Wybraniec zgubił swój kod źródłowy – recenzja filmu “Matrix Zmartwychwstania”
Obserwuj nas na instagramie:
Keanu Reeves przeżywa w kinie drugą młodość od kilku lat. Jego seria z gatunku “zabili go i uciekł” pt. John Wick, to jeden z najciekawszych conceptów w kinie akcji. Występ podczas prezentacji gry Cyberpunk 2077 to jeden z najbardziej unikalnych momentów w marketingu gamingowym, a wkrótce światło dzienne ujrzy powieść obrazkowa aktora. Co jednak z jego najbardziej znanym występem kinowym, który doczekał się kolejnego sequela? Zmartwychwstania będą niestety traktowane jak zbędny, a w dodatku drogi DLC.
Ale jak to zamknięci w symulacji?
W Polsce Internet pojawił się w 1990 roku, ale tak naprawdę cieszyć mogliśmy się nim dopiero kilka lat później. Nie wszyscy byli oddani rozrywce w sieci LAN i nie każdy dom posiadał na wyposażeniu konsolę do gier. Dlatego też poza oczywistymi walorami filmowymi, Matrix jest jednym z najlepszych filmów science-fiction, które trafiły do naszych kin w idealnym momencie. Futurystyczna wizja symulacji, której architektami są wojujące z ludzkością maszyny, była prowokacyjna, mroczna i poniekąd absurdalna. Większość użytkowników Internetu miała jeszcze w uszach dźwięk łączącego się modemu, a o technologii VR nikt nawet jeszcze nie myślał. Matrix jest nie tylko genialnym pomysłem na kino o nowych technologiach. To wybitny wręcz film akcji, który wydobył z takich aktorów jak Hugo Weaving, czy właśnie Keanu Reeves cały potencjał. Kiedy Neo odfrunął na końcu pierwszej części, pozostawiając widzów z otwartymi ustami, wiedziałem, że byłem częścią czegoś wielkiego. Po seansie Zmartwychwstań miałem wrażenie, że spotkałem się ze znajomymi, których lubię, ale chyba nie mamy już o czym ze sobą pogadać.
Najpierw były roboty
Żeby przybliżyć to co dzieje się w najnowszej części Matrixa, trzeba trochę cofnąć się w historii. Ludzie chcący zwiększyć zysk w produkcji, a zmniejszyć jego koszty stworzyli specjalny model robotów, które mogłyby wykonywać ciężką pracę szybciej i praktycznie za darmo. Jednak kolejne update’y systemu sprawiły, że “robotnicy” stali się świadomi swojej, nie do końca uczciwej sytuacji. Aby stłumić bunt klasy “robotniczej”, ludzkość wypowiedziała androidom wojnę, w której użyto nietypowej broni. Ponieważ maszyny były napędzane energią słoneczną, wojsko zakryło niebo specjalną chmurą, mając nadzieję na wyłączenie wszystkich maszyn. Niestety ludzkość przegrała to technologiczne starcie, a maszyny przejęły kontrolę nad planetą, która teraz nie posiadała praktycznie żadnych źródeł energii. Mechaniczni władcy Ziemi zbudowali miasta, w których ludzie zamknięci w specjalnych inkubatorach byli hodowani, i utrzymywani przy życiu, aby pobierać z nich energię. Jak się potem okazało, mózg uwięziony w depresji i nieszczęściu był najbardziej efektywny w produkcji krócej mówiąc, prądu. Z biegiem lat symulacja zaczęła się załamywać, bo jak każdy program posiadała błędy i wymagała upgrade’ów, a ludzki umysł ciągle próbował się z niej wydostać. Została definitywnie złamana kiedy Neo i jego oddział specjalny wywalczył z maszynami sojusz. Zbuntowany program o nazwie Smith zostaje unicestwiony, Matrix będzie zresetowany i zbudowany na warunkach ludzi. Neo poświęca się dla ludzkości i oddaje życie za bezpieczeństwo planety.
Zmartwychwstanie?
Matrix Zmartwychwstania rozpoczynają się od sceny, która otwiera również pierwszą produkcję z serii. Jest jednak obserwowana przez Bugs (Jessica Henwick) i jej operatora, który pojawia się na polu walki jako hologram. To pierwszy sygnał, że system jest nowocześniejszy, a bohaterowie mają do dyspozycji bardziej zaawansowaną technologię. Wygląda na to, że nowi agenci ludzkości nie tylko znów poszukują Wybrańca, ale będą się mierzyć z nowym agentem “Smithem”, którym tym razem jest Morfeusz.
Niestety tylko tyle można napisać o fabule Zmartwychwstań, aby mieć z filmu trochę więcej przyjemności. Najnowsza część sagi o “digitalowym” wybrańcu ma kilka ciekawych wątków, które poszerzają matrixowe uniwersum, ale produkcja jedzie właściwie tylko na sentymencie fanów pierwszej produkcji. Osadzenie rdzenia historii w świecie gamingu, polepszenie efektów specjalnych i dorzucenie nowego wroga nie sprawiają, że Matrix Zmartwychwstania wgniecie widzów w fotel jak w ’99. Nie pomagają nawet fantastyczne kreacje Yahya Abdul-Mateena (Aquaman) i Jonathana Groffa (Mindhunter), którym trafiły się legendarne postacie do zagrania. Ten concept po prostu nie sprawdza się w świecie, w którym ogłoszono nam Meta Verse, wirtualna rzeczywistość jest na wyciągnięcie ręki, a pieniądze robi się na Tik Toku. Winić możemy twórców na pewno za to, że odważyli się zrobić to po raz kolejny, choć wszystkie poprzednie próby kompletnie poległy w box office. Nie sprawdzały się dlatego, że technologia w rzeczywistym świecie rozwijała się szybciej, niż scenariusz serii Wachowskich. Matrix Zmartywchwstania to niestety tylko miłe przypomnienie, że mamy za sobą jeden z najlepszych filmów w historii, że Keanu i Carrie-Ann Moss to idealnie dobrana para, i że ponad 20 lat temu niektórzy z nas byli w kinie świadkami czegoś wyjątkowego.
Ocena: 5/10
Recenzja filmu powstała dzięki współpracy z siecią kin Cinema City, która umożliwiła udział w seansie.
Keanu Reeves przeżywa w kinie drugą młodość od kilku lat. Jego seria z gatunku “zabili go i uciekł” pt. John Wick, to jeden z najciekawszych conceptów w kinie akcji. Występ podczas prezentacji gry Cyberpunk 2077 to jeden z najbardziej unikalnych momentów w marketingu gamingowym, a wkrótce światło dzienne ujrzy powieść obrazkowa aktora. Co jednak z […]
Obserwuj nas na instagramie: