Brnąc w szarugę. Oto polskie rapowe płyty na jesień
Obserwuj nas na instagramie:
Czy odsłuch tych krążków, które wydał polski rap, wprawi was w doskonały nastrój? Raczej nie. Ale na pewno dobrze spędzicie czas w szarówce.
Kulisy wyboru płyt
Powtarzamy to przy okazji każdego kolejnego zestawienia, ale nie zaszkodzi raz jeszcze – to nie jest ranking. W końcu każdemu jesień kojarzy się z czymś innym, każdy stawia na nieco inne brzmienia. Potraktujcie więc ten tekst jak zbiór materiałów, które wyżej podpisanemu najbardziej pasują do szeroko pojętej jesiennej aury. Znajdziecie tu zarówno bardzo znane płyty, jak i te, które nie przebiły się do mainstreamu. Przypomnicie sobie (lub dopiero dowiecie się) o krążkach, które pojawiły się w polskim rapie na przestrzeni dwóch dekad. Przy jednych odpoczniecie, przy innych zadumacie, a niektóre wprowadzą was w rozedrganie. Zarezerwujcie sobie kilka minut na lekturę i parę godzin na przesłuchanie. Ruszamy, polski rap czeka.
Bonson / Matek – Historia po pewnej historii
Na początku drugiej dekady XXI wieku swoje największe triumfy święcił tzw. smutny polski rap. Właśnie w ten nurt wpisywali się swego czasu HuczuHucz, Planet ANM czy właśnie Bonson. O ile jednak dwaj pierwsi na ogół prezentowali się jak bierni, dość cisi obserwatorzy rzeczywistości, o tyle Bons zawsze był gościem, który ma w sobie wiele buzujących emocji do wyrzucenia za pomocą krzyku. Historia po pewnej historii dała napęd jego dużej karierze – na niezbyt skomplikowanych, ale nośnych podkładach Matka szczecinianin był i posmutniały, i zagniewany, i jeszcze na dokładkę piekielnie pewny siebie. To wszystko złożyło się na pochmurny, deszczowy album.
Eldo – 27
Z pewnością po zdaniu, że to jedyny album Eldo, który znajdzie się w tym tekście, wielu czytelników złapie się za głowę. No bo jak to, nie ma w nim Człowieka, który ukradł alfabet? Albo Świateł miasta? Jestem w stanie to zrozumieć, to przecież zasłużenie żelazne pozycje tego typu artykułów. Ucieknijmy jednak od oczywistości – choć sam warszawski weteran rapuje na 27 o wiośnie, stylistyce krążka zdecydowanie bliżej do jesieni. Ciepławej, przyjemnej, ale jednak jesieni. Najbardziej przystępna płyta w solowej karierze to idealny soundtrack do wieczorowo-nocnych przejść po mieście mieniącym się barwami. Najlepiej w milczeniu, samotnie.
LITOST – LP
Mało brakowało, a ten projekt zostałby miejską legendą podziemnego polskiego rapu. Ostatecznie jednak Olszak i znany z kolektywu UNDADASEA Nikaragua Guacamole dowieźli go po kilku latach częściej mniejszych niż większych starań. Sam sznyt albumu dobrze komponuje się z niespiesznością, z jaką był tworzony. Przyprószone, szumiące kompozycje nigdzie nie pędzą, raz po raz popadając w miłe zawieszenie. OLS rapuje swoje kolejne miniatury bez narzucania tempa, czując wagę słów i dbając o to, by główną cechą wokalu był naturalny vibe oraz by treść płynęła nie jak potok, a strumień. Ta kombinacja sprawiła, że mamy do czynienia z krążkiem miejscami zbliżającym się do muzyki ilustracyjnej. Do wieczornej herbaty, gdy chłodny hula wiatr – jak znalazł.
Pijani Powietrzem – Zawieszeni w czasie i przestrzeni
Wizjonerstwo. To słowo najlepiej określa styl wspólnego krążka Fokusa i Śliwki Tuitam. Słuchając go dziś, aż trudno uwierzyć, że polski rap poznał go już w 2002 roku. Mówimy o jednym z tych albumów, które z czasem nie zaczynają się psuć, lecz szlachetnieją niczym wino. Czerpiący z orientalnych motywów, jungle’u czy drum’n’bassu projekt ciągle nie znajduje punktu odniesienia w naszym hip-hopie – i chyba raczej już nie znajdzie. Duet zjaranych astronautów roztopił się w komfortowej, onirycznej przestrzeni, wersy nadal brzmią jak napisane w slow motion, w trakcie introwertycznej posiadówki w kłębach dymu. Odrealnienie, tracenie z pola widzenia konkretu i ledwo ciurkający flow to znaki rozpoznawcze tego klasyka. Słuchajcie w głębokim fotelu.
Planet ANM / EljotSounds – Pas Oriona
Jak z pewnością zauważyliście, Planet ANM pojawił się już w tym zestawieniu. Teraz przyszła pora, by powiedzieć kilka słów o najważniejszym, a zarazem najpopularniejszym wydawnictwie w przygodzie muzycznej. Mój stosunek do Pasu Oriona zmieniał się na przestrzeni ośmiu lat. Najpierw uważałem, że to bardzo dobry materiał, później jego stylistyka zaczęła mnie mocno irytować, aż doszedłem do momentu, w którym opinia się wyśrodkowała. Żal, niezrozumienie i pesymizm już na mnie nie oddziałują, za to całkiem doceniam zgrabne (jak na moment dziejowy) eksperymenty z flow i sposób, w jaki Planet wykorzystuje swój niski głos. Ten ostatni dobrze współdziała z przestrzennymi, patrzącymi w przyszłość bitami Eljota. Jak już słucham, to jesienią. Wtedy umila czas, nie gryząc się z aurą.
Rap Addix – LP
Polski rap, szczególnie w ostatnich latach, dorobił się wielu popularnych past. Jedną z tych najkrótszych i jednocześnie najbardziej kurczowo trzymających się tematu pozostaje ta o zniszczeniu życia Junesowi, by ten mógł nagrać kolejne bolesne klasyki. Bo tak, LP, które stworzył przy bardzo charakterystycznym udziale zawsze dobrego Soulpete’a, to krążek w pewnych kręgach kultowy. Ówczesnemu duetowi Rap Addix udało się uchwycić nastrój momentu, w którym człowiek jest tak przygnieciony rzeczywistością, że mimo najlepszych chęci nie ma już siły się szarpać. I tylko muzyka dudni na pełen regulator, próbując wyciągnąć człowieka z marazmu.
Sokół i Marysia Starosta – Czarna biała magia
Tylko szacunek dla osiągnięć innych przedstawicieli polskiego rapu sprawia, że tego wydawnictwa nie okrzykniętego jednogłośnie najmroczniejszym w historii. Niewątpliwie mowa o wielkim albumie, który poszedł w poprzek wszystkiego, co działo się na scenie w 2013 roku. Historie tak prawdziwe i zarazem przerysowane, że aż cierpnie od nich skóra. Najciemniejsze z przemyśleń na masywnych, przerażających produkcjach, które nie mają czego zazdrościć większym i mocniejszym rynkom. Wreszcie zimny, budzący dyskomfort głos Sokoła skonfrontowany z udręczonym Marysi. Czarna biała magia naprawdę brzmi jak muzyka końca świata, kończąca tenże świat wraz z ostatnim dźwiękiem. Promyków nadziei niemal nie ma, CBM dusi się od smoły. Tylko dla tych, którzy mają bardzo dobry nastrój – żeby było z czego schodzić.
Tomasz Andersen – Wbrew Wskazówkom
Jarosz, Roszja, Tomasz Andersen… Jedno pozostaje niezmienne: gdy nasz hip-hop był w jednym miejscu, on był już kilka długości dalej. Wszystko za sprawą wizji artystycznej oraz chęci do eksperymentów z formą i treścią. Wbrew Wskazówkom to jedna z najbardziej intrygujących płyt, jakie pojawiły się kiedykolwiek w polskich rymach i bitach. Przez wzgląd na zamysł całości dodam tylko, że produkcja to eklektyzm co się zowie – jazz, funk, chill, syntetyki, radio-friendly i mrowie smaczków. Resztę musicie odkryć, a potem zrozumieć sami, poznając wielowątkową, skomplikowaną historię z 2071 roku. Fani Philipa K. Dicka powinni być usatysfakcjonowani.
Czy odsłuch tych krążków, które wydał polski rap, wprawi was w doskonały nastrój? Raczej nie. Ale na pewno dobrze spędzicie czas w szarówce. Zobacz także Co obejrzeć po „Reniferku”? Te seriale powinny wam się spodobać Początki polskiego rapu: pierwsze kasety, dissy i nadejście Scyzoryka WROsound 2024. Zagrają m.in. Małpa, susk, Bisz i Kasia Lins Kulisy […]
Obserwuj nas na instagramie: