie

Jeśli przymkniemy uszy na warsztat, a skupimy się na samym opakowaniu, dostrzeżemy zupełnie innego Kapotę. Książę udowadnia nam wówczas, że jest z tych chłopaków, którym luzu nie brakuje. W Dzisiaj tak odpina wrotki w towarzystwie Tedego i Mesa, Melo u Kapoty już tytułem zdradza, że wszelkie hamulce zostały zdemontowane, a Tinder to zwykłe braggadoccio, jakim to samcem alfa nie jest nasz bohater. Czy wierzymy autorowi, czy nie, to już drugorzędna kwestia. Mimo prostackich wersów, jak “Masz krótką mini, s*ko? Potraktuj to jak bilet”, potrafię nieironicznie zaśmiać się podczas odsłuchu. Przecież niewiele to się różni od lyricsów mainstreamowych ksyw. Czasem po prostu mniej w nich ogłady i więcej testosteronu.

Właśnie w tej niepohamowanej wulgarności i przerysowaniu upatruję największą siłę Księcia Kapoty. Autorowi Kapo Di Tutti Capi bliżej jest do bardziej jakościowego (i mimo wszystko wiarygodnego) Bonusa BGC niż choćby Białasa, który raz rzuci Grill u Gawrona, a chwilę później Na ulicy. Dzięki temu tolerancja na wszelkie słowne wybryki Kapoty wzrasta błyskawicznie.

Książę Kapota – Melo u Kapoty

Z kim przystajesz, tym się stajesz

Jednocześnie nie da się dyskredytować Księcia Kapoty, jakoby pozbawiony był jakiegokolwiek street creditu. Jego karierę budowano na nośnych (lub wzrastających) ksywach. Na debiutanckiej płycie wśród producentów znaleźli się DJ Frodo, P.A.F.F. lub Fryta, z którym współpracował Malik Montana. Pod względem brzmienia Kapota był ustawiony od razu i wykorzystano to należycie.

Nie inaczej było z raperami obecnymi na krążku. Wspomniani wcześniej Ten Typ Mes i Tede to tylko wierzchołek góry. Kapotę wsparli również m.in. Rychu Peja, prezes GM2L i Frosti, dzięki czemu wiarygodność warszawiaka wzrastała jeszcze bardziej. O dość elastycznym podejściu świadczy natomiast ekstrawagancki (teraz i wtedy) pomysł, by zaprosić na projekt RAU-a. Nic więc dziwnego, że kiedy album się ukazywał, branie Kapoty na poważnie było o wiele prostsze, niż na początku jego działalności.

Książę Kapota feat. Tede, Ten Typ Mes – Dzisiaj tak

Grunt to jasno określony target

O grupie docelowej poniekąd już wspomniałem, jednak trudno jednoznacznie stwierdzić, by była ona tak jednolita, jak się zdaje. Bez cienia wątpliwości klubowe bangery trafiły tam, gdzie miały trafić – niekoniecznie mowa tu o słuchaczach rapu. Wystarczy, że bas dobrze łupie, rymy są proste, wersy chwytliwe, a numer przetrwa sezon wśród miłośników dyskotekowych melanży.

Z drugiej strony mamy Księcia Kapotę, który z ochotą opowiada o swoich zażyłościach z warszawskim półświatkiem. Niewybrednych słów w kierunku służb nie ma sensu liczyć, a kilogramów śniegu ważyć. Wszystko ma cenę, porcje są wydzielone, a frajerzy na cenzurowanym. Gdyby Kizo w tamtych czasach miał taką pozycję, jaką ma dziś, jego zwrotkę na pewno słyszelibyśmy w Kasuj mój numer. Nie od dziś wiadomo, że taki rap zawsze znajdzie odbiorcę. I w takiej odsłonie Kapota wydaje się najbardziej rzeczywisty.

Książę Kapota feat. Peja – Streetlife

Ten powrót nie ma prawa się udać

Po wydaniu Kapo Di Tutti Capi aktywność (i przede wszystkim popularność) Kapoty spadła. Ostatni jego głośny singiel to LeLeLe z soundtracku Asymetrii, gdzie ksywa warszawiaka niesiona była na plecach Aviego. Wystarczy spojrzeć na wyświetlenia pod solowym Bluesem, by pozbyć się jakichkolwiek wątpliwości.

Snippet, który niedawno Książę Kapota opublikował na Instagramie, nie pozostawia złudzeń co do jego planów. Po odbiciu od Marathonu raper szykuje dla nas płytę inną niż wszystkie. Nawiniętą na bitach takich, jak wszystkie inne dekadę temu. Melanżowe zapędy najpewniej zostaną, choć spodziewam się ich marginalizacji niż próby wejścia do tej samej rzeki. Kierując się do jednej grupy odbiorców, raper z Wrzeciona będzie miał pewność, że wizerunek, niejako budowany od nowa, będzie bardziej spójny. I właśnie tutaj budzi się moja ciekawość.

Stawiam dolary przeciwko orzechom, że żaden z singli nie przebije nawet miliona wyświetleń. Jeśli to zrobi, w utworze występować będzie jakaś nośna ksywa, jak było wcześniej. Książę Kapota musi być świadomy spadku zainteresowania, więc tym bardziej spodziewam się po nim większego nacisku na real talkowe podejście.

Nie wróżę lirycznych rewolucji, bardziej spodziewam się odkrywania koła na nowo, a jednak widzę w tym jakąś nadzieję. Bo wolny od oczekiwań Kapota może być najlepszą wersją Kapoty. Taką, o której jeszcze nie mieliśmy pojęcia. Czy Szef Wszystkich Szefów zebrał się na przedefiniowanie swojej postaci? Dowiemy się, dopiero gdy wyda kolejny album.

Książę Kapota feat. Malik Montana – W2P

Kiedy w 2019 roku słyszałeś gdzieś “Właśnie taaak!”, wiadomo było, że nadchodzi Książę Kapota. Po dłuższej nieobecności warszawiak wraca na scenę i z nieskrywaną ciekawością będę obserwować jego (nie)kontrolowane ruchy. Zobacz także Co obejrzeć po „Reniferku”? Te seriale powinny wam się spodobać Początki polskiego rapu: pierwsze kasety, dissy i nadejście Scyzoryka WROsound 2024. Zagrają m.in. […]

Obserwuj nas na instagramie:

Sprawdź także

Imprezy blisko Ciebie w Tango App →