Kaśka Sochacka. Przy zgaszonym świetle i do jazdy z zimnym łokciem – wywiad
Obserwuj nas na instagramie:
Przywołuje na myśl Petera Silbermana, słucha Daughter, chce nagrać piosenkę dla Disneya i kibicuje Manchesterowi United. A do tego właśnie wydała płytę, która bankowo znajdzie się w czołowych miejscach podsumowań roku 2021. Przed Wami wywiad z Kaśką Sochacką.
Nie pamiętam już dokąd jechałem, ani z kim. Pamiętam jedynie, że siedziałem na tylnej kanapie, ze wzrokiem wbitym w obraz za szybą auta. Stan zawieszenia. Randomowe radio grało oklepane piosenki zlewające się w jedną, bezkształtną całość. Jednak gdy wybrzmiały pierwsze, fortepianowe takty, pomyślałem „hmn, niezłe, ale poczekam”. Poczekałem, a następnie utonąłem w myślach, które w jednej chwili wybuchły w głowie już po pierwszej zwrotce.
Kaśka Sochacka – Wiśnia
Polskiej piosenki klęska urodzaju
Podczas całkiem niedawnej rozmowy z diwą polskiej piosenki, a mianowicie Anną Jurszktowicz, wspólnie utyskiwaliśmy nad tym, że mamy do czynienia z klęską urodzaju. Klęska ta objawia się w liczebności kolejnych polskich artystów i artystek, ich rosnącej popularności, coraz dłuższych tras koncertowych, coraz okazalszych obiektów, mnożących się festiwali i… kiepskich tekstach.
Trudno pomyśleć, by dziś w popularnych radiach wybrzmiały utwory z takimi tekstami, jakie wyśpiewywali wspomniana Jurksztowicz, Niemen, Ciechowski, Zaucha czy Prońko. Owszem, inne czasy, inni odbiorcy, inne oczekiwania. Jednak nie da się ukryć, że osiedliśmy na mieliźnie – jeszcze nigdy tak bardzo jak dziś, tekst stał się wkładką do partii wokalnej, którą “piosenka musi posiadać” i już.
Prócz paru współczesnych songwriterów/songwriterek, których twórczość jest na tyle charakterystyczna, że udaje się jej nie zginąć w tej bezkształtnej masie, na próżno szukać numerów, które wbiją się do głowy po pierwszym odsłuchu i pozostaną tam na długie lata. A co więcej – po latach nadal będą potrafić poruszyć.
Kaśka Sochacka – Ciche dni
Piosenka musi posiadać tekst (?)
Rola tekstu została przesunięta na dalszy plan. Muzycy inwestują w coraz lepsze instrumenty, sesje zdjęciowe czy promocję w mediach społecznościowych, a teksty… no właśnie, teksty nierzadko pisane są w studiu, chwilę przed zarejestrowaniem utworu.
Jasne, polska piosenka to nie tylko piękna liryka – to także tony utworów, których teksty nie mają większego sensu. Bo umówmy się, nie każdy tekst ma wzruszać czy skłaniać do refleksji. Zarówno kiedyś, jak i dziś, przykładów tego typu tekściarstwa jest całe mnóstwo, bo jest ono najzwyczajnej w świecie potrzebne i ma rzeszę swoich odbiorców, zdecydowanie większą niż tych, którzy oczekują od muzyki wzniosłych emocji.
Kaśka Sochacka – Śnie
Oczywiście, tutaj do głosu dochodzi hermeneutyka – każdego porusza coś innego. Jednak jakoś trudno znaleźć mi dziś kogoś, kogo teksty byłyby równie głębokie, co uniwersalne, jak choćby wspomnianego Grzegorza Ciechowskiego. Moja lista zaczyna się i kończy na dwóch, może trzech nazwiskach. Od niedawna już czterech. To czwarte to Sochacka.
Kaśka Sochacka. Bez tanich chwytów
Opisana na samym początku sytuacja dotyczyła pierwszego odsłuchu Wiśni, wówczas kompletnie nieznanej mi Kaśki Sochackiej. Jednak moje skojarzenia nie pobiegły w stronę polskich tekściarzy i tekściarek. O wiele szybciej w mojej głowie pojawili się Peter Silberman z The Antlers czy Matt Berninger z The National.
Poznawanie kolejnych tekstów Sochackiej, a finalnie całej debiutanckiej płyty, jedynie utwierdziło mnie w przekonaniu, że w Polsce wciąż ktoś potrafi pisać teksty o miłości, tęsknocie i samotności bez sztampy i ckliwości, bez tanich metafor i wyświechtanych skojarzeń. Ponadto mowa o tekstach także na wskroś uniwersalnych, które bez przeszkód mogą zadomowić się w mainstreamowym radiu.
Piosenki Kaśki Sochackiej nie wymagają instrukcji obsługi. Każdy sam może spróbować znaleźć w nich to, czego szuka, zupełnie jak w lubianych przez nią utworach zespołów Daughter czy Fink. Ilość znaczeń wyśpiewanych przez nią słów pozwala na szerokie spektrum interpretacji, co stanowi o wspomnianej już wcześniej uniwersalności.
Kaśka Sochacka. Kręta droga do debiutu
Sama artystka postanowiła dołączyć do debiutanckiej płyty swoją historię, a dokładniej historię tego, co działo się począwszy od roku 2014. Liczba zawirowań w życiu prywatnym i zawodowym, nieustanna sinusoida towarzysząca karierze, a właściwie jej rozpoczęciu się, i ogrom pokonanych przeszkód – po lekturze tego obszernego zapisu wspomnień, Kaśka Sochacka przestaje jawić się jedynie jako dziewczyna śpiewająca słodko-gorzkie piosenki. To artystka, która na długo przed debiutem wiedziała już kim jest, czego chce i co swoją twórczością pragnie przekazać innym. Soczewką tego wszystkiego jest jej płyta i ta rozmowa, którą przeprowadziliśmy przy okazji jej premiery.
Kaśka Sochacka – wywiad
Hubert Grupa: Czy czujesz w sobie żyłkę storytellerki? Pytam, gdyż z wypiekami na twarzy przeczytałem historię drogi, jaką przebyłaś do momentu premiery swojej debiutanckiej płyty. Opowiedziałaś własną historię w iście reportażowym stylu.
Kaśka Sochacka: Dziękuje, bardzo to miłe. Uwielbiam pisać. I prozę i poezje. Pisanie tego story było dla mnie sporym wyzwaniem emocjonalnym, ale jednocześnie świetnie się przy tym bawiłam. Na sam pomysł, żebym to wszystko spisała wpadł Uzek, właściciel mojej wytwórni. Miało być szczerze, bez lukru. Chyba tak wyszło.
Czy podobnie podchodzisz do pisania tekstów piosenek? Obserwujesz ludzi, miejsca, zjawiska, zestawiasz to z towarzyszącymi Ci emocjami i „voilà!”, masz tekst?
Trochę tak. Rzeczywiście sporo obserwuje i staram się na bieżąco notować myśli. Czasem te myśli są dosyć rozbudowane i maja formę wiersza, a czasem to zaledwie kilka słów. Zdarza się, że wracam do zapisków sprzed paru miesięcy i coś dokładam, mając już do pewnych spraw większy dystans i inną perspektywę.
Czasem też łączę kilka wierszy w jeden i powstaje coś, co nawet mnie samą zaskakuje. Na płycie jest kilka takich tekstów, które przeniosłam prawie 1:1 z wiersza. Jest też kilka, nad którymi długo się męczyłam, ale na szczęście wtedy pojawiała się pomoc innych, zdolnych ludzi.
Kaśka Sochacka. Samodzielność dyktowana intuicją
Poznając Twoją historię, zastanawiałem się nad kilkoma rzeczami. Jedna z nich to taka, że pierwsze szkice utworów, które ostatecznie wylądowały na krążku, powstały w 2014 roku, a nawet wcześniej, czyli co najmniej 7 lat temu (!). Gdy pomyślę sobie, ile rzeczy zmieniło się w moim życiu, w towarzyszących mi muzycznych fascynacjach i ogółem na polskiej scenie, to aż trudno mi uwierzyć, że pozostałaś wierna samej sobie i pierwotnie obranej ścieżce.
Czego słuchałaś, gdy zaczynałaś pisać pierwsze piosenki na płytę? Domyślam się, że mogły towarzyszyć Ci zupełnie inne inspiracje niż dziś. Pewnie znajdzie się paru recenzentów, którzy po premierze krążka wspomną np. o Aldous Harding czy Julii Lacklin, o których przecież w 2014 nikt nie miał pojęcia.
Jeśli dobrze pamiętam, to w 2014 roku rodziła się moja fascynacja takimi zespołami jak Daughter i Fink, ale nie tworzyłam wtedy takich piosenek. Przez te 7 lat bardzo się rozwinęłam. Zaczęłam słuchać dużo muzy. Dużo więcej, niż kiedykolwiek wcześniej. Zawsze jednak, podczas tworzenia, kierowałam się intuicją i przede wszystkim sama pisałam piosenki. Myślę, że to jest ta część, która przez te lata się nie zmieniała.
Kaśka Sochacka – Jeszcze
Kaśka Sochacka. Podsiadło, Vito i Kortez na jednej, debiutanckiej (!) płycie
Druga sprawa to ta, że pierwsze nagrania odbywały się w warunkach, na które mogłaś sobie pozwolić. W ostatnich zaś pojawili się Dawid Podsiadło czy Vito Bambino. Pewnie w 2014 roku nie spodziewałaś się takich gości na swoim albumie. Kogo zaprosiłabyś do studia, gdyby nie istniały żadne ograniczenia? Wiesz, tacy absolutnie wymarzeni goście.
Część moich marzeń się już tak naprawdę na tym debiutanckim krążku spełniła. Dawid, Vito czy Kortez to jedni z moich absolutnie ulubionych polskich artystów. Poza tym pracowałam z Olkiem Świerkotem, a to również gość, z którym płytę marzyłam zrobić. Oczywiście są jeszcze inni artyści, których bym z chęcią zaprosiła do współpracy, ale może niech jeszcze trochę wody w Wiśle upłynie, zanim zacznę snuć kolejne marzenia.
Kaśka Sochacka. Sztuka bycia upartą
Przy okazji nagrywania tej płyty, towarzyszył Ci szereg wspaniałych producentów. Wystarczy wymienić Olka Świerkota, Piotra Madeja, czy Korteza, który mniej lub bardziej postarał się dorzucić swoje trzy grosze. Jednak spójność tego materiału to wyłącznie Twoja zasługa – nikt nie ośmieli się zarzucić, że każda inna artystka mogłaby wskoczyć na Twoje miejsce i wszystko pozostałoby w porządku. To płyta Kaśki Sochackiej, a nie osób, które zaprosiłaś do współpracy przy tworzeniu albumu, na którym znalazły się Twoje teksty i partie wokalne.
Czy masz jakiś sposób na to, by te piosenki nadal pozostały Twoje, mimo zaangażowania w nie innych artystów? Pytam o to nie bez powodu. Mam wrażenie, że jest w Polsce kilku dominujących producentów, których obecność na płytach sprawia, że brzmią one niemal bliźniaczo, niezależnie od tego czyja twarz i nazwisko widnieje na okładce i czyj głos wybrzmiewa w utworach.
Chyba… potrafię być uparta. To pierwszy powód. (śmiech) Myślę, że drugi może być taki, że oprócz tego, że komponuję i piszę, to też trochę się bawię w produkcje numerów.
Umiem coś tam podziałać w programach muzycznych, więc zdarza się, że jak wymyślam utwór, to od razu wgrywam różne partie instrumentów i buduję szkielet numeru w taki sposób, że już jest w tym jakiś konkretny pomysł. Zdarzało się, że na takich mniej lub bardziej rozbudowanych demach razem z Olkiem budowaliśmy resztę numeru. Miałam szczęście, bo Olo idealnie trafiał w mój gust, proponując różne rozwiązania w piosenkach.
Z Patrickiem i Kortezem więcej pracowaliśmy przy epce, ale na płycie też są jakieś elementy tej współpracy. W ogóle – myślę, że ta płyta jest też taka, jaka jest, bo było w nią zaangażowanych wielu fantastycznych muzyków. Każdy coś tam wniósł. Wyróżniłabym tu Magdę Laskowską, Lesława Mateckiego i Marcina Ułanowskiego, bo ich partie są prawie w każdym numerze, a i zdarzało się, że mieli wpływ na koncepcje piosenek.
Dlaczego Kaśka Sochacka przepuszcza ludzi w kolejce
Wspomniałem o Piotrze Madeju. Przyznam, że pozostaje on jednym z ostatnich w naszym kraju tekściarzy, którego utwory rzeczywiście mnie poruszają. To nie są słodko-gorzkie ballady. To naprawdę przejmujące numery, które potrafią zadać cios w głowę i serce jednocześnie. Podobnie mam w przypadku The Antlers, Sharon Van Etten i wielu innych twórców, lecz jeśli chodzi o rodzime podwórko to ta lista jest drastycznie krótka.
Jednak muszę przyznać, że słuchając Twojej płyty, po raz pierwszy od dawna towarzyszyły mi podobne uczucia. Zasychało w gardle i szkliło się w oczach. Co porusza Cię do tego stopnia, że wzruszasz się, a następnie chcesz te emocje przekazać dalej, za pomocą swoich tekstów?
Piotrek pisze świetnie. Nawet podczas pracy nad jednym kawałkiem zgłosiłam się do niego o pomoc, bo utknęłyśmy z Agatą w martwym punkcie i już brakowało nam pomysłów. Co prawda wtedy z tej współpracy nic nie wyszło, ale cenie sobie jego styl pisania.
A co do mnie – to nie umiem do końca określić, co to takiego jest. Chyba trzeba to tajemniczo nazwać – weną. Zdarza mi się, że przepuszczam ludzi w kolejce w sklepie, bo akurat coś mi wpadło do głowy i chcę to szybko zanotować. Wersy czasem się formułują w dosyć nieoczywistych sytuacjach, ale rzeczywiście, staram się kultywować w codziennym życiu tryb stałej obserwacji. To się wręcz samo dzieje.
Muszę tutaj też wspomnieć o Agacie Trafalskiej, bo są numery na płycie, które napisałyśmy wspólnie.
Kaśka Sochacka. Zgaszone światło i czerwone wino lub jazda z zimnym łokciem
Wspominałem o spójności płyty, co nie oznacza, że jest ona jednowymiarowa. Wręcz przeciwnie. Z soboty na niedzielę przywodzi na myśl americanę w stylu Angusa i Julii Stone, a momentami indie folk w wydaniu Beiruta. Z kolei słuchając Spędź ze mną trochę czasu, miałem skojarzenia z twee popem spod znaku Camera Obscura, Belle and Sebastian czy Au Revoir Simone. Ten numer jest niemal taneczny, a przynajmniej nadaje się do kołysania się w objęcia na środku pokoju. Czy są jakieś wymarzone okoliczności, w których chciałabyś by ludzie słuchali Twojej płyty?
Każdy numer jest trochę inny. Gdyby piosenki były jak tabletki, które lekarz przepisuje wraz z zaleceniami, to Spędź ze mną trochę czasu jeszcze radziłabym zażywać wieczorem, przy zgaszonym świetle i czerwonym winie w ręce. Z soboty na niedzielę to piosenka, którą rekomendowałabym spożywać podczas jazdy autem. Można by się tu pokusić nawet o „zimny łokieć”. (śmiech) Oczywiście żartuję, bo tak serio, to chciałabym, żeby te piosenki towarzyszyły ludziom wszędzie. Na pewno to są takie numery, których teksty warto posłuchać, wiec myślę, że ten pierwszy kontakt warto zaplanować na wolny, leniwy wieczór.
Twoje utwory można było usłyszeć nie tylko w radiu. Jak się okazuje, świetnie pasują także do świata seriali. Tak sobie pomyślałem, że gdyby ktoś postanowił zrobić podobny serial do Normal People, z tą różnicą, że osadzony w polskich realiach, to słyszałbym w nim Twoją muzykę. A Ty? Czy masz ulubiony soundtrack lub film/serial, do którego z chęcią skomponowałbyś utwór lub całą ścieżkę dźwiękową?
Nigdy o tym nie myślałam, ale … kiedyś przyszła do mnie taka refleksja, że ekstra byłoby zrobić piosenki do jakiejś bajki Disneya. To raczej nieosiągalne, ale… już mam w głowie te melodie!
Kaśka Sochacka + Vito Bambino – Boję się o Ciebie
Kaśka Sochacka. Mówić o emocjach otwarcie
Wracając jeszcze do początku naszej rozmowy i historii towarzyszącej powstaniu Twojej płyty. Po zapoznaniu się z nią, pomyślałem, że musisz być osobą niesamowicie konsekwentną, nieugiętą i wierną samej sobie. Wszystko wokół może się zmienić, ale Ty pozostaniesz sobą i będziesz robić to, co czujesz najmocniej.
Czego najbardziej nauczyłaś się o sobie przez tych ostatnich siedem lat? W jakim aspekcie zmieniłaś się najmocniej? Co ma Kaśka Sochacka dziś, czego nie miała Kaśka Sochacka sprzed 2014 roku?
Kaśka Sochacka 2021 wie, czego chce, a ta sprzed 7 lat jeszcze nie wiedziała. Rzeczywiście ten czas pokazał, że jestem bardzo, a to bardzo uparta, a nie powiedziałabym o sobie tego 7 lat temu. Nauczyłam się też ufać swojej intuicji. Poza tym, teraz otwarcie mówię o swoich emocjach i się tego nie wstydzę.
Kaśka Sochacka. Songwriterka kochająca… futbol
Na koniec muszę zapytać o coś, co pojawia się w tekście jednej z Twoich piosenek i co może sprawić, że staniesz się ulubioną songwriterką… fanów piłki nożnej. To jak? Która liga jest najlepsza? Premier League, Seria A, Bundesliga czy La Liga?
Obiektywnie, patrząc na ostatnie edycj Ligi Mistrzów muszę powiedzieć – Premier League!
Ogólnie jestem zagorzałą fanką reprezentacyjną, więc skrupulatnie śledzę poczynania Polaków w ich zagranicznych klubach. Jedynym zespołem, który oglądam, choć nie ma w nim naszych rodaków, jest Manchester United, a to dlatego, że jakoś im po prostu kibicuję. Bywały czasy, kiedy w TV oglądałam mecz SSC Napoli z Zielińskim i Milikiem, a jednocześnie na kompie West Bromwich Albion z Krychowiakiem w składzie.
Emocjonuje mnie piłka. Lubię o niej dyskutować, widzę w niej dużo analogii z życia. Ostatnio jednak oglądam trochę mniej ligowych meczów i programów sportowych. Wszystko przez tę płytę. (śmiech).
Kaśka Sochacka prezentuje Ciche dni. Płyta już dostępna
Album Ciche Dni trafił dziś do sprzedaży. Płytę możecie nabyć m.in. na stronie internetowej wytwórni Jazzboy. Krążek dostępny jest także w popularnych serwisach streamingowych.
Przywołuje na myśl Petera Silbermana, słucha Daughter, chce nagrać piosenkę dla Disneya i kibicuje Manchesterowi United. A do tego właśnie wydała płytę, która bankowo znajdzie się w czołowych miejscach podsumowań roku 2021. Przed Wami wywiad z Kaśką Sochacką. Zobacz także Co obejrzeć po „Reniferku”? Te seriale powinny wam się spodobać Początki polskiego rapu: pierwsze kasety, […]
Obserwuj nas na instagramie: