Jack Whitefield

Zbyt nostalgiczny Sam Fender. Recenzja płyty „Seventeen Going Under”


13 października 2021

Obserwuj nas na instagramie:

Sam Fender wydał drugi studyjny krążek. Brytyjczyk co prawda rozwinął i wypełnił formułę z debiutanckiego Hypersonic Missiles, ale czy nie wpadł jednocześnie w pułapkę syndromu drugiego albumu?

Springsteen z Newcastle

Nie wiem, czy jest nadzieją brytyjskiego gitarowego grania. Nie wiem też, czy jest głosem pokolenia – w końcu tyle ich już było, że kto by te wszystkie głosy spamiętał. Sam Fender zauważył jednak pewną niszę na rynku i postanowił ją zapełnić. W czasach, kiedy nagminnie wracają syntezatorowe kompozycje z automatami perkusyjnymi rodem z lat 80-tych, muzyk z Newcastle postanowił zaatakować te ostrzejsze rejony ejtisów. Recenzując jego drugą studyjną płytę – Seventeen Going Under – nie można nie wspomnieć debiutu Fendera. Nie będę ukrywał, że wydane zaledwie dwa lata temu Hypersonic Missiles ma specjalne miejsce w moim sercu i świadomości. Nie będę też ukrywał, że był to mój ulubiony krążek 2019 roku i że plasuje się on w ścisłej topce moich ulubionych w ogóle.

Zbyt nostalgiczny Sam Fender. Recenzja płyty „Seventeen Going Under”
Seventeen Going Under – okładka płyty

Artysta nie kryje się z tym, że inspiruje się Brucem Springsteenem – tytułowy kawałek z debiutu śmiało mógłby cofnąć się o te 35 lat wstecz i znaleźć się na Born In The U.S.A. Takich kompozycji jest z resztą więcej i szczerze mówiąc, to nie wiem, czy ktoś byłby w stanie powtórzyć to, co udało się Fenderowi te dwa lata temu. Sam nie próżnował i już kilka miesięcy po premierze Hypersonic Missiles, wydał dwa luźne single – All Is On My Side oraz Hold Out. Pierwszy z nich, mogący także kojarzyć się z Fleetwood Mac, jest jednym z najstarszych, które napisał Springsteen z Newcastle. Kawałek nie wszedł co prawda na album, ale niejako przetarł ścieżkę, którą Fender podążał do celu, jakim była płyta Seventeen Going Under. Muzyk śmiało wykorzystał te same patenty użyte na Hypersonic Missiles, ale czy to wystarczyło?

Sam Fender – All Is On My Side

Ciekawy przypadek Sama Fendera

Koncept i założenie płyty jest jeden: Sam cofnął się do swoich nastoletnich lat i spisał to, co wówczas działo się w jego życiu. Seventeen Going Under jest krążkiem bardziej osobistym od momentami bardzo ogólnego Hypersonic Missiles. Nie będę unikał zestawiania tych dwóch płyt, bo moim zdaniem naturalnie się uzupełniają i obie mają swoje chwile. Pierwszą rzeczą, jaką wyraźnie słychać na SGU jest koncept i spójność brzmieniowa – Fender postawił tym razem całkowicie na nostalgiczne, pełne saksofonu kompozycje, z wyraźnie zaznaczonymi partiami gitarowymi, których nuty w taki, a nie inny sposób wybrzmiewały już na debiucie. Uniknął tym samym sklejania całego albumu z poszczególnych i różnych od siebie kawałków, co jest jednocześnie zaletą, ale i również wadą.

Może to kwestia jakiegoś silniejszego przebicia się którejś z piosenek, ale podczas odsłuchów łapałem się na myśli, że ciągle słucham tego samego. Rozumiem jak najbardziej tę koncepcję sięgnięcia po gitarowe ejtisy i najtisy, jednak odniosłem wrażenie, że zbyt szybko się ona w przypadku Sama wyczerpała. Bo tytułowe Seventeen Going Under traktuję trochę jako młodszego brata The Borders z pierwszego krążka. Bo w rozruszającym słuchaczy pod koniec utworze The Leveller (nawiasem mówiąc jeden z moich ulubionych) wybrzmiewają nieco echa Will We Talk?.

Sam Fender – The Leveller

Więcej znaczy lepiej?

Poruszając tematy bliższe swojemu sercu, Fender poszerzył także instrumentarium. Teraz odważniej skorzystał z gitary akustycznej czy nawet mandoliny. Krążek jest przez to nieco cieplejszy, bardziej miękki, nie pędzi tak, jak miejscami robił to debiut, co pokazuje jednoznacznie: drogi słuchaczu, oddaję ci część swojej historii. A ta historia jest jednak momentami poruszająca i uświadamiająca nam, że przecież autor jest tylko człowiekiem. I jest taki, jak my. Duża też w tym zasługa wyraźnej poprawy Fendera w dziedzinie pisania tekstów. Brytyjczyk w ujmujący sposób opowiada o relacji ze swoim ojcem (Spit Of You), niepewności, zazdrości i niskim poczuciu własnej wartości (Get You Down) czy o braku możliwości poradzenia sobie ze wszystkim dookoła i zakończeniu tego przez odebranie sobie życia (The Dying Light, które jest jednocześnie duchową kontynuacją Dead Boys – utworu o samobójstwach wśród mężczyzn).

Sam nie uciekł jednocześnie od polityczno-społecznej tematyki, jednak tym razem skondensował wszystko w jednym kawałku. Aye to manifest wycelowany w bliżej nieokreślone elity rządzące, istniejące od zarania dziejów. Jeszcze przed premierą krążka ciekaw byłem, czy pojawią się na nim jakieś inne protest songi, jednak nie do końca grało mi to z ogólnym konceptem płyty. Po premierze i odsłuchu stwierdzić można, że całej płycie na dobre wyszło zbicie tej tematyki w jednej piosence, która jest chyba moją ulubioną z całego Seventeen Going Under.

Sam Fender – Spit Of You

Sam Fender i świetlana przyszłość

Drugi album Sama Fendera rozwinął część schematów, które muzyk stworzył i wypracował na debiucie. Mój problem z tą płytą jest chyba jednak taki, że ten rozwój skręcił w zbyt bezpieczny muzycznie rejon. Odnosiłem wrażenie, że tu gdzieś słyszę U2, tam Marsów i jednocześnie za mało Sama Fendera. Koncept opowiedzenia o pewnych sytuacjach sprzed dziesięciu lat chyba jednak mógł jeszcze chwilę zaczekać, a ostatnie etapy krążka już mnie nużyły i męczyły.

Środek albumu w zasadzie zlał mi się w jedną całość, a dawka wspomnień Fendera jest aż zbyt przytłaczająca. Brakowało mi w tej centralnej części płyty jakiejś przebitki w stylu That Sound z Hypersonic Missiles. Czegoś, co wyrwałoby mnie z tego marazmu osadzonego w Newcastle. Seventeen Going Under był mocno wyczekiwanym przeze mnie krążkiem, może aż za mocno, ale oczekiwania te były uzasadnione. Debiut Sama Fendera, pomimo braku konsekwencji i spójności, koniec końców całościowo sprawiał, że można było pomyśleć o tej płycie: ogień. Seventeen Going Under, chociaż jest wydawnictwem dojrzalszym, to w tym porównaniu jest raczej tylko iskierkami.

Sam Fender – Seventeen Going Under, odsłuch albumu

Sam Fender wydał drugi studyjny krążek. Brytyjczyk co prawda rozwinął i wypełnił formułę z debiutanckiego Hypersonic Missiles, ale czy nie wpadł jednocześnie w pułapkę syndromu drugiego albumu? Zobacz także Co obejrzeć po „Reniferku”? Te seriale powinny wam się spodobać Początki polskiego rapu: pierwsze kasety, dissy i nadejście Scyzoryka WROsound 2024. Zagrają m.in. Małpa, susk, Bisz […]

Obserwuj nas na instagramie:

Sprawdź także


Imprezy blisko Ciebie w Tango App →