Kolejny taneczny album tego roku. Kylie Minogue zaprasza na parkiet

Kylie Minogue przejmuje stery najbardziej roztańczonej imprezy tego roku

Wiecznie młoda i wciąż roztańczona Kylie Minougue zaprasza nas na Disco. Artystka przejmuje pałeczkę po Dua Lipie i Jessie Ware, i staje za deckami najbardziej roztańczonej imprezy tego roku, którą sponsorują albumy Future Nostalgia, What’s Your Pleasure? i ten najnowszy – Disco. Co w swoim secie ma do zaproponowania australijska, światowa gwiazda muzyki pop?

Kylie Minogue – taneczna podróż przez dekady muzyki rozrywkowej

Ja to widzę tak: Kylie przejmuję DJkę koło 1/2 w nocy, kiedy klub jest już porządnie rozgrzany, a zgromadzona publiczność pragnie prawdziwych, tanecznych przebojów. Wokalistka zabiera nas w podróż przez niemalże wszystkie dekady muzyki rozrywkowej. Od piosenek kojarzących się z duszną, letnią nocą w Nowym Jorku z przełomu lat 60./70, przez utwory rodem wyrwane z dansingów naszych rodziców w 1990, szkolne dyskoteki wczesnych lat 2000, trochę późniejsze przeboje z 2010, po najbardziej współczesne, taneczne bangery w stylistyce Calvina Harrisa, czy The Weeknd.

Disco Minogue bywa przaśne, trochę kiczowate i kokieteryjne, ale nie brakuje na nim kawałków, wobec których trudno pozostać obojętnym, niezależnie od tego, w jakich stylistykach poruszamy się najchętniej. Prawdziwa gorączka sobotniej nocy – momentami musicalowo romantyczna, a chwilami bezwstydnie szalona, wciągająca w taneczny wir i prowokująca do lubieżności.

Disco – uniwersalny język dobrej zabawy. Czy Kylie Minogue połączy pokolenia w tanecznym wirze?

Co do dekad – nawet nie pokuszę się o przypisane im konkretnych kawałków z tej 16-utworowej tracklisty, bowiem Kylie bardzo wprawnie łączy na swojej nowej płycie stare, sprawdzone, dobrze znane i lubiane brzmienia z współczesnymi rozwiązaniami. Efektem tego jest międzypokoleniowy album, którym artystka z pewnością przypomni się fanom ze swoich debiutanckich czasów, ale również dotrze do nowego pokolenia, które od jakiegoś czasu, ponownie spragnione tanecznych brzmień, łaknie coraz więcej podobnych nawiązań do muzyki, której z autopsji pamiętać nawet nie może.

Myślę, że na imprezy, podczas których DJ puszczałby kawałki z Disco ludzie wybieraliby się całymi rodzinami. Ojciec z córką i teściową pod pachą. I każde z nich bawiło by się świetnie, bowiem nowy album Kylie zdaje się być uniwersalnym językiem dobrej zabawy.

Kylie Minogue lat 80. w realiach 2020

Nie bez powodu przywołałam na początku najnowsze albumy Dua Lipy (Future Nostalgia) i Jessie Ware (What’s Your Pleasure?). Trend muzycznych powrotów do klubowych brzmień lat 90., 80., i jeszcze starszych jest w tym roku szczególnie widoczny. Kylie Minogue udało się w niego bardzo dobrze wpisać, sięgając do muzycznej historii jeszcze głębiej niż jej poprzedniczki, których próby przywołania ducha minionych dekad wyglądają na tle Disco bardzo zachowawczo.

Nic zresztą dziwnego. Kylie miała tu bardzo ułatwione zadanie. Artystce, która na scenie muzycznej jest już od kilkudziesięciu lat, wystarczyło przecież zaledwie cofnąć się o kilkanaście pozycji we własnej dyskografii i wpasować dobrze jej znane, własne brzmienia z tamtego okresu w obecne realia, czego idealnym przykładem jest chociażby singlowe Say Something.

Disco w czasach izolacji

No cóż, do klubów raczej szybko nie wrócimy, choć nie sposób oprzeć się temu imprezowemu klimatowi, który zaserwowała nam Kylie Minogue na swoim nowym albumie. Nie pozostaje zatem nic, jak uprzedzić sąsiadów, założyć buty do tańca, odkręcić volume na maxa i sprawić sobie domowe Disco!

Kylie Minogue – Disco, posłuchaj albumu: