Rau, Tuzza, Avi x Louis Villain w Krakowie: Trzy różne światy w harmonii [relacja]
Obserwuj nas na instagramie:
W sobotę 2 kwietnia w krakowskim Hype Parku zagrali Rau, Tuzza oraz Avi i Louis Villain. Sprawdź naszą relację z tego wydarzenia.
Rau przede wszystkim z dystansem
Nie ukrywam, że Rau, choć widniał jako pierwszy w line-upie (a więc i występujący jako pierwszy) interesował mnie najbardziej. Ze względu na jego niezwykłą jak na warunki polskiej sceny twórczość, oraz na fakt, jak magnetyzującą i nietuzinkową postacią zdawał mi się być. Zgodnie z moimi przewidywaniami liczba zebranych osób podczas pierwszego występu wieczoru nie była oszałamiająca, ale 1/3 zapełnienia sali w szczytowym momencie uznaję za całkiem niezły wynik w przypadku Raua. Sam artysta zresztą chyba tak uważał, nie nastawiając się na wiele. Na wstępie stwierdził, że wie, że wszyscy tu przyszli na Tuzzę lub Aviego i Louisa oraz że jego muzyka może nie do końca pasuje do tej wykonywanej przez nich. Powiedział także, że podczas występu może zdarzyć mu się… pomylić i będzie to całkowicie normalne. Ten ewidentny brak poczucia presji dobrze zadziałał na byłego reprezentanta Alkopoligamii, choć nie miał on racji. Kilka pierwszych rzędów ewidentnie przyszło na to wydarzenie między innymi, albo i tylko, dla niego.
Choć Rau zapewniał, że mogą zdarzyć się mu pomyłki, a jego utwory są momentami niezwykle ekwilibrystyczne pod względem flow, pomyłek nie było prawie wcale. Jest to o tyle imponujące, że od pewnego momentu raper zaczął co numer… spożywać pewien wysokoprocentowy trunek. Rau umiejętnie rozbawiał widownię, samemu bawiąc się na scenie, a przy okazji zagrał naprawdę dobry koncert. Fani również stanęli na wysokości zadania, rapując z idolem nawet starsze numery, o których sam raper mówił, że: „nie lubi ich grać, bo są głupie”. Największą furorę zrobił oczywiście hit z jego ostatniej płyty zatytułowany Jak Makłowicz, który kojarzyli nawet ludzie niebędący fanami Raua, a ci, którzy tego numeru nie znali, w lot podłapali jego refren, klimat i idące za nim przesłanie.
Rau Performance – Jak Makłowicz
Tuzza dała się ponieść
Po zakończeniu występu Raua nastąpiła typowa dla tego rodzaju koncertów wymiana widowni. Część oddaliła się w stronę baru, z kolei zdecydowanie większa grupa ludzi przemieściła się pod scenę, słysząc, że już zaraz zagra dla nich Tuzza. Co było jednak nietypowego? Na start koncertu Ricci przywitał się z… Białymstokiem. Benito szybko uświadomił mu, że grali tam wczoraj. Pierwszy fakap zaliczony, teraz pójdzie już z górki
Albo i nie. Autorzy albumu FORZA grali wspomagając się playbackiem w tle. Sam fakt takiej decyzji nie jest jeszcze niczym złym, szczególnie w przypadku trapowych koncertów jest to dość powszechna praktyka. W występie Tuzzy jednak playback uwypuklał, jak często Benito i Ricci mijali się z bitem. Być może to kwestia problemów ze sprzętem, które dotknęły także Aviego i Louisa (o czym napiszę później). Nie chcę nikogo oceniać nie mając pewności, natomiast problemy z trafieniem w tempo były momentami bardzo odczuwalne.
Nie przeszkadzało to jednak fanom w świetnej zabawie. Zapełnili około 1/3 pomieszczenia sali koncertowej Hype Parku. Zwracam uwagę na tę 1/3, ponieważ tutaj mieliśmy już do czynienia z naprawdę mocnym koncertowym żywiołem, którzy poczuli także Benito i Ricci, dając się ponieść. Organizowali ludzi widząc chętnych do rozkręcenia mosh pitu, zaprosili na scenę fana, by zaśpiewał z nimi jeden z ich największych hitów, wykonali stage diving, a podczas bisu… sami weszli w mosh pit wykonując utwór. Tutaj zdecydowanie przydała się pomoc playbacku, który stał się dla mnie symbolem tego, że czasem nawet jeśli występ nie jest perfekcyjny technicznie, to dla fanów dalej może być świetnym przeżyciem. O tym, że może być nim także dla artystów, przekonali się także Avi i Louis Villain.
Tuzza – Chiellini
Avi i Louis z klasą, choćby i a cappella
Tu pisząc „nieperfekcyjny technicznie” mam już z pewnością na myśli aspekty nagłośnienia. Wejście w rozpoczynający występ numer Dresscode rozminęło się w dużym stopniu z bitem. Po chwili walki z nagłośnieniem Avi i Louis zadecydowali się na a cappellę, czemu sprostali zarówno oni, jak i fani. Kolejne próby zagrania do bitu skończyły się wreszcie przerwą i rozmową z towarzyszącym raperom DJ-em. Komunikat ze sceny był prosty: „Jeśli będzie trzeba, zagramy cały koncert a cappella”, na co publika odpowiedziała entuzjastycznie i już podczas tego występu zdążyła zresztą pokazać, że wsparłaby swoich idoli w każdym wersie każdego numeru. Ciężko o większe wyróżnienie dla artysty.
Tym bardziej że Avi i Louis bardzo przekrojowo potraktowali swoją dyskografię, prezentując nie tylko utwory z ostatniej Akademii Sztuk Pięknych, ale wracając także do takich numerów jak Monte Christo, Inny Niż Oni czy Chateau, co wyjątkowo mnie ucieszyło jako fana Zbioru Pieśni Sycylijskich. To, co jeszcze mocno zwróciło moją uwagę to fantastyczna współpraca pomiędzy Avim i Louisem – perfekcyjnie dopełniali swoje wersy w odpowiednich momentach, nie pozwalając na pominięcia wersów czy przypadkowe przejmowanie zwrotki kolegi. Wszystko brzmiało na dopracowane w 100% pod tym względem, czego brakowało mi podczas występu Tuzzy.
Docenili to również fani, którzy… nie dali Aviemu i Louisowi zejść ze sceny. Owszem, tradycyjnie zagrali bis, jednak gdy zeszli, a większość była pogodzona z faktem, że więcej utworów nie usłyszymy tego wieczora, część fanów wciąż śpiewała a cappella utwór Toast. To skłoniło Aviego i Louisa do powrotu i wykonania tego utworu do końca wraz z pozostałą garstką osób zebranych pod sceną. Ta scena utwierdziła mnie w dwóch rzeczach: że Avi i Louis mają jeden z najwierniejszych fanbase’ów w Polsce oraz że zdecydowanie potrafią się fanom odwdzięczyć i zwyczajnie na to zasługują.
Avi x Louis Villain – Toast
Harmonia trzech światów
Trzech różnych artystów, trzy różne rodzaje muzyki, trzy różne sposoby grania koncertów, potencjalnie także trzy różne fanbase’y, a jednak wszystko tamtego wieczoru naprawdę zagrało. Frekwencja dopisała, pomimo przedłużonego żartu na prima aprilis od pogody w postaci intensywnych opadów śniegu. Mnie osobiście jednak najbardziej cieszyło, że wiele osób po prostu zostało na wszystkich trzech koncertach. To oznacza, że warto tworzyć takie pozornie niepasujące połączenia, prezentować ludziom artystów, których być może do tej pory nie znali i tym samym promować ciekawą muzykę na wysokim poziomie.
Plakat promujący koncert Raua, Tuzza, Aviego x Louisa Villaina w Hype Parku w Krakowie
W sobotę 2 kwietnia w krakowskim Hype Parku zagrali Rau, Tuzza oraz Avi i Louis Villain. Sprawdź naszą relację z tego wydarzenia. Zobacz także Co obejrzeć po „Reniferku”? Te seriale powinny wam się spodobać Początki polskiego rapu: pierwsze kasety, dissy i nadejście Scyzoryka WROsound 2024. Zagrają m.in. Małpa, susk, Bisz i Kasia Lins Rau przede […]
Obserwuj nas na instagramie: