Sosnowski – bluesman na miarę naszych czasów
Obserwuj nas na instagramie:
Chociaż wydał zaledwie dwa krążki studyjne, Bart Sosnowski na szerokie wody wypłynął szybko i równie szybko zdobył szerokie grono fanów. Artysta niespodziewanie odszedł.
„Nazywam się Sosnowski…”
Flanelowa koszula w czarno-niebieską kratę, czupryna i głos, którego nie da się pomylić z żadnym innym. Bartek Sosnowski pojawił się nagle, tak jakby ktoś przeniósł się w przeszłość, wziął go ze sobą i wrócił z nim do teraźniejszości. Zadebiutował zaledwie trzy lata temu, 7 września 2018 roku, krążkiem The Hand Luggage Studio, wyjątkowym z kilku powodów. Pierwszym z nich była forma, w jakiej ta płyta powstała – do jej stworzenia został wykorzystany sprzęt, który mieści się w bagażu podręcznym. Stąd tytuł tego wydawnictwa. Po drugie i ważniejsze – Sosnowski przedstawił się tym albumem i muzycznie zwiastował, że zamierza namieszać na polskiej scenie.
Było w tych zapowiedziach sporo prawdy, bo rok po premierze płyty ukazała się jej reedycja, za którą otrzymał nominację do Fryderyka 2020 w kategorii Album Rocku Blues, zawierająca wyjątkowy dla mnie kawałek, dziś będący jednym z najpopularniejszych utworów Sosnowskiego. Kawałek, dzięki któremu artysta zwrócił na siebie większą uwagę. Pamiętam doskonale, że sprawdzałem go ze sporym opóźnieniem, bo dopiero w lutym 2020 roku. Tytuł był całkiem wymowny, bo pasował idealnie do panującej za oknem pogody. Mowa o utworze Deszcz.
Sosnowski – Deszcz
Tylko Się Nie Denerwuj i Limboski
Tak się wtedy złożyło, że Bart był dosłownie kilkanaście dni przed wydaniem swojej drugiej płyty. Tylko Się Nie Denerwuj miało premierę w ostatni dzień lutego i pokazało bardziej rock’n’rollową twarz Sosnowskiego, nadal jednak poruszając się w przestrzeni bluesa i roots rocka. Wiemy, co zadziało się w marcu i jakie były tego skutki. W efekcie tego, pod koniec lipca ukazał się utwór Odmrożeni, który Bart stworzył do spółki z Michałem Augustyniakiem, alias Limboskim. Piosenka była i jest światłem w tunelu (bynajmniej nie jest to pociąg), jeśli chodzi zarówno o obecną sytuację związaną z koronawirusem, jak i o tę, która była rok temu. Panowie stworzyli pewnego rodzaju podnoszący na duchu hymn, który teraz nabrał całkowicie nowego znaczenia.
Limboski & Sosnowski – Odmrożeni, na żywo w Radiu Nowy Świat
Korzystając z okazji chwilowego koncertowego okienka w październiku 2020 roku, postanowiłem udać się na swój pierwszy i niestety jedyny koncert Sosnowskiego, we wrocławskim Starym Klasztorze. Nie wiedziałem, czego się spodziewać. Na własnej skórze przekonałem się wtedy, jak charyzmatyczny i jednocześnie skromny jest Bart, kiedy wyszedł do czekających fanów praktycznie od razu po koncercie. Dziękował wtedy każdemu z osobna za przybycie, a po moim wspomnieniu utworu Odmrożeni i podziękowaniu za niego, odparł niesamowicie szczerym „to ja dziękuję” i uścisnął mi dłoń.
Pożegnanie
Informacja o jego odejściu przyszła nagle, 9 września. Sprawdzając komunikaty, które pojawiały się na profilach Jedynki czy Trójki chyba nie do końca docierała do mnie ta informacja i poszukiwałem w tym wszystkim jakiegoś zaprzeczenia, czegoś co pozwoliłoby zdementować te nowiny. Dopiero, kiedy głos zaczęli zabierać artyści, ludzie blisko związani z Sosnowskim – Małgorzata Ostrowska, którą zaprosił na swój drugi album czy Tomasz Organek – przyjąłem do wiadomości to, co się stało. Bart odszedł nagle. Miał 38 lat.
Sosnowski dysponował chyba jednym z najbardziej charakterystycznych głosów w polskiej muzyce. Pasującym idealnie do stylistyki, w której artysta tworzył, pasującym po prostu do niego. Wystarczała mu w zasadzie tylko gitara w ręku, aby na jakiś czas przenieść słuchacza w jakieś nieznane i niezbadane rejony bluesa. Muzyk pokazywał, na co go stać i że rzeczywiście chce namieszać. Był przy tym zadziorny, jak na rockmana przystało, ale i profesjonalny. Pogodny, z poczuciem humoru, przyciągał wzrok i słuchało się go z zaciekawieniem.
Niektórzy porównują jego wokal do Joe Cockera czy Toma Waitsa i jakkolwiek trafne nie byłyby to porównania, to nie możemy zapomnieć o jednym – był jedynym i niepowtarzalnym, naszym Bartkiem Sosnowskim.
Chociaż wydał zaledwie dwa krążki studyjne, Bart Sosnowski na szerokie wody wypłynął szybko i równie szybko zdobył szerokie grono fanów. Artysta niespodziewanie odszedł. Zobacz także Co obejrzeć po „Reniferku”? Te seriale powinny wam się spodobać Początki polskiego rapu: pierwsze kasety, dissy i nadejście Scyzoryka WROsound 2024. Zagrają m.in. Małpa, susk, Bisz i Kasia Lins „Nazywam […]
Obserwuj nas na instagramie: