Ralph Kaminski: “Bal u Rafała” wzorcowym przykładem retromanii [recenzja]
Obserwuj nas na instagramie:
Ralph Kaminski debiutuje po raz czwarty. Na Bal u Rafała można patrzeć zarówno jak na pierwszy album w historii artysty, jak i na swobodną kontynuację jego kariery.
Ralph Kaminski – tak, tak – ten saaaam
Każda wydana płyta to nowy etap w karierze. U niektórych artystów te przełomy widać wyraźniej niż u innych – i takim artystą jest bez wątpienia Ralph Kaminski. Nowy album równa się nowa koncepcja, co jednak zadziwiające – nie pożerająca tę starą, a pochłaniająca ją. U Kaminskiego to już zasada, więc oczywiste, że Bal u Rafała ma w sobie jednocześnie pierwiastki Ralpha z Morza, Młodości, a nawet Kory. Charakterystyczne elementy twórczości muzyka nie nikną – nikt ich nie grzebie przy okazji najbliższej premiery. One wciąż są i rezonują, dlatego Bal u Rafała mimo porażającej inności, może wydać się finalnie znajomy i bezpieczny.
Przeczytaj: Ralph Kaminski: jego nowe wcielenie urządziło Bal u Rafała [felieton]
Najmodniejsza płyta tego roku
Pierwsze wrażenie: ta płyta jest w modzie. Ralph jest teraz w modzie – cyfry nie pokażą może tego równie skrupulatnie jak widownia, ale c’mon, Sopot Hit Festival był jego, a gościnny występ na koncercie Dawida Podsiadło w Chorzowie nie wiem, czy nie wywołał większego entuzjazmu niż wykonania samego gospodarza (z perspektywy widza). Ale już wracając do rzeczy: artysta, jak to ma w zwyczaju, nagrał album koncepcyjny, oparty o bardzo konkretną estetykę. Bal u Rafała jest wizją retromanii w ogromnej skali, ponieważ tyczy się absolutnie całego krążka: od oprawy wizualnej, poprzez muzykę aż po teksty, silnie powiązane z przeszłością, nostalgią czy tęsknotą.
Z jednej strony: gdzie tu nowości? Parę ostatnich zdań mogę przypisać właściwie do dowolnego albumu Ralpha Kaminskiego, bez większych modyfikatorów. Bal u Rafała dla siebie jednak zagarnął ten retro piedestał i to absolutnie bez żadnej dyskusji. Myślę o tym, jak ten album współgra z… no z życiem po prostu. Spina się moda (inspiracje: 60., 70., 80.), spina się muzyka i odrodzenie wpływów disco, spinają się teksty. Na scenie widzimy jeden wielki comeback, który totalnie oddaje obecne trendy. Artysta sam nie zachłysnął się retro, ale zaczerpnął z niego tyle, by się w nim zanurzyć, ale nie potopić. Sprytny ruch, szczególnie że nie był on tym zupełnie pierwszym, rozchwianym kroczkiem. Obrazy dzieciństwa rysował przecież już w Morzu (Jan, Apple Air) i Młodości (Tata), a drugą płytę naznaczył także vibe’em ejtisów (Autobusy). Z takiej perspektywy Bal u Rafała wygląda (i słucha się) jak projekt zaplanowany z ogromnym wyprzedzeniem i dopięty na ostatni, złoty guzik.
Nowości więc są – subtelne lub nie bardzo, zależy, z jakiej perspektywy na to spojrzeć. Już same aranże z disco twistem kandydują na fikołka roku, aczkolwiek Ralph wciąż pozostał przy tym przy swojej powściągliwości. Muzyka wciąż jest oszczędna, jakby artysta budował swój osobisty mikroklimat.
Ralph Kaminski – Bal u Rafała, posłuchaj singla!
Jest mi smutno, ale tańczę
Cały Ralph. Nie, żeby to odnosiło się tylko do piosenki Ale mi smutno. Uderzenie w ryk przy takich utworach jak ten powyżej czy Małe serce jest stanowczo zbyt proste. Rzewne ballady hits different – w Balu u Rafała ten kontrast zresztą mocno zaznaczono. Ale mi smutno w trackliście umiejscowione pomiędzy Planeta i ja oraz Oceanem nie może być przypadkiem a zmyślnym podkreśleniem intensywności uczuć oraz emocjonalnej szczerości. Nie zmyli jej taneczna aura; na pierwszy plan i tak wysunie się złamane serce. Albo dręczony mały chłopiec.
To bardzo jego, podobnie jak słowa i historie. Pierwszoosobowa narracja bywa ryzykiem, szczególnie kiedy artysta z premedytacją odsłania się na ciosy. Odrzucenie. Śmierć. Depresja. Rodzina. Traumy wyniesione z podstawówki. Słuchając albumów Ralpha, można się poczuć, jakby oglądało się stary, zapomniany album z fotografiami – ten, którego nie otwiera się nie bez powodu. Czasem to dyskomfort, czasem współczucie, czasem ulga – że jednak nie jest się samemu, że ktoś też tak ma.
Ralph Kaminski – Ale mi smutno
Sposób, w jaki Ralph Kaminski konstruuje swoje historie, jest dla mnie totalnie urzekający. Będąc blisko z tekstem, czasami zapląta się tam coś, co mnie zakłuje (gramatycznie) lub pojawi się fraza, która nie do końca do mnie trafia (Już w Nagasaki a w Stanach nie), lecz suma summarum stworzył on swoje uniwersum. W którym królują zdrobnienia czy słówka, które rzadko słyszy się w piosenkach (malinowe pomidory). Ten styl przejawiał już od debiutu, aczkolwiek Bal u Rafała, będący opowieścią o czasie (przyszłym, przeszłym i teraźniejszym), wybrzmiewa teraz szczególnie donośnie: nie tylko w przywoływaniu dzieciństwa i budowania mikrozagród dla przyjaciół-ślimaków.
Przeczytaj: Dorota Kamińska-Kowalik: jak to jest być mamą artysty? [wywiad]
Ralph Kaminski – jeszcze Ralph, czy już Rafał?
Wszystko zmierza ku dobremu – finał jest na balu, na którym gospodarzem jest już Rafał, a nie Ralph. Impreza zapowiadana przez Piotra Fronczewskiego (to intro, dosłownie: to intro! Jedno z lepszych, jeśli nie najlepsze, jakie dotąd słyszałam) musi się kręcić, być tym last friday night, o jakim chce się opowiadać, nawet jeśli mało co się pamięta.
Bal u Rafała jest trochę zapowiedzią lepszych czasów, trochę nagrodą, trochę pocieszeniem. Disco weszło w łaskę, albo wkrótce w nią wejdzie. Ralpha słucham od jego debiutu, zawsze mówię o nim z perspektywy i doświadczenia poprzednich albumów, więc tym razem: czegoś takiego się nie spodziewałam. Na coś takiego nie czekałam.
I… jestem ukontentowana, czego przed premierą nie byłam pewna. Nie wiedziałam, czy wsiąknę w ten klimat. Czy nie przytłoczy mnie monotonność brzmienia, jak to się stało w przypadku Krystyny. Miałam swoje obawy, z których wyrosłam, gdy Bal u Rafała zobaczyłam w całej jego okazałości.
Skoro Rafał ujawnił się w tej ostatniej piosence, mam podejrzenia, że kiedyś będzie go jeszcze więcej. Skrócenie dystansu już się dzieje – na zdrowie!
Ralph Kaminski – Bal u Rafała – odsłuch albumu
Ralph Kaminski debiutuje po raz czwarty. Na Bal u Rafała można patrzeć zarówno jak na pierwszy album w historii artysty, jak i na swobodną kontynuację jego kariery. Zobacz także Co obejrzeć po „Reniferku”? Te seriale powinny wam się spodobać Początki polskiego rapu: pierwsze kasety, dissy i nadejście Scyzoryka WROsound 2024. Zagrają m.in. Małpa, susk, Bisz […]
Obserwuj nas na instagramie: