„Nie jestem głuptaskiem, którego wykreowała wytwórnia” – wywiad z Arkiem Kłusowskim
Obserwuj nas na instagramie:
Arek Kłusowski prezentuje swoje nowe ja. Lumpeks to efekt jego dwuletniej pracy nie tylko pod szyldem nowej wytwórni, ale również pracy nad sobą. To obserwacje dzisiejszego świata i głośno oraz bezprecedensowo wypowiadane poglądy okraszone muzyką, przy której będziemy się po prostu dobrze bawić.
Arek Kłusowski – wywiad bez patosu
Zawsze trochę się boję takich wywiadów, które są po prostu przyjemnymi rozmowami, bo w tej luźnej atmosferze pogawędki łatwo jest się zatracić i zgubić gdzieś po drodze właściwy sens i merytorykę dialogu. Z takich rozmów zwyczajnie trudno wyciągnąć potem soczyste treści.
I choć z Arkiem Kłusowskim rozmowy zawsze są długie, przyjemne i absolutnie pozbawione całego tego wywiadowego patosu, to jednak trudno w tym wszystkim przeoczyć istotne kwestie, kiedy materiał, wokół którego krąży rozmowa, jest jednym, 40-minutowym, treściowym mięsem. Sam Arek przyznaje zresztą w trakcie rozmowy, że Lumpeks to 11 ciężkich kalibrów tekstowych.
Jeśli więc komukolwiek kiedykolwiek wydawało się, że Arek bywa kontrowersyjny, bądź zbyt głośno wyraża swoje poglądy, to po pierwsze – nie ma czegoś takiego, jak zbyt głośno, po drugie – odwaga w wygłaszaniu swoich przekonań to nie kontrowersja, a podstawa funkcjonowania. Przynajmniej tak powinno to wyglądać, o czym zresztą również rozmawialiśmy.
Nie da się jednak ukryć, że Lumpeks to prawdziwy muzyczny manifest na miarę dzisiejszych czasów, który wytyka palcami społeczne choroby XXI wieku, a więc rozmowa, choć przyjemna, zahaczyła o wiele poważnych i nie zawsze równie przyjemnych tematów. Inaczej się nie dało.
Arek Kłusowski: „Miałem duży niedosyt po pierwszej płycie”
Weronika Szymańska: Rozmawiamy chwilę przed ukazaniem się Twojego drugiego albumu Lumpeks. To taki moment, że jest stres przed premierą, czy raczej już tylko ekscytacja?
Arek: Bardziej stresik, bo planujemy jeszcze wiele ciekawych akcji, ale nie wiem, czy wszystkie dojdą do skutku ze względu na pandemię. Jednak jeśli chodzi o rzeczy stricte artystyczne, to raczej nie mam stresu, bardziej ekscytację, bo już nie mogę się doczekać, żeby ludzie usłyszeli te piosenki.
Mam wrażenie, że mimo, że żyjemy już tyle czasu w tej nowej rzeczywistości, to pewne rzeczy związane z promocją wciąż są nie do przeskoczenia i nadal nikt nie wymyślił sposobu, jak zastąpić klasyczne formy docierania z muzyką do ludzi. To też trudny okres dla premier ze względu na fakt, że nie mogą one być ograne na żywo, przez co często znikają bez echa. Nie boisz się tego?
Arek: Z jednej strony tak, z drugiej nie chcę czekać w nieskończoność z premierą tej płyty. Dzisiaj większość rzeczy dzieje się w Internecie, każdy ma tego swojego awatara, który może piąć się w górę, a jak wróci rzeczywistość, to my wrócimy już z nowym portfolio. Oprócz tego, że nie ma właśnie tych koncertów, cała promocja opiera się na sieci, a tam całkiem dobrze mi idzie. Ostatnio zauważyłem, że mam już ponad 100 tysięcy słuchaczy na Spotify, co jest dla mnie ogromnym sukcesem.
Arek Kłusowski – Antarktyda
Rozpędziłeś się w końcu! Pierwszy singiel z płyty i od razu listy przebojów w radiach. Jak Ci z tym?
Arek: No faktycznie, rozkręciło się to wszystko, może pech mnie w końcu opuścił. Nie ukrywam, że miałem duży niedosyt po pierwszej płycie, bo umówmy się – nie wyskakiwałem z lodówki i cała promocja szła raczej drogą szeptaną. Teraz czułem zapotrzebowanie na to, żeby pokazać coś nowego. Dużo osób zastanawiało się jaki to będzie kierunek, bo Kayax, nowa wytwórnia… Były oczekiwania. O ile przy pierwszym singlu obserwowałem jeszcze dość sceptyczne reakcje, tak przy drugim już widzę, że to się naprawdę przyjęło i dostałem kredyt zaufania.
Lumpeks, czyli 11 ciężkich kalibrów
Myślę, że Twój drugi singiel trafia do ludzi tematycznie. Zauważam ostatnio taki trend, że polski mainstream zaczyna się otwierać na śpiewanie o rzeczach ważnych i mam wrażenie, że Idealny Syn się w to wpisał, bo jest chwytliwy brzmieniowo, a jednocześnie słuchacze są w stanie zidentyfikować się z tym, o czym śpiewasz.
Arek: To co dopiero będzie przy całej płycie! Tam każda piosenka pod kątem tekstu jest ciężkim kalibrem, wiec tych identyfikacji może być naprawdę sporo. Tym bardziej myślę, że ta płyta musi się ukazać właśnie teraz, bo wydaje mi się, że da ludziom dużą nadzieję i taki głos jest po prostu potrzebny. Nie liczę, że za pół roku będę nagle sprzedawać hale, cieszę się po prostu, że wydaję tę muzykę, bo jestem z niej naprawdę dumny. Nie mam też żadnych większych oczekiwań ani ciśnienia, że muszę teraz wkroczyć do jakiejś ligi mistrzowskiej albo zostać głosem pokolenia. Właściwie to najważniejsze jest dla mnie to, żeby zacząć już pracę tekstową nad trzecim albumem. Muzykę już napisałem, więc chcę teraz skończyć całą tę procedurę marketingową, która jest jednak bardzo czasochłonna i skupić się potem znowu na pracy.
Arek Kłusowski – Idealny Syn
To ciekawe, że dla wszystkich wokół rozdział Twojej drugiej płyty dopiero się zaczyna, a dla Ciebie to już zamknięty temat, bo myślami jesteś już przy kolejnym projekcie.
Arek: Ta płyta została wydana dużo później niż zakładaliśmy, bo początkowo miała wyjść w czerwcu 2020, potem na jesień. Nie dałbym rady już dłużej czekać, bo zaraz chciałbym coś zmieniać i wyrzucać. U mnie to musi być tak, że jak kończę materiał, to za jakieś dwa miesiące powinien być on wydany. Przez pandemię płyta przeczekała cały rok, więc musiałem się bardzo uzbroić w cierpliwość.
A chciałbyś już coś tutaj pozmieniać?
Arek: Jestem z tej płyty bardzo zadowolony i uważam, że jest to ciekawy projekt. Może bym poprawił dykcyjnie ze trzy rzeczy, ale prawda jest taka, że mam też obsesję na tym punkcie. Chciałem już zresztą nagrywać całość od początku, ale to się wiąże z kosztami i doradzono mi, że nie muszę przecież tak przerysowanie wszystkiego artykułować. Dodałbym jeszcze więcej piosenek, bo napisałem ich ze 30, więc mógłbym z tej płyty zrobić jeszcze drugą, która miałaby kolejne 11 równie dobrych utworów. Ale trzecia płyta muzycznie będzie już zupełnie inna. Inna niż pierwsza i inna niż druga!
Arek Kłusowski: „Chciałem zrobić prostest songi i manifesty, bo mam bardzo dużą świadomość społeczną”
Pamiętam, jak rozmawialiśmy o Twoim debiucie i mówiłeś, że druga płyta będzie o wiele bardziej odważnym, głośniejszym i być może nawet kontrowersyjnym manifestem. Zaskoczyło mnie, jak bardzo to, co mówiłeś dwa lata temu, pokrywa się z tym, co faktycznie jest na tej płycie, bo zazwyczaj po takim czasie koncepcje muzyczne zmieniają się artystom o 180 stopni i ostatecznie albo nie wychodzi nic z tego, co zapowiadają, ale wychodzi zupełnie coś innego. Swoją drogą, Kayax kojarzy się bardziej z alternatywą, więc myślałam, że też w to pójdziesz, a Lumpeks jest chyba jeszcze bardziej popowy niż Twój debiut.
Arek: To jest bardzo melodyjna płyta, ale czy taka popowa? Ona jest raczej przebojowa, bo na pewno nie są to mroczne piosenki, do których musisz podchodzić 15 razy, żeby melodia wpadła Ci w ucho. Może to zabrzmi nieskromnie, ale piszę melodie, które mają pierwiastek przebojowości, bo dla mnie kwintesencja dobrej piosenki to taka, która Ci wpada w głowę, więc to uczyniłem. Czy to mnie klasyfikuje do popowej szuflady? Na pewno będę chciał to jakoś przełamać, jeśli ktoś mnie zagoni w taki ślepy zaułek.
Myślę, że to już jest przełamane tym, o czym śpiewasz. Chociaż muszę przyznać, że słuchałam tego albumu i samo brzmienie absorbowało mnie na tyle, że musiałam się trochę wysilić, żeby skupić się na tekstach. To jest oczywiście dobre i złe, bo tak jak mówisz – te piosenki są przebojowe i chwytliwe, choć z drugiej strony istnieje pewne ryzyko, że przekaz, który jest na tym albumie równie istotny, może nie zostać usłyszany i zginie między tymi taneczno-klubowymi bitami.
Arek: Moim zamysłem było to, żeby nie przytłoczyć ludzi, tylko dać im nadzieję. Chciałem też pozyskać nowych słuchaczy, ale równocześnie dopieścić tych, którzy już są i mają wobec mnie jakieś oczekiwania. Dlatego też postanowiłem przemycić ważne teksty w lekkiej oprawie. Chciałem zrobić prostest songi i manifesty, bo mam bardzo dużą świadomość społeczną i wiem, że to jest dobry ruch, bo każdy, kto staje na scenie i wykorzystuje jakiś kapitał medialny, powinien nieść za tym jakiś przekaz. Od początku miałem więc takie założenie, żeby ludzie tańcząc do tych utworów całą noc, za którymś razem zdali sobie sprawę, że ta piosenka jest jednak o czymś, co dzieje się tu i teraz, w polityce czy w społeczeństwie. Zresztą artyści od zawsze tak robili. Wystarczy spojrzeć, jakie historie niosą za sobą wielkie przeboje chociażby z lat 80., które wszyscy śpiewają przy ognisku.
Zobacz również: Arek Kłusowski: „Spokój jest wyższą siłą niż miłość” – wywiad
Arek Kłusowski: „Mam swoją jazdę. Albo ktoś w tym jest, albo nie”
Dla mnie Twoją największą wartością poza tym, że potrafisz pisać przebojowe piosenki, jest właśnie ta odwaga w mówieniu głośno o rzeczach istotnych. Myślę, że to jest dzisiaj bardzo w cenie. Wielu artystów wciąż nie chce zabierać głosu na ważne tematy, ponieważ wiąże się to zawsze ze stawaniem po którejś stronie.
Arek: To by było zakłamanie mojej osoby. Zawsze miałem swoje zdanie, swoje poglądy i nie zrobiłem nigdy w życiu niczego, żeby uzyskać poklask. Parę razy zrobiłem coś wbrew swojej intuicji i to się zawsze kończyło wielką katastrofą, więc nauczony doświadczeniem i tym, że musze być wierny sobie, idę za głosem intuicji. Nie jestem jakimś głuptaskiem, którego wykreowała wytwórnia i ona mi teraz mówi, co muszę robić, żeby zgadzały mi się zasięgi. Wręcz często się kłócimy! Mam swoją jazdę i albo ktoś w tym jest, albo nie. To, co robię, robię przede wszystkim dlatego, że wyrażam siebie, a przy tej płycie robię sobie teatr z własnego życia. Wystawiam się na sceny, ludzie kupują na to bilety i później wystawiają recenzję, ale to jest zawsze naturalne. Jeśli chcę wyrazić coś lżejszego albo coś, do czego nie do końca jestem przekonany, to piszę piosenki pod pseudonimem dla innych artystów i tam wyrażam swoje alter ego. Chociaż uważam, że były bardziej hardcore’owe osobowości w muzyce, czy w teatrze, które jeszcze bardziej jechały po bandzie. Dzisiaj istnieje poprawność polityczna i może ja się faktycznie trochę wybijam z tłumu, ale nie uważam, że jestem jakąś solą w oku na tym pięknym, popowym rynku. Teraz żyjemy po prostu w takiej rzeczywistości, gdzie każdy chce być lubiany i kochany, ale 40 lat temu ja ze swoją propozycją artystyczną nie byłbym w ogóle kontrowersyjny.
Dzisiaj w zasadzie niewiele trzeba, żeby stać się kontrowersyjnym.
Arek: Wydaje mi się, że dzisiaj kontrowersyjne jest po prostu to, że masz swoje zdanie, jesteś pewny swoich przekonań i masz odwagę wygłosić swoje poglądy. To jest kontrowersyjne, a powinno być podstawą funkcjonowania.
Arek Kłusowski jako głos wkurwionego pokolenia
Mimo wszystko dla mnie ten album to jest jednak trochę głos wkurwionego pokolenia, który idealnie się wpisuje się w aktualne realia.
Arek: To wszystko wyszło bardzo naturalnie. Od dłuższego czasu w naszym kraju zaczęły się dziać bardzo różne, złe rzeczy i szukałem patentu, żeby to przemycić w sztuce. Nie chciałem robić kolejnej płyty tylko o sobie. Tym razem chciałem być raczej narratorem rzeczywistości niż bohaterem każdego utworu. Oczywiście, w każdym z nich wciąż jest bardzo dużo mnie, ale to są też historie ludzi, które we mnie uderzają. To, jak ja się czuję teraz, przerabia praktycznie każdy z nas, więc to nie jest nic odkrywczego, że piszę w utworze, że serio mam już dość tego kraju, że to jest jakiś „szaro-bury raj, znieczulica trwa”, że ktoś wchodzi Ci do domu i kładzie nogi na stół, albo wchodzi Ci do łóżka, albo śpiewam o tym, że „przepraszam, że zawiodłem tyle razy”. Jestem w wieku około 30-letnim i to jest naturalny proces, że zwyczajnie mam jakieś przemyślenia na temat życia.
No właśnie, słuchając tego albumu zastanawiałam się, czy Ty się czujesz dobrze w Polsce? Może to pytanie retoryczne, bo w świetle obecnych okoliczności nie wiem, czy ktokolwiek może się tu czuć ostatnio dobrze, ale patrzę na Ciebie jako na dość kolorowego człowieka, który stara się chwytać z życia jak najwięcej dobrej energii i myślę, że musi być Ci tu źle.
Arek: Polacy to dość smutne społeczeństwo. Ja sobie zbudowałem hermetyczny świat, w którym funkcjonuję. Oczywiście nie żyję w bańce mydlanej, bo cały czas szukam gruntu, badam, sprawdzam, poznaję, jestem bardzo ciekawy wszystkiego wokół, nie zamykam się na ludzi i jestem też bacznym obserwatorem. Uwielbiam jeździć środkami komunikacji i patrzeć na to, jak ludzie miedzy sobą reagują, zresztą moim marzeniem było kiedyś skończyć socjologię. Kiedyś na przykład byłem też ciekaw różnych opinii w Internecie, ale czytam już coraz mniej, bo widzę, jakie radykalne podziały tam powstały i niestety każdy ma głos. To są często osoby, z którymi, oprócz tego, że się wkurwisz i spalisz, nic nie wskórasz. Trzeba się z tym pogodzić, że są ludzie niemyślący, ale są też ludzie ciekawi, na których możesz jakoś wpłynąć i którzy dzięki Tobie mogą coś poznać, zmienić opinię, zastanowić się nad czymś i to samo możesz wyciągnąć od nich.
Ciężko się żyje w społeczeństwie, które boi się szczepionki i połowa ludzi nie chce się zaszczepić, bo myśli, że są tam czipy. Oczywiście to nie jest tak, że gdybym żył w innym kraju, to na pewno byłoby mi lepiej. Mieszkam tutaj, chcę tutaj pracować, zrobić parę rzeczy, trochę połobuzować. Lubię Warszawę, fajnie się tu czuję i nie chciałbym mieszkać za granicą. Dlatego moją misją, oprócz tego, że będę śpiewać i promować swoją twórczość, jest też to, żeby wpływać na ludzi. Wierzę, że jestem w stanie to zrobić i będę próbować tak długo, jak będę na scenie. Mój aktywizm społeczny i zew wolnościowy, który chcę przekazać, łączy się bardzo integralnie z tym, co robię, więc póki głos działa i wena sprzyja, to będę tworzyć, a potem zacznę realizować inne plany, które mam w życiu.
Wszyscy jesteśmy lumpeksiarzami
Jesteś faktycznie lumpeksowy, czy to jedynie metafora tego, co zawiera ten album i co chciałeś nim przekazać?
Arek: Teraz jestem lumpeksowy na takiej zasadzie, że w ogóle nie przywiązuję wagi do rzeczy, nie mam żadnych większych potrzeb życiowych, ani jeśli chodzi o lokalizację, ani standard. Nie zwracam w ogóle uwagi na takie rzeczy, mogę nawet mieszkać w norze, byleby tylko sąsiedzi byli wyrozumiali i nie wzywali na mnie policji, to jest najważniejsze. Ale jak byłem nastolatkiem i chciałem się wyróżnić, to wszystkie swoje kreacje znajdowałem właśnie w lumpeksach. Wtedy jeszcze nie było takich fajnych vintage shopów i cała ta moda nie była tak komercyjna, ale było to coś, co pozwalało wyrazić siebie. Kiedyś to było w ogóle obciachowe i pamiętam, że ludzie się z tego śmiali. To ciekawe, że jak miałem na to zajawkę i chodziłem do lumpeksów, to był to powód do wstydu, a po paru latach to się stało modne i ludzie się tym chwalą.
Lumpeks jest też dla mnie metaforą mojego aktualnego jestestwa w życiu. Chodzi o to, że nadaję nowe życie starym rzeczom i starym historiom. Lumpeks jest miejscem, gdzie możesz zacząć przygodę z pewną tkaniną, która ma już swoją historię, a którą Ty będziesz teraz tworzyć na nowo. Uważam, że my wszyscy jesteśmy takimi lumpeksiarzami. Mierzymy się z różnymi historiami, a potem pięknie je stylizujemy. Chodzi mi też o to, że czasami myślisz sobie, że to już koniec jakiegoś etapu, koniec świata, nie ma już nadziei, a nagle tak Ci się wszystko poukłada i myślisz sobie, że to jednak nie było najgorsze. Dlatego nie jestem zwolennikiem lamentowania, robienia dramaturgii i kończenia pewnych etapów, bo w szerszej perspektywie, kiedy pomyślisz o tym, ile Ci jeszcze życia zostało i ile jeszcze razy będziesz miała w nim koniec świata, to nie jest warte tego rozpaczania. Tego się nauczyłem w ostatnich latach.
Zastanawiam się jednak cały czas, co to dokładnie znaczy, że chcesz nadawać nowe życie starym rzeczom, bo brzmi to też trochę, jak rozgrzebywanie starych ran.
Arek: To znaczy, ze pewne moje przyzwyczajenia, zachowania, czy historie mają swój ciąg dalszy, ale już w innej przestrzeni. Nie powinniśmy fokusować się na swojej przeszłości, kiedy możemy wykreować piękną przyszłość.
Arek Kłusowski: „Po 26 latach rock’n’rolla i hardcore’u w końcu nie budzę się rano z bólem brzucha”
Co się w Tobie jako artyście, ale też jako człowieku, zmieniło od czasu debiutu?
Arek: Masa rzeczy. Przede wszystkim jestem bardzo spokojny, strasznie pokorny, mam w sobie bardzo dużo luzu i nie mam na nic ciśnienia. To nie jest kokieteria. Nie chcę się doprowadzić do momentu, kiedy znów będę mieć syndromy depresji, więc muszę prowadzić bardzo higieniczny tryb życia, żeby nie powtórzyć historii z przeszłości. Nie potrzebuję być w centrum uwagi, żeby móc czuć się ważnym i potrzebnym. Czuję się, jako człowiek i artysta w końcu doceniony. Wiem, że mam komfort pracy, że ktoś się stara o to, żeby było mi dobrze, ktoś walczy o mnie, moja twórczość się w końcu podoba i nie muszę cały czas rozpychać się łokciami, nie muszę codziennie myśleć o tym, co zrobić, żeby się przebić albo gdzieś dotrzeć, np. na jakiś festiwal. Fajne rzeczy się po prostu dzieją, a ja mam duży spokój. Zapracowałem sobie na to, że mam wokół siebie ludzi, którzy mnie doceniają i którzy mi pomagają. Przez całe życie jeszcze mi się to nie zdarzyło. Patrząc na to, że po 26 latach rock’n’rolla i hardcore’u w końcu nie budzę się rano z bólem brzucha, nie jestem znerwicowany i mogę spokojnie zasnąć w nocy, to jest to naprawdę fajny czas. Mam go pierwszy raz, więc niech trwa jak najdłużej.
Jak rozmawialiśmy przy okazji premiery Twojej poprzedniej płyty, to powiedziałeś mi, że byłeś ostatnio trochę smutniejszy w życiu. Fajnie Ci się żyło, ale nie cieszyłeś się już tak często. Odnalazłeś po drodze trochę więcej radości w tym swoim nowym, spokojniejszym rozdziale życia?
Arek: Przez te dwa lata wiele rzeczy się zmieniło i faktycznie czuję się spokojniejszy. Co prawda raczej nie mam tak, że tryskam radością na prawo i na lewo, bo jednak mam jeszcze dużo rzeczy do ogarnięcia w życiu, ale powoli, powoli, jak to śpiewa Grażyna Łobaszewska – „powoli sklejam się, powoli sklejam się, o tak”. Piękna piosenka.
Grażyna Łobaszewska – Sklejam się
Arek Kłusowski w Miastosferze
Już w najbliższy wtorek, 25 maja, Arek Kłusowski będzie naszym gościem w podcaście Miastosfera, gdzie porozmawia z nim nasz duet redaktorski Novika oraz Mr. Lex. Bądźcie punktualnie o godzinie 20:00 na kanale Idę w Tango na YouTube!
Arek Kłusowski prezentuje swoje nowe ja. Lumpeks to efekt jego dwuletniej pracy nie tylko pod szyldem nowej wytwórni, ale również pracy nad sobą. To obserwacje dzisiejszego świata i głośno oraz bezprecedensowo wypowiadane poglądy okraszone muzyką, przy której będziemy się po prostu dobrze bawić. Zobacz także Co obejrzeć po „Reniferku”? Te seriale powinny wam się spodobać […]
Obserwuj nas na instagramie: