kadr zza kulis „The Last of Us” (fot. Warner Media)

Pedro Pascal: nowy król seriali i największy internetowy „daddy

Obserwuj nas na instagramie:

Premierowy odcinek 3. sezonu serialu The Mandalorian wleciał właśnie do biblioteki Disney+. W roli zamaskowanego kosmicznego kowboja znów pojawił się Pedro Pascal. To tylko jedno z wcieleń, dzięki któremu kochają go miliony widzów. Są też jednak tacy, którzy kochają go za coś zupełnie innego.

Świat oszalał

Urodzony w Chile amerykański aktor jest dziś wszędzie. Na przykład na kilku różnych streamingach, bo wcielał i wciela się w bohaterów najpopularniejszych seriali Netfliksa, HBO i Disneya. Jest też na portalach i w magazynach, które wprost za nim szaleją, a także w mediach społecznościowych, które podbija jako „Internet Daddy”. Paradoksalnie najmniej go w kinie, ale i to się pewnie wkrótce zmieni. Dlaczego? Bo wydaje się, żę świat oszalał na punkcie Pedro Pascala.

Na drugim planie

47-letni dziś aktor rozwija swoją karierę od drugiej połowy lat 90. Niewielu fanów pamięta jednak jego role sprzed więcej niż 10 lat. Aż chciałoby się zrobić maraton seriali, gdzie pochodzący z Santiago gwiazdor miga na trzecim planie czy pojawia się jako antybohater odcinka. Dotyk anioła, NYPD Blue, Siostra Jackie, CSI: Kryminalne zagadki Las Vegas, Homeland czy Mentalista – było tego sporo. Niedawno Sarah Michelle Gellar przypomniała na swoim Instagramie, że miała z Pascalem uroczą scenę w Buffy: Postrach wampirów… zanim jej bohaterka nie wbiła mu osikowego kołka w serce.

Matki i tatuśkowie internetu

„When #Mother met #Father” – skomentowała zdjęcie sprzed ponad 20 lat Sarah Michelle Gellar. I nie chodzi tutaj o realne potomstwo aktorów ani sytuację znaną z serialu Jak poznałem waszą matkę. Za hashtagami stoją bowiem tytuły podkreślające popkulturowy status obojga aktorów. Nie są to terminy nowe – gejowska społeczność hołdowała swoim „matkom” rzekomo już w XVIII wieku, a i „tatuśków” wśród celebrytów mieliśmy już przez dekady na pęczki. Zarówno jednak Gellar, jak i Pascal o nowego rodzaju szaleństwie na swoim punkcie dowiedzieli się zaledwie w ostatnich tygodniach. Instagramowe rolki, storiesy, tik-tokowe klipy i challenge – w tym uniwersum rzadziej chwali się nowe role i projekty aktorów, a częściej ich romantyzuje i sprowadza do pewnego rodzaju mema. Nadanie łatki czy etykietki i ignorowanie ciężkiej pracy nie każdemu mogłoby się podobać. Geller jednak uważa to za ogromny zaszczyt – dodała sobie nawet podpis „Mother” na Instagramie. Pedro Pascal natomiast jest zachwycony swoim statusem „Internet Daddy” – co podkreślał m.in. w programie Grahama Nortona, a potem puszczał oko do internautów w SNL:

D(Z)addy

Zanim wrócimy do Pascala-aktora, zajmijmy się jeszcze na moment jego internetowym „tatuśkowym” bytem. Nie bójmy się tego powiedzieć – internauci, a przede wszystkim internautki nazywając go tak, sprowadzają go do atrakcyjnego obiektu. Internet Daddy czy też Zaddy (co ciekawe, autorem tego drugiego terminu jest Ty Dolla $ign) to przyciągający uwagę, dojrzały mężczyzna w pewnym wieku, który jest jednocześnie stylowy, ale i charyzmatyczny. Nie zawsze chodzi tu o seks i nie zawsze o wiek – żeby uchodzić za taką osobę trzeba po prostu mieć to „coś”.

Pedro Pascal jako Oberyn Martell (fot. HBO)

Pedro Pascal i nieuchwytny element

I Pedro Pascal to ma – co udowadnia szczególnie w ostatnich projektach. Kiedy jednak patrzymy na niego we wspomnianym klipie z Buffy…, jawi się jako zupełnie inna osoba. Młody, nieopierzony życiowo i aktorsko, troszkę nieśmiały, a wyglądem przypominający odrobinę Ethana z serialu LOST. Aktor potrzebował wielu lat i aktorskich prób, żeby wymyślić się na nowo i dojrzeć. Przede wszystkim w oczach widzów. Dziś myślimy o nim raczej jak o nieoczywistym twardzielu, pewnym siebie i szorstkim, ale obdarzonym dobrym sercem. Okrutnym, ale działającym w słusznej sprawie. Samotnym, ale na własne życzenie. Doświadczonym, ale mającym w sobie coś młodzieńczego i szalonego. Role Pascala są różne, ale łączy je pewien trudno uchwytny element, który stopniowo oczarowywał internautów.

Oberyn Martell

Kiedy świat pierwszy raz odnotował nazwisko Pedro Pascala, a widzowie zaczęli sprawdzać go w IMDb czy w wyszukiwarce Google? Typujemy, że stało się to w 2014 roku, kiedy zagrał Oberyna Martella w 4. sezonie Gry o tron. Odziany w złotą szatę, nieustannie knujący, inteligentny, kochający towarzystwo zarówno kobiet, jak i mężczyzn, a przede wszystkim umiejętnie władający bronią. Od razu rozkochał w sobie widzów. Jego tragiczny koniec był jednym z najbardziej szokujących momentów serii. I przy okazji najbardziej brutalnym. Dzięki takim scenom jak pojedynek z Ser Gregorem Clegane’em, przechodzi się do historii telewizji.

Pedro Pascal jako Javier Peña (fot. Netflix)

Javier Peña i Narcos

Pedro Pascal szybko przeskoczył do innego tytułu, który wkrótce miał stać się kultowy – do netfliksowego Narcos. Zagrał tam prawdziwą postać, Javiera Peñę, agenta DEA, który mocno zaangażował się w sprawę Pablo Escobara i kartelu z Medellín. Na początku był raczej postacią drugoplanową, by w 3. sezonie wyjść na prowadzenie i „przejąć” show. I to był idealny ruch dla jego kariery. Zaprezentował w ten sposób wszystko, co staje nam dziś przed oczami, kiedy myślimy o Pascalu – niezwykłą charyzmę, umiejętność hipnotyzowania widza i bijącą z ekranu siłę.

W doborowym filmowym towarzystwie

W perspektywie Pedro zaczął więcej pojawiać się w filmach – jeszcze nie na pierwszym planie, ale w doborowym towarzystwie. Zagrał m.in. w zjechanym przez krytyków Wielkim Murze z Mattem Damonem, w Kingsmanie: Złotym kręgu obok Colina Firtha i Tarona Egertona czy obsadzonej gwiazdami Potrójnej granicy. Obok m.in. Bena Afflecka i Charliego Hunnama mógł tam wreszcie wystąpić z Oscarem Isaakiem – prywatnie bliskim przyjacielem, z którym znał się jeszcze z desek Off-Broadwayu. Bliska relacja obu panów to kolejny temat, obok „tatuśkowego” motywu, do którego internet lubi od czasu do czasu wracać. Po Potrójnej granicy Pascal zagrał jeszcze w Wonder Woman 1984. Maxwell Lord to do tej pory jego najgłośniejsza filmowa rola. Odrobinę zagubiony czarny charakter, skuszony bogactwem, który próbuje odkupić winny, ale też zniszczyć świat. Postać, zainspirowaną jednocześnie Berniem Madoffem, Donaldem Trumpem, Gordonem Gekko i… Lexem Luthorem, Pedro Pascal skomponował koncertowo. Oprócz zabaw retro stylistyką lat 80. był to jeden z najjaśniejszych punktów przeciętnego filmu z uniwersum DC.

Pedro Pascal jako Maxwell Lord (fot. Warner Bros.)

Przyjaciel Baby Yody

Zanim jednak długo odkładany przez pandemię sequel Wonder Woman ujrzał światło dzienne, aktor wcielił się w Dina Djarina, samotnego mandaloriańskiego łowcę nagród działającego na rubieżach galaktyki. Kolejna serialowa rola i kolejne aktorskie wyzwanie. Nie tylko z powodu wejścia do wymagającego i ekstremalnie oceniającego uniwersum Gwiezdnych wojen i korporacji o nazwie Disney, ale ze względu na oszczędność środków. Bo choć Mandalorian to wysokiej jakości i wypakowana efektami odcinkowa superprodukcja, na poziomie produkcyjnym wyznaczająca zupełnie nową jakość, to kosmiczny kowboj, którego zagrał Pascal to swoisty „jeździec bez głowy”. Aktor przez większość czasu nie pokazuje widzom twarzy – ukryta jest ona pod mandaloriańskim hełmem. Jak zagrać coś takiego tak, żeby nikt nie kwestionował twojej obecności w obsadzie? Pedro Pascal znalazł na to sposób. Jego występ ma w sobie coś z twardziela à la Eastwood, ale też i pewną traumę i wciągającą tajemnicę. Z drugiej strony działający według kodeksu Djarin, pozornie niepotrzebujący towarzystwa rycerz słusznej sprawy, nawiązuje relację z zupełnie odmiennym od niego bytem: Grogu, znanym szeroko w internecie jako Baby Yoda. Trafić do serialu i zostać powiązanym z taką kultową dla uniwersum Star Wars postacią? To kolejny argument w dyskusji pt. „dlaczego to właśnie Pedro Pascal rządzi dziś w internecie”.

Pedro Pascal jako Dina Djarin (fot. Disney+)

To czas The Last of Us

Premiera nowego sezonu The Mandalorian to spore wydarzenie, ale nie z jego powodu rok 2023 należy do Pascala. Jeśli ktoś przez ostatnie miesiące medytował w lesie deszczowym lub urządzał sobie 60 dni bez internetu, mógł nie odnotować premiery „najlepszego serialu roku”, jak szumnie okrzyknięty został The Last of Us. Co zabawne, w produkcji HBO opartej na serii gier komputerowych, aktor gra poniekąd tę samą rolę, co w produkcji Disneya. Znów jest samotnym, szorstkim w obyciu podwykonawcą, który bierze zlecenia tylko dla pieniędzy i chce, aby wszyscy dali mu spokój. A potem żywa przesyłka, którą miał tylko dostarczyć z punktu A do B i nie zadawać pytań, okazuje się czymś więcej, co potencjalnie może zbawić ludzkość (i nie tylko). I po raz kolejny widzimy kiełkującą relację, coś na kształt przyjaźni i zaufania. Co prawda więź Joela i Ellie jest na wyższym poziomie komunikacyjnym i cywilizacyjnym niż instynktowne, zwierzęce porozumienie Mandaloriana i Grogu, ale chodzi w zasadzie o to samo – absolutnie nie negując wielkości żadnego z tych seriali. O stworzenie niepozbawionego wad pozytywnego bohatera dynamicznego, który potrzebuje bodźca, aby zrobić coś ze swoim życiem, a przy okazji rozkochać w sobie publiczność.

Czytaj też: Pierwszy odcinek serialu „The Last of Us” za nami. Mamy kilka przemyśleń

Pedro Pascal jako Joel w „The Last of Us” (fot. HBO)

Gwiazda idealna?

I na tym chyba polega sekret sukcesu Pedro Pascala, który w dużej mierze buduje karierę na takich rolach, a prywatnie okazuje się kimś zupełnie innym. Na ekranie niedostępny emocjonalnie, ale zaradny wrażliwiec z traumą; doświadczony i atrakcyjny mężczyzna, ale epatujący swoimi atutami w nieoczywisty sposób. Poza kamerą otwarty na fanów, niebojący się łatek, angażujący w oddolne inicjatywy, chętnie udzielający wywiadów i otwarty na zmiany. Gwiazdor idealny? Jeszcze poczekajmy, przynajmniej na główną rolę w filmie fabularnym. A ta przyjdzie za 3,2,1…

Premierowy odcinek 3. sezonu serialu The Mandalorian wleciał właśnie do biblioteki Disney+. W roli zamaskowanego kosmicznego kowboja znów pojawił się Pedro Pascal. To tylko jedno z wcieleń, dzięki któremu kochają go miliony widzów. Są też jednak tacy, którzy kochają go za coś zupełnie innego. Zobacz także Co obejrzeć po „Reniferku”? Te seriale powinny wam się […]

Obserwuj nas na instagramie:

Sprawdź także

Imprezy blisko Ciebie w Tango App →