Foo Fighters – “Medicine At Midnight”: solidne granie bez niespodzianek

Obserwuj nas na instagramie:

Foo Fighters wracają z nowym materiałem – Medicine At Midnight. W jakiej formie są muzycy na swoim dziesiątym albumie w karierze?

Fenomen Foo Fighters, czyli rockmenów, których nie da się nie lubić

Zespoły grające cięższą, gitarową muzykę mają często to do siebie, że albo się je uwielbia, albo nienawidzi. Wyjątkowość Foo Fighters tkwi w tym, że Dave Grohl ze swoimi scenicznymi przyjaciółmi są po prostu mega cool ziomkami, których chyba nie da się nie lubić. Roztaczają wokół siebie totalnie kumpelską atmosferę, nie posługują się skrajnymi przekazami, dlatego też mimo upływu ponad 25 lat, które spędzili na scenie, wciąż są jednymi z najbardziej lubianych bandów na świecie.

Foo Fighters Medicine At Midnight nowy album recenzja
Foo Fighters

Medicine at Midnight – nowy album Foo Fighters już jest

A jak ten fenomen przekłada się na brzmienie ich najnowszego albumu? Medicine At Midnigt to dziesiąty krążek w dyskografii Amerykanów, który jest podwójnie jubileuszowym albumem, bo celebruje również 25 lat istnienia Foo Fighters, które przypadało na 2020 rok. Wtedy to płyta była już gotowa, miała być premiera, potem koncerty i jedno wielkie świętowanie. Pandemia jednak skutecznie odwlekła te plany w czasie i na ukazanie się Medicine At Midnight musieliśmy poczekać aż do teraz, a na koncerty poczekamy pewnie jeszcze dużo dłużej.

Foo Fighters dali się poznać i polubić raczej mocniejszym, drapieżnym i bardzo charakternym, gitarowym, choć przy tym równie melodyjnym graniem. Takim, do którego można zedrzeć gardło, ale i potupać nogą, wskoczyć w pogo, ale równie dobrze potańczyć. Na swoim poprzednim albumie Concrete and Gold z 2017 roku pokazali swoją nieco bardziej alternatywną i eksperymentalną odsłonę, odchodzącą trochę od tej gitarowej drapieżności na rzecz częstszej melodyki, lecz nie tracąc przy tym swojego rockowego zacięcia.

Foo Fighters Medicine At Midnight nowy album recenzja
Foo Fighters – Dave Grohl

Foo Fighters – Medicine At Midnight, bardziej placebo niż lekarstwo

Miałam sporą nadzieję, że na Medicine At Midnight pójdą ponownie w tę stronę i jeszcze odważniej poeksperymentują, co zresztą zapowiadał singiel Shame Shame, pozostający wciąż moim ulubionym najciekawszym i okrywającym pewną nową, odświeżoną odsłonę rockersów z Ameryki, momentem najnowszego krążka Foo Fighters. Myślę nawet, że to jeden z najlepszych kawałków w ich karierze.

Tymczasem okazało się, że Medicine At Midnight to bardzo wyważony materiał. Shame Shame jest tu najbardziej alternatywnym elementem, choć równie ciekawym eksperymentem jest taneczne, podsycone elektroniką Love Dies Young, zamykające ten krążek. Nie brakuje na nim charakterystycznych dla Foo Fighters rockerów, takich jak No Son Of Mine, czy Holding Poison.

Swoje miejsce w trackliście znalazła również ballada Chasing Birds i singlowe Waiting On A War. Jest też intrygujące, tytułowe Medicine At Midnight, Cloudspotter z nieco funkowym groovem, czy otwierające Making A Fire z ciekawymi, nieco może kiczowatymi chórkami, które ja mimo wszystko kupuje. Jednak Medicine At Midnight jako całość wciąż nie jest czymś, co mnie szczególnie porwało.

Medicine At Midnight – trochę zawiedzionych nadziei

Możliwe, że dałam się nieco zwieść pierwszej zapowiedzi tego albumu i moje oczekiwania wobec niego powędrowały nieco za daleko, w związku z czym, mimo ogromnej różnorodności brzmień na Medicine At Midnight – ostatecznie czegoś mi tu brakuje. Jest to bardzo pospolity krążek jak na Foo Fighters z niewieloma momentami które szczególnie przykuły moją uwagę, choć z pewnością wielu fanów gitarowego grania znajdzie w nim tytułowe lekarstwo, które zaspokoi ich pragnienia. Foo Fighters trzymają poziom, jednak z okazji tego ich podwójnego jubileuszu życzyłabym sobie chyba trochę więcej mniej oczekiwanych niespodzianek na tym krążku.


Foo Fighters – Medicine At Midnight, posłuchaj albumu

Foo Fighters wracają z nowym materiałem – Medicine At Midnight. W jakiej formie są muzycy na swoim dziesiątym albumie w karierze? Zobacz także Nowe seriale, na które warto czekać w 2024 roku Hania Rani zagrała Tiny Desk Concert w ramach prestiżowej serii NPR „Pies i Suka”, czyli Ralph Kaminski i Mery Spolsky połączeni w remiksie […]

Obserwuj nas na instagramie:

Sprawdź także


Imprezy blisko Ciebie w Tango App →