Gotowi na premierę koncertowego filmu Billie Eilish? Wspominamy jej czerwcowy show w Londynie [relacja]
Obserwuj nas na instagramie:
Nadciąga premiera Happier Than Ever, The World Tour – filmu koncertowego zamykającego trasę Billie Eilish. Złożą się na niego najlepsze fragmenty tegorocznych występów z londyńskiego O2 Arena. Byliśmy na jednym z nich.
Happier Than Ever, The World Tour będzie można obejrzeć na żywo na Apple Music Live. Streaming rozpocznie się dziś o 19:00 amerykańskiego czasu (czyli o 2:00 w sobotę czasu polskiego). Data premiery nie jest przypadkowa, bowiem pokryje się ona z ostatnim koncertem z siedmiomiesięcznej trasy Billie Eilish, który będzie miał miejsce w RAC Arena w australijskim Perth. Na co się przygotować? W czerwcu miałem przyjemność uczestniczyć w jednym ze wspomnianych londyńskich koncertów – chętnie więc opowiem, co widziałem i słyszałem.
Spełnienie młodzieńczych marzeń
Billie Eilish jest obecnie jedną z najpopularniejszych artystek na świecie. Patrząc jednak na widowisko, które potrafi wykreować Amerykanka, śmiem również twierdzić, że to jednocześnie najlepsza performerka młodego pokolenia. Od czasu do czasu na muzycznej scenie jak spod ziemi wyrasta artysta, czy też artystka, któremu udaje się wspiąć na sam szczyt w naprawdę krótkim czasie. Idealnym przykładem tego zjawiska jest młodziutka Billie Eilish, która w wieku 20 lat osiągnęła więcej niż można było się tego spodziewać. Wyprzedane stadiony, nagrody Grammy, Oscary, statuetki MTV, rekordy Guinnessa – ta lista mogłaby się tak naprawdę ciągnąć w nieskończoność, a ja sam muszę sobie cały czas powtarzać, że mówię o kimś, kto ma przecież jedynie 20 lat. Ogrom wspomnianych wyżej sukcesów, a także nabierające coraz większego rozgłosu nazwisko Eilish sprawiło, że postanowiłem w końcu wybrać się na jeden z jej koncertów. Nie pożałowałem. Wierzcie mi na słowo, takie koncerty jak ten, którego doświadczyłem 16 czerwca w londyńskim O2 Arena, po prostu zmieniają życie.
Przeczytaj także: Billie Eilish powraca do Singapuru, by zaprezentować piosenki z EP-ki Guitar Songs
Kilka wyświetleń zamienione w miliardy
Billie Eilish jest przede wszystkim niepodważalnym numerem jeden Gen-Z. Oczywiście nie tylko dla nich jest ikoną, a idealnym tego przykładem będzie publiczność w londyńskim O2, która była podzielona na wiele grup wiekowych.
Jasne, część osób była tak naprawdę postawionymi pod ścianą rodzicami dzieci, ale nawet oni bawili się znakomicie. I to już od samego początku, kiedy ze sceny zaczął zbierać się (swoją drogą fenomenalny) zespół Jungle. Jednak nawet tak mocny wstęp nie był odpowiednią rozgrzewką przez zbliżającym się apogeum. Na scenę wyskoczyła bowiem Billie Eilish, a całe show dopiero się rozpoczęło.
Mroczna energia eksplodowała
Spowita we mgle i ciemności Billie nagle wyskoczyła spod sceny, by razem z lecącym w tle intro zbliżyć się do jej brzegu. Na tej krawędzi zadziała się prawdziwa magia. Tak naprawdę chciałbym tutaj zawrzeć esencję tego, co czułem podczas tego wydarzenia, ale wiem, że zabrakłoby mi epitetów, które mogłyby oddać ogrom doznań, jakie Billie Eilish zapewniła swoim fanom.
Mógłbym tu użyć najbardziej wyniosłych, niecodziennych i gloryfikujących wokalistkę stwierdzeń. Wielu z was mogłoby wtedy powiedzieć, że pompowany przeze mnie balonik pewnie pękł gdzieś w połowie show, a moje wychwalanie nijak miało się do prawdziwego spektaklu. I tak oczywiście, macie prawo tak myśleć. Uwierzcie mi jednak, że dokładnie takich samych emocji doświadczycie również w momencie przecięcia własnych dróg z muzyką młodej Amerykanki. Zobaczycie, że są to artystka i muzyka, której po prostu nie da się opisać słowami.
Piosenki serwowane po kolei przez artystkę były prawdziwym rollercoasterem. Niektóre były przyjmowane przez publiczność z pokorą, ciszą i wewnętrznym poczuciem, że wokalistka za ich pomocą coraz bardziej oddala się od nas i niczym bóstwo rozmywa się przed naszymi oczami, stając się czymś nieosiągalnym i niemożliwym do opisywania. Inne utwory natomiast zmuszały nas do zbliżenia się do Billie w sposób momentami wręcz onieśmielający, by razem z nią oddać się niesamowicie sensualnemu i skrajnemu na wielu płaszczyznach tańcowi.
Katharsis towarzyszące nam przy okazji piosenki Happier Than Ever, która pomogła nam zmyć dotychczasowe grzechy i niedoskonałości? Proszę bardzo. Wyzwalające w nas najgorsze instynkty i wręcz uwalniające najstraszniejsze z czających się w ciemnościach naszego życia duchy Oxytocin? Proszę bardzo. Billie zadbała o to, żebyśmy jednej nocy dotknęli równocześnie bram nieba i piekła, a wybór, która z nich będzie bliższa naszemu sercu, został pozostawiony tylko nam.
Koncert, którego nie pamiętam w szczegółach
I jest to chyba największy ból, jakiego doświadczyłem w swoim „koncertowym życiu”. Czasami przy okazji takich występów dawka emocji jest tak wielka, że coś w naszym wnętrzu zamyka się, by nie pozwolić nam zapisać w swojej głowie jakichkolwiek uczuć. Billie Eilish zapewniła mi dawkę brzmień, której jeszcze nie miałem przyjemności doświadczyć. Rozmach, a także cała otoczka show były tak doskonałe i tak dopracowane, że gdyby nie spisanie przeze mnie najważniejszych myśli zaraz po samym występie, dzisiaj nie byłbym w stanie tego zrobić.
Jeśli więc czytacie tę relację po to, by zainspirować się przeżyciami innych ludzi do podjęcia decyzji o wyjeździe na koncert Eilish, od razu odpowiadam – nie zastanawiajcie się ani przez chwilę. Ta 20-latka to pokaz niebywałego talentu, który mogłoby się wydawać, wspiął się obecnie na muzyczne wyżyny. Powtórzmy sobie jednak ten mały szczegół – mówimy tutaj o 20-latce. Jej kariera tak naprawdę powinna dopiero nabierać rozpędu. Tak jednak nie jest. Ona już mknie po drogach przemysłu muzycznego niczym rozpędzona wyścigówka. Z niecierpliwością czekam więc na kolejne projekty artystki, bo już teraz śmiem twierdzić, że po raz kolejny będą zakrawać o perfekcję.
Nadciąga premiera Happier Than Ever, The World Tour – filmu koncertowego zamykającego trasę Billie Eilish. Złożą się na niego najlepsze fragmenty tegorocznych występów z londyńskiego O2 Arena. Byliśmy na jednym z nich. Zobacz także Co obejrzeć po „Reniferku”? Te seriale powinny wam się spodobać Początki polskiego rapu: pierwsze kasety, dissy i nadejście Scyzoryka WROsound 2024. […]
Obserwuj nas na instagramie: