“Fantastyczne zwierzęta: Tajemnice Dumbledore’a” i… zero sekretów [recenzja]
Obserwuj nas na instagramie:
Fantastyczne zwierzęta: Tajemnice Dumbledore’a, czyli trzecia część franczyzy Harry’ego Pottera, musiała zmierzyć się z licznymi trudnościami. Czy je pokonała? Częściowo.
Fantastyczne zwierzęta: Tajemnice Dumbledore’a – seria z problemami
Przyznaję na samym początku, to będzie recenzja oczami sceptyka. Na poprzednich filmach w kinie byłam, owszem. Na pierwszym z ciekawości oraz poczucia obowiązku (trochę jak gracze FIFY), na drugim ze znajomymi, bezpośrednio związanymi z fandomem. Jako że czuję się Potterhead – dorastałam w okresie największej świetności sagi, to dość trudno jest mi się odciąć od marki, mimo problematycznej kwestii J.K. Rowling. Negatywnych fluidów wokół niej, jak i zresztą wokół samego filmu krąży wystarczająco, żeby wbrew szczerym chęciom podchodzić do niego jak pies do jeża.
Transfobia autorki Harry’ego Pottera to tylko wierzchołek góry lodowej. Skandal z Johnnym Deppem – zatuszowany. Kwestia Ezry Millera? W toku. Czy jakaś seria filmowa napotkała na swojej drodze więcej problemów?
O dziwo, z seansu trzecich Fantastycznych Zwierząt wyszłam zadowolona. To było zadowolenie pokroju wejścia do azjatyckiego baru prosto z ulicy przed wcześniejszym sprawdzeniem opinii w Google, w którym jedzenie okazało się całkiem spoko. Masz ochotę, spodziewasz się, że do końca nie zaskoczy, a tu jednak – miłe zaskoczenie i rzecz do powtórki za kilka kolejnych miesięcy.
I to znaczy, że tak, śmiało można czekać na czwartą część. Fantastyczne zwierzęta: Tajemnice Dumbledore’a nie są definitywnym zakończeniem konfliktu w świecie czarodziejów.
Przeczytaj: Harry Potter i Kamień Filozoficzny – jedna książka warta 500 tysięcy dolarów
Gellert Grindelwald – drugi, lepszy casting
Bez oczekiwań. To podejście autentycznie pomogło mi czerpać satysfakcję z seansu, okraszonego masą efektów specjalnych i widowiskowych pojedynków. Różdżki szły w ruchy, trup ścielił się gęsto (ludzie padali, ale pamiętajmy, że to kino familijne), tytułowe fantastyczne zwierzęta odpowiednio: rozczulały, zachwycały, bawiły, czasem też przerażały. Fabularne wyboje odeszły w niepamięć, historia w tej części faktycznie toczyła się gładko i zrozumiale. Co prawda cały plot Zbrodni Grindelwalda drastycznie stracił na znaczeniu, lecz przynajmniej główna oś konfliktu została poprowadzona logicznie. Głównym antagonistą serii od początku był Gellert Grindelwald, a Fantastyczne zwierzęta: Tajemnice Dumbledore’a dobitnie to ukazują.
To nie był film bez wad. Pochodzenie Credence’a stało się praktycznie bez znaczenia, pozostałe wątki totalnie zbladły na rzecz wzrostu czarnego charakteru. Mads Mikkelsen wszedł w rolę Grindelwalda, jakby po zimie przerzucił się w swój ulubiony lekki płaszcz. Gładko. Fani Johnny’ego Deppa mogą nie być tym zachwyceni, lecz duński aktor sprawdził się jako czarnoksiężnik i (nie)stety zdeklasował swego poprzednika. Powiem tak, miał czym grać. Bez make-upu, udziwnień, taki sauté nie tyle, ile robił wrażenie, co wzbudzał strach. Kreacja Deppa była przekombinowana (szczerze wierzę, że to był nacisk, nie jego wybór), Mikkelsen pozbawiony pudru, wrzucony w magiczny świat czuł się w tej społeczno-politycznej bańce czarodziejskich lat 20. niczym ryba w wodzie. Stworzył Grindelwalda takim, jakim go sobie wyobrażano. Charyzmatycznym, twardym, a przy tym paradoksalnie czułym. Ponadto stworzył go liderem innym niż Voldemort i o ile nie ma to znaczenia dla samej serii Fantastycznych Zwierząt, tak dla fanów – już tak i to niebagatelne.
Fantastyczne zwierzęta: Tajemnice Dumbledore’a – Oficjalny zwiastun #1 PL
Fantastyczne zwierzęta: Tajemnice Dumbledore’a – powiedzcie mi coś, czego nie wiem
Chciałam je poznać. Sekrety Dumbledore’a, który pozostaje (niezależnie od sympatii czy antypatii) jedną z najciekawszych postaci z kanonu Harry’ego Pottera. Wyszło jednak na to, że kiedy treść książki ma się w małym palcu i choć raz w życiu miało się do czynienia z Pottermore (obecnie wizardingworld), to jego przeszłość przedstawiona w Fantastycznych zwierzętach w żadnym stopniu nie jest szokująca. Zaskakująca. Obrazoburcza. Relacja filmowego Dumbledore’a (Jude Law aktorsko zrobił robotę) z Grindelwaldem nie doczekała się niestety żadnych scen wzrastającego napięcia, a jedynie przebłysków. Między aktorami wyczuwało się naturalną chemię, lecz scenariusz nie pozwolił na więcej niż pełne pasji (albo i żalu) wyznanie miłości. Granie na kilku słowach, cyk-cyk-pyk, trzy linijki dialogu wycięte i film leci do chińskiej dystrybucji. Mnie autentycznie było szkoda tego potencjału, pogłębionego backstory. Przeszłości, która uwiarygodniłaby to, że pomimo zerwania paktu krwi dalej żadnemu z nich z łatwością nie przyjdzie krzywdzenie drugiego. Szkoda mi też, że kiedy w filmie pojawia się reprezentant LGBTQ+, to jest nim tylko z nazwy, ot, jakby producenci chcieli dać społeczności reprezentanta, który po prostu i tylko – będzie.
Z miłych ekranowych sytuacji Dumbledore nie zmienił swego charakteru ani o jotę, to znaczy, wciąż jest zasadniczo tą samą mendą, co kilkadziesiąt lat później. Zaczynał, ustawiając swych sprzymierzeńców na planszy jak pionki i podobnie skończył. Ten interesowny sznyt zachowano – ukazano jego kombinatorstwo już u samych podstaw.
Fantastyczne zwierzęta: Tajemnice Dumbledore’a – za dużo niedomkniętych drzwi
Jakkolwiek Newt Skamander jest i pozostanie twarzą Fantastycznych Zwierząt, tak ostatnie słowo mają do powiedzenia Dumbledore oraz Grindelwald. Magizoolog i jego świta stali się pomagierami Albusa, którzy oczyszczą mu plac na wielki finał. W sztabie specjalnym Dumbledore’a było finalnie sześć osób, a tę liczbę spokojnie można by obciąć o połowę. Ich charakter rozbudowano do tego momentu, w którym widz zaczyna się angażować i ewentualnie martwić się o los postaci, lecz dalej, puff, nie ma nic.
Nie tyczy się to jednak tylko antagonistów. Potencjał Credence’a skończył się najwyraźniej w drugim filmie, jego udział w trzeciej części Fantastycznych Zwierząt pozostał znikomy. Jego działaniami z jednej strony kieruje żądza zemsty, z drugiej – smutek, niezrozumienie i dławiące pragnienie akceptacji. Należy do rodziny Dumbledore’ów i albo pchnie go to w najgorszym możliwym kierunku, albo naprostuje na prawdziwie słuszną drogę. Dzieje się to, oczywiście, lecz, co jest moim głównym zarzutem wobec filmu czy samego scenariusza – bez pokrycia. Konfrontacja łamana na oskarżenie o kłamstwo i już jego lojalność wisi na włosku. Według mnie stanowczo wątpliwe.
Między dobrem a złem
Fantastyczne zwierzęta: Tajemnice Dumbledore’a to film, który już bardzo jasno stawia dobro przeciwko złu. Jak na tego typu produkcję całkiem nieźle została tam zilustrowana kwestia przemian społeczno-politycznych oraz nastrojów w krajach owładniętych pewnego rodzaju fanatyzmem. Postać Grindelwalda świetnie nadbudowano na pozostałym mu szkielecie, także pod względem zaistnienia kogoś takiego na arenie międzynarodowej za zgodą ludu (swoją drogą, pewną, ekhm, odpowiedzialność niemieckiego Ministerstwa Magii uważam za drażniącą i nieodpowiednią). Seans Fantastycznych Zwierząt obrodził więc i w małe przyjemności oraz w pewne faux pas, na które chętnie rzuciłabym zasłonę milczenia. Zatem…
Nox.
Recenzja filmu powstała dzięki współpracy z siecią kin Cinema City, która umożliwiła udział w seansie.
Fantastyczne zwierzęta: Tajemnice Dumbledore’a, czyli trzecia część franczyzy Harry’ego Pottera, musiała zmierzyć się z licznymi trudnościami. Czy je pokonała? Częściowo. Zobacz także Co obejrzeć po „Reniferku”? Te seriale powinny wam się spodobać Początki polskiego rapu: pierwsze kasety, dissy i nadejście Scyzoryka WROsound 2024. Zagrają m.in. Małpa, susk, Bisz i Kasia Lins Fantastyczne zwierzęta: Tajemnice Dumbledore’a […]
Obserwuj nas na instagramie: