fot. Michał Chojnacki

Mei Bee: „Kibicuję polskim raperkom, ale w zdrowej rywalizacji nie ma niczego złego” [wywiad]


01 lutego 2022

Obserwuj nas na instagramie:

Mei Bee jest kolejną raperką, która zaznaczyła swoją obecność na scenie rapowej. Porozmawialiśmy z nią o tym, co było, co jest i co będzie.

Pierwsza w Asfalt Records

Choć może to wydawać się nieprawdopodobne, aż do 2022 roku żadna rapująca kobieta nie działała w legendarnej wytwórni Asfalt Records. Ten stan rzeczy zmienił się 26 stycznia, gdy pod szyldem akcji Coca-Cola Zero Cukru Asfalt NEXT ukazał się singiel Mainstream Mei Bee.

Sama obecność artystki w wiadomym labelu jest już sporym wydarzeniem, dlatego postanowiliśmy zadać jej kilka pytań. Z naszej rozmowy dowiecie się m.in. tego, jak podchodzi do szansy danej jej przez znane wydawnictwo, jakie twórczynie ją inspirują, a także co sądzi o innych przedstawicielkach sceny rapowej.

Rozmowa z raperką

Nie możemy zacząć od niczego innego. W jaki sposób znalazłaś się w Asfalt Records?

Mei Bee: Na początku października wysłałam swoje zgłoszenie do akcji Coca-Cola Zero Cukru Asfalt NEXT. Na szczęście wytwórnia odezwała się do mnie z pozytywnym feedbackiem – i tak oto się tu znalazłam.

No dobrze, ale dlaczego chciałaś się znaleźć akurat w tej wytwórni? Obecnie na scenie jest sporo miejsc, które chętnie przyjęłyby w swoje szeregi raperkę.

Mei Bee: Przede wszystkim Asfalt Records stawia artystę na pierwszym miejscu – oferuje potrzebną pomoc, inwestuje maksimum zaangażowania i dba nawet o najmniejsze detale, co bardzo sobie cenię. Nie bez powodu ta wytwórnia ma taką renomę. Od wielu lat wyraźnie widać i słychać owoce jej pracy, więc nie wyobrażam sobie zaczynania w innym miejscu.

Powiedziałaś sporo komplementów pod adresem labelu. Czy w związku z nimi czujesz presję z powodu bycia pierwszą raperką w jego katalogu?

Mei Bee: Nie nazwałabym tego presją. Na pewno bardzo zależy mi na pokazaniu, co umiem. Nie będę ukrywać, że jest inaczej, bo zarówno w twórczości, jak i w życiu zawsze stawiam na szczerość. Dostałam niezwykłą szansę, żeby rozkwitać i rozwijać się jako artystka, więc nie chcę tego zaprzepaścić. Co ważne, odczuwam głównie ogromną ekscytację – znam swoją wartość, jestem świadoma siebie i swoich umiejętności oraz wiem, jak ciężko pracuję i jak wiele mogę wnieść do branży. Jestem pewna, że to zajebisty początek.

Właśnie – często próbowano podcinać ci skrzydła, gdy mówiłaś, że chcesz działać w rapie?

Mei Bee: Może zabrzmi to zaskakująco, ale nie. Dopiero teraz, po premierze Mainstreamu, spotykam się ze spolaryzowanymi opiniami. Wcześniej nikt z mojej najbliższej rodziny czy kręgu przyjaciół nie próbował mnie od tego pomysłu odwieść. Zawsze otrzymuję od nich ogrom wsparcia i wiem, że nawet gdybym nagle wyskoczyła z tak abstrakcyjnym dla mnie gatunkiem jak country, to też by mi kibicowali. Poza tym doskonale zdaję sobie sprawę z tego, że nigdy nie usatysfakcjonuję całego świata – że zawsze znajdą się osoby, którym z jakiegoś powodu nie spodobam się ja czy moja twórczość. Każdy ma prawo do wyrażania swojego zdania, czy się z nim zgadzam, czy też nie. Nie wpływa to na mnie w żaden sposób. Zawsze podążam za tym, czego sama chcę i co intuicyjnie uważam za słuszne. Robię swoje i nie oglądam się za siebie.

Mei Bee – Mainstream (Coca-Cola Zero Cukru Asfalt NEXT)

Jaka stylistyka rapowa najbardziej ci odpowiada jako twórczyni? Trap?

Mei Bee: Rzeczywiście – w tym moment definitywnie jest to trap. Nie boję się jednak eksperymentować, próbować, odkrywać i udoskonalać innych technik i stylów.

To w jakich innych stylach niedługo spróbujesz swoich sił?

Mei Bee: Przede wszystkim wychowałam się na niezwykle zróżnicowanej gatunkowo muzyce. Tata od zawsze słuchał polskiego rocka i bluesa. Mama zaszczepiła za to we mnie miłość do muzyki klasycznej, musicali, legendarnych zagranicznych zespołów i artystek – jazzowych, soulowych i r’n’b. Rapem zainteresowałam się sama, będąc nastolatką. Na pewno chciałabym połączyć kilka takich gatunków, wymieszać rapowanie ze śpiewaniem. Ciągle pracuję nad nowościami i liczę, że już niebawem ujrzą światło dzienne.

Co do śpiewania – czy możemy spodziewać się, że zaczniesz wykorzystywać swój sopran koloraturowy w jakiś niespodziewany dla słuchaczy sposób?

Mei Bee: Szeroka skala głosu jest niewątpliwie moim dużym atutem, z którego zdecydowanie chętnie korzystam przy występach i z pewnością skorzystam także przy tworzeniu nowych kawałków.

W twoim debiutanckim utworze pojawia się motyw równych praw kobiet. Będziesz dbać o to, by przemycać takie treści do swoich kawałków?

Mei Bee: Oczywiście! Jestem feministką, więc nie ma innej opcji. Ten temat jest mi szczególnie bliski, bo przez pewien czas zajmowałam się czynnie działalnością aktywistyczną opartą głównie na walce o prawa kobiet. Pisałam o samoakceptacji i wyrażaniu swojej seksualności bez poczucia wstydu. Jest to ważna część mnie, którą na pewno będę podkreślać w swojej twórczości.

Zdradzisz, jacy artyści szczególnie cię inspirują – i ci z Polski, i ci ze świata?

Mei Bee: Niekwestionowaną królową wszystkiego jest dla mnie Tinashe – wokalistka, tekściarka i producentka, która do tego rapuje, świetnie tańczy i jest bardzo kreatywna w sferze wizualnej. Wokalnie inspiruje mnie Ariana Grande, brzmieniowo BANKS, a pod względem rapu rządzi dla mnie Nicki Minaj. Tu się zatrzymam, bo jak się rozkręcę, to już nie sposób mnie zatrzymać. Ale inspirują mnie głównie kobiety.

A co sądzisz o polskich raperkach, które obecnie są na topie?

Mei Bee: Każda z nich ma inne brzmienie i inny styl, ale wszystkie mają coś unikalnego do zaprezentowania. Bardzo podoba mi się ta różnorodność. Kibicuję bez wyjątków.

Na koniec coś przekornego. Czy jest jakaś rzecz, w której jesteś od nich lepsza?

Mei Bee: Z pewnością moją olbrzymią zaletą jest fakt, że mam wykształcenie muzyczne, wyszkolony technicznie wokal i wyrobione dzięki nauce gry na perkusji poczucie rytmu. Jak już wspomniałam, kibicuję mocno wszystkim raperkom na naszej scenie muzycznej i ogromnie cieszą mnie ich osiągnięcia. Jednak jak w każdej branży, tak i w tej pojawia się element rywalizacji. Każda z nas chce odnieść jak największy sukces i nie ma w tym nic złego. Zauważyłam, że temat konkurowania między kobietami to nadal pewne tabu, jakbyśmy nie mogły ze sobą rywalizować i jednocześnie się wspierać. Może dlatego, że zwykle od dziecka wmawia się nam, iż powinnyśmy pójść albo w jedną, albo w drugą stronę – albo masz najlepsze przyjaciółki, albo znienawidzone koleżanki. A ja uważam, że w zdrowej rywalizacji nie ma niczego złego. Niezmiennie trzymam kciuki za dziewczyny, dbając przy okazji o siebie i swój rozwój.

Mei Bee (fot. Michał Chojnacki)

Mei Bee jest kolejną raperką, która zaznaczyła swoją obecność na scenie rapowej. Porozmawialiśmy z nią o tym, co było, co jest i co będzie. Zobacz także Nowe seriale, na które warto czekać w 2024 roku Hania Rani zagrała Tiny Desk Concert w ramach prestiżowej serii NPR „Pies i Suka”, czyli Ralph Kaminski i Mery Spolsky […]

Obserwuj nas na instagramie:

Sprawdź także

Imprezy blisko Ciebie w Tango App →