Mata przy Schodkach: stopniowanie napięcia nad Wisłą [relacja]
Obserwuj nas na instagramie:
Mata tak dobrze bawił się na barce, że nie musiał stawać na brzegu, a i ludzie sami się znaleźli. To była udana schadzka na schodkach z kołysaną wodą i główną gwiazdą.
Bieg przez schodki
Kto nigdy nie był naiwny, jeśli chodzi o swoją pasję, ten urodził się najbardziej zgorzkniałą osobą na tym łez padole. Są jednak pewne granice, które w polskim przemyśle muzycznym dawno już wyznaczyli polscy raperzy. Wiara w to, że w wielomilionowym, napędzanym kreatywnymi akcjami biznesie ważne posunięcia wykonuje się na spontanie, wyznając niczym nieskrępowany jakośtobędzizm, to ten poziom naiwności, który mógłby być śmiało uznany za wstydliwy.
Owszem, nie mieliśmy pewności, że Mata pojawi się nad Wisłą, ale elementy układanki, szybko rozkminione przez Obliczenia i analizy w rapie, pozostawiały tylko troszeczkę wątpliwości. Rano trzeba było napisać tekst, a wieczorem, dokładniej na 19:00, znaleźć się w terenie. I właśnie to ostatnie okazało się problematyczne pod względem logistycznym.
Pal licho te setki osób, które również spodziewały się (teoretycznie) niespodziewanego. Gorzej, że trzeba było wytypować początkowe miejsce. Im bliżej było wydarzenia, tym bardziej gorączkowo przeglądałem Instagrama, by natrafić na jakąś znaczącą wskazówkę od tych, którzy zawierzyli swojej intuicji i im się to opłaciło. Po góra 10 minutach od planowanego startu wiedziałem już, że lepiej udać się szybko w kierunku Centrum Nauki Kopernik. Skończyło się tak, że po sprawnym marszu, kawałeczek przed wspomnianą miejscówką, zobaczyłem łajbę z rozbawioną ekipą, która tańczyła do popularnych kawałków, m.in. Mogę dziś umierać Łajciora, i oddalała się w kierunku miejsca, z którego przyszedłem. Pozostało tylko iść żwawo brzegiem, śledzić wodę i robić wszystko, by nie zostać stratowanym przez masy ludu. A te były nieprzebrane i skutecznie dezorganizowały spacery nie tak znowu licznym niezainteresowanym.
Mata przed koncertem nad Wisłą
@idewtango Kto był dziś na schodkach? @SBM Label #mata #schodki #schodkinadwisla #warszawa #bmw #frenchthekid #bmw #boatparty #fyp #dc #dlaciebie ♬ dźwięk oryginalny – Tango 💃🏼
Wciąż w zielone gra, ale biały dym też ma
Na długo przed ewentualnym nadwiślańskim graniem pojawiały się spekulacje, że skoro rok temu Mata pobił rekord świata, grając Schodki kilkanaście razy z rzędu, to następnym razem będzie go śrubować. Rzadko brano pod uwagę fakt, że tamto osobliwe osiągnięcie jest już tylko sympatycznym michałkiem, patrząc przez pryzmat tego, co zdarzyło się koncertowo na Bemowie. Można powtarzać zdobywanie tych czy innych szczytów, ale to wciąż tylko powtórka z rozrywki, która nie ma prawa wyczerpać ambicji.
Matczak nie ukrywa, że chce iść ze swoją muzyką w świat, więc to tam czekają na niego nowe wyzwania. Dało się wyczuć, że tu miał być relaks w przychylnym gronie. Nie oznaczało to jednak dziesiątków zbitych pokali i nietrzeźwych freestyle’ów, tylko zrobienie sobie luźnego, ziomeczkowego koncertu przy procentach ze sprawdzonymi numerami. W trakcie tej niezobowiązującej nadrzecznej sztuki usłyszeliśmy takie kawałki jak Patoreakcja, Papuga, Kurtz, Kiss Cam, Łyk i buch, BLOK, GOMBAO 33 oraz, co raczej oczywiste, Schodki.
Bis? Skute Bobo. Bardzo dobrze się stało, bo to alter ego okazało się ważnym kluczem do zrozumienia, z czym tak naprawdę mieliśmy do czynienia. A był to właściwy powrót Maty, który już wcześniej powiedział wprost, że tamta kreacja była zasłoną dymną (najpewniej zamierzony żart). Gdy środowisko rapowe oburzało się na reprezentanta SBM Label, ten stworzył, jak sam stwierdził, 30 utworów na nowy album i ogarnął sobie zagraniczne gościnki. Do świata zresztą nawiązał też w lokalnym kontekście, lecz raczej nie wiązało się to z radością.
Mata – Patoreakcja nad Wisłą
@idewtango Byliscie na schodkach? #mata #dc #dlaciebie #koncert @sbm_label #schodki #warszawa #fyp ♬ dźwięk oryginalny – Tango 💃🏼
Woda zdrowia nie doda
Mata przypomniał hasłowo tragedię, która zdarzyła się podczas festiwalu Astroworld. Miało to związek ze wspomnianymi tłumami. Te może nie robiły rapowej ściany śmierci, ale człowiek stał na człowieku, walały się butelki, niektórzy wspinali się na pobliskie drzewa i knajpy. Nie było trudno o wypadek, a nieszczęściu próbowali dopomóc także miłośnicy kąpieli.
– Nie utopcie się, proszę, bo wszystko będzie na mnie – w mniej więcej tych słowach przejęty gospodarz, wspierany przez swoich ludzi z Gombao, instruował zebranych. Wyciągnął wnioski z obserwowania słuchaczy, którzy chętnie wskakiwali do wody, by spróbować do niego podpłynąć? Na pewno, tym bardziej że musiał widzieć wciąż te same grupy, gdyż barka nie oddalała się za bardzo od swojej docelowej lokalizacji. Możliwe również, że kątem oka zauważył to, co działo się przed występem, gdy tabuny ludzi znalazły sobie drogę na skróty, krocząc dosłownie centymetry od rzeki. Ot, takie polskie, koncertowe BH-CO.
Skoro zaczęliśmy od naiwności, to i na niej (z nią?) skończmy. Jeśli raper kończy gig słowami: widzimy się jutro, a pare godzin później wrzuca na swoje story kawałek nawiązujący do popularnego miejsca po drugiej stronie, to komunikat jest jasny. Kiedy zrobi się ciemno, to plaża nad Wisłą usłyszy swoje czy tego chce, czy nie.
Mata tak dobrze bawił się na barce, że nie musiał stawać na brzegu, a i ludzie sami się znaleźli. To była udana schadzka na schodkach z kołysaną wodą i główną gwiazdą. Zobacz także Co obejrzeć po „Reniferku”? Te seriale powinny wam się spodobać Początki polskiego rapu: pierwsze kasety, dissy i nadejście Scyzoryka WROsound 2024. Zagrają […]
Obserwuj nas na instagramie: