Reedycje płyt: skok na kasę czy faktyczna gratka dla fanów?
Obserwuj nas na instagramie:
Reedycje płyt nie są nowym zjawiskiem. Warto się jednak zastanowić, czy idzie za nimi jakaś dodatkowa wartość, która nie jest chęcią wyciśnięcia z krążka większych zysków.
Reedycja reedycji nierówna
Reedycja płyty jest idealnym sposobem na uczczenie kolejnych urodzin krążka. Często sprowadza się to jednak do lekko zmienionej poligrafii, jakiejś alternatywnej okładki, naklejek i paru dodatkowych utworów. Z reguły są to wersje demo, nagrania utworów w wersji akustycznej, na żywo czy remiksy. Nie jest to zbyt ciekawa zawartość dla kogoś, kto faktycznie upatruje w tym czegoś nowego. W tym przypadku można pomyśleć, że mamy do czynienia z chęcią wyciśnięcia z danej płyty jak najwięcej, także jeśli chodzi o kwestię finansową. Czy jest to coś złego? Absolutnie nie. Dochodzi jednak kwestia bycia fair wobec fanów i przestaje być już tak kolorowo. Warto zadać sobie też pytanie, czy w każdej sytuacji reedycja faktycznie ma sens i nie jest jedynie ponownym puszczeniem krążka w obieg. Dzieje się tak na przykład w momencie, kiedy płyty kupić się nie da, gdyż cały nakład został lata temu wyprzedany, a pojedyncze egzemplarze traktowane są jak białe kruki. Przyjrzyjmy się zatem kilku, w miarę świeżym przykładom, bo na takich operuje się najlepiej.
Jak sytuacja wygląda w Polsce? Różnie
17 grudnia 2022 na Torwarze Krzysztof Zalewski zagra ostatni koncert z bardzo intensywnego ogrywania swojego studyjnego krążka Zabawa, który ukazał się w 2020 roku. Na blisko miesiąc przed wydarzeniem, artysta zapowiedział reedycję albumu. W skład Zabawa BOKS, oprócz oczywiście płyty (o jej zawartości za moment), wejdą również podpisane pocztówki, naklejki, zapach do samochodu, a pięciu losowych szczęśliwców, znajdzie w swoim boksie bilety na warszawski występ. Co do najważniejszego elementu, czyli muzyki na płycie, na tym polu moim zdaniem nie jest już tak kolorowo. Na krążku znalazło się pięć dodatkowych piosenek, przy czym należy zaznaczyć, jakie są to utwory. Pierwszym z nich jest remix tytułowego kawałka Zabawa, który przygotował duet Catz ‘n Dogz. Standard, raczej bez zaskoczeń.
Krzysztof Zalewski – Zabawa (Catz ‘n Dogz remix)
Drugą nową kompozycją jest O Tobie myśl – wcześniej znana również jako Kosmata myśl lub po prostu Znów czuję moc. Utwór ten był pierwotną wersją hymnu Męskiego Grania 2019, jednak nie zagrały terminy i ostatecznie Zalewski od ponad trzech lat wykonuje go na koncertach. Wiem, że wielu fanów czekało na tę piosenkę w wersji studyjnej, więc w tym przypadku na pewno należy odnotować spory plus. Dalej niestety nie jest już tak różowo. Na reedycji Zabawy znalazł się także wydany półtora roku temu Wilk, przygotowany na potrzeby serialu audio Wilkołak, oraz utwór francuskie filmy, który Zalewski zaśpiewał gościnnie na producenckiej płycie Favsta i Gibbsa. Całość zamyka wersja live Tylko nocą z Natalią Szroeder (zakładam, że będzie to wersja unplugged). Boks opisywany jest jako symboliczne podsumowanie działalności artysty w ciągu ostatnich dwóch lat i okej: z jednej strony jest to całkiem niezły pomysł. Z drugiej jednak 3/5 dodatkowych utworów już od dawna możemy spokojnie słuchać w serwisach streamingowych czy na YouTubie.
Nieco podobnie sytuacja wyglądała w przypadku reedycji kultowego dziś krążka Eisa – Gdzie jest Eis? Płyta dwa lata temu trafiła wreszcie na serwisy streamingowe. Do sprzedaży trafiła także jej reedycja w dwóch wersjach: zwykłe, czyste, wydawnictwo jedynie zremasterowane przez Noona, będące świetną okazją na uzupełnienie swojej kolekcji o ten klasyk, a także wydanie rozszerzone, na którym znalazł się nieopublikowany wcześniej kawałek oraz remiksy, gdzie swoje zwrotki do poszczególnych utworów dorzucili Bedoes, Szpaku, Otsochodzi i Oskar. Numery i tak wylądowały na YouTubie, więc nie ma tu też za bardzo mowy o ekskluzywności czy bonusach dla tych, którzy zdecydowali się zakupić tę wersję.
Eis – Najlepsze dni feat. Bedoes
Reedycje robią także za granicą
Przenieśmy się na moment do Wielkiej Brytanii, gdyż niedawno reedycję płyty swojej debiutanckiej płyty zapowiedziała grupa IDLES. Oprócz standardowej zawartości na krążku znajdzie się zapis sekretnego koncertu na tegorocznym Glastonbury, gdzie panowie w całości zagrali album Brutalism. O ile formaty koncertowe na pewno mają swoich fanów, tak nie uważam tego za jakiś genialny dodatek. Dla fanów może i jest to gratka, ale z drugiej strony mało znam ludzi, którzy decydują się na ponowny zakup tej samej płyty. Innym przykładem, tym razem jednak pozytywnym, jest w moim odczuciu niedawna zapowiedź Sama Fendera. Brytyjczyk w grudniu wyda coś na kształt reedycji swojego ubiegłorocznego krążka Seventeen Going Under. Dodatkiem do samej zawartości albumu także będzie zapis koncertu, który Fender zagrał w Londynie oraz kawałki, które nie znalazły się na podstawowej wersji SGU. Łącznie jest ich aż dziesięć, jednak sporą część z nich znaliśmy już wcześniej. Porównując to jednak z powyższymi przykładami, to niebo a ziemia.
Sam Fender – Wild Grey Ocean
Cyfryzacja a reedycje
Po co więc reedycje płyt są wydawane? Szukając odpowiedzi na to pytanie, możemy podejść tematu z nieco innej strony. Po co my, jako fani, je kupujemy? Nie trzeba daleko szukać. Opcji jest sporo: aby wejść w posiadanie krążka, którego wcześniej kupić nie mogliśmy (jak w przypadku Eisa). Aby wesprzeć swojego ulubionego artystę. Lub po prostu z powodów czysto kolekcjonerskich. Niewątpliwie żyjemy w czasach cyfryzacji i serwisów streamingowych, gdzie na wyciągnięcie ręki mamy zapewne miliony godzin muzyki.
Dlatego też chętniej sięgniemy po fizyczne wydania krążków. Czy to po jakieś pierwsze wydanie, czy to po reedycję. Nie każdy preferuje także słuchanie muzyki z serwisów streamingowych i lepiej jest wyjąć płytę z pudełka i odpalić ją na sprzęcie grającym czy w samochodzie. Skoro jest popyt, jest i podaż. Zresztą cyfryzacja, chociaż nie da się jej zatrzymać, zaczyna także powoli nam nieco doskwierać, czego dowodem jest chociażby fakt, że sprzedaż płyt w Stanach Zjednoczonych w 2021 roku wzrosła po raz pierwszy od 17 lat. Do ponownego wydawania płyty z pewnością można podejść na parę sposobów i faktycznie dać fanom coś, co będzie czymś więcej niż pustym dodatkiem o niskiej zawartości artystycznej, ładnie opakowanej i wzbogaconej o gadżety, które będą kurzyć się na półce. Znów wracając myślami do Eisa – możemy mieć również sytuacje, kiedy reedycje są wręcz uzasadnione brakiem nakładu krążka. Odpowiadając na pytanie zawarte w tytule: wszystko zależy tak naprawdę od zawartości wydawnictwa i podejścia artysty.
Reedycje płyt nie są nowym zjawiskiem. Warto się jednak zastanowić, czy idzie za nimi jakaś dodatkowa wartość, która nie jest chęcią wyciśnięcia z krążka większych zysków. Zobacz także Co obejrzeć po „Reniferku”? Te seriale powinny wam się spodobać Początki polskiego rapu: pierwsze kasety, dissy i nadejście Scyzoryka WROsound 2024. Zagrają m.in. Małpa, susk, Bisz i […]
Obserwuj nas na instagramie: