Bownik – vegan disco i nie tylko. “Na razie się przedstawiamy”
Obserwuj nas na instagramie:
Zaprezentowali się publiczności na kilku festiwalach jako Control The Weather, ale teraz zaczynają jeszcze raz – tym razem jako Bownik. Dowiedzcie się, co o zmianie nazwy, disco i innych gatunkach oraz swoim sposobie śpiewania mówi Michał Bownik.
Niewiele robią sobie z tego, że Bownik to uznany polski fotograf i artysta, o którym wyszukiwarki wciąż mówią częściej niż o zespole. Bownik to w końcu tez nazwisko Michała Bownika, lidera zespołu, którego sposób śpiewania i akcentowania jest niewątpliwie jedną z najbardziej charakterystycznych cech muzyki zespołu.
Ale to nie wszystko, co ich wyróżnia. Bownik sięgają też po disco, rzadko słyszane na polskim podwórku poza klubowymi projektami takimi jak The Very Polish Cut Outs. To nie jedyny gatunek, który można usłyszeć na ich debiutanckiej EP-ce, ale w niespiesznym dyskotekowym rytmie utrzymane są ich pierwsze single.
Dlaczego masz zespół, który nazywa się teraz Bownik, a nie Control The Weather?
Michał Bownik: Tworzymy ten zespół razem z moimi przyjaciółmi – Andrzejem i Adamem. Control The Weather to była stara nazwa. Wpadłem na nią, jak miałem jakieś 15 lat. Nie byliśmy do niej przywiązani, więc przy okazji wydawania płyty w dużej wytwórni, zadaliśmy sobie pytanie, czy chcemy utrudniać słuchaczom identyfikację muzyki nazwą, która jest trudna do zapamiętania i wychwycenia w radiu. Postanowiliśmy ją zmienić na moje nazwisko i skierować uwagę na mnie.
Chłopaki z zespołu nie czują się pominięci?
Nie, długo ze sobą współpracujemy i właściwie najbardziej czujemy się producentami. Żaden z nas nie jara się karierą estradową i byciem rozpoznawalnym, przynajmniej nie tak, jak produkowaniem i komponowaniem muzyki. Zresztą to nawet nie był mój pomysł, tylko jednego z nas.
To nie pierwsza sytuacja, gdy płyta w Kayaxie oznacza zmianę nazwy…
Nie, to nie tak… To był nasz pomysł, bo to działa na naszą korzyść. Teraz jest taki moment w muzyce, jest inaczej niż w latach 90., gdy królowały zespoły. Dziś najwięcej sukcesów odnoszą projekty kojarzone z osobami. Robienie muzyki i sprzedawanie jej, to zupełnie inne rzeczy. Słuchacz być może potrafi bardziej poczuć te piosenki, kiedy ma wrażenie, że śpiewa je jakaś jedna, konkretna osoba. To w końcu pop, nie chcemy rzucać kłód słuchaczom pod nogi, tylko do nich dotrzeć.
Wasza muzyka, choć instrumentalna, jest też dość beatowa. Wasze podejście do produkcji to Ableton, wtyczki, komp, czy jednak instrumenty są na pierwszym planie?
Zaczynaliśmy od całkiem innego grania. Wiele lat temu, gdy spotkaliśmy się w salce prób, graliśmy numer, który był dosyć dokładną kopią utworu “Roots Bloody Roots” zespołu Sepultura. Teraz bazujemy na Abletonie i to środowisko, w którym czujemy się lepiej. Dużo rzeczy zaczyna się od jakiegoś sampla, syntetycznego brzmienia, ale czasami pierwsze szkice powstają na gitarze. Więcej gitar jest też na koncertach.
Dlaczego stawiacie na disco?
Na to pytanie najlepsza odpowiedź jest chyba taka, że wybraliśmy na EP-kę po prostu zestaw utworów, które do siebie pasowały. Nie czujemy się związani mocno z muzyką elektroniczną, lubimy bawić się gatunkami, żonglować nimi. Można mieć tysiące piosenek i nie mieć potrzeby wydania ich, ale gdy już dochodzi do wydania płyty, dobrze by do siebie pasowały. Zdecydowaliśmy się na te utwory, bo to dobra introdukcja. Kolejne rzeczy będą prawdopodobnie w całkiem innym klimacie.
Jesteś producentem, ale też frontmanem. I to bardzo charakterystycznym. Na ile masz świadomość swojej maniery wokalnej?
Ta świadomość, jeżeli w ogóle ją mam, jest bardzo świeża. Nie zdawałem sobie sprawy, że to jest coś szczególnie oryginalnego. Nigdy nie zastanawiałem się nad moim śpiewem, nie chodziłem na lekcje. Po prostu dużo śpiewałem. To nie jest jakaś maniera wymyślona pod ten projekt. To mój głos, tak brzmi. Kiedyś pewnie brzmiał tak jeszcze bardziej. Chyba po prostu nie umiem inaczej śpiewać, tzn. może i umiem, ale te piosenki były zaśpiewane szczerze. Zrobiłem to tak, jak myślałem, że będzie to dobrze brzmiało.
Zaskoczyłem się tym, że ta EP-ka złożona jest ze starych numerów. Skąd taka strategia?
Część z nich została zremiksowana razem z Enveem, który nadał im w końcu takie brzmienie, jakie sobie wymyśliliśmy. Kilka jest tylko zremasterowanych. Te utwory chciała wydać nasza wytwórnia. Ja szczerze mówiąc nie wiedziałem, że są takie fajne, ale ludzie z Kayaxu powiedzieli mi, że to dobry materiał i że warto skorzystać z tych piosenek, bo one na to zasługują. Oczywiście bardzo nas to ucieszyło. Trochę żegnamy się z tamtym etapem, by teraz można było robić nowe rzeczy.
To kiedy dostaniemy te nowe rzeczy?
Nie chcę mówić tu niczego, co musiałbym odwoływać, ale nie jest tajemnicą, że mamy bardzo dużo materiału, w który mocno wierzymy. Powiem tylko, że kolejna płyta będzie w całości po polsku.
To spora zmiana!
Traktujemy język mocno estetycznie. Nie lubimy, gdy na płycie przeplatają się piosenki w różnych językach. To po prostu duża różnica estetyczna. Chcemy spokojnie podejmować wszystkie decyzje, a na razie to nasza pierwsza obecność na rynku i przywitanie się z nim. Chcieliśmy pokazać się światu, ale już zapowiadamy, że to, co będzie potem, będzie trochę inne od tego, co jest teraz.
Sprawdź także:
Kroki debiutują. “To dla nas ważny rok”
Zaprezentowali się publiczności na kilku festiwalach jako Control The Weather, ale teraz zaczynają jeszcze raz – tym razem jako Bownik. Dowiedzcie się, co o zmianie nazwy, disco i innych gatunkach oraz swoim sposobie śpiewania mówi Michał Bownik. Niewiele robią sobie z tego, że Bownik to uznany polski fotograf i artysta, o którym wyszukiwarki wciąż mówią […]
Obserwuj nas na instagramie: