fot. The Guardian

Years & Years – spowiedź Olly’ego Alexandra, czyli recenzja „Night Call”


07 lutego 2022

Obserwuj nas na instagramie:

Years & Years w mocno uszczuplonym składzie, właściwie jedynie w postaci uprzedniej twarzy zespołu, wokalisty i tekściarza, Olly’ego Alexandra, powróciło z nowym albumem. Night Call to osobisty dziennik wokalisty – autentyczny, więc niepozbawiony wad.

Zespół poznałam na styku ery Communion oraz Palo Santo, więc szczęśliwie wyczekiwałam na single, teledyski, a przede wszystkim: na historię z ich drugiego albumu. Gdybym miała wybierać między nimi, bez wahania wskazałabym Palo Santo, które mimo swej całej popowej oprawy jest dużo mroczniejsze. Ani jednej zbędnej piosenki, żadnej świszczącej dziury, którą łata się tym, co akurat znajdzie się pod ręką. Koncepcyjny majstersztyk, który nadal siedzi w moich łaskach. Całe wakacje 2018 upłynęło mi w radiowym klimacie If You’re Over Me (które wyjątkowo często było grane w duńskim radio), generującym napięcie Sanctify, drenującym Palo Santo czy łagodnej Lucky Escape. Po niezwykle emocjonującym koncercie na warszawskim Torwarze w lutym trzy lata temu Years & Years wywindowali u mnie na szczyt muzycznych sympatii. Z tym, że sympatią nie zatrze lekkiego rozczarowania.

Years & Years recenzja Night Call
via Facebook

Starstruck, czyli przedsmak bardziej popowego Olly’ego Alexandra

Gdy rozeszły się wici o powrocie Olly’ego Alexandra, z niecierpliwości autentycznie chodziłam po ścianach. Starstruck jednak mój entuzjazm rozwiał: żeby było jasne, nie do zera, ale temperatura zdecydowanie spadła. Jeśli poprzednia gwarantowała poparzenia pierwszego stopnia, tak ta… zatrzymała się na stopie pokojowej, zimą, z ogrzewaniem ustawionym pomiędzy wskaźnikiem dwa a trzy. Dawałam mu parę szans i tak jak ostatecznie (spoiler) uważam Night Call za płytę udaną, tak ten numer…

Mam z nim problem – może to tylko ja, bo egocentrycznie chciałam, życzyłam i wyobrażałam sobie czegoś innego – ale całościowo tego nie czuję. Starstruck ma momenty: pierwsza część refrenu jest przechwytliwa: zwolnienie tempa, wokal na chwilę schowany za syntezatorem, podkreślony rytm. Podkreślenie tytułowego wersu dźwiękiem w stylu spadającej gwiazdy jest genialny, a na pewno dowcipny; muzycznie zresztą Olly Alexander nie odbiegł daleko od ówczesnej koncepcji Years & Years. Jego pop to dalej ten sam pop (jego wyższa wersja), lecz alternatywa tym razem nie poszła w parze z inkluzyjnością. 

Years & Years – Starstruck (Official Video)

Posłuchałam, zapomniałam (w finalnej kompozycji Starstruck ma ugruntowaną pozycję, szwankuje jednostkowo) i już na chłodno wzięłam, co dali: Crave, Sooner or Later, no i Sweet Talker to singlowe zapowiedzi, którymi naprędce stworzyłam sobie szkic tego, co wyjdzie na wierzch w Night Call. Przede wszystkim: słowa, słowa, słowa. Olly Alexander stał się tekściarzem dużo bardziej wrażliwym, przy czym – piszącym o sobie, swoich doświadczeniach oraz uczuciach. Jeżeli wcześniej codzienność była jakąś częścią jego inspiracji, tak Night Call jest albumem zbudowanym na jego wzlotach i upadkach. Porażająca szczerość nie implikuje jednak litości czy zaszczepionego współodczuwania. Bardzo konkretna perspektywa wbrew pozorom jest najlepszym wzorem uniwersalności, tak więc dosłownie każdy, każdy – może utożsamić się z uczuciami artysty poprzez własne emocje oraz doświadczenia. To największy atut albumu, zerwanie plastra i kompletne odsłonięcie się przed publiką i przed światem. Artystyczny ekshibicjonizm, który czasami bywa wulgarny, lecz nadto jest gotową formą sztuki. A tej przecież nie należy ograniczać. Kupczenie prywatnością? W życiu. Night Call stworzyła potrzeba, zapewne równie silna, jak te inne, podstawowe i fizjologiczne. Za każdym z utworów kryje się historia. Za każdą piosenką stoi powód, za każdym wersem jest przyczyna. 

Nie da się też ukryć, że Night Call jest albumem koncepcyjnym, oczywiście nie w klasycznie rozumianym snuciu opowieści, lecz jego wynikowości. Struktura płyty to prawdziwa sieć: gęsta, lepka, rozgałęziająca się. Od jednego wątku da się poprowadzić kolejne. Dygresyjność kreuje naturalność, a ta z hukiem wybrzmiewa przez te kilkadziesiąt minut.

Years & Years recenzja Night Call
via Facebook

Years & Years – raźniej we troje

Moim singlowym faworytem jest Sooner or Later – bez zaskoczeń, ponieważ w nim najbardziej czuć ducha starych Yearsów, jakkolwiek boomersko to nie brzmi. Klimatycznie wpisałby się w aurę Palo Santo, przede wszystkim ta postępująca muzyczna gradacja i narastające basy. Moje obiekcje co do Night Call sprowadzają się właściwie do uproszczonego brzmienia i prowadzą do wniosku, że co trzy głowy (w tym przypadku) to nie jedna. I choć Olly rozwinął się tekstowo, to starty jednego nie nadrobi drugim wysokim wynikiem. Z muzyki wyciąga się jej esencję, a ta jest średnią arytmetyczną balansującą między składowymi (z nieznaczną może przewagą dla brzmienia). Tutaj szala przechyliła się drastycznie w kierunku strony lirycznej, jednak i mimo wszystko – nie straciło to albumu.

Od początku Consequences startują z dobrym pijarem: i tak to się robi, tj. otwiera płytę z przytupem i pozostawia dobre pierwsze wrażenie. Dalej robi się ciekawiej, bo Starstruck, który nie zachwycał, umiejscowiony przed tytułowym utworem nagle wybrzmiewa dobitniej i pudruje swój wizerunek. Night Call prosi się o wejście na parkiet, lecz bez takiego ostrego pushu, to niezobowiązujące zaproszenie dla ludzi dobrej woli. Finalnie album okazuje się niezaskakujący, lecz przyjemny. I jest to miłe, że Years & Years wróciło. Że wrócił zespół, który na koncercie i tak wszystkie słowa krytyki wepchnie mi z powrotem do gardła.

Years & Years – Sooner Or Later (Official Lyric Video)

I to jest właśnie dość trudne: jak taka płyta sprawdzi się na koncertach? Muzyka dociera po nas prędzej i to jest jej przewaga nad warstwą tekstową. Ona decyduje, czy numer będzie bujać, kropka. Olly Alexander jest zaś performerem na skalę Justina Biebera – ba, znacznie, znacznie wyżej, bo bez playbacku. Na koncertach robi show, każdy z utworów okraszony jest choreografią, artysta dwoi się i troi na scenie. Śpiewa. Tańczy. Wokalne niedociągnięcia są, lecz multitasking poddaje je totalnej dekonstrukcji. Znowu, to forma, pewien profil, albo go łykasz, albo nie. Tylko skoro liryka przejęła pierwszy plan, czy barki artysty dźwigną te występy?

Jak już zapowiedziałam wcześniej, sądzę, że tak. Osobiste doświadczanie koncertu jest jak odblokowanie kolejnego achievementu, które stanowi funkcję dodaną, zawsze na plus. Nowi fani przyjdą. Starzy nie odejdą.

Years & Years może wiele zyskać, ale ostatecznie i tak zależy to od tego, jak Olly Alexander rozegra swoją solową potyczkę. Szansę dać mu warto – choćby na Open’er Festival, na którym wystąpi 30 czerwca na Tent Stage.


Years & Years – Night Call – odsłuch albumu

Years & Years w mocno uszczuplonym składzie, właściwie jedynie w postaci uprzedniej twarzy zespołu, wokalisty i tekściarza, Olly’ego Alexandra, powróciło z nowym albumem. Night Call to osobisty dziennik wokalisty – autentyczny, więc niepozbawiony wad. Zobacz także Nowe seriale, na które warto czekać w 2024 roku Hania Rani zagrała Tiny Desk Concert w ramach prestiżowej serii […]

Obserwuj nas na instagramie:

Sprawdź także

Imprezy blisko Ciebie w Tango App →