Berson „Żelbeton Solo”: Zwierzak na za małym wybiegu [recenzja]
Obserwuj nas na instagramie:
Berson kończy rok z pełnoprawnym debiutem pt. Żelbeton Solo wydanym nakładem Def Jam Recordings Poland. Problem w tym, że to co najwyżej niezły prognostyk na przyszłość, niżeli przepustka zawodnika SP ZOO do szerszego gremium.
ZOO
Dotychczasowa droga artystyczna Bersona nie należała do wyboistych. Raper pojawił się w Młodych Wilkach Popkillera, słuchacze i krytycy z zachwytem patrzyli na kolejne ruchy, widząc w stołecznym nawijaczu duży potencjał. Zeszły grudzień przyniósł EP-kę Żelbet, na której Berson zdefiniował swoją stylistykę w towarzystwie charakterystycznych gości. Żelbeton solo, choć nie powinien, pełni dokładnie tę samą funkcję, co poprzedni projekt.
Zobacz: Nie długość, a jakość. Najlepsze płyty 2021 w polskim rapie już tu są
Najwidoczniejszą bolączką rapera z Warszawy jest jego mało elastyczny warsztat. Pierwsze trzy utwory, choć brzmią zaskakująco, nie stawiają gospodarza w nowym świetle. Pod kątem tekstowym Berson zdaje się trwać swoim kosztem przy przebojowości. Można odnieść wrażenie, że autor nie szuka nowych rozwiązań, a większość adlibów opiera się na niemal identycznym patencie (liczby okrzyków w stylu ZOO! nie ma sensu liczyć). Próżno doszukiwać się większych modulacji głosem czy zabawy flow. Trzeba mieć jednak na uwadze, że gospodarz nie celuje w bardzo szerokie grono odbiorców.
Berson jest raperem do bólu poprawnym, aczkolwiek mającym momenty. Konsekwencję w stylówce należy pochwalić, a wersom – choć nie najwyższych lotów – daleko do nagrody Kasztana Roku. Choć zdarzają się kwiatki pokroju „W drodze po klops, siano, cash, becel, sos, zoo, zoo zoo/Palę top, jebie dno, w drodze po klops” w numerze zatytułowanym – a jakże – Klops.
Berson – Wulkan
Berson wie, dokąd idzie
Podczas zapoznawania się z krążkiem można odnieść wrażenie, że niektóre z utworów, w tym Wulkan, to remixy. Próżno szukać tutaj zarzutów w stronę @atutowego, wręcz przeciwnie. Żelbeton solo powinien przypaść do gustu fanom elektroniki (Asfalt), drillu (Klops) czy po prostu szeroko pojętemu trapu. Krążek brzmi dobrze i zróżnicowanie, co zadowoli przeciwników monotonii.
Mimo wspomnianych warsztatowych braków Berson sprawia wrażenie twórcy bardzo skupionego na kierunku, w którym zmierza. Możemy podśmiechiwać się z wykrzykiwanego „ZOO!” w co drugim wersie, jednak jest to jakiś element definiujący twórczość reprezentanta SP ZOO. Skłonność do jednostajnych podbitek nie spowoduje wolty wśród fanów rapera, a co najwyżej zniechęci potencjalnych nowych słuchaczy. Wygląda na to, że tym razem Berson bierze za to pełną odpowiedzialność.
Berson feat. Frosti – Co mi dasz
Nadmierna gościnność potrafi zaszkodzić
Choć na Żelbeton solo składa się tylko dziesięć utworów, nie przeszkadzało to Bersonowi zaprosić szeregu gości. Na debiutanckim krążku rapera wystąpili m.in. Miły ATZ, Floral Bugs, Smolasty czy Czerwin TWM. Patrząc po samych ksywach, słuchacz ma prawo poczuć zaciekawienie. W końcu Smolasty do takiego Czerwina pasuje jak pięść do nosa.
W praktyce wychodzi różnie. Zawodnik Brain Dead Familii po raz kolejny popisuje się punchline’ami rodem z gimnazjum („Jestem bardziej humble niż łysego z brazzers barber/To dla bamber bankier, złowieszczy jak bambi hunter” przyprawia o ból brzucha bynajmniej nie ze śmiechu), a Włodar nawet nie próbuje uciekać od łatki naoliwionego chłopca z jedną zwrotką sparafrazowaną na potrzeby innych utworów. Top nie budzi żadnych emocji, mimo pokaźnej liczby pseudonimów, nawet jak na posse cut.
Podobnie, jak w innych kwestiach, tutaj również znalazły się momenty warte wytężonej uwagi. W żadnym stopniu nie powinno dziwić, że Miły ATZ płynie swobodnie po wyspiarskim podkładzie, a Smoła czuje się jak ryba w wodzie w elektronicznym trap’n’b. Frosti w Co mi dasz po raz kolejny popisuje się charyzmą i świetnie uzupełnia się z Bersonem, a Mario, choć jeszcze mniej elastyczny niż gospodarz, urzeka niską barwą głosu, wpisując się w stereotypowe ramy ulicznego rapu.
Berson feat. Smolasty – Asfalt
Formalności za sobą, czas rozwinąć skrzydła
Według popularnego powiedzenia pierwsze wrażenie można zrobić tylko raz. Reprezentant SP ZOO spróbował je zanegować. Ponownie oddał słuchaczom do rąk wizytówkę, w której widnieje „Cześć, nazywam się Berson. Rapuję o ulicy, zwierzakach i paleniu topa”. Problem tkwi w tym, że tę samą kartkę otrzymaliśmy już rok temu, tak że odbiorcy mają prawo wymagać od autora Żelbeton solo czegoś ponad poruszone już wątki. Większych zmian nie dostrzeżemy nawet w tytule albumu, co dopiero w jego zawartości.
Mimo wszystko debiutancki materiał Bersona się broni. Siłą albumu, jak i samego rapera, jest konsekwencja, z którą wiąże się spójność i autentyczna chęć sprawdzania kolejnych zwrotek warszawiaka. Widać, że gospodarz ma pomysł na siebie i, przynajmniej muzycznie, stara się szukać nowych patentów. Brakuje mu chwytliwych melodii czy bardziej zapadających w pamięć wersów, ale nie można odmówić Bersonowi potencjału. Chociaż na razie cała Spółka ZOO pozostaje w cieniu Frostiego, Berson coraz bardziej zaznacza swoją obecność wśród Zwierzaków. Nadal jednak dzieli go kilka długości od popularniejszego kolegi, głównie ze względów warsztatowych.
Żelbeton solo nie jest pozbawiony wad, niemniej nie brakuje na nim numerów, które warto sprawdzić. Singlowe podejście, którym szczyci się Berson, w pokrętny sposób spełnia swoje założenia, sprawiając, że do debiutu warszawskiego rapera chce się wracać. Pozostaje czekać, aż gospodarz stanie naprzeciw warsztatowym brakom i dopiero pokaże, do czego Zwierzak jest zdolny. Na razie warto obserwować, lecz trzeba uważać, by go nie drażnić.
Berson – Żelbeton solo – odsłuch albumu
Berson kończy rok z pełnoprawnym debiutem pt. Żelbeton Solo wydanym nakładem Def Jam Recordings Poland. Problem w tym, że to co najwyżej niezły prognostyk na przyszłość, niżeli przepustka zawodnika SP ZOO do szerszego gremium. Zobacz także Co obejrzeć po „Reniferku”? Te seriale powinny wam się spodobać Początki polskiego rapu: pierwsze kasety, dissy i nadejście Scyzoryka […]
Obserwuj nas na instagramie: