fot. materiały prasowe

Julia Wieniawa: “Omamy” powstały na przekór całej Polsce [recenzja]


24 czerwca 2022

Obserwuj nas na instagramie:

Julia Wieniawa – jedno z najgłośniejszych nazwisk w naszym kraju, które postawiło właśnie pierwszy duży krok w muzycznej karierze. Czy był on wart zachodu?

Omamy rozwiewają wszelkie wątpliwości

“Celebrytka, gwiazda jednej piosenki, pusta dziewczyna”. Chyba nikt nigdy nie podzielił Polski, jak zrobiła to Julia Wieniawa. Jedno z najgłośniejszych nazwisk młodego pokolenia, które raz za razem sięgało po kolejne sukcesy. I chyba właśnie to nie spodobało się polskiemu społeczeństwu, które postanowiło na młodej artystce zacząć wieszać psy. Ona jednak nie dała za wygraną i stale udowadniała swojemu otoczeniu, że ciężka praca jest kluczem do wielkiej wygranej, i to nie tylko na jednej płaszczyźnie.

Julia Wieniawa Rozkosz
fot. Karolina Jackowska

Tutaj jednak podejmiemy się oceny jednego talentu młodej Wieniawy, a dokładniej jej wokalnych umiejętności, które zostały nam zaprezentowane na jej debiutanckim albumie Omamy. Czy pierwsze wydawnictwo zamknie w końcu usta hejterom? Czy jest ono zwiastunem świetlanej przyszłości w muzycznym przemyśle dla młodej wokalistki? Przeczytajcie sami!

Miłość niejedno ma imię

Na sam początek wspomnieć możemy tutaj o osobach, które wydobyły z Julii jej muzyczny potencjał. Kasia Lins i Arek Kłusowski niewątpliwie pokazali jej alternatywną drogę, którą najlepiej będzie przekazać kwintesencję albumu, podczas gdy Maciek Sawoch, Wojciech Urbański i Kuba Karaś zaopiekowali się Julią pod względem kompozycyjnym.

Tą płytą chcę powiedzieć – kończę pewien etap, poszukuję, kształtuję swoją muzyczną tożsamość. Każda z osób, z którą miałam okazję pracować pomagała mi wydobyć i odkryć różne odcienie Omamów. Ta płyta jest zarówno końcem i początkiem. Zamknięciem pewnego etapu i rozpoczęciem nowej drogi. Mam nadzieję, że dzięki tym utworom spojrzycie na mnie nieco z innej perspektywy i będziemy mieli okazję poznać się lepiej…

– mówiła Julia Wieniawa.
Julia Wieniawa Kuba Karaś Kayax Skubas Nie mam dla ciebie miłości
fot. Kayax

Jeśli zaś chodzi o sam album, to zaznaczę też na początku, że na Omamy czekało naprawdę wiele osób. Dziwiłem się tym faktem raz za razem, ale uwierzcie mi – naprawdę tak było. Co chwilę pojawiało się coraz więcej pytań – kiedy, kiedy, kiedy? No więc właśnie teraz. Debiutancki album Julii Wieniawy już jest. Omamy mają na celu umocnienie artystycznego wizerunku artystki, który okupiony jest aż 12 piosenkami składającymi się na jej wielki debiut.

Otwieramy elektroniczno-popowe drzwi

Jest on osadzony w popowych klimatach okraszonych porządną dawką elektronicznych wstawek, które słychać już od samego początku. Album otwiera nam bowiem znana już propozycja Rozkosz, przy której wokalistce pomagali wyżej wspomniani Kasia Lins i Kuba Karaś. Solidna, budująca się już od pierwszych dźwięków piosenka idealnie wpasowuje się w wokalne umiejętności Wieniawy. Słychać to szczególnie w pierwszej zwrotce, która bardzo płynnie przechodzi do nieco wolniejszego refrenu.

Julia Wieniawa – Rozkosz, przeczytaj!

Przy drugiej piosence wypadło już to niestety nieco gorzej, ale być może to uczucie jest spowodowane moim uprzedzeniem co do utworu Nie Mów, który nie przypadł mi do gustu już przy okazji jego premiery. Od samego początku czułem bijące od niego… hmm, w sumie to właśnie nic. Takich piosenek w ostatnim czasie dostaliśmy już tysiące i niestety ten utwór nie obronił się jednak swoją prostotą.

Chociaż mam też tutaj lekko podzielone zdanie, ponieważ dane mi było usłyszeć Nie Mów na żywo podczas Orange Warsaw Festival 2022 (przez połączenie na Messengerze, ale jednak). I muszę przyznać, że utwór w wersji live wypadł znakomicie. Być może jest to więc kwestia gustu i tego, że nie wszystkie wersje studyjne od razu wpadają przecież w ucho.

Julia Wieniawa – Nie mów, przeczytaj!

Kolejne 3 propozycje nieco zwolniły nam tempa, chociaż między tymi spokojnymi postojami pojawiły się też brzmieniowe kolce. Następnymi piosenkami były bowiem Milczysz, Mi nie żal i SMRC. Każda z nich ciekawa i wciągająca na swój własny sposób.

Milczysz, zabiera nas w emocjonalną podróż, której towarzyszy wiele miłosnych wzlotów i upadków. To historia o wolności, która nieskażona jest zgiełkiem otaczającego nas świata.

Milczysz tak pięknie… bo czasami wystarczy to, że ktoś po prostu obok Ciebie jest i wszystko wokół przestaje mieć znaczenie. Ta piosenka jest dla mnie bardzo osobista i choć powstała dość dawno, wciąż aktualna. To opowieść o początkach relacji, która rozwija się z dala od niepotrzebnych osób trzecich. W czasach, gdy wszystko rozgrywa się na oczach innych i każdy uzurpuje sobie prawo, by Cię oceniać, ciężko uchronić tak delikatne emocje jak miłość. Dlatego czasem trzeba potrafić iść na przekór… :)

– mówi o piosence Julia Wieniawa.

Mi nie żal natomiast pokazuje nam bardzo ostrego pazura, który zahacza o rockowe klimaty. Hipnotyzujący głos Wieniawy łączy się tu bowiem z mocną gitarową solówką, która podsyca nam power odtwarzanego wydawnictwa. Na końcu mamy również utwór SMRC, który jest chyba moją ulubioną piosenką albumu. Od początku do końca słucha się jej bowiem jak w transie, który raz za razem przerywa nam idealnie dobrana warstwa instrumentalna. Wybudza nas ona z letargu, który gdyby nie to, wciągnąłby nas do swojego mrocznego świata.

Julia Wieniawa – SMRC, posłuchaj!

Środek wypadł bezpłciowo na tle całości

Do minusów albumu możemy na pewno zaliczyć jego środek i prezentowane nam na szóstym, siódmym i ósmym miejscu tracklisty piosenki Wenus, Szpieg i Bądź Obok. Nie wiem dlaczego, ale po pierwszym przesłuchaniu totalnie nie zapamiętałem owych 3 propozycji, przy drugim odsłuchu przyjąłem do wiadomości, że takie tytuły w ogóle istnieją, a już przy kolejnych omijałem je i nawet nie próbowałem ich odtworzyć. Wypadły one bardzo blado na tle całej stawki. Lekko monotonne i jednostajne, niekiedy zakrawające na infantylność piosenki na albumie po prostu są i być może takie było ich pierwotne zadanie.

Julia Wieniawa – Wenus, posłuchaj!

Końcówka spina całość solidną klamrą

Dobrze prezentuje się jednak końcówka albumu. Stworzony na potrzeby Kayax XX Rework utwór Nie mam dla Ciebie miłości, mimo upływu czasu, potrafi wciąż oczarować słuchacza, podczas gdy Na Darmo rozbudza nas basowymi wstawkami.

Zamykające krążek Mnożą się sny i Omamy również nie odstają od swoich poprzedników i dostarczają nam powiew naprawdę fajnej świeżości. Pierwszy z utworów szczególnie kupił mnie refrenem, podczas którego można odpłynąć, a drugi swoją całością, która skompletowała nam esencję całego albumu. Omamy są bowiem proste, przebojowe i dźwięczne zarazem i domykają album naprawdę ciekawą klamrą.

Przeczytaj także: Julia Kamińska: „Nie pozwolę, by ludzie zamknęli mnie w bezsensownych szufladkach” [wywiad]

Julia Wieniawa Omamy
fot. okładka albumu Omamy Julii Wieniawy

Przyznam tu szczerze, że całe wydawnictwo pozytywnie mnie zaskoczyło. Mimo tego, że najlepsze momenty albumu poznaliśmy już przed jego premierą, a odsłonięte nam dopiero co karty nie zawsze spełniają narzucony im poziom wydanych wcześniej singli, to i tak przyznać muszę, że jest to ciekawy debiut.

Okupiony ciężką pracą i poszukiwaniem samej siebie krążek maluje nam zupełnie nowy obraz młodej Wieniawy. Na pewno jest on świeży i przede wszystkim inny od tego prezentowanego nam na łamach portali plotkarskich. Artystce nie można również ująć uporu i tupetu. Postawić się całej Polsce i pokazać jej, że pogoń za marzeniami ma sens? Chapeau bas, nie każdy zdobyłby się na taką odwagę.  


Julia Wieniawa – Omamy – posłuchaj!

Julia Wieniawa – jedno z najgłośniejszych nazwisk w naszym kraju, które postawiło właśnie pierwszy duży krok w muzycznej karierze. Czy był on wart zachodu? Zobacz także Nowe seriale, na które warto czekać w 2024 roku Hania Rani zagrała Tiny Desk Concert w ramach prestiżowej serii NPR „Pies i Suka”, czyli Ralph Kaminski i Mery Spolsky […]

Obserwuj nas na instagramie:

Sprawdź także

Imprezy blisko Ciebie w Tango App →