Luna – księżycowa wróżka, która lawiruje między jawą a snem [wywiad]
Obserwuj nas na instagramie:
Luna swój wielki debiut przeżywa właśnie w tym momencie. Na przestrzeni ostatnich dwóch lat wokalistka dała nam się poznać jako prawdziwa gwiazda. Tajemnicza, pomysłowa i nietuzinkowa. Można by tu było wymieniać naprawdę wiele pozytywów, ale o jej fenomenie musicie przekonać się sami. Wpadajcie więc do tego magicznego świata i posłuchajcie albumu Nocne Zmory.
Luna unosi się do samych gwiazd
Premiera debiutanckiego albumu Luny zapowiedziana była przez kilka naprawdę niesamowitych singli. Miały one prosty przekaz, by budzić się do życia nie zważając na to, co robi człowiek sobie i otaczającemu nas światu. Muzyczne propozycje porywały nas w tajemnicze i odrealnione wymiary, które wyrywały nas z ziemskiego letargu ogarniającego nas coraz bardziej.
LUNA – Nie budź mnie, posłuchaj!
Przeczytaj także: Justyna Steczkowska i LUNA zabierają nas w bardzo enigmatyczną podróż. Posłuchaj piosenki Nie mój sen
Nowy album Luny – Nocne Zmory – to podróż do samego kosmosu. Od początku do końca prezentuje nam on idealną spójność, która w bardzo wyważony sposób przeprowadza nas przez krążek. Enigmatyczny i majestatyczny – możemy go opisać takimi słowami, bo to właśnie za jego pomocą Luna kreuje nam się jako prawdziwa królowa. Królowa kosmosu, gwiazd, ale też przede wszystkim – polskiej sceny muzycznej, na którą wokalistka wchodzi z przytupem.
Luna – wywiad
Kuba Lipnicki, Rytmy.pl: Jesteśmy już po premierze albumu Nocne Zmory. Spójny i magiczny krążek jest po prostu tym, czego się wszyscy spodziewaliśmy. Co było dla Ciebie inspiracją do jego napisania?
Luna: Zrobiłam go po prostu w moim stylu i tak, jak to sobie założyłam. Poszukuje w nim niepowtarzalnych i oryginalnych brzmień przede wszystkim w naturze, ale również w kosmosie, które wydają na przykład planety i stacje kosmiczne. Ta głębia i taka niezbadana, niepokojąca przestrzeń były dla mnie mega inspirujące. Ogromnym wsparciem były dla mnie także sny, które pozwalają przy pisaniu piosenek wytworzyć mi zupełnie odległy klimat, w który wchodzą moje tytułowe nocne zmory. Dzięki nim album stał się tym, czego oczekiwałam – jest na granicy jawy, snu, oniryzmu i mroku, ale z drugiej strony mimo tego mroku nie przeraża słuchacza. Można wręcz powiedzieć, że słuchając go, jest się na wpół w obu światach – tym realnym i tym rzeczywistym.
No właśnie nawiązując do tego mroku, bo biję on już przecież z samego tytułu albumu. Nocne Zmory stały się dzięki niemu Twoimi przyjaciółmi, czy jednak jeszcze bardziej poczułaś te niepewne klimaty, które idą w parze z krainą snów?
Luna: W sumie to i tak, i tak. Tutaj możemy również trochę wyklarować ten temat nocnych zmór, bo jest on bardzo obszerny. W nim mieszczą się oczywiście zarówno koszmary nocne, których doświadczam, ale również te koszmary dzienne, które objawiają się jako nasze problemy dnia codziennego. To są te wszelkiego rodzaju myśli i sytuacje zewnętrze i wewnętrzne. Momentami jest to takie krążące nad głową fatum, niepozwalające się po prostu cieszyć, ale z drugiej strony są to również przeróżne inne strachy. Przekułam je w piosenki na albumie, bo każda z nich reprezentuje inny rodzaj strachu i zmory, która nie pozwala nam zachować spokoju ducha i tej takiej dziecięcej radości. Tak było na przykład w piosence Chimera. Przy okazji Nie budź mnie mogą to być również zawody miłosne itd itd. Tych nocnych zmór jest naprawdę bardzo, bardzo dużo. I ten album miał być właśnie takim hołdem w ich kierunku, by ująć w jedną całość, to szerokie spektrum kosmosu i snów.
LUNA – Nie budź mnie, posłuchaj!
Za jego pomocą wychwalasz rzeczywistość, ale również uciekasz razem z nim w krainę marzeń. Takie stanie w rozkroku między dwoma światami jest dla Ciebie męczące, czy przy okazji tego albumu było to jednak bardzo inspirujące przeżycie?
Luna: Takie stanie w rozkroku pozwala mi dostrzec, że zmory nie są jednoznacznie złe. Niekiedy mogą być dużo ciekawsze niż otaczająca nas rzeczywistość. Bardziej atrakcyjne i kuszące. Czasami chciałoby się wręcz zatracić w tej krainie snu i tej takiej nierealności, by nie zmagać się już więcej z rzeczywistością.
Naprawdę idzie to wyczuć na łamach całego albumu. Na przykład w utworze Zgaś mówisz o tym, że musimy zrobić krok w tył, by doznać szczęścia. Często robisz ten przysłowiowy krok w tył i uciekasz do tej wyimaginowanej rzeczywistości? Co jest tam, czego nie ma tutaj?
Luna: Staram się przeplatać te sfery. Na pewno często uciekam do tego alternatywnego świata, ale przecież każdy z nas również to robi. Dla mnie jest to księżyc, planety i na pewno moja wyobraźnia. To z pewnością pomaga w chwilach, kiedy ta rzeczywistość zawodzi i nie jest taka, jakbyśmy chcieli. Robię to również w momentach, kiedy coś nie dzieje się po mojej myśli. Zawsze wtedy przenoszę się do tej sfery, wobec której sama jestem sobie Panią i wszystko jest tam możliwe. Chociaż wiesz, z drugiej strony jest to też miecz obosieczny. Bo na przykład w tym realnym świecie dużo rzeczy mnie zaskakuje i na tej jawie nie jestem w stanie przewidzieć niektórych scenariuszy. Tutaj rządzi mną ten element losu i przeznaczenia, który jest fajny, bo lubię niespodzianki i zdarzenia losowe, których nie jestem w stanie objąć swoim myśleniem.
W dzisiejszych czasach starasz się zmagać z rzeczywistością, czy jednak czujesz się nią przytłoczona?
Luna: Wielokrotnie mnie ona przytłacza. Do dzisiejszych wydarzeń podchodzę bardzo emocjonalnie. W dniu, kiedy wybuchła wojna, graliśmy koncert i czułam się naprawdę źle. Zewnętrznie bardzo się cieszyłam, bo kurde, to są moje momenty, na które czekałam całe życie, ale wewnętrznie nie było to dla mnie proste, bo przecież niedaleko nas trwała wojna. Z drugiej strony wiedziałam jednak, że w takich chwilach nie można się dać aż tak przytłoczyć. Musimy uciekać w to nasze bezpieczne miejsce, bo przecież dalej musimy żyć i funkcjonować. Moja płyta jest właśnie takim cichym bodźcem, by na chwilę się wyłączyć i odciąć od tego, co jest tu i teraz. To obrany przeze mnie kierunek, by znaleźć taki spokój, bo to jest mega potrzebne. W dzisiejszych czasach jesteśmy mega przebodźcowani – momentami wymaga się od nas, żebyśmy byli w 10 miejscach naraz, robiąc przy okazji 10 różnych rzeczy, a przecież w tym wszystkim zapominamy o tym, żeby uspokajać siebie samych.
Teraz powoli wracamy do tego pędu i robienia wielu rzeczy naraz, bo z początkiem kwietnia upadły obostrzenia pandemiczne. Na te dwa długie lata przypadło wydawanie przez Ciebie muzyki. Czy ostatnie miesiące miały mocne przełożenie na samo zbudowanie albumu? Dużo na nim Twoich prywatnych przeżyć?
Luna: Podczas tego okresu nauczyłam się na pewno żyć sama z sobą. Zaczęłam bardziej czytać swoje wnętrze, bo spędzałam bardzo dużo czasu z własnymi myślami w tym moim prywatnym świecie. Na początku pandemii byłam bardzo sfrustrowana, bo czułam się totalnie odcięta od świata. Nie mogłam wejść do studia, czy nawet spotkać się z ludźmi. Byłam sama, ale to pozwoliło mi przemyśleć wiele sytuacji. I chyba właśnie te przemyślenia są takim lustrem dla tej płyty, która jest odzwierciedleniem mnie. To emocje, uczucia i mój portret ostatnich lat.
Dzięki temu ten krążek jest też również fajną autoterapią. Słychać w niej wiele historii i przeróżnych doświadczeń, z którymi słuchacz, może się utożsamić. Zmory otaczają przecież każdego z nas.
Luna: Dokładnie. Staram się w mojej muzyce nie pisać historii o sobie. Elementy emocjonalne na pewno mi towarzyszą w procesie twórczym, ale wszelkie zdarzenia i sytuacje są stworzone i wykreowane. Nie opisuje dokładnych zdarzeń ze swojego życia, bo to mogłoby nie być po prostu ciekawe i uniwersalne. Nie mam potrzeby, by pisać o sobie. Muzyka nie jest autoterapią dla mnie, ale chciałabym, żeby była autoterapią dla słuchaczy. Każdy może współtworzyć ze mną tę albumową historię, bo to wszystko dotyczy naszego świata.
LUNA – Nocne Zmory, posłuchaj!
Jakbyś miała opisać swój album kolorem, na którą barwę padłby Twój wybór?
Luna: Zdecydowanie niebieski! Jest to mój ulubiony kolor, który jest odcieniem spokoju, wzburzenia i przede wszystkim nieokiełznanej wody. Chciałam, by mój album był przede wszystkim płynny i lawirujący między przeróżnymi tematami i rytmami.
Ta idealna płynność szczególnie uderza nas w utworze Marznę, w którym mieszasz wiele dźwięków, ale też podbijasz nasze serca warstwą tekstową. Szczególnie w pamięć zapadła mi fraza „czemu tylko oczy nie mogą mówić”, która uświadamia nas w tym, że przecież za pomocą oczu możemy przekazać naprawdę wiele. Twoje oczy skierowane są częściej w metafizyczne realia, czy jednak stąpasz twardo po ziemi?
Luna: Zupełnie nie stąpam twardo po ziemi. Mam tendencje do przekładania życia wyimaginowanego na życie rzeczywiste i niestety sprawia mi to momentami wiele trudności i zawodów. Jestem wielkim lekkoduchem, który często buja w obłokach. Nie ukrywam jednak, że uczę się takiego stąpania twardo po ziemi. Muzyka mi w tym pomaga, bo wiesz – tu zaczynają mnie ograniczać terminy i konkretne daty, których muszę przestrzegać. Nawiązując też do tej frazy, o której powiedziałeś. Zmysł wzorku jest dla mnie bardzo ważny. Przykładowo na koncertach – nigdy nie zamykam oczu, bo kocham patrzeć ludziom w oczy. Przyglądam się im, by wyczuć ich uczucia, chce chłonąć ich emocje, by za pomocą wzroku przekazać im jeszcze większą paletę własnych odczuć. Często wzrok nas zwodzi i musimy interpretować go głębiej i bardziej, co też uważam, jest piękne i tajemnicze.
Czyli w sumie jesteś baczna obserwatorka rzeczywistości?
Luna: Staram się i coraz bardziej się tego uczę. Chce być tu i teraz i obserwować to, co jest dookoła mnie. Mam wokół siebie wiele źródeł inspiracji, których nie chciałbym przegapić. Momentami łapie się na tym, że idę na przykład ulicą i nie wiem, co się wokół mnie dzieje. Jestem myślami gdzieś indziej, a po chwili łapie się mówiąc sobie „kurczę, może przegapiłam jakąś ważną chwilę, a przecież mnie w ogóle tutaj nie było”.
Dobrze, że sama potrafisz się wybudzić z tych krótkich “przerw”. Robisz to w delikatny sposób, czy zdecydowanie się z nich wyrywasz?
Luna: Zawsze się wyrywam. Przykładowo – nie wchodzę czasami na zajęcia, a po chwili łapie się z myślą „miałam na nich być”, albo jadę w miejsce, w które tak naprawdę nie miałam. Starać się być z dnia na dzień coraz bardziej świadoma tego, co robię, ale nie zawsze mi się to udaje.
Luno, a jaki jest Twój ulubiony kwiat? W utworze Zabierz Mnie moją uwagę przykuło to, że śpiewałaś w nim o białych różach, które są symbolem czystości i miłości. Czy w roślinach i gwiazdach też szukasz drugiego dna i przeróżnej symboliki?
Luna: Oczywiście! Wszystkie te rzeczy są dla mnie mega inspirujące. Moimi ulubionymi kwiatami są peonie, lilie i konwalie i szczególnie właśnie białe kwiaty. Ogólnie temat roślin wkręca mi się w życie coraz bardziej pod względem duchowym. Wyniosłam to od mojej mamy, która jest moją zielarką. Chciałabym wiedzieć jak ogarnąć ten temat bardziej, ale nie do końca mam na to teraz możliwości. Przykładowo – nie wiem, czy to ukaże mnie w dobrym świetle, ale mam kwiatka w mieszkaniu, którego dostałam od mamy. Trzeba go podlewać raz w miesiącu, a nawet o tym zapominam. Także sam widzisz, naprawdę chciałbym się w ten temat wkręcić – ale na razie chyba zostanę przy swoich ususzonych ziołach, haha.
Czyli w skrócie mówiąc, jesteś po prostu zbudowana z wielu kontrastów. Idealnym podsumowaniem tych różnic może być fraza, którą kiedyś usłyszałem w jednej z piosenek Björk. “Nie ma dnia bez nocy i światła bez mroku” – po wydaniu albumu i wejściu w ten niezbadany mrok, czujesz się oczyszczona i zainspirowana, czy może jednak przerażoną tą tajemniczą krainą?
Luna: Na co dzień jestem bardzo jasną osobą, która nie wygląda na kogoś mrocznego, ale jednak pamiętajmy o tym, że tak się przecież nie da. Nie zawsze ten poziom jasności utrzymany jest na maksimum. U mnie ten spadek często objawia się wewnętrznie. Właśnie w takich momentach staram się przekuwać to w piosenki, by znaleźć w nich pożądany przeze mnie autentyzm. To taka moja mała terapia. Z tych mrocznych przemyśleń, których również dotknęłam, wyniosłam naprawdę wiele. Pamiętajmy więc, że wszystko to, co nas otacza, działa w dwie strony, które łączą się w pewnym momencie naszego życia. Musimy znaleźć więc ten idealny balans, który pomoże nam przekuć mrok w światłość.
Luna swój wielki debiut przeżywa właśnie w tym momencie. Na przestrzeni ostatnich dwóch lat wokalistka dała nam się poznać jako prawdziwa gwiazda. Tajemnicza, pomysłowa i nietuzinkowa. Można by tu było wymieniać naprawdę wiele pozytywów, ale o jej fenomenie musicie przekonać się sami. Wpadajcie więc do tego magicznego świata i posłuchajcie albumu Nocne Zmory. Zobacz także […]
Obserwuj nas na instagramie: