TOP 10 queerowych albumów – świętujemy pride month
Obserwuj nas na instagramie:
W czerwcu jest czas na celebrację, a właściwie – na okazanie wsparcia osobom LGBTQ+. Czynnie oraz czysto symbolicznie, tak to już się utarło, że w połowie roku obchodzimy miesiąc dumy. Z tej okazji wybraliśmy TOP 10 queerowych płyt, którymi możecie podkręcić Wasz pride month.
Pride 2021 – na zdrowie
Świętujmy! Niezależnie od naszej orientacji, dobrze pamiętać o pride month i okazać w tym miesiącu solidarność ze wszystkimi osobami nieheteronormatywnymi. To żaden przywilej, czy forsowanie swojej widoczności – chodzi o totalnie podstawowe prawa oraz powszechną akceptację. Sama chcę wierzyć, że sytuacja społeczności LGBTQ+ zmienia się tylko na lepsze, aczkolwiek obracanie się w pewnej bańce poglądowej, nieco blokuje spojrzenie na to, jak to faktycznie wygląda. Kultura jest jednakże pełna tolerancji oraz wsparcia: nie tylko podczas miesiąca dumy, ale w ogóle. Treści płynące w mainstream nader często są nacechowane stanowczym stanowiskiem, a artyści oficjalnie, czy też nieoficjalnie, stają się poprzez swoją twórczość niejako ambasadorami owej grupy. Dziś przedstawiamy Wam TOP 10 queerowych albumów, wybranych z naciskiem na różnorodność. W naszym zestawieniu znajdziecie więc płyty stare i nowe, znane i mniej znane, oczywiście branżowe i te nieco mniej.
TOP 10 queerowych albumów – jedno z wielu możliwych zestawień
#10 Dorian Electra – Flamboyant
Nieuporządkowaną listę TOP 10 zamykają Dorian Electra ze swoim debiutanckim albumem. Flamboyant to propozycja skrajna, która nawet wśród miłośników tak eksperymentalnego, elektronicznego popu może nie znaleźć zrozumienia. Zdecydowanie jednak zasługują na wyróżnienie, gdyż ich płyta, prócz igrania z muzyką na pograniczu kiczu oraz sztuki aspirującej do miana wysokiej (za wysokiej?), lirycznie uderza w stereotypy płciowe, miesza męskość z kobiecością oraz identyfikuje swobodność owej relacji. Pół żartem pół serio; tak ironiczny materiał daje przestrzeń na oddech.
Dorian Electra – Daddy Like
#9 girl in red – if i could make it go quiet
Kolejną pozycję w naszym queerowym TOP 10 zgarnia girl in red i ponownie – debiut. Młodziutka artystka całkiem niedawno wydała swoją pierwszą płytę, którą urzekła słuchaczy na całym świecie. Prostotą przekazu, wrażliwością, no i oczywiście samymi kompozycjami, które są najzwyczajniej w świecie przyjemne i kojące, a teksty, niosące nadzieję. Album if i could make it go quiet to bardzo komfortowy krążek, z rodzaju tych, który się słucha, kiedy dopada nas złe samopoczucie, czy przesileniowa chandra. “Cieszę się, że moja muzyka może być pewnego rodzaju wsparciem dla tych, którzy nie mają tak łatwej sytuacji” – powiedziała artystka w wywiadzie dla Rytmy.pl.
girl in red – i wanna be your girlfriend
#8 Pet Shop Boys – Please
Co tu dużo mówić poza tym, że to absolutny klasyk. Nie można mówić o muzyce w latach 80., nie wspominając kultowego już duetu, który przyniósł światu takie numery, jak Always On My Mind, czy It’s A Sin. Pet Shop Boys już dawno weszli do kanonu swojej epoki, a ponadto, rozsiedli się swobodnie i w loży brzmienia teraźniejszego. Zupełnie nienachalnie i właściwie niby to od niechcenia, ale stali się wizytówką queerowej muzyki i jej pomnikiem są do dziś. Może nieco już przykurzonym – wciąż nie mogę się nadziwić, że koncert, który mieli grać w Polsce został odwołany i to nie z powodu pandemii, a z racji małego zainteresowania biletami – jednakowoż, nadal wzniosłym.
Pet Shop Boys – West End Girls
#7 Hayley Kiyoko – This Side of Paradise
Nieco nowsza już propozycja, czyli Hayley Kiyoko ze swoją skromną epką z 2015 roku. This Side of Paradise po tych kilku latach nadal sprawia, że ima shakin’ i wydaje mi się, że i kolejne sześć lat tego nie zmieni. Halina to ikona, a Girls Like Girls w pewnych kręgach robi wręcz za queerowy hymn i wyznacznik dobrego wieczoru. Trochę, jak z Britney Spears: niby można bawić się bez niej, ale wtedy to już jednak nie jest to samo. TOP 10 na nią zasługuje, a ona zasługuje na miejsce w nim.
Hayley Kiyoko – Girls Like Girls
#6 Sufjan Stevens – Carrie & Lowell
Właściwie każda z płyt Sufjana Stevensa wpisałaby znakomicie w vibe tego TOP 10, chociaż jego muzyka przynosi nieco inne brzmienie niż wcześniejsze propozycje. Melancholijna, uduchowiona, pełna spokoju oraz delikatności nie wpada w typowe pridelisty. Bo nie jest muzyką do zabawy, a do kontemplacji. Muzyk snuje swoje opowieści dualistycznie, gdzie jest miłość, tam jest śmierć, gdzie jest szczęście, przeplata się również cierpienie. Mimo to, brzmienie americano to w dużej mierze poczucie ulgi i zrzucenie z siebie dużego ciężaru.
Sufjan Stevens – Should Have Known Better
#5 Todrick Hall – Haus Party, Pt. 1, 2, 3
Z klimatów nostalgii gwałtownie skręcamy na imprezę, którą zapewni nam Todrick Hall. Raper właściwie nie posiada żadnych zahamowań, a trylogia Haus Party to kompilacja numerów queer as fuck. Można grzecznie, ale można też niegrzecznie: na hip-hop właściwie też patrzy się z dużym przymrużeniem oka, w konwencji gatunku, pozwalając mu na więcej. Tak, czy siak, bawmy się.
Todrick Hall – I Like Boys
#4 Various Artists – Music 4 Queers & Queens
Polskiego akcentu w tym TOP 10 również zabraknąć nie mogło. W zeszłym roku na rynku ukazała się składanka Kayxau współtworzona z Paradą Równości, na której ukazały się utwory topowych polskich artystów, debiutantów oraz drag queen. Cała akcja miała oczywiście na celu okazania solidarności społeczeństwu LGBTQ+.
Barbara Wrońska feat. Michał Szpak – Zanim
#3 Years & Years – Palo Santo
Właściwie cała dyskografia Y&Y (całe dwa albumy!) mogłaby śmiało się tutaj rozgościć, lecz z racji, że musiałam wybrać, padło na drugą płytę zespołu, a obecnie działającego już solo, Olly’ego Alexandra. Palo Santo, jako album koncepcyjny jest wprost fenomenalny. Muzycznie siada, tekstowo siada, a mocno branżowy vibe bije z niego po oczach.
Years & Years – Sanctify
#2 Keiynan Lonsdale – Rainbow Boy
Debiut z ubiegłego roku i już osądzając po tytule, łatwo zgadnąć, jakie treści będą kryły się w środku. Rainbow Boy to kompilacja alternatywnej alternatywy. Keiynan Lonsdale zahacza o hip-hop, ścierając rap na soulowym klimacie, a generalizując, ten krążek to dążenie do przyjemności w pigułce. Jest na nim energia imprezowa, jest też ta łóżkowa, w dużej mierze, bierz, co chcesz.
Keiynan Lonsdale – Gay Street Fighter
#1 Lady GaGa – Born This Way
I tak, jak kolejność wszystkich pozostałych albumów była przypadkowa, tak pierwsze miejsce jest przyznane z pewną premedytacją. Na szczyt TOP 10 nie mogła bowiem nie trafić Lady GaGa, chociaż od premiery tego konkretnego albumu właśnie minęło właśnie dziesięć lat. Artystka oczywiście świętuje i ogłosiła wydanie rocznicowej edycji płyty Born This Way, lecz zanim się ona ukaże, celebrujmy pride month na tym, na czym możemy. W szczególności, tytułowym utworem, który jest ważny, był przełomowy i stanowi pewien punkt zwrotny w kulturze, decydujący o widzialności społeczeństwa LGBTQ+.
Lady Gaga – Born This Way
W czerwcu jest czas na celebrację, a właściwie – na okazanie wsparcia osobom LGBTQ+. Czynnie oraz czysto symbolicznie, tak to już się utarło, że w połowie roku obchodzimy miesiąc dumy. Z tej okazji wybraliśmy TOP 10 queerowych płyt, którymi możecie podkręcić Wasz pride month. Zobacz także Co obejrzeć po „Reniferku”? Te seriale powinny wam się […]
Obserwuj nas na instagramie: