Materiały prasowe

Widzieliśmy Eda Sheerana w Amsterdamie. Teraz czekamy na niego w Warszawie!


21 sierpnia 2022

Obserwuj nas na instagramie:

Pół świata zastanawia się od kilku lat: o co chodzi z tym Sheeranem? Ani on przystojny, ani jakoś szczególnie porywający muzycznie. Skąd więc ten gigantyczny, ogólnoświatowy sukces? Udaliśmy się do Holandii, by to zrozumieć.

Drugie pół świata zasłuchuje się namiętnie w kolejnych piosenkach Sheerana solo lub w innych konfiguracjach. Są one publikowane z taką częstotliwością, że trudno za nimi nadążyć. Według Spotify to najchętniej słuchany artysta z 80 milionami słuchaczy miesięcznie (The Weeknd ma 75 milionów, a Justin Bieber – 73). Zresztą wystarczy rzut oka na listy sprzedaży singli czy albumów – w ostatnich latach prawie się nie zdarza, żeby brakowało tam pozycji podpisanych jego nazwiskiem. Sheeran tu, Sheeran tam, Sheeran bez przerwy. Dlaczego tak się dzieje?

Koncertowy maratończyk

Próbowałem odpowiedzieć sobie na to pytanie, siedząc wysoko na trybunach Amsterdam Arena w piątek 15 lipca 2022 podczas drugiego z rzędu koncertu Edwarda w tym miejscu. +-=÷× Tour trwa już od września zeszłego roku i rozrosło się z planowanych 27 koncertów do… 76! Ogromne zainteresowanie występami artysty spowodowało dołączenie wielu dodatkowych terminów – ostatecznie na londyńskim Wembley wystąpił aż pięć razy, w Manchesterze cztery (w Kopenhadze, również cztery, zaśpiewa w sierpniu), w Gelsenkirchen trzy (podobnie będzie we Frankfurcie i Monachium). W Polsce też Sheerana zobaczymy na stadionie więcej niż jeden raz. 25 i 26 sierpnia Narodowy w Warszawie jest jego.

The Sunday Times i angielskie Metro pisały w maju, że Ed Sheeran może być pierwszym miliarderem wśród brytyjskich muzyków, że niebawem przegoni byłego Beatlesa, kompozytora, basistę i wokalistę Paula McCartney’a z prawie 900 milionami funtów. Na razie zbliża się do perkusisty Ringo Starra, który ma 260 milionów. Nadal jednak mówią: niebawem przegoni wszystkich, jeśli utrzyma formę i zaliczy kolejny złoty rok. Nawet jeśli potrzebuje do tego nie jednego, ale kilku kolejnych udanych sezonów, perspektywa wydaje się całkiem prawdopodobna, bo nic nie wskazuje na to, żeby sam Sheeran miał zwolnić, a baza jego fanów miała się zmniejszyć.

Ja po prostu uwielbiam pisać piosenki – mówił w Amsterdamie do 70 tysięcy osób, które tych jego piosenek z radością słuchają. Każdy by uwielbiał, gdyby potrafił to robić tak skutecznie. Koncert trwał dokładnie dwie godziny, zdecydowana jego większość składała się z hitów dobrze znanych prawie każdemu. 120 minut popularnych melodii, niekończąca się seria wielkich przebojów, które cały stadion umie zaśpiewać razem z nim. Zarówno 10-latkowie, jak i grupy 40-latków czy panie po 60-tce, których na trybunach nie brakowało.

Ed Sheeran – Shivers (Amsterdam 2022)

Kulisy warsztatu

Muzyka dla całej rodziny? Na to wygląda. Piosenki Sheerana to uniwersalne melodie i opowieści dla osób w każdym wieku. Czasem wyraźnie naznaczone współczesnością, częściej jednak odwołujące się do tradycji, piosenkopisarstwa w starym stylu. Czy w ich szlifowaniu pomaga mu bardziej doświadczony kolega, profesor w tej dziedzinie, Elton John, któremu podobno regularnie pokazuje swoje pomysły? Tego nie wiemy, ale jedno jest pewne – kolejne albumy Eda brzmią jak klasyki muzyki pop.

Prawie każda z zawartych na nich piosenek nadaje się na singiel, który za chwilę podbije listy przebojów na całym świecie. Sheeran to fenomen światowy, chociaż mówił w Amsterdamie: zaczynając karierę chciałem tylko podbić Anglię, nigdy nie marzyłem o międzynarodowym sukcesie. To właśnie Holandia była tym pierwszym zagranicznym krajem, który zwrócił na mnie uwagę.

Dziś słucha się go pod każdą szerokością geograficzną, choć kto wie, czy akurat Holandia nie jest czasem miejscem, gdzie na jego koncertach jest… najciszej. Coś mi się wydaje, że w Warszawie nie będzie musiał specjalnie namawiać fanów do wspólnego śpiewania, może też tu wybrzmi więcej bisów? Holendrzy do wszystkiego podchodzą ze stoickim spokojem, trudno wzbudzić w nich szczególny entuzjazm i to można było wyczuć nawet w trakcie koncertu najpopularniejszego piosenkarza świata. A opuszczanie wraz z nimi stadionu było dla mnie doświadczeniem wręcz szokującym. Jeszcze nigdy nie widziałem kilkudziesięciu tysięcy ludzi w jednym miejscu, którzy byliby tak cisi i spokojni.

Ed Sheeran – Bad Habits (Amsterdam 2022)

Władca ballad

Sam Sheeran zrobił wszystko, by koncert był co najmniej satysfakcjonujący – często poruszający, momentami porywający. Poza serią akustycznych, wzruszających ballad, wykonanych przy latarkach w smartfonach, dwoił się i troił, żeby zaprezentować jak najszersze muzyczne spektrum. Zaczął od dwóch mocnych, rockowych numerów Tides i Blow, a skończył agresywnym rapowaniem w You Need Me, I Don’t Need You. W międzyczasie wybrzmiały m.in. zagrane z zespołem, połamane Overpass Graffiti oraz wiązanka utworów z serii Collaborations Project, a także najbardziej intensywny fragment koncertu, czyli Bloodstream stworzone z Rudimental w zaskakująco transowej, wręcz psychodelicznej wersji.

Z dodatkowych muzyków korzystał Ed tylko raz na jakiś czas. W zasadzie gdyby zechciał, mógłby zapewne poradzić sobie bez nich. Mało komu by to przeszkadzało, a niektórzy nawet nie zauważyliby różnicy. Patent na bazie loopów perkusyjnych i gitarowych, które z pomocą gitary generuje i zapętla w czasie rzeczywistym, opanował do perfekcji. Robi wrażenie – niepozorny chłopak z gitarą akustyczną na obracającej się scenie umie z pomocą tak niewielu środków zadowolić ocean ludzi! Oczywiście pomagała mu technologia, dbająca o to, by nagłośnienie miażdżyło, a oprawa wizualna wprawiała w zachwyt. Można jednak sądzić, że i bez LED-owych ekranów poradziłby sobie równie dobrze.

Bo największa siła Eda Sheerana tkwi w melodiach jego piosenek (warto dodać dla porządku, że często tworzy je razem z Johnem MacDaidem z zespołu Snow Patrol). Oraz ich połączeniu z jego charakterystycznym, lekko zachrypniętym głosem. To znakomicie zagrało w przełomowym The A Team z 2011 roku, w kolejnych latach świat nucił następne jego ballady takie jak: Photograph, I See Fire (zabrakło w Amsterdamie, może będzie w Polsce?), napisana dla Biebera Love Yourself (najgłośniej zaśpiewana przez publiczność), Perfect (jak przyznał przed jej rozpoczęciem: ulubiona z wszystkich piosenek własnych) czy propozycje z ostatnich miesięcy: Afterglow (ostatnia przed bisem), Visiting Hours (zabrakło) czy The Joker and The Queen (było, ale szkoda, że bez smyczków).

Ed Sheeran – All of The Stars (Amsterdam 2022)

Urok chłopca z gitarą

Wygląda na to, że to to właśnie Ed Sheeran przejął dziś cały balladowy interes, który jeszcze do połowy lat 90. trzymał się znakomicie. Zawłaszczył też dla siebie zjawisko chłopaka z gitarą akustyczną. Jakby był ostatnim takim na Ziemi. Sam przeciwko wszystkim rapom, trapom i dance’om tego świata. Ostatni balladzista, ostatni chłopak z akustykiem, ostatni śpiewający tradycyjne piosenki w starym stylu.

Może nawet ostatni obok Coldplay powszechnie słuchany artysta wywodzący się ze świata rocka, który umiera na naszych oczach. Co prawda na ostatniej płycie zadbał o to, żeby nie odstawać brzmieniowo od radiowej średniej (oparte na elektronicznych beatach Bad Habits, Shivers i retro-Weekndowe Overpass Graffiti), ale każdy z jego balladowych numerów mocno się na radiowych playlistach wyróżnia. Prawie jak relikt przeszłości będący pomyłką redaktora muzycznego.

Podobno po trwającej już od jakiegoś czasu modzie na lata 80. przyjdzie zaraz czas na powrót do klimatów lat 90. Jeżeli faktycznie tak się stanie, to wróżę Sheeranowi jeszcze większy sukces. W końcu to właśnie w tamtej dekadzie najwięcej było jemu podobnych chłopaków z gitarami. Zalecam wybranie się na Narodowy i zmierzenie się z fenomenem ziomka od nieskomplikowanych piosenek kruszących serca bądź porywających do tańca. Jeżeli również zastanawiacie się jak on to robi?, koniecznie jedźcie do Warszawy. W końcu ile razy dotąd byliście na koncercie artysty, w który w danym momencie jest najpopularniejszy z wszystkich?

Autor: Marcin Żyski

Pół świata zastanawia się od kilku lat: o co chodzi z tym Sheeranem? Ani on przystojny, ani jakoś szczególnie porywający muzycznie. Skąd więc ten gigantyczny, ogólnoświatowy sukces? Udaliśmy się do Holandii, by to zrozumieć. Zobacz także Co obejrzeć po „Reniferku”? Te seriale powinny wam się spodobać Początki polskiego rapu: pierwsze kasety, dissy i nadejście Scyzoryka […]

Obserwuj nas na instagramie:

Sprawdź także

Imprezy blisko Ciebie w Tango App →