materiały prasowe

AURORA dowodzi, że bogowie to my. Recenzja albumu „The Gods We Can Touch”


21 stycznia 2022

Obserwuj nas na instagramie:

The Gods We Can Touch, czyli bogowie na wyciągnięcie ręki, bo właśnie z takim morałem pozostawia nas najnowszy album AURORY. Wszystko, co boskie jest wśród nas.

Elficki mistycyzm AURORY

Gdy po raz pierwszy zetknęłam się z AURORĄ, pomyślałam – zjawisko. Norweska wokalistka przedstawia bowiem ten rodzaj artyzmu, który najbardziej lubię – intrygujący, wielowymiarowy i spójny w każdej warstwie. Nieco oderwana od rzeczywistości, blondwłosa, drobna postać AURORY ujęła mnie swoją zadziornością i pewnością siebie, a przy tym jednoczesną kruchością i ogromną subtelnością. Z kolei jej twórczość była dla mnie czymś zupełne mistycznym – nie tyle sztuką, co niezwykłym przeżyciem, które odbierałam całą sobą. Tak, mistycyzm to słowo, które dobrze oddaje postać i wrażliwość artystyczną AURORY.

Od czasu swojego debiutu albumem All My Demons Greetings Me As A Friend z 2016 roku, AURORA miała już tylko i wyłącznie intensywny czas. Wydała dwie kolejne pyty: Infections Of A Different Kind – Step I oraz A Different Kind Of Human – Step II, które pozwoliły jej wychylić się z alternatywy nieco nawet w stronę mainstreamu, jeśli wziąć pod uwagę udział Norweżki w soundtracku do drugiej części animacji Kraina Lodu, co z kolei zaprowadziło ją na oświetloną hollywoodzkim blichtrem scenę 92. ceremonii wręczenia Oscarów.

Mimo to, nawet jeśli AURORA opuszczała swoje pierwotne folkowo-art popowe brzmienia na rzecz nieco większej przebojowości, bo przecież na swoim koncie ma kilka solidnych hitów, takich jak The River, Animal czy Daydreamer, nigdy nie zatraciła charakterystycznej dla siebie eterycznej i nieco tajemniczej energii. Twórczość AURORY brzmi niczym urzeczywistnienie prawdziwej elfickiej energii i nie ma w tym nic dziwnego, patrząc na to, że artystka wychowywała się w leśnej głuszy, w górach niedaleko norweskiego Bergen.

AURORA The Gods We Can Touch recenzja
AURORA / Facebook

Nic co boskie nie jest nam obce

Po najdłuższej w karierze artystki przerwie wydawniczej, trwającej aż trzy lata, AURORA powraca z nowym wydawnictwem. Już z zapowiedzi albumu The Gods We Can Touch dowiedzieliśmy się, że jego tytuł nie jest przypadkowy – narrację płyty zainspirowała bowiem mitologia grecka, a piętnaście muzycznych historii, które się na nim znalazły, to odzwierciedlenia poszczególnych bogów, takich, jak chociażby Prometeusz, Artemida, Morfeusz czy Persefona. Znajomość greckich mitów nie jest jednak wymagana, aby móc w pełni doświadczać dóbr płynących z najnowszego dzieła AURORY. Szybciej niż greckich bogów odnajduję tu bowiem uosobienia wartości i emocji, które rządzą otaczającym nas światem, takich jak miłość, wolność, wstyd, pożądanie czy moralność.

Artystka nie kryje zresztą tego, że z wiarą w bogów ma w zasadzie niewiele wspólnego, co dało się wyczytać z zapowiadającego jej najnowszy album singla Heathens, w którym, oprócz greckiej Persefony AURORA przytacza również biblijną Ewę, składając tym samym na jej ręce dziękczynną pieśń, w której oddaje pierwszej kobiecie hołd za uwolnienie nas od rajskich więzów i zagwarantowanie gatunkowi ludzkiemu wolności przez swój bunt wobec boskich zasad. Zrywając jabłko z zakazanego drzewa, Ewa wprowadziła do świata chaos, który rzeczywiście odczuwam w przełomowym momencie utworu, gdzie rajskie dźwięki opiewa mrok i niepokój. Jednak to wszystko ma swój cel, bo przecież właśnie z tego chaosu człowiek tworzy najpiękniejsze rzeczy.

Dawno, dawno temu Ewa posmakowała zakazanego owocu z drzewa zła i dobra. Swym czynem dała ludzkości wolność. Wolność, by żyć tak jak chcemy, by móc eksplorować i smakować

– mówi o Heathens sama AURORA.

AURORA – Heathens, posłuchaj!

Boska przyziemność AURORY

Skoro już przy owocu jesteśmy – album The Gods We Can Touch otwiera idylliczne intro The Forbidden Fruits of Eden. Jestem w stanie sobie wyobrazić, że dokładnie takie brzmienia mogłabym usłyszeć w raju. Jednak już w Everything Matters, w którym słyszymy jedynego na tym wydawnictwie gościa, francuską wokalistkę Pomme, artystka sprowadza nas z tych rajskich wyniosłości na ziemię, aby przypomnieć, że nie tylko wielkie, boskie cuda, zasługują na uznanie. Czasem największymi cudami są te najmniejsze, najbardziej przyziemne rzeczy. Banał, ale jakże istotny.

AURORA – Everything Matters feat. Pomme, posłuchaj!

AURORA – aktywistka wśród artystek

Początek nowego wydawnictwa AURORY to seria znanych już od dłuższego czasu singli zapowiadających The Gods We Can Touch, które chcąc nie chcąc – nie są w stanie ponownie wywołać tych samych zachwytów, co podczas pierwszego razu. Początkowe minuty albumu kuszą zatem, aby użyć przycisku „skip”, choć grozi to pominięciem kilku istotnych rozdziałów tej opowieści. Mamy tu bowiem moment poświęcony Prometeuszowi, czyli Giving In to the Love, które przypomina nam, że nie wszystko złoto, co się świeci, a powszechna obsesja na punkcie piękna sprawia, że przestajemy pielęgnować ogień, który mamy w sobie. Z kolei zaangażowane Cure For Me, poruszające kwestie „inności”. To swoisty hymn miłości do samego siebie, hołdujący fakt, że wszyscy jesteśmy doskonali, bez względu na to, co inni mogą uznać za odstające od normy. AURORA wspomina, że utwór ten zainspirowały kraje, w których wciąż legalnie przeprowadza się terapię konwersyjną wobec osób LGBTQ+. Pamiętam widok Norweżki wymachującej na scenie tęczowymi flagami podczas zeszłorocznego FEST Festivalu i jestem przekonana, że nie było w tym ani krzty pokazówki czy próby wpisania się w trendy, jedynie autentyczny przejaw jednoczenia się z wszystkimi, niezależnie od płci, rasy, pochodzenia, wiary orientacji seksualnej, wyglądu czy poglądów politycznych, bowiem na końcu wszyscy jesteśmy tylko ludźmi.

Czasami każdy czuje się tak, jakby cały świat chciał mu powiedzieć „coś jest z tobą nie tak”. Niestety często ludzie zaczynają w to wierzyć. To przerażające, jak szybko niektórzy potrafią nas przekonać, że jesteśmy nie tacy, jak powinniśmy. Zbyt emocjonalni, zbyt dziwni, niewystarczająco dobrzy. Najwyższy czas odciąć się od takich głosów. W żadnym wypadku nikt nie powinien podkopywać twojego poczucia własnej wartości. Na pewno nie na podstawie tego, jak wyglądasz, jak się zachowujesz, w co wierzysz i kogo kochasz. Nie potrzebujemy lekarstwa na bycie samym sobą

– opowiada Aurora.

AURORA – Cure For Me, posłuchaj!

AURORA jak Billie Eilish czy Billie Eilish jak AURORA?

You Keep Me Crawling to pierwsza premierowa pozycja na The Gods We Can Touch. AURORA od razu wytacza ciężkie działo i podobnie jak jedna z jej fanek – Billie Eilish (!), która wskazuje Norweżkę wśród artystek, które rozbudziły w niej marzenia o tworzeniu własnej muzyki, rozprawia się z problemem dominacji w związku. To uderzająca opowieść o iluzji miłości, do której wokalistka wraca w również w singlowym utworze A Dangerous Thing. Tym sposobem dotarliśmy do mojego zdecydowanego faworyta z najnowszego albumu Norweżki. Odkąd po raz pierwszy usłyszałam AURORĘ, niezmiennie tęsknię za monumentalną energią utworu Under The Water z debiutanckiego albumu All My Demons Greetings Me As A Friend. To jeszcze nie to, ale poruszające, a jednocześnie podkreślone tak mocnymi akcentami muzycznymi A Dangerous Thing przypomniało mi nieco aurę tamtej płyty.

AURORA – A Dangerous Thing, posłuchaj!

Na granicy sacrum i profanum

Choć greccy bogowie w kwestii miłości i związków nie byli raczej autorytetami czy wzorami do naśladowania, to AURORZE udało się odnaleźć w tym wszystkim romantyzm Apolla, który zamknęła w czułej balladzie miłosnej Exist for Love – paradoksalnie pierwszej tak szczerze opowiadającej o miłości piosence w dorobku Norweżki.

Nie spodziewałam się, że będę potrafiła napisać piosenkę o miłości. Aż w końcu, parę lat temu, zorientowałam się, jak wielka jest potęga tego uczucia. Miłość nas uczłowiecza, ale też sprawia, że zyskujemy boskie przymioty. Bez względu na to, do czego czy do kogo jest skierowana, zostawia w nas trwały ślad, na zawsze. To może być nowe uczucie albo żal po utracie, ale prawda jest taka, że wciąż chcemy kochać na nowo, bo gdy czujemy miłość, wiemy, po co żyjemy. Istniejemy dla miłości

– mówi Aurora.

AURORA – Exist For Love, posłuchaj!

Co się stanie, gdy połączymy latino, ejtisy, Florence and the Machine i Dziki Zachód? Rozwój.

W wywiadzie dla NME artystka zapowiadała, że na swoim nowym albumie pozwoliła sobie na sporą dawkę eksperymentowania. Wygląda na to, że całkiem nieźle udała jej się ta sztuka, bowiem oprócz tego, z czego doskonale znamy AURORĘ, The Gods We Can Touch oferuje nam również całą paletę zaskakujących rozwiązań i niespodziewanych brzmień. The Innocent charakteryzuje skoczna, nieco figlarna warstwa muzyczna z ciekawą latynoamerykańską wkładką i plemiennym finałem; snujące rozważania nad kierunkiem, w którym podąża ludzkość, enigmatyczne Exhale Inhale mogłoby zastąpić czołówkę serialu The OA; A Temporary High to romansujący z ejtisami, przebojowy zastrzyk energii najwyższych lotów; w Artemis główną rolę odgrywają przenoszące nas w czasy dwudziestolecia międzywojennego solówki na akordeonie; z kolei Blood in the Wine skojarzyło mi się z Florence and the Machine z czasów albumu Ceremonials, podrasowane klimatem westernowego Dzikiego Zachodu. Wszystko to wskazuje na ciągły rozwój duetu producenckiego, który AURORA tworzy ze swoim stałym partnerem muzycznym, Magnusem Skylstadem.

AURORA – A Temporary High, posłuchaj!

The Gods We Can Touch to nie przełom. To certyfikat jakości

The Gods We Can Touch przeplata światło z mrokiem, ukazując wszystkie odsłony człowieczeństwa – zarówno te dobre, jak i te złe – jako naturalne i potrzebne, aby móc w pełni doświadczać życia. Nie jest to z pewnością najlepsza pozycja w dyskografii norweskiej artystki, tym bardziej nie jest przełomowa, ale bez wątpienia ponownie udowadnia, że AURORA nie chodzi utartymi ścieżkami, nikogo nie odtwarza i nie próbuje być drugą (tu wstaw nazwisko muzycznego autorytetu, idolki milionów, która zapisała się na kartach historii światowej muzyki). Jest absolutnym unikatem, którego nieustanny rozwój mamy niebywałe szczęście obserwować.


AURORA – The Gods We Can Touch, posłuchaj albumu!

The Gods We Can Touch, czyli bogowie na wyciągnięcie ręki, bo właśnie z takim morałem pozostawia nas najnowszy album AURORY. Wszystko, co boskie jest wśród nas. Zobacz także Co obejrzeć po „Reniferku”? Te seriale powinny wam się spodobać Początki polskiego rapu: pierwsze kasety, dissy i nadejście Scyzoryka WROsound 2024. Zagrają m.in. Małpa, susk, Bisz i […]

Obserwuj nas na instagramie:

Sprawdź także

Imprezy blisko Ciebie w Tango App →