@dagsoon

Janusz Walczuk jako sensei wygrywania życia – recenzja “Kendo”


21 września 2021

Obserwuj nas na instagramie:

Janusz Walczuk stara się podtrzymać dobrą passę po ciepło przyjętym debiucie. W serwisach streamingowych pojawiło się Kendo EP, w którym podopieczny SBM nawet nie próbuje być skromnym. Pytanie brzmi: czy powinien?

Wszystko zgodnie ze sztuką

Koncepcja kiedyś nie miałem, a teraz mam jest aktualnie jedną z najbardziej eksploatowanych w rapie. Właściwie jest to cecha raperów od zarania dziejów. Podobnie jak ogłaszana wszem i wobec chęć zarobku. Problem w tym, że wielu nawijaczom brakuje podstaw (lub umiejętności), by odpowiednio zaimplementować tę narrację w swojej twórczości. Kendo EP jest dumną identyfikacją z powyższym stwierdzeniem ogólnego zwycięstwa, która nie stroni od przechwałek.

Na Kendo jest wszystko – wszechobecna ekipa i ziomki, byli idole w rolach kumpli, wielkie nazwiska w wersach, najlepszej jakości używki. Mamy 3 ciastka, w którym właściwie nie wiadomo, co dokładnie Walczuk chce przekazać. Lovesongowa puenta z refrenu nijak ma się chociażby do “Mam wielką ekipę i jednoosobową firmę” czy “Płonie apteka Aurora, leje się CBD/Mój pierwszy koncert smakował lepiej niż pierwszy seks”.

janusz walczuk
fot. @osiemdziewiec

Podobnie moglibyśmy przeanalizować Drogę wojownika, gdzie Yah00 przechwala się:W szkole nie interesowała mnie matematyka/Dziś mnie interesuje, bo dziś podwajam kapitał” i podkreśla swój street credit, dotychczasowe osiągnięcia i apetyt na więcej. Jest pociesznie głupkowate Bushido z Pedro, w którym mumble rapping skrada całe show, choć nie ma w nim niczego odkrywczego. Zresztą o chemii między autorem z Pedro w osobnym akapicie.

Mimo to – w perspektywie całego projektu – trudno zarzucić Januszowi gym rapping. Co więcej – Janusz Walczuk ma coś do powiedzenia. W porównaniu do niedawno recenzowanego debiutu ZetHyWalczukowi wychodzi to lepiej.

Zobacz: Niezbyt ciekawa historia – recenzja Bohaterów podwórek ZetHy

Janusz Walczuk – Droga wojownika

Janusz Walczuk nie ma celu, tylko drogę

Jak by się nie oberwało Walczukowi za przewózkę, tak nie sposób odmówić mu konkretnych wersów. Autor nie stroni od autobiograficznych linijek, wręcz z chęcią po takowe sięga. W otwierającym Kendo intro raper nawija: “Chwilę przed pierwszym singlem/Mój tata się prawie przekręcił/Dlatego jestem wdzięcznym synkiem, bo ojcowie ziomali za wcześnie odeszli”. W Drodze wojownika podkreśla z kolei” Po debiucie tonę w propsach, a nie narkotykach/Spokoju nie da mi lufa nabita, ani zaje*anie sniffa, tylko ułożenie życia”. Janusz definiuje się dzięki tym podobnym wersom jako o wiele dojrzalszy, ciekawszy twórca.

Należy oddać Walczukowi umiejętność zgrabnego kontrastowania treści. W porównaniu do podobnych wiekiem raperów/raperek, Janusz wydaje się świadomym każdego rymu, który wypuszcza do ludzi. Choć czasem odnoszę wrażenie, że słucham starszego kuzyna Matczaka, autor Kendo prędko ucieka od skojarzeń, stawiając na swoją markę.

Ogromne znaczenie dla tego, jakim raperem obecnie jest Janusz, z pewnością ma jego dotychczasowe doświadczenie w branży. Zarówno jako realizator, jak również jako Yah00. Nie bez powodu celebracja wygranego życia u Walczuka wypada tak autentycznie. Wspomniane we Wszystko pykło kilkadziesiąt złotych i platynowych wyróżnień to doskonałe CV, które dobitnie pokazuje, że Janusz Walczuk nie wziął się znikąd, a obecny etap jego kariery to przede wszystkim praca, a nie działania sztabu ludzi.

Janusz Walczuk – Wszystko pykło

Co dwóch samurajów, to nie jeden

Choć na Kendo obecni są trzej producenci: Borucci, Worek i Pedro, to najnowsza EP-ka Walczuka nie brzmiałaby tak samo, gdyby nie ostatni z wymienionych beatmakerów. Parę akapitów wcześniej napomknąłem już o duecie WalczukPedro, jednak jedno zdanie to zdecydowanie zbyt mało.

Kendo EP zdaje się dzieckiem dwóch, nie jednego autora. Marzycielskie, ze spokojnym openingiem Przepraszam za to jaki jestem to najbardziej klimatyczny utwór z całej płyty. Wcześniej wspomniane Bushido, oprócz wymianek back-to-back i mumblingu, to potężny, bangerowy podkład, który bardzo dobrze rozkłada energię utworu. Podobnie zresztą Sady Żoliborskie, gdzie można odnieść wrażenie, że Yah00 nawijałby bez opamiętania, gdyby nie zachowawczy, ale chwytliwy podkład od Pedra.

Janusz Walczuk – Sady Żoliborskie

Janusz Walczuk to nie mój nowy idol

Powołując się na wers z debiutanckiego Janusza Walczuka, chcę podkreślić ważną rzecz. Autor Kendo nie jest idolem rówieśników czy starszych słuchaczy i w zdecydowanej większości przypadków nim nie będzie. Walczuk i całe jego pokolenie tworzące trendy na TikToku mogą być (i pewnie po części są) idolami dla osób o wiele młodszych. Czy jest w tym coś złego? Absolutnie nie. Czy ktoś powinien się temu dziwić? Bynajmniej.

Kendo EP to solidna, treściwa EP-ka. Najciekawsza staje się w momencie, kiedy potraktujemy ją jako epilog do Janusza Walczuka. Wówczas Kendo dopełnia obraz, niejako stawia kropkę nad i w rozdziale Janusza-debiutanta. Sporadyczne zapychacze można wybaczyć.

Kendo, choć niby generyczne, niby niewyróżniające się niczym szczególnym, broni się jako całość. Autor jest wiarygodny, materiał jest przemyślany i chwytliwy, dzięki czemu sprawdza się on zarówno w tle, jak podczas uważniejszego odsłuchu. Sensei Walczuk – mimo młodego wieku – nie jest pierwszym lepszym delikwentem ze skłonnościami do przechwałek, a katana z okładki nie służy wyłącznie do ozdoby.

okładka Kendo EP

Janusz Walczuk – Kendo EP – odsłuch całości

Janusz Walczuk stara się podtrzymać dobrą passę po ciepło przyjętym debiucie. W serwisach streamingowych pojawiło się Kendo EP, w którym podopieczny SBM nawet nie próbuje być skromnym. Pytanie brzmi: czy powinien? Zobacz także Co obejrzeć po „Reniferku”? Te seriale powinny wam się spodobać Początki polskiego rapu: pierwsze kasety, dissy i nadejście Scyzoryka WROsound 2024. Zagrają […]

Obserwuj nas na instagramie:

Sprawdź także


Imprezy blisko Ciebie w Tango App →