Muzyczna metamorfoza Natalii Szroeder – recenzja albumu „Pogłos”
Obserwuj nas na instagramie:
Nowy album Natalii Szroeder to najpiękniejsza muzyczna metamorfoza, jaką zaobserwowałam na polskiej scenie w ostatnich latach, a która pozwala nam poznać popularną wokalistkę na nowo. Sprawdźcie, co kryje w sobie Pogłos!
Natalia Szroeder jest w końcu tam, gdzie być powinna
W jednym z wywiadów z Natalią Szroeder Kuba Wojewódzki stwierdził, że dotąd nie za bardzo było wiadomo, gdzie jest jej miejsce na scenie muzycznej. Niby każdy w Polsce znał jej nazwisko, jednak nikt za bardzo nie wiedział, do czego je przypasować. Przez długi czas stawiano je po prostu obok innych nazwisk – najpierw Libera, a potem Quebonafide. Ten stan rzeczy powinien się jednak zaraz zmienić, bowiem Pogłos to świadoma wypowiedź dojrzałej artystki, która wraz z jego premierą wyraźnie zaznacza swoją przestrzeń na polskiej scenie muzycznej.
Zanim Natalia rozpoczęła nowy rozdział w swojej karierze, stanowczo odcięła sznurki, którymi do tej pory nią sterowano. Chyba nie trzeba podkreślać faktu, jak bardzo wyszło jej to na dobre. To zawsze wychodzi na dobre. W tym przypadku z małej, błądzącej po omacku dziewczyny, Natalia Szroeder przeobraża się w dojrzałą wokalistkę, która stawia na swoim i dokładnie wie, czego chce, co bardzo wyraźnie wybrzmiewa na jej najnowszym albumie Pogłos.
Natalia Szroeder przekracza emocjonalne granice
Niezwykle trudno przychodzi mi pisanie o takich płytach, bo ich odsłuch za każdym razem wiąże się z bardzo osobistymi emocjami, a te z kolei nie pozwalają zachować profesjonalizmu i jakiejkolwiek obiektywności, o ile o tym ostatnim w ogóle powinno się mówić w przypadku recenzji. Natalia Szroeder na swojej nowej płycie otwiera przed nami swój intymny pamiętnik i sprawia, że zamiast pisać ten artykuł mam ochotę zapisać kolejną stronę własnego pamiętnika.
Pogłos to taki album, którego słuchając, czuję, jakbym została zaproszona do mieszkania autorki, z czym wiąże się dość dziwne, mieszane uczucie. Z jednej strony to miłe, że ktoś zaprasza cię do tak intymnej przestrzeni, jednak z drugiej czujesz, że chyba jednak nie powinno cię tu być. Niby chcesz poznać tę historię, ale może jednak bez wchodzenia w szczegóły, żeby nie przekroczyć pewnej umownej granicy.
Przed odsłuchem drugiego albumu Natalii Szroeder trzeba się zatem obudować w grubszą skórę, bo Pogłos to absolutne wchodzenie w szczegóły i rozkładanie na czynniki pierwsze – przeszłości, własnych przeżyć, uczuć, doświadczeń i relacji. To konfrontacja dzisiejszej Natalii z tą Natalią sprzed pięciu lat. Zrzucanie celebryckich masek i stawanie przed lustrem całkowicie obnażonym. Artystka oddaje słuchaczom siebie w wersji najbardziej subtelnej i bezbronnej, zatem bądźcie ostrożni i delikatni.
Intymne spotkanie z Natalią Szroeder
Jeśli chodzi o warstwę tekstową, nie ma tu zbyt szeroko otwartej furtki interpretacyjnej. Wręcz przeciwnie. Natalia postawiła na autentyczność i precyzyjnie dobiera słowa, opowiadając nimi dokładne historie. Brak uniwersalizmu? Nie sądzę, skoro jestem w stanie utożsamić się z każdą z 11 historii opisanych na tej płycie. Raczej autentyczność, która od zawsze jest przecież najlepszym kluczem do sukcesu. Natalia na Pogłosie brzmi tak, jakby śpiewała tylko i wyłącznie do mnie, jakby opowiadała swoje sekrety najbliższej przyjaciółce. Z tego spotkania Natalia wychodzi lżejsza o rzeczy, które z siebie wyrzuciła, a ja z refleksją, która nie daje mi spokojnie zasnąć. I właśnie takie emocje powinny w nas zostawiać dobre albumy.
Zobacz również: Natalia Szroeder jeszcze bardziej szczera niż dotychczas
Z kolei muzycznie artystka sprawnie lawiruje na granicy przebojowości, a zupełnie intymnej niszy. Jeśli faktycznie istnieje coś takiego jak alternatywny pop to właśnie ten album jest jego urzeczywistnieniem. Nie sposób bowiem wrzucać do popowego worka takie propozycje, jak singlowe Przypływy z Ralphem Kaminskim, minimalistyczne 1-2 X, czy wspaniałe, osobiste Późne godziny, którym chciałabym poświęcić nieco większą przestrzeń tego tekstu.
Natalia Szroeder, Ralph Kaminski – Przypływy
Kominek, gramofon, lampka wina i celebracja
Nie ma się co czarować, że dziennikarz żyje w jakiejś alternatywnej rzeczywistości, a jedyne, co go otacza, to wszechobecna muzyka. Każdego wieczoru siada na podłodze przed skwierczącym kominkiem z lampką czerwonego wina, kładzie igłę na czarnym winylu i z uwagą wsłuchuje się w każdy dźwięk dobiegający z głośników. Takie momenty to wspaniała celebracja, ale zazwyczaj albumy odsłuchuję jednak w ferworze dnia codziennego – podczas zakupów, myjąc naczynia, wieszając pranie czy sprzątając. Po czym poznaję, że album jest dobry?
Słuchając po raz pierwszy Pogłosu Natalii Szroeder, wykonywałam jedną z takich codziennych czynności porządkowych. Gdy usłyszałam pierwsze dźwięki gitary w utworze Późne godziny, zatrzymałam się, rzuciłam wszystko co robię i stojąc tak, jak przysłowiowy słup soli, z ogromnym skupieniem wsłuchiwałam się w każde kolejne dźwięki tej kompozycji. Nalałam sobie lampkę wina, usiadłam na kanapie, niestety kominka i gramofonu nie mam, ale włączyłam cały album od nowa i rozpoczęłam celebrację. W takich momentach wiem, że mam do czynienia z prawdziwą sztuką. Z muzyką, która trafia w najczulsze punkty i sprawia, że absolutnie nie żal mi poświęconego jej czasu. Z albumem, który „coś” mi robi.
Jesieniarska przebojowość
Nie jest jednak tak, że nowy album Natalii Szroeder to pełna smętów jesieniarska propozycja. Owszem, też, jednak w tym wszystkim nie brakuje również przebojowości, czego przedsmak dał nam już pierwszy singiel zapowiadający to wydawnictwo – Powinnam? Ten klimat znalazł swoją kontynuację w takich utworach, jak pulsujące Prosto z orientalnymi, dalekowschodnimi wstawkami, subtelnie taneczne Cukier czy Próbujmy w równym tempie, które jeśli tylko doczeka się osinglowania, z pewnością podbije radiowe listy przebojów.
Zobacz również: Natalia Szroeder rozlicza się ze swoją muzyczną przeszłością w singlu „Powinnam?”
Na tle całości intrygująco rysują się również gitarowe, rockowe Poganianki. Jednak w całej tej swojej różnorodności, Pogłos to wciąż album niezwykle spójny, który dzięki tym rozmaitym zabiegom stylistycznym utrzymuje moją uwagę na najwyższym stopniu przez całe 11 utworów.
Natalia Szroeder – Powinnam?
Pogłos nie dla Sopotu
Aż pięć lat przyszło nam czekać na nowy rozdział w karierze Natalii Szroeder, ale zdaje się… jestem pewna, że było warto. Pogłos prawdopodobnie nie podbije scen festiwali w Sopotach, Opolach czy innych mekkach polskiej piosenki, z którymi dotychczas kojarzono Natalię, jednak z pewnością zrobi sporo dobrego dla polskiej muzyki i jej odbiorcy. Nie pozostaje mi nic więcej, jak tylko mieć nadzieję, że album ten trafi do świadomych słuchaczy.
Natalia Szroeder – Początki
Nowy album Natalii Szroeder to najpiękniejsza muzyczna metamorfoza, jaką zaobserwowałam na polskiej scenie w ostatnich latach, a która pozwala nam poznać popularną wokalistkę na nowo. Sprawdźcie, co kryje w sobie Pogłos! Zobacz także Co obejrzeć po „Reniferku”? Te seriale powinny wam się spodobać Początki polskiego rapu: pierwsze kasety, dissy i nadejście Scyzoryka WROsound 2024. Zagrają […]
Obserwuj nas na instagramie: